Jako chłopiec bohater jest odrzucony przez swoich rówieśników z powodu przynależności do Świadków Jehowy, jako młody mężczyzna zostaje wykluczony z grupy religijnej. „Świadek” to zapis ucieczki od zniewolenia.
- Urodziłem się pierwszego dnia ostatniego miesiąca 1980 roku. Miałem być dziewczynką, Martą, albo chociaż psem, czego życzył sobie mój starszy brat – opowiada Łukasz, który jednak okazał się chłopcem. W dodatku chłopcem innym niż większość jego rówieśników. Nie częstuje się cukierkiem, gdy jakiś solenizant przynosi je do klasy. Nie śpiewa kolęd. I ma swoją wersję historii. W wieku czternastu lat zostaje ochrzczony na stadionie w Wałbrzychu - wraz z innymi świadkami Jehowy.
Jeśli nie masz z nimi wiele wspólnego – wolno ci przeczytać książkę Roberta Rienta. Jeśli należysz do zboru – pewnie już wiesz, że „Świadek” znajduje się na nieformalnej liście książek, których czytać nie możesz. Tak jak i innych publikacji wypowiadających się negatywnie o świadków Jehowy oraz tych napisane przez byłych wyznawców. Bo Rient jest właśnie „były”.
W powieści, która nie do końca jest fikcyjna, opisuje, jak to jest być innym w katolickiej Polsce. A potem jak to jest być innym w swojej rodzinie, gdy podejmuje się decyzje o wystąpieniu ze zboru. Przy okazji wyjaśnia, dlaczego świadkowie nie częstują się urodzinowymi cukierkami, nie śpiewają kolęd i mają swoją wersję historii. Bardzo ciekawe.
„Świadek”, Robert Rient, Fundacja Instytut Reportażu (Dowody na Istnienie), Warszawa 2015, s.184