Cztery Oscary, dwa Złote Globy, pięć nagród BAFTA – „Biedne istoty” osiągnęły spektakularny sukces i wysoko zawiesiły poprzeczkę dla kolejnych wspólnych produkcji Yórgosa Lánthimosa i Emmy Stone. Czy „Rodzaje życzliwości” sprostają oczekiwaniom widzów? Z Cannes spływają już pierwsze recenzje.
„Rodzaje życzliwości” podzielone zostały na trzy odrębne fragmenty. Pierwsza część tryptyku skupia się na mężczyźnie bezgranicznie podporządkowanym swojemu szefowi. Niespodziewanie nowe polecenie służbowe budzi w nim bunt i popycha do próby przejęcia kontroli nad własnym losem. Druga część przygląda się policjantowi oczekującemu na wiadomości o zaginionej na morzu żonie. Kobieta szczęśliwie wraca do domu, ale mąż jest przekonany, że ma do czynienia z zupełnie obcą osobą. Ostatnią część poświęcono wyznawczyni kultu, która ze wszelkich sił usiłuje znaleźć cudotwórczynię obdarzoną umiejętnością przywracania zmarłych do życia. Wszystkie historie osadzone są w aktualnej rzeczywistości Stanów Zjednoczonych. W każdej z nich zobaczymy tych samych aktorów wcielających się w różne role. Na plan zostali zaproszeni m.in.: Emma Stone, Jesse Plemons, Margaret Qualley, Williem Dafoe, Hong Chau i Hunter Schafer. – To prawie tak, jakby kręcić trzy filmy jednocześnie – powiedział Lanthimos w rozmowie z Guardianem.
Czy „Rodzaje życzliwości” to dobry film? Zdecydowana większość obecnych na francuskim wybrzeżu dziennikarzy odpowie na to pytanie twierdząco. Po premierowym pokazie po sali poniosły się trwające przeszło sześć minut oklaski. W serwisie Rotten Tomatoes aż 92 proc. opinii ma pozytywny wydźwięk. Niektórzy wychwycili jednak kilka niedociągnięć. Co pisano w recenzjach? Najwięcej pochwał zebrał odgrywający trzy zupełnie odmienne role Jesse Plemons. Uwagę zwróciły też makabryczne sceny. W montażu uwzględniono ujęcia przedstawiające kanibalizm, przemoc czy gwałt. Jednocześnie reżyser nie zrezygnował z humorystycznego tonu nawet najtrudniejszych tematów. „Głęboko zagadkowy, oszałamiająco niepokojący i mroczny zbiór luźno powiązanych historii, które potrafią być zabawne i dziwnie podnoszące na duchu” – ocenia Fionnuala Halligan ze Screen International. Podkreśla się, że jest to równie wciągająca, co wymagająca propozycja. „Ten długi, niesamowicie oryginalny film fascynuje, jednocześnie frustrując, łamiąc konwencjonalną logikę i prezentując absurdalną satyrę na współczesne społeczeństwo. Nigdy się nie nudzi, ale mimo to osobliwa wrażliwość Lánthimosa wymaga od widzów szczególnej cierpliwości” – pisze Peter Debruge w Variety. Zachwytu nie podzielała Stephanie Zacharek z magazynu TIME. Swoją recenzję zatytułowała „Nudna i mało interesująca kontynuacja filmu »Biedne istoty«”. Zdaniem autorki szokujące sekwencje nie działają, a usypiającej całości nie są w stanie uratować nawet świetni aktorzy. Niezależnie od ostatecznego werdyktu jedno jest pewne – Lánthimos nie zamierza dłużej schlebiać masowej publiczności i wraca do swoich awangardowych korzeni. Czy ten powrót przypadnie wam do gustu? Przekonacie się jesienią. „Rodzaje życzliwości” wejdą do polskich kin 6 września tego roku.
Gdy podczas festiwalowej konferencji z sali padło pytanie, czy Stone jest muzą Lánthimosa, odpowiedziała amerykańska aktorka: – To on jest moją muzą. Ten duet nie wyznaje zasady „do trzech razy sztuka”. Nawet jeśli recenzje nie napawają aż takim entuzjazmem, jak miało to miejsce w przypadku opowieści o emancypacji Belli Baxter, twórcze bratnie dusze planują już dalszą współpracę. Po „Faworycie”, „Biednych istotach”, „Rodzajach życzliwości” i krótkometrażowym „Vlihi” przyszła pora na „Bugonię”. Wiadomo już, że obok Stone ponownie wystąpi doskonale odbierany Plemons. Film ma być remake'iem koreańskiej komedii „Save the Green Planet!” w reżyserii Jang Joon-hwana. Fabuła skupia się na dwóch miłośnikach teorii spiskowych, którzy obierają sobie za cel dyrektorkę dużej korporacji. Zdaniem zafiksowanych na punkcie kosmitów mężczyzn kobieta miałaby pochodzić z innej planety. Aby zapobiec zniszczeniu Ziemi, bohaterowie postanawiają dopuścić się porwania. Jak można się domyślać, na ekranie znów można spodziewać się potężnej dawki absurdu i czarnego humoru. Dzieło zapowiada się tym bardziej obiecująco, że za scenariusz odpowiedzialny będzie Will Tracy („Sukcesja”, „Menu”, „Reżim”). Jednym z producentów został z kolei znany za sprawą horroru „Midsommar. W biały dzień” Ari Aster.