1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Empatia to nie współczucie. Zamiast pomagać, często szkodzi

Empatia to nie współczucie. Zamiast pomagać, często szkodzi

Empatia to tylko zdolność do rozpoznania cudzych uczuć. Współczucie zaś przejawia się w działaniu (Fot. Getty Images)
Empatia to tylko zdolność do rozpoznania cudzych uczuć. Współczucie zaś przejawia się w działaniu (Fot. Getty Images)
Słów „empatia” i „współczucie” używamy zamiennie. To spory błąd, bo oznaczają coś zgoła innego. Wcale nie chodzi tylko o nomenklaturę. Rzecz w tym, że ten, kto współczuje, chce i potrzebuje działać. Empata zaś jedynie współodczuwa, przez co często albo nie czuje się zdolny do działania, bo sam pogrąża się w cierpieniu, które go pochłania i unieszczęśliwia, a realnie niczego nie zmienia, albo – co gorsza – tę zdolność wyczuwania cudzych emocji wykorzystuje przeciwko drugiej osobie. Różnica jest więc gigantyczna!

Spis treści:

  1. Empatia a współczucie – jaka jest różnica?
  2. Empatyczny dystres – sama empatia może nam szkodzić
  3. Ciemna strona empatii
  4. Współczucia można się nauczyć

„Niektórzy najbardziej empatycznych ludzi, jakich kiedykolwiek znałem osobiście i zawodowo, byli oszustami, złodziejami, nikczemnymi uwodzicielami, cynicznie manipulującymi duchowymi nauczycielami, mistrzowskimi kłamcami – bezlitosnymi drapieżnikami wszelkiego rodzaju” – pisze dr Michael Cornwall, który specjalizuje się w prowadzeniu psychoterapii osób w stanach psychotycznych. Ta dość skrajna opinia może budzić sprzeciw lub co najmniej kontrowersje, ale pokazuje wyraźnie, że empatia sama w sobie nie oznacza niczego, co można by nazwać pozytywnym. To słowo używane zamiennie z terminem współczucie wprowadza spory terminologiczny chaos, a bywa, że skłania do fałszywych ocen. „On jest taki empatyczny” automatycznie przekładamy na „dobry, życzliwy, troszczący się o innych”. To nieprawda. Warto znać podstawowe różnice, bo mogą one sporo zmienić w naszej ocenie innych ludzi, a przede wszystkim – nas samych.

Empatia a współczucie – jaka jest różnica?

Te dwa słowa nie są synonimami. Owszem, sporo je łączy, ale jeszcze więcej dzieli. Etymologicznie sprawa wygląda tak: termin empatia ma swoje korzenie w greckim słowie „empatheia” (pasja), które składa się z „en” (w) i „pathos” (uczucie). Został wprowadzony do języka angielskiego za sprawą niemieckiego pojęcia „Einfühlung” (wczuwanie się w), które pierwotnie opisywało rezonans z dziełami sztuki, a dopiero później zostało użyte do opisania rezonansu między ludźmi. Termin współczucie pochodzi od łacińskiego słowa „com” (z/razem) i „pati” (cierpieć).

Na podstawowym poziomie empatia obejmuje zrozumienie, co czują inni ludzie. Odnosi się do naszej ogólnej zdolności do rezonowania ze stanami emocjonalnymi innych, niezależnie od tego, jak je oceniamy. W odpowiedzi na sytuację, w której komuś dzieje się krzywda, możemy zareagować tzw. empatycznym cierpieniem. Jest to reakcja bardzo silna, ale – co ważne – awersyjna i zorientowana na siebie, której towarzyszy chęć wycofania się z sytuacji, aby uchronić się przed nadmiernie przykrymi uczuciami. Jaskrawym przykładem takiej reakcji może być osoba, która wykazuje silną empatię w obliczu cierpienia zwierząt. W social mediach pod postami ukazującymi bezdomne zwierzęta zamknięte w schroniskowych boksach aż roi się od komentarzy typu: „Płaczę, nie mogę powstrzymać łez, to straszne i okrutne, jak te pieski się męczą, nie da się nawet na to patrzeć”. Jednocześnie taka osoba najczęściej uważa się za zbyt wrażliwą, czy też właśnie empatyczną, by pojechać do najbliższego schroniska i wyprowadzić cierpiące pieski na spacer, by choć w ten sposób ulżyć im w cierpieniu. „Podziwiam was, że tak mi pomagacie, ja bym nie mogła, mam w sobie za dużo empatii”.

Czytaj też: Empatia zmienia świat na lepsze

Na drugim biegunie jest współczucie. To uczucie troski w obliczu cierpienia innej żywej istoty, któremu towarzyszy motywacja do niesienia pomocy. To podejście związane z motywacją prospołeczną. Współczująca osoba nie tylko dostrzega cudzą krzywdę i potrafi rezonować z emocjami skrzywdzonego, ale też jest zdolna do aktu okazywania życzliwości w działaniu, wsparcia i chęci złagodzenia czyjegoś cierpienia, bez konieczności dzielenia się jego doświadczeniami emocjonalnymi. Podczas gdy empatia polega na współodczuwaniu, często nadmiernym, współczucie to przede wszystkim działanie z troską, ale i ostrożnością. Zamiast wylewać hektolitry łez nad cierpiącymi w schronisku psami i kotami, człowiek współczujący zorganizuje zbiórkę karmy albo zostanie wolontariuszem, z uszanowaniem własnych granic, realnie oceniając własne – i materialne, i emocjonalne – zasoby. To są dwie zupełnie inne sytuacje, prawda? Empatia jest warunkiem wstępnym współczucia. Współczucie bez empatii jest niemożliwe, ale empatia bez współczucia już tak.

Empatyczny dystres – sama empatia może nam szkodzić

Silne odczuwanie negatywnych doświadczeń emocjonalnych innej osoby może prowadzić do tzw. empatycznego dystresu. To sytuacja, w której jedna osoba jest bardziej zaniepokojona cierpieniem drugiej osoby, niż się o nią martwi. Naturalnym odruchem jest chronić przed cierpieniem przede wszystkim siebie. Dlatego w wyniku empatycznego dystresu chcemy odłączyć się od powodującej go sytuacji, opuścić ją, a to z kolei utrudnia reakcję współczującą. „Wiem, że cierpisz, rozumiem, co czujesz, ale nic nie zrobię” – to może być skutek przyjęcia takiej postawy. Emocjonalne cierpienie może sprzyjać obojętności wobec cierpienia innych. Wówczas często redukujemy się do roli świadka, milczącego obserwatora, świadomego, ale odmawiającego działania. Przytłoczenie złem czy niesprawiedliwością, które dzieją się na naszych oczach, jest tak duże, że wybieramy eskapację pod hasłem „to jest dla mnie za dużo, nie biorę w tym udziału”.

Czytaj też: Czy jesteśmy już zmęczeni współczuciem? Rozmowa z profesorem Wiesławem Łukaszewskim

Co ciekawe, pod wpływem empatycznego dystresu możemy też zareagować biegunowo odmiennie. Kelly McGonigal, psycholożka zdrowia i wykładowczyni na Uniwersytecie Stanforda, w swojej książce „The Science of Compassion” mówi o „patologicznym altruizmie” . Ma on miejsce wtedy, gdy niesienie pomocy potrzebującym nie jest zakorzenione we współczuciu, a wynika jedynie z potrzeby zredukowania własnego stresu, zagłuszenia poczucia winy, zmniejszenia dyskomfortu spowodowanego bezsilnością. To niemal histeryczne rzucanie się do pomocy tylko po to, by poczuć się lepiej, co paradoksalnie prowadzi do wyczerpania i w najmniejszym stopniu samopoczucia nie poprawia. Mało tego, często szkodzi nie tylko osobie „pomagającej” w ten sposób, ale i tym, którym usiłuje ona pomóc. Patologiczny altruizm uniemożliwia realną ocenę sytuacji, własnych możliwości i zasobów. Ktoś, kto wdraża taką strategię, pomagając bezdomnym zwierzętom, może pewnego dnia obudzić się z 50 przygarniętymi zwierzakami, bez sił i środków do życia – i dla siebie, i dla „uratowanych” stworzeń. Bycie męczennikiem w rzekomo słusznej sprawie trudno nazwać pomaganiem.

Empatyczny dystres jest fatalny dla zdrowia. Jeśli obserwując cudze cierpienie skupiamy się przede wszystkim na własnych odczuciach, na tym, jak bardzo odczuwamy cudzy ból, w mózgu zachodzi szereg reakcji. Dane fMRI pokazują, że przyjęcie perspektywy własnej prowadzi do zwiększonej aktywacji obszarów mózgu zaangażowanych w przetwarzanie zagrożenia lub bólu, takich jak ciało migdałowate. Przewlekły ból, zarówno psychiczny, jak i fizyczny, zmniejsza poziom dopaminy w obwodach mózgowych odpowiedzialnych za nagrodę i motywację. Zamknięci w empatycznym cierpieniu mamy stępioną zdolność do odczuwania przyjemności i zmniejszoną motywację do naturalnych nagród. Chroniczny niedobór dopaminy w wyniku powtarzających się epizodów zaburzeń empatycznych prowadzi do wyczerpania emocjonalnego, wypalenia zawodowego, obniżonego poczucia własnej wartości, a nawet zaburzeń takich jak depersonalizacja. Wobec takich konsekwencji nadmiar empatii nie brzmi już tak pozytywnie… Bo sama w sobie empatia wcale pozytywna nie jest. Jest neutralną kompetencją, którą można wykorzystać i w dobrym, i w złym celu.

Ciemna strona empatii

Profesor psychologii na Uniwersytecie Yale, Paul Bloom, pisze: „Niedawne badania z zakresu neurologii i psychologii (nie mówiąc już o tym, co możemy zaobserwować w naszym codziennym życiu) pokazują, że empatia czyni nas stronniczymi, plemiennymi i często okrutnymi”. Jak to możliwe? Otóż zupełnie nieświadomie odczuwamy większa empatię względem ludzi, z którymi mamy większy kontakt, których doświadczenia odzwierciedlają nasze własne. Empatia wynika z poczucia identyczności. Empatyczny szef może więc faworyzować osoby, z którymi odczuwa większą emocjonalną więź, deprecjonując jako przełożony resztę swoich podwładnych.

O tym, że empatia może, ale wcale nie musi służyć dobrym celom, niech świadczy fakt, że można być empatycznym... socjopatą. To tylko z pozoru oksymoron. „Dobry” socjopata to taki, który przede wszystkim umiejętnie manipuluje ludźmi, podporządkowując ich działania swoim egoistycznym celom. Jak miałby to robić, gdyby nie rozumiał, co dokładnie czują ci, których owija sobie wokół palca?

Współczucia można się nauczyć

Z neurobiologicznego punktu widzenia współczucie ma tę zaletę, że po prostu bardziej się nam opłaca. To właśnie dzięki niemu czujemy się naprawdę lepiej, co ma uzasadnienie w funkcjonowaniu mózgu. W przeciwieństwie do empatii, współczucie zwiększa aktywność w obszarach mózgu zaangażowanych w dopaminergiczną nagrodę i procesy afiliacyjne związane z oksytocyną oraz wzmacnia pozytywne emocje w odpowiedzi na niekorzystne sytuacje. Ludzie współczujący radzą sobie lepiej w obliczu niedogodności i kryzysów.

Dobra wiadomość jest taka, że współczucie nie jest czymś, co się ma albo nie. Można je wytrenować. Najlepiej zbadane techniki umiejętności współczucia można znaleźć w programach medytacji uważności. Badania pokazują, że nawet po krótkich okresach treningu współczucia uczestnicy nadal odczuwają empatię wobec cierpienia innych, ale zyskują zdolność do odczuwania pozytywnych emocji bez odczuwania niepokoju. Uważność jest więc tym, co może jednocześnie uchronić nas przed empatycznym cierpieniem i rozwinąć w nas umiejętność współczucia, które nie będzie nam szkodzić. Istnieją profesjonalne interwencje terapeutyczne, które służą trenowaniu i wzmacnianiu współczucia. To terapia skoncentrowana na współczuciu, uważne współczucie dla siebie (MSC), które wykorzystuje praktyki buddyzmu tybetańskiego i pomaga ćwiczyć rozróżnienie pomiędzy wewnętrznym krytykiem a współczującym ja, czy trening współczucia oparty na poznaniu (CBCT) zwiększający umiejętności kultywowania współczucia przez proste praktyki kontemplacyjne.

Czytaj też: Mindfulness – co to za rodzaj medytacji i jak zacząć go praktykować? Rozmowa z Zuzanną Ziomecką

Sporo rzeczy, które pomagają przekształcać empatię we współczucie, zmniejszyć dyskomfort związany z empatycznym wyczerpaniem, można jednak codziennie robić samemu. Jednym ze skutecznych sposobów rozwijania umiejętności współczucia jest uważność, którą możesz ćwiczyć samodzielnie. To proces skupiania uwagi na doświadczeniach zachodzących w chwili obecnej i rozwijający zdolność rozpoznawania w sobie niepokoju, przy jednoczesnym wspieraniu równowagi emocjonalnej. Medytację uważności możesz praktykować na wiele sposobów, choćby idąc za wskazówkami, jakie podsuwa Jon Kabat-Zinn, profesor medycyny i nauczyciel medytacji uważności. Jednym z narzędzi wykorzystujących uważność, które poleca na swoim blogu Global Compassion Coalition, jest praktyka współczującej obecności, w której ćwiczysz skupienie, koncentrując się na pytaniach zaczynających się od „co” i „gdzie” (np. co dzieje się we mnie w tej chwili?, gdzie doświadczam tego w ciele?), zamiast na tych, których początkiem jest „dlaczego” (dlaczego mnie to spotyka?, dlaczego czuję się tak źle?). Ten drugi rodzaj myśli odrywa nas od rzeczywistego doświadczenia i może zwiększyć poczucie osądu, wstydu lub bezwartościowości, a to zamiast przynosić ulgę, zwiększa cierpienie.

Ważnym narzędziem jest proaktywność. Czym innym jest zamartwianie się ogromem cierpienia na świecie, na który nie masz realnego wpływu, a czym innym znalezienie takich obszarów, w których możesz podjąć choćby najmniejsze działanie mogące odrobinę zmienić tę postać rzeczy. Mówiąc językiem coachingowym, to nic innego jak zwiększanie swojego koła wpływu w obrębie koła trosk. Spędza ci sen z powiek fakt, że wiele osób na świecie nie ma dachu nad głową? Zamiast faszerować mózg kolejnymi doniesieniami o nieszczęściach w skali globalnej i tracić energię na rozpaczanie nad tym faktem, możesz zaangażować się w działania lokalnej organizacji, która działa na rzecz osób w kryzysie bezdomności. Na pewno dysponujesz jakimś zasobem, który może być bezcennym wsparciem dla jakiejś fundacji. Może jesteś graficzką, i choć nie czujesz się emocjonalnie na siłach, by uczestniczyć bezpośrednio w akcjach pomocowych, możesz pomóc w ramach wolontariatu w przygotowaniu plakatów, infografik czy ulotek informujących o ważnym wydarzeniu? Znajdź taką formę przekształcania swojej empatii w działanie, która nie będzie nadużyciem względem samej siebie. To ci przywróci sprawczość, nada sens twoim działaniom, ale nie obróci się przeciwko tobie.

Czytaj też: Weź odpowiedzialność za swoje życie, nie daj się bezradności

Trudno współczuć innym, nie współczując… sobie. Absolutnie niezbędnym warunkiem tego, by móc wykorzystywać empatię do działania na rzecz zmniejszenia cierpienia innych, jest trenowanie tej umiejętności na sobie. Samowspółczucie, okazywanie sobie troski, unikanie osądzania i oceniania siebie, ćwiczenie wyrozumiałości wobec swoich niedoskonałości tak, jak robiłabyś to wobec najlepszej przyjaciółki, to nie jest tania poradnikowa rada, to coś, co działa. Nie chciałabyś, żeby twoja przyjaciółka cierpiała, nadużywała się emocjonalnie, spalała w ogniu empatycznego wypalenia, więc tym bardziej sobie tego nie rób. Często jest tak, że padamy przede wszystkim ofiarami swoich własnych nadużyć względem siebie. Jeśli chcesz nauczyć się współczucia, najpierw spróbuj okazać je sobie.

Czytaj też: Dbanie o siebie jest okej!

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze