„Zimna wojna” przyniosła Pawłowi Pawlikowskiemu nagrodę za reżyserię w Cannes. Czy historia Zuli i Wiktora to opowieść o miłości, która pada ofiarą wielkiej polityki, czy o niedojrzałości do związku – zastanawiają się filmolożka Grażyna Torbicka i psycholożka Martyna Harland
Poprzedni film Pawła Pawlikowskiego „Ida” mnie nie poruszył. Tym razem poczułam się zupełnie inaczej.
Bo „Zimna wojna” to zupełnie inny rodzaj opowieści.Obserwujemy tu związek, który zaczyna się od zauroczenia i pociągu seksualnego. Wiktor, dojrzały mężczyzna, patrzy na Zulę, jakby dosłownie chciał ją zjeść. Dziewczyna od razu wpada mu w oko i nic więcej go nie obchodzi. Potem rodzi się między nimi toksyczna relacja: z jednej strony, nie mogą bez siebie żyć, z drugiej, nie potrafią być razem.
Film dostał na festiwalu w Cannes nagrodę za reżyserię, przy uzasadnianiu nagrody posłużono się określeniem sublime i ten film jest właśnie wysublimowany, ale nie zimny. Pawlikowski, który używa bardzo artystycznego języka, zrobił emocjonalne kino dla każdego. Ten film zadedykował swoim rodzicom. Podobno od zawsze była w nim chęć opowiedzenia historii miłosnej, inspirowanej ich losami. To dla nas ważna informacja, skoro rozmawiamy o filmach w kontekście terapii.
Zula i Wiktor nie potrafią stworzyć udanego związku, ale przede wszystkim nie potrafią żyć, nie wiedzą, czego właściwie od życia chcą.
Oni potrafią żyć. To jest również film o tym, że, niestety, tryby historii i systemów uniemożliwiają czasem związek dwojga osób. W tle obserwujemy wydarzenia z okresu zimnej wojny w Polsce, Berlinie, Jugosławii i Paryżu. Wiktor wiedział, że w Polsce nie ma szansy na normalne życie, więc postanowił uciec. Zula czuła się tu pewnie, znała każdy zakręt, miała też zespół „Mazurek”, w którym tańczyła i śpiewała. A nie wiedziała, czy na emigracji da sobie radę, bez języka, bez zawodu, bez niczego. Wiktor był w nieco innej sytuacji: jako dyrygent, kompozytor, muzyk – wiedział, że w Paryżu na pewno znajdzie jakieś zajęcie.
W filmie jest scena, gdy Zula spotyka się z Wiktorem po latach. Postanawia zostać w Paryżu, uczy się języka. Chcąc załatwić Zuli pracę, Wiktor mówi, że śpiewała i tańczyła dla Stalina. Zachód łaknął takich sensacji. Jednak Zula była kobietą, która wolała iść własną drogą. Mimo że dużo ją to kosztowało, bo to nie była prosta droga.