W ciągu ostatnich 10 lat liczba kobiet, które urodziły dziecko po trzydziestce, wzrosła o 70 procent, a tych po czterdziestce – o 11. Czy starsze mamy zmagają się z innymi problemami niż młodsze? Jak oceniają siebie? Z coachką i psycholożką Joanną Baranowską rozmawia Magdalena Rybak.
Kiedy można mówić o późnym macierzyństwie? Niegdyś dotyczyło to matek po 30. roku życia. Dziś chyba ta granica macierzyństwa po 30 się przesuwa.
W pokoleniu naszych rodziców późne macierzyństwo oznaczało pierwsze dziecko po trzydziestce. Obecnie to norma. W dużych miastach w tym wieku kobiety zazwyczaj planują zajście w ciążę. Wcześniej dążą do tego, żeby mieć poukładane życie osobiste i zawodowe. Powiedziałabym, że późne macierzyństwo obecnie to pierwsze dziecko tuż przed czterdziestką.
Jak te kobiety czują się na porodówce, placu zabaw czy w przedszkolu, widząc, że są starsze niż inne mamy?
Myślę, że ta różnica wieku jest niezauważalna – zarówno dla samych dojrzałych mam, jak i dla tych młodszych. Nawet jeżeli koleżanki mają już starsze dzieci, to i tak spotykamy się na tym samym placu zabaw. Żadna dojrzała mama nie powiedziała mi, że czuje się źle z tego powodu, że jej koleżanki mają już większe dzieci. Każda przeżywa własny stan – cieszy się swoim szczęściem i martwi swoimi problemami.
Dla kobiet, które do tej pory spełniały się głównie zawodowo, późne rodzicielstwo i pierwsze dziecko po czterdziestce może stać się kolejnym projektem. Czy duże jest wtedy zagrożenie, że będą podchodziły do ciąży i macierzyństwa ze zbyt wielkimi oczekiwaniami i nadmiernym perfekcjonizmem?
Planowanie i perfekcyjne realizowanie planu to świetne nawyki w pracy, które mają dojrzałe mamy i które próbują przenieść na macierzyństwo. Na czas urlopu macierzyńskiego planują na przykład założenie firmy i realizację kolejnych celów. A potem okazuje się, że nie są w stanie, bo pracy i nauki przy dziecku jest dużo więcej, niż przypuszczały. Dziecko nie zawsze śpi wtedy, kiedy ma spać, często płacze, choruje i psuje ten świetny plan. Macierzyństwo jest nieprzewidywalne, a one są przyzwyczajone do tego, że wszystkie sprawy są przewidywalne, bo zależą od nich samych i od innych dorosłych, z którymi się na coś umawiają.
Dojrzałe mamy mają więcej wyobrażeń na temat ciąży i macierzyństwa, w związku z tym przeżywają silniejsze rozczarowanie, kiedy dzieje się inaczej, niż to sobie zaplanowały. Często pracują do ostatnich dni i mają sprecyzowane wyobrażenia na temat dziecka i tego, jak to będzie dalej. Wyobrażenia te niekoniecznie są przez nie uświadomione, po prostu nasiąkają prasą czy filmami. Nie myślą, że chcą być idealnymi matkami, tylko takimi, jakie znają z gazet.
Co by im Pani doradziła?
W pierwszej kolejności urealnić mit macierzyństwa. Czyli spotkać się z innymi mamami, posłuchać ich i przekonać się, że mają tak samo. To przyniesie ulgę. W konsekwencji pojawi się przyzwolenie na to, że też mogę nie dawać rady. I że to jest OK.
Dobrze jest również zobaczyć, jak wygląda macierzyństwo w kulturach pierwotnych. Tam kobiety mają tylko chustę dla dziecka, i to im w zupełności wystarcza. Cała reszta to bonus. Nie musimy więc ciosać sobie kołków na głowie, bo zapomniałyśmy chusteczek do rąk.
Trzecia rada to rozpoznać swoje minimum na obecnym etapie, czyli poziom potrzebny do przetrwania. Bo zwłaszcza na początku jest taki okres, że potrzebuję jeść, spać i pielęgnować dziecko – i nic więcej na mojej liście zadań się nie mieści. A po kilku miesiącach mogę już kilka punktów sobie dołożyć – gotowanie, sprzątanie, zakupy… I też nie muszę tego realizować, lecz traktować to jako bonus i chwalić siebie za zrealizowanie każdego z tych dodatkowych punktów.
Czy dojrzałe matki podchodzą do macierzyństwa bardziej świadomie, decydując się na dziecko w późnym wieku?
Na pewno są to kobiety ukształtowane i dojrzałe – na poziomie budowy mózgu, rozwoju osobowości, stabilności emocjonalnej. Mają ułożone życie osobiste i karierę. Ale gdy pojawia się dziecko, taka ukształtowana mama nagle przechodzi olbrzymią przemianę na każdej płaszczyźnie. Nie tylko musi zmienić wszystkie swoje nawyki, środowisko, relacje, ale też zaczyna zadawać sobie na nowo pytanie: kim jestem? Bo czuje, że już nie jest i nie może być tą osobą, którą była. Zaczyna też zmagać się ze skryptem macierzyństwa, który nosiła w sobie przez całe życie, a który pozostawał ukryty, dopóki nie została mamą. Taki skrypt często pochodzi z dzieciństwa i nie jest aktualizowany, ponieważ obecnie rodziny nie żyją blisko siebie i zwykle nie mamy od kogo uczyć się nowych wzorców bycia mamą, tylko nagle się nią stajemy. Więc z jednej strony kobieta jest obecnie wyzwolona i aktywna, a z drugiej po porodzie odzywa się w niej skrypt „matki Polki”. Towarzyszą temu ogromna frustracja i poczucie winy.
Na dodatek dojrzałe mamy gorzej znoszą niedosypianie, mogą mieć też słabszą kondycję.
Trudniejsze może być radzenie sobie z bezsennością. Im jesteśmy młodsi, tym bardziej elastyczni – łatwiej znosimy niewyspanie i szybciej się regenerujemy. Chociaż są to kwestie indywidualne, bo zależy to od naszego trybu życia. Im bardziej dbamy o siebie, tym dłużej zachowujemy formę. Mimo to wraz z upływającym czasem coraz silniej odczuwamy niewygody związane z macierzyństwem. Dlatego tak ważne są pożywne i regularne posiłki oraz dosypianie w ciągu dnia w czasie drzemek dziecka. Żeby nie dopuścić do silnych negatywnych emocji. A jeżeli się pojawią, sięgać po wsparcie, najlepiej w postaci grup mam.
Kobiety z mocnymi nawykami dbania o siebie, zarządzania domem i uporządkowaną sferą zawodową mogą mieć łatwiej. Jednak w takiej idealnej sytuacji znajduje się niewiele z nas i są pewne kwestie, które mogą mamom po trzydziestce utrudniać macierzyństwo. Po pierwsze, z moich obserwacji wynika, że są silniej zakorzenione w stereotypie „matki Polki”. Po drugie, nie należą jeszcze do „roszczeniowego” pokolenia Y, które ma łatwość w sięganiu po to, czego potrzebuje, i uznawaniu swoich potrzeb za ważne. Mamom w okolicach czterdziestki trudno połączyć obraz siebie sprzed ciąży z wizerunkiem siebie jako mamy.
A jak mogą to zrobić, by w jakiś sposób zaakceptować późne rodzicielstwo?
Muszą się zastanowić, czego potrzebują i czego potrzebuje ich dziecko. I uczciwie odpowiedzieć na kilka pytań: Czy potrzebuje ono 100 proc. mojego czasu? Czy będę lepszą mamą, jeśli oddam siebie i zrezygnuję ze swoich wszystkich potrzeb? W jaki sposób dziecko skorzysta na kontakcie z innymi ciekawymi ludźmi? Bo zbytnie poświęcenie dla dziecka nie powoduje, że stajemy się lepszymi mamami. Dzieci potrzebują rodzica przewodnika, za którym mogą podążyć. Potrzebują wzoru człowieka, który jest spełniony w życiu, czerpie satysfakcję, dba o swoje potrzeby. Jako rodzice mamy stworzyć dzieciom warunki, w których same mogą zaspokoić swoje potrzeby. Oddajemy dzieciom odpowiedzialność za to, żeby się najadły, wyspały, wybawiły… bo wychowujemy je do odpowiedzialności za własne życie.
To w jaki sposób matka może stworzyć sobie model macierzyństwa po 30 uwzględniający jej potrzeby?
Początek to uświadomienie sobie, kim ja jestem jako mama. To uwalnia od realizowania wszystkich możliwych modeli, uświadomionych i nie. Potem warto zastanowić się, jak ja chcę, żeby wyglądało moje życie z dziećmi za 5 lat. To pomaga zdystansować się do tego, co jest tu i teraz. I wtedy zaczynamy myśleć o proporcjach – ile czasu będzie dla nich, ile dla mnie i ile dla pracy. Bo dzieci w końcu pójdą do przedszkola, w opiece pomogą też trochę babcia, koleżanka czy opiekunka. I na wszystko znajdzie się czas. Starsze mamy są przekonane, że muszą sobie poradzić. Być może takie było ich wychowanie, być może praca to im potwierdziła, ale w rodzicielstwie tak się nie da, bo w pewnym momencie brakuje nam zasobów. Trzeba włączyć inne osoby, szczególnie w pierwszym okresie, kiedy macierzyństwo przesłania widok na całą resztę. Ale przychodzi taki moment, kiedy je internalizujemy. I od tej chwili dzieci nosimy w sercu, więc nie przesłaniają nam już niczego.
Jakie zalety niesie ze sobą późne macierzyństwo?
Dużą samoświadomość. Po trzydziestce stabilizują się wartości, wiemy, czego chcemy, mamy swoją pozycję i miejsce w świecie. I jest duża szansa na to, że jeżeli dobrze funkcjonujemy, to będziemy też dobrze działać jako mamy. Jeżeli potrafiłaś odmówić pracodawcy pracy po godzinach, zapewne nie będziesz miała problemu z tym, żeby zostawić kilkumiesięczne dziecko z tatą i wyjść w swoich sprawach.
Bo tata też sobie poradzi, zwłaszcza skoro wspólnie wkraczamy w późne rodzicielstwo…
Oczywiście. Skoro ty się nauczyłaś, on też się nauczy. Nie znoszę sloganów „matka jest niezastąpiona”. Każda mama musi zbudować przestrzeń dla siebie. Przecież dzielić możemy się tym, czego mamy w nadmiarze. Więc zadbajmy o siebie. I zacznijmy więcej wymagać od partnera.
Joanna Baranowska, coachka i psycholożka specjalizująca się w pracy z mamami, które czują się rozczarowane swoim życiem. Pomaga im być mamą na własnych zasadach, odbudować swoje życie po urodzeniu dziecka, zbudować zgodną ze sobą równowagę i zyskać więcej miłości i radości dla siebie, dzieci i rodziny.
Artykuł archiwalny