Nowy rok, nowa ja – to miało być moje motto. W punktach zapisałam swoje noworoczne postanowienia, a na szczycie listy hasło: „Zredukować stres. Żyć spokojniej.” Brzmi prosto, ale w praktyce to jedno zdanie okazało się poważnym wyzwaniem. Ciężko wyzwolić się od nadmiaru obowiązków i bodźców. Na szczęście dzięki Pranamat każdego dnia odpuszczam napięcie z ciała i mam czas tylko dla siebie na wyciszenie.
W pierwszym tygodniu stycznia budziłam się pełna zapału. Medytacja, krótki spacer z psem, filiżanka kawy – poranki jak z obrazka. Czułam się lekka, niemal wolna od napięcia, które zwykle zaczynało mnie ściskać już w drodze do pracy. Byłam pewna, że tym razem wytrwam. Ale już w drugim tygodniu stycznia, kiedy życie po świątecznej przerwie wróciło do normy, poczułam, jak codzienność wbija się klinem w moje postanowienia.
Poranny pośpiech, wieczne zaległości w mailach i napięte terminy szybko sprawiły, że zapomniałam o spokojnych porankach medytacjach i ćwiczeniach oddechowych. Gdzieś między telefonami od klientów a przepychankami w korkach znów poczułam znajomą kumulację napięcia na ramionach. Stres powrócił jak bumerang, a moje postanowienia zaczęły się sypać.
Przełom nastąpił przez przypadek. Pewnego wieczoru, skrolując media społecznościowe, natknęłam się na reklamę zestawów do masażu Pranamat. „Naturalny sposób na relaks i redukcję stresu” – obiecywał opis. Na zdjęciach ludzie leżeli na kolorowych matach z kolcami, wyglądając na kompletnie zrelaksowanych. Nie byłam pewna, czy to bardziej narzędzie tortur, czy cudowny wynalazek, ale postanowiłam spróbować.
(Fot. Pranamat)
Gdy zestaw przyszedł, byłam sceptyczna. Pierwsze wrażenie? Kolce naprawdę wyglądały groźnie. Ale już po kilku minutach, leżąc na nich, poczułam dziwną ulgę. Tak, na początku trochę bolało, ale po chwili moje ciało zaczęło się rozluźniać. Ciepło rozchodziło się po plecach, a napięcie, które nosiłam w ramionach od wielu dni, powoli ustępowało.
Jak to działa? Kolce naciskające na skórę, aktywują punkty refleksologiczne i akupresurowe. Działa to podobnie jak masaż punktowy, rozluźniający mięśnie, pobudzając przepływ krwi i energii w ciele. Regularne korzystanie z zestawów Pranamat może pomóc w redukcji skumulowanego w ciele stresu, szczególnie w obszarze pleców, karku i nóg.
(Fot. Pranamat)
Akupresura stymuluje też produkcję endorfin, co pomaga w uśmierzaniu dyskomfortu w ciele i poprawie samopoczucia.
Masaż na Pranamt zaczęłam traktować jak swój codzienny rytuał. Po dniu pełnym bieganiny kładę się na niej na 20 minut, zamykałam oczy i po prostu odpoczywam. Jestem tu i teraz. To jest mój czas. Moje ciało. Moje Zen. Nie ma telefonu, maili, ani listy rzeczy do zrobienia – tylko ja i cisza. I wiecie co? To działa.
Relaksowanie się na Pranamat każdego dnia pomaga mi w redukcji stresu i relaksacji. Nacisk na skórę zwiększa przepływ krwi w miejscach aplikacji, co wspomaga regenerację mięśni i tkanek.
(Fot. Pranamat)
Największym zaskoczeniem było to, że zestaw Pranamat pomaga mi lepiej spać. Wieczorne seanse sprawiają, że szybciej zasypiałam, a rano czuję się bardziej wypoczęta. Nagle okazuje się, że moje postanowienie o redukcji stresu wcale nie jest tak nierealne, jak mi się wydawało.
Oczywiście, życie wciąż bywa chaotyczne. Nadal zdarza mi się zapomnieć o ćwiczeniach oddechowych, a terminy w pracy wciąż bywają przytłaczające. Ale mata stała się moim azylem. To dzięki niej zrozumiałam, że w walce ze stresem nie chodzi o perfekcję, ale o znalezienie narzędzi, które po prostu działają.
I zrozumiałam również dlaczego przez wiele lat nie udawało mi się realizować postanowienia noworocznego dotyczącego życia bez nadmiaru stresu. Bo planowałam zbyt ambitnie: medytacja, joga, sauna, masaże… Stawiając sobie nierealne albo zbyt ambitne cele, ryzykujemy, że nie uzyskamy nic. Po raz pierwszy od dawna czuję, że jestem na dobrej drodze.