Choć 80 procent kobiet przechodzi menopauzę źle, a 20 procent bardzo źle, tylko kilka procent w Polsce decyduje się na hormonalną terapię menopauzalną. Dlaczego? W 11. odcinku podcastu Jak zdrowie Anna Augustyn-Protas rozmawia z dr. Tadeuszem Oleszczukiem – ginekologiem, który nie tylko prostuje mity narosłe wokół hormonalnej terapii zastępczej, ale też proponuje własną, „złotą” koncepcję leczenia. Mówi bez ogródek: większość zdrowych kobiet „może i powinna” korzystać z terapii. Jednak pod jednym warunkiem – że zaczniemy ją wcześnie, najlepiej do 10 lat od ostatniej miesiączki.
Menopauza to doświadczenie, które dotyka niemal wszystkich, ale o którym wciąż mówimy szeptem. Statystyki są bezlitosne. „Jeśli 80 procent kobiet przechodzi menopauzę źle, a 20 procent bardzo źle, to coś tu nie gra” – zauważa dr Oleszczuk. Uderzenia gorąca, bezsenność, mgła poznawcza, spadek energii, suchość pochwy, spadki nastroju, zmiany w metabolizmie – lista objawów jest długa i realnie obniża jakość życia, pracy, relacji.
A jednak tylko kilka procent Polek trafia na terapię, która – według obecnej wiedzy – jest najskuteczniejszym sposobem łagodzenia objawów menopauzy.
Dlaczego więc wciąż tak rzadko z niej korzystamy? Lekarz mówi wprost: lata zafałszowanych badań i medialnych sensacji zrobiły swoje.
Dr Oleszczuk opowiada historię, którą środowisko medyczne wciąż musi odkręcać. W głośnych badaniach sprzed dwóch dekad wzięły udział kobiety po 60. roku życia, często z otyłością i już obciążone zdrowotnie.
„Podano im hormonalną terapię menopauzalną i wykazano wzrost ryzyka raka piersi. A potem rozciągnięto ten wynik na wszystkie kobiety – także te młodsze, zdrowe, które mogłyby z terapii skorzystać najbardziej” – tłumaczy ginekolog i jako kontrargument wskazuje porównanie: „Ryzyko raka piersi jest większe od dwóch kieliszków wina dziennie niż od prawidłowo prowadzonej terapii hormonalnej”.
Co naprawdę zwiększa ryzyko raka? W podcaście pada jeszcze jedna, istotna statystyka: 80 procent nowotworów pojawia się po 50. roku życia, kiedy organizm jest już zwyczajnie „zużyty” – jak zaznacza prowadząca.
Ryzyko rośnie nie dlatego, że kobieta przyjmuje estrogeny, lecz dlatego, że przekracza pewien próg biologiczny. To naturalne. A prawidłowo prowadzona terapia – według aktualnych badań – nie zwiększa ryzyka bardziej niż codzienne życiowe nawyki, które bagatelizujemy: alkohol, brak ruchu, przewlekły stres, zła dieta.
Dr Oleszczuk nie tylko prostuje mity, ale też przedstawia własne podejście – „złotą zasadą przy HTM”, która zakłada m.in. wczesne rozpoczęcie terapii, najlepiej w tzw. „oknie estrogenowym”. To właśnie czas ma kluczowe znaczenie. „Większość zdrowych kobiet może stosować HTM bezpiecznie, ale najlepiej zacząć do dekady od zaniku miesiączki. Wtedy działamy z organizmem, a nie pod prąd” – podkreśla lekarz.
Dlaczego mimo to kobiety czekają? Strach, dezinformacja i brak edukacji
Strach przed rakiem piersi, brak kompetencji niektórych lekarzy, tabu wokół seksualności dojrzałych kobiet, brak edukacji w podstawowej opiece zdrowotnej – to wszystko składa się na niechęć wobec HTM.
„Tymczasem badania potwierdziły skuteczność pięcioletniej terapii. A najtrudniejsze w menopauzie są pierwsze 2 do 6 lat. To właśnie ten czas, w którym najbardziej potrzebujemy wsparcia” – przypomina dr Oleszczuk.
Jednym z ciekawych wątków rozmowy jest suplementacja testosteronu, którą dr Oleszczuk stosuje u części pacjentek.
Efekty? „Poprawia się libido, ale też wraca werwa – energia do działania, chęć realizowania planów, radość” – mówi.
Ten temat w Polsce wciąż bywa traktowany jak kontrowersja, choć w dużej części krajów Europy Zachodniej to standard elementu terapii.
Nie wszystko jednak da się załatwić tabletką czy plastrem. Ginekolog podkreśla: „W 50 procentach o naszym samopoczuciu decyduje dieta.” Warto o tym pamiętać, zanim po raz kolejny obwinimy menopauzę za zmęczenie, wahania nastroju czy skoki wagi – często to efekt nadmiaru cukru, przetworzonego jedzenia i alkoholu, a nie spadku estrogenów.
Rozmowa w 11. odcinku „Jak zdrowie” uświadamia jedno: menopauza nie musi być karą za dojrzałość. Może być etapem, w którym kobieta odzyskuje kontrolę nad swoim ciałem, emocjami, energią. Ale żeby tak się stało, potrzebujemy wiedzy, rzetelnych badań i lekarzy, którzy nie boją się mówić prawdy – nawet jeśli podważa ona obiegowe opinie.
Tym właśnie jest „złota zasada przy HTM”. Nie obietnicą młodości, ale odzyskania jakości życia. A to, jak mówi dr Oleszczuk, jest prawdziwym celem medycyny – szczególnie tej kobiecej.