Tuż przed premierą swojej najnowszej, trzydziestej trzeciej już książki Agnieszka Lis zdradza, dlaczego nie zamierza dać się zaszufladkować i co sprawia jej największą radość w pisaniu.
Spotykamy się w przededniu premiery Twojej najnowszej książki, thrillera Żółty. Lubisz straszyć czytelnika?
Agnieszka Lis: Cenię różnorodność. Mam w dorobku książki obyczajowe, historyczne, dziecięce, erotyk, kryminały… Panuje opinia, że pisarz powinien pisać książki w jednym gatunku. Wtedy Czytelnik wie, czego się spodziewać po kolejnej książce – a ja nie chcę, by to wiedział. Bardzo staram się Czytelnika zaskoczyć. I wbrew powszechnej opinii wiem, że moi Czytelnicy to cenią.
A czy lubię straszyć? Żółty to thriller. Zatem Czytelnik powinien się bać! Podobnie jak poprzednia część serii „Aury” Żółty jest silnie osadzony w historii. Akcja toczy się w Bornem Sulinowie – miasteczku, którego przez ponad czterdzieści lat nie było na mapie Polski. Tam historia przeplata się z teraźniejszością. Niemiecki poligon, sowiecka baza wojskowa… i Polska. Jest o czym pisać.
I tak, dzięki tej serii, w której dotychczas ukazały się Niebieski, Czerwony i teraz Żółty – polubiłam straszenie.
Przy takiej różnorodności gatunkowej aż się prosi o pytanie – a co Ty wolisz pisać?
Ja po prostu lubię pisać książki… W każdą wkładam ogrom pracy i serca. Każda powieść jest dla mnie najważniejsza, kiedy ją piszę.
Ta różnorodność, o której wspomniałaś, wymaga – poza umiejętnościami czysto warsztatowymi – także przestawienia sposobu myślenia. I to jest chyba najtrudniejsze. Bo przecież każdorazowo muszę „pójść za bohaterem”. Myśleć, jak on. Zastanawiać się – czy rzeczywiście tak by postąpił? Czy w taki sposób będzie odbierał świat? W serii thrillerów i w cyklu kryminalnym (Testament, Czcij ojca swego, trzeci tom w przygotowaniu) nie każdy bohater jest postacią, z którą mogę się utożsamiać, bo w życiu nie mam absolutnie żadnych zapędów przemocowych. Trudno zatem jest mi wejść w skórę przestępcy. Ale dla potrzeb powieści – muszę!
Recenzje wyraźnie wskazują, że Czytelnicy cenią Twoje różne oblicza.
To najpiękniejsze, co może się przytrafić pisarzowi. W opiniach, które dostaję, Czytelnicy często piszą, że czekają na następną książkę z ogromną ciekawością. Dopytują, jaki to będzie gatunek i jaki temat teraz poruszę. Bo przecież poza historiami fikcyjnymi pisałam już o transpłciowości, zespole Aspergera, nastoletniej depresji… Były także historie lżejsze, na przykład sześć historii świątecznych. Chociaż właściwie? Nie jestem pewna, czy one są takie lekkie. Bo przecież jedna z nich porusza temat choroby alkoholowej… Cieszę się, bardzo, że Czytelnicy wciąż z zaciekawieniem czekają na moją kolejną powieść.
Masz opinię pisarki, która porusza ważne tematy, także społeczne. Dobrze Ci z tym?
Wręcz znakomicie! Na taką opinię trzeba sobie zapracować. W moim odczuciu to wyższa półka pisarska. Jestem z tego dumna!
A czytasz opinie o swoich powieściach na portalach książkowych?
Rzadko. Raczej wtedy, kiedy zostanę oznaczona w social mediach lub gdy ktoś prześle mi recenzję. Nie jestem uzależniona od gwiazdek ani rankingów. Listy bestsellerów i przychylne opinie są bardzo miłe, jednak ich nie przeglądam. Bo poza taką przyjemnością… przeczytanie nieżyczliwej recenzji jest bolesne. By pisać, autor potrzebuje wiary w siebie, przekonania, że to, co robi, ma sens. Że jest dobre. Zatem zachowawczo recenzji nie czytam, chroniąc w ten sposób siebie.
A zdradzisz, co teraz planujesz?
Latem ukaże się drugi tom mojej serii historycznej, jesienią trzecia część cyklu kryminalnego. W teatrze Druga Strefa wciąż wystawiany jest monodram mojego autorstwa zatytułowany Druga. W listopadzie będzie miała miejsce kinowa premiera filmu Piernikowe serce opartego na mojej książce Marcepanowa miłość. Zatem dzieje się dużo… ale wciąż mam wiele planów. Na przykład planuję w najbliższym czasie nagranie audiobooka do bajki… i dopracowuję jeszcze kilka innych projektów.
Nie ustajesz w pracy?
Ani na chwilę. Ani w pracy, ani w poszukiwaniu nowych dla mnie środków wypowiedzi. Wciąż chcę zaskakiwać Czytelnika.