Święci i zwykli ludzie, anioły i dzieci, krowy i wielbłądy. Niewielkie ulepione z gliny figurki wyglądają tak realistycznie, że ich twórcy czasem myślą, że zostały obdarzone duszą.
Pojawiają się w Dzień Świętej Barbary 4 grudnia. Zostają do święta Matki Boskiej Gromnicznej 2 lutego. Stoją w prywatnych domach, w recepcjach hoteli, w sklepowych witrynach i oczywiście – w kościołach.
W najmniejszej wersji figurki mają dwa centymetry wzrostu, a Dzieciątko jest wielkości ziarnka ryżu. W wersji maksi ich wysokość wynosi pół metra. Najbardziej popularne są postaci mierzące mniej więcej sześć centymetrów.
Na samym początku bywały robione z miąższu chleba, gipsu, wosku, drewna czy kartonu. Dzisiaj prawdziwy prowansalski santon to figurka z gliny, kształtowana w gipsowej formie i wypiekana w piecu. Między rodzinami wytwarzającymi santons od pokoleń trwa ostra rywalizacja. Każdy twórca ma swoje znaki rozpoznawcze – jedni znani są z niezwykle starannego odwzorowania rysów twarzy, inni wyjątkowo pięknie oddają fakturę anielskich skrzydeł. Przede wszystkim jednak ścierają się dwie frakcje – ci, co robią figurki malowane, oraz ci, co ubierają swoich santons w specjalnie szyte ubranka.
Ale szopka!
Mieszkańcy Prowansji traktują je bardzo poważnie. Figurki z bożonarodzeniowej szopki są bowiem czymś znacznie więcej niż jedną z wielu świątecznych dekoracji upchniętą między brokatową bombką a kiczowatym bałwankiem. Przypominają czasy, kiedy świętowanie Bożego Narodzenia zeszło do podziemia – było tak tuż po Wielkiej Rewolucji Francuskiej, kiedy zamknięto kościoły i zlikwidowano odprawianie pasterki. W Prowansji wymyślono wtedy figurki santons, czyli „małych świętych”, dzięki którym każda prowansalska rodzina mogła w domu ustawić szopkę świąteczną. „Mali święci” wyszli z ukrycia wkrótce po konkordacie z 1803 roku – w Marsylii odbył się wtedy pierwszy targ santons. Był to początek tradycji, która trwa do dzisiaj – od końca listopada do początku grudnia na głównej ulicy miasta wyrastają stragany zasiedlone przez gipsowe figurki ludzi i zwierząt, którym towarzyszą wszelkie możliwe akcesoria potrzebne do ustawienia bożonarodzeniowej szopki. Pierwszym znanym wytwórcą santons był Jean-Louis Lagnel mieszkający w Marsylii na początku XIX wieku. Od tego czasu produkcja figurek stała się jednym z tradycyjnych prowansalskich rzemiosł.
Flamingi przy żłóbku
Patronem twórców santons jest święty Franciszek z Asyżu, który we włoskim miasteczku Greccio zorganizował ponoć pierwszą w historii szopkę bożonarodzeniową. W scenkach o Narodzeniu Pańskim występowali w niej prawdziwi ludzie i żywe zwierzęta.
W prowansalskim miniaturowym Betlejem każda postać z szopki ma swoją historię – można ją poznać, oglądając pastorałki wystawiane na południu Francji w okolicach świąt. Szczególnie interesujący są bohaterowie drugoplanowi – czyli figurki Prowansalczyków przynoszących dary małemu Jezusowi. Ofiarowują mu rzeczy najbardziej na Południu cenione – jest więc wśród nich nosiciel wody pitnej, wytwórca wiklinowych koszyków, sprzedawca orzechów pistacjowych, handlarz czosnkiem, sprzedawca ryb.
W tłumie postaci da się wypatrzyć też piekarza, Cygankę z dzieckiem na ręku oraz pijaka i dobrodusznego wioskowego głupka. U twórców santons można poza tym zamówić figurki z twarzami konkretnych osób. Poza wołem i osłem ze stajenki oraz słoniem i wielbłądem towarzyszącym Trzem Królom w szopkach widuje się lokalne zwierzęta, takie jak flamingi czy czarne byki z Camargue. Także stajenka jest jak żywcem wyjęta z prowansalskiego krajobrazu – miewa na przykład okiennice w błękitnym kolorze, tradycyjnie stosowanym na południu Francji dla odstraszania much.