1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Precyzja (po niemiecku die Präzision)

Precyzja (po niemiecku die Präzision)

Artur Andrus (Fot. Krzysztof Opaliński)
Artur Andrus (Fot. Krzysztof Opaliński)
Musiałem wynająć samochód. Wytłumaczono mi, że najważniejsze jest ubezpieczenie. Bo niby w cenie najmu mam już jedno, ale takie byle jakie, że jak mi na parkingu wiewiórka się otrze szorstką sierścią o lakier, to muszę i tak zapłacić za lakierowanie całego pojazdu.

Tytuł z pewnego portalu: „Spotyka się z byłym partnerem eks-przyjaciółki”. W sumie miło, że wcześniejsze związki i przyjaźnie są uczciwie pokończone przed utworzeniem nowych, ale jak trudno to potem precyzyjnie opisać! Można stworzyć jeszcze podkategorie – na przykład „przyszły eks” (bo wiadomo, że go rzuci, wszystkich rzuca), „była była” (czyli taka, z którą się rozstał, ale wrócili do siebie) itd.

Fakt, nie jest to zjawisko nowe – prawie 100 lat temu opisał je w piosence „Krzyżówka” Marian Hemar. Streszczę: towarzystwo spotyka się na przyjęciu, robi się niezręcznie, bo okazuje się, że każdy z każdą już kiedyś był. „Lidka była pierwszą żoną Jasia/ A Fela była pierwszą żoną Stasia/ A Dzidka była pierwszą żoną Misia/ A Hela była pierwszą żoną Rysia/ A drugą żoną Rysia była Lidka/ A drugą żoną Misia była Fela/ A drugą żoną Stasia była Dzidka/ A drugą żoną Jasia była Hela…” Pod wpływem alkoholu zabawa tak się rozkręca, że nagle wszyscy zapomnieli, kto aktualnie jest z kim.

30 lat temu koleżanka, która właśnie zamieszkała w Niemczech, pokazała mi umowę najmu mieszkania. Liczyła kilkadziesiąt stron, zawierała zdjęcia i było opisane wszystko: miejsce ustawienia stolika, gdzie są gwoździe w ścianach, numer fabryczny farby użytej do pomalowania przedpokoju, liczbę wgnieceń siedziska fotela… Coś może zmyśliłem, ale naprawdę zaszokowała mnie precyzja tych zapisów. Pomyślałem wtedy: „Uff, na szczęście u nas nigdy tak nie będzie”. Przede wszystkim – kto będzie podpisywał umowy najmu mieszkań? Żeby płacić od tego podatek? Też pomysł!

Minęło zaledwie 30 lat i – parafrazując pewne uliczne zawołanie – „Tu są Niemcy!”. Przynajmniej w kwestii precyzji. Musiałem wynająć samochód. Dostałem umowę. Pani załatwiająca formalności wytłumaczyła mi, że i tak najważniejsze jest ubezpieczenie. Bo niby w cenie najmu mam już jedno, ale takie byle jakie, że jak mi na parkingu wiewiórka się otrze szorstką sierścią o lakier, to muszę i tak zapłacić za lakierowanie całego pojazdu. Ale jeżeli dopłacę 190 zł, to nic mnie nie obchodzi – nawet gdybym oddał ten samochód na dwóch kołach, bez dachu i z politycznymi hasłami wydrapanymi gwoździem na lakierze – za wszystko płaci ubezpieczyciel. Jako człowiek niespecjalnie odważny i nie bardzo oszczędny, dopłaciłem. Ruszyłem w drogę. Na pierwszej stacji benzynowej wpadłem w popłoch. Uświadomiłem sobie, że nie wykupiłem dodatkowego sprzątania! Na drzwiach zobaczyłem naklejkę, na której było napisane, jak ma samochód wyglądać przy zwrocie. Sfotografowałem, nie zmyślam:

„Dopuszczalne wyłącznie: • pojedyncze okruszki lub ziarnka piasku, • maksymalnie dwie plamy zmywalne wodą (do 3 cm, np. sok, kawa) z wykluczeniem plam na tapicerce, • na dywanikach kierowcy i pasażerów lekkie zawilgocenie (…)”. To jeżeli chodzi o wnętrze, a na karoserii: „Dopuszczalne wyłącznie: • czysty śnieg lub woda, w tym osad po wyschniętych kroplach (…)”. I najważniejsze – na samochodzie mogły być najwyżej: „pojedyncze zabrudzenia organiczne typu ślady owadów (do 5 śladów na powierzchni 30×30 cm, niezależnie od części karoserii”.

Jaki ubaw miał szwagier, kiedy na parkingu z miarką próbowałem przesunąć resztki dwóch komarów do kolejnego kwadratu 30×30 cm. Jeśli będzie sobie pozwalał na takie podśmiechujki, może niedługo zostać eks-szwagrem byłego przyjaciela. A co do precyzji – sprawdziłem: wypożyczalnia była nasza, polska, słowiańska, piastowska, jagiellońska, sobieska, kościuszkowska, skłodowska, szopenowska i w ogóle. Ale auto niemieckie.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE