1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Jak arteterapia pomaga przyjrzeć się sobie poprzez sztukę? Gdy brakuje słów, to obrazy pomagają wyrazić uczucia

Jak arteterapia pomaga przyjrzeć się sobie poprzez sztukę? Gdy brakuje słów, to obrazy pomagają wyrazić uczucia

Arteterapia, czyli terapia wykorzystująca proces twórczy (Fot. Getty Images)
Arteterapia, czyli terapia wykorzystująca proces twórczy (Fot. Getty Images)
Na czym polega terapeutyczne działanie procesu twórczego? Czy arteterapia wymaga zdolności artystycznych? Co może kryć się pod wykrzyknikiem? Na pytania odpowiada psychoterapeutka Anna Sikorska.

Arteterapia to terapia, w której ważny jest proces twórczy

Pomieszczenie, w którym jesteśmy, bardziej przypomina gabinet terapeutyczny niż galerię sztuki.
Arteterapia nie polega na odbiorze dzieł sztuki. To forma terapii, w której kluczowy jest proces tworzenia. Wykorzystujemy go, żeby przyjrzeć się różnym trudnościom, problemom, tematom, które w jakiś sposób angażują pacjenta. Podczas aktu twórczego możemy się skupić na tym, co tu i teraz albo wybiec w przyszłość, szukając celów, własnej drogi, swoich mocnych stron. W arteterapii sztuka jest zatem narzędziem, które pomaga nam spojrzeć na siebie samych przez pryzmat tego, co widzimy na obrazie, przeanalizować to, co się na nim dzieje, pod kątem tego, co przeżywamy. W ten sposób pogłębiamy swoją samoświadomość.

Ale skoro najważniejszy jest proces twórczy, trzeba być chyba obdarzonym jakimiś zdolnościami manualnymi?
Na zajęcia czasem przychodzą ludzie, którzy ukończyli akademię sztuk pięknych albo inną szkołę plastyczną, ponieważ sztuka jest dla nich naturalnym środkiem wyrażania siebie, ale są też tacy, którzy nigdy nie mieli styczności ze sztuką, za to na przykład zrazili się do klasycznej psychoterapii albo nie lubią opowiadać o swoich problemach i chcą spróbować jakiejś innej formy przekazu. A zatem osoba, która uczestniczy w arteterapii, nie musi mieć talentu artystycznego. W przeciwieństwie do zajęć plastycznych nie zajmujemy się doskonaleniem warsztatu czy estetyką. Intuicyjnie i spontanicznie przelewamy na papier lub płótno to, co czujemy, a obraz, który powstaje, nie podlega żadnej ocenie. To nie jest praca konkursowa wystawiana na pokaz. Jej odbiorcami pozostają wyłącznie twórca i terapeuta, wszystko jest zachowane w ramach sesji. W arteterapii nie chodzi o to, by się wykazywać kunsztem; malowanie ma być odpoczynkiem, przyjemnością, źródłem doświadczenia, jakże ważnej we współczesnym świecie relaksacji, ale też źródłem kontaktu ze sobą, sposobem na wyrażenie siebie.

Zobacz też: Do zdrowia przez sztukę. O zaletach i pułapkach arteterapii

Malowanie kojarzy mi się przede wszystkim z lekcjami plastyki, a ponieważ prace manualne nigdy nie były moją mocną stroną – także ze sporym stresem. Czy proces twórczy to zatem dobra forma relaksu dla każdego?
Każdy człowiek rodzi się kreatywny i twórczy, to jest po prostu wpisane w naszą naturę. Małe dzieci nie mają żadnego problemu z tym, by sięgnąć po kredkę i spontanicznie coś narysować, ale później narzuca się im różne wymogi i standardy. Dowiadują się, że słońce nie może być zielone, a kwiatek musi mieć równe płatki. Podciąganie wszystkich pod jedną linijkę nie służy rozwojowi i myśleniu o sobie jako o kimś sprawczym.Różnego typu oczekiwania społeczne odbierają nam prawo, żeby zrobić coś inaczej, po swojemu, zrealizować jakąś własną wizję, niszczą poniekąd naszą naturalną twórczość. W arteterapii wracamy więc do korzeni tej kreatywności, bycia sobą, poczucia siebie, bo przecież gdyby człowiek nie był twórczy, nie wymyśliłby koła i innych narzędzi, które pojawiły się na przestrzeni wieków. Zważywszy jednak na wymogi społeczne, które narzuca się nam od najmłodszych lat, nie dziwi mnie, że tak wielu ludzi ma opory, by stanąć przed sztalugą i po prostu wyrazić to, co czują.

Każda sesja zaczyna się od rozmowy o tym, z czym przychodzi dana osoba, czego potrzebuje, dlaczego wybrała arteterapię, a następnie przechodzimy do takiego zadania, które będzie dla niej komfortowe, aby mogła poczuć, że sztuka jest dla niej naturalnym sposobem wyrazu. Na początek sięgam po najprostsze ćwiczenia związane z psychorysunkiem, które symbolizują jakiś fragment życia pacjenta albo proszę o narysowanie autoportretu czy swoich emocji, tego, z czym zaczynamy i z jakimi treściami wchodzimy w nasze spotkania. Przyglądamy się różnym problemom i zastanawiamy się, jaki cel chcemy obrać i co możemy wspólnie zrobić. Kiedy wyczuwam rezerwę, obawę przed czystą kartką, którą trzeba będzie czymś zapełnić, tłumaczę, że to nie jest praca, która będzie podlegać jakiejkolwiek ocenie. Nie omawiamy talentu, ani walorów artystycznych, tylko symbolikę. I to zazwyczaj ludzi otwiera.

Pamiętam panią, która na początku była mocno spięta, pierwszy rysunek zrobiła bardzo schematyczny. Narysowała człowieka, którego twarz była kołem, a ręce i nogi kreskami, ale walor artystyczny nie miał tu żadnego znaczenia, liczyło się to, co ten człowiek ma w sobie. A był on bardzo „ubogi”, pozbawiony szczegółów, ubrań i kolorów. Kiedy zaczęłyśmy omawiać tę pracę, okazało się, że ta kobieta tak właśnie siebie widziała. Smutną, ledwie widoczną, niewartą uwagi. Dopiero z czasem, przy kolejnych sesjach, postaci, które malowała, zaczęły nabierać kształtów i barw, miały już określony wyraz twarzy, oczy, rumieńce, usta, włosy. A potem pojawił się nawet obraz całej rodziny siedzącej przy płomieniach ogniska. Różnica między pierwszą i ostatnią pracą była ogromna. Nie był to jednak rozwój artystyczny, ale emocjonalny. Celem arteterapii jest pogłębianie samoświadomości, odkrywanie siebie, relaks, a nie tworzenie wielkich dzieł sztuki.

Intuicja i oddech w arteterapii

Kto wybiera temat prac?
Zdarza się, że ktoś bardzo chce namalować coś konkretnego, ale zazwyczaj jest to moja propozycja wynikająca z wcześniejszej rozmowy. Wybieram temat, który moim zdaniem mógłby być korzystny dla danej osoby. Czasami proszę o spontaniczne narysowanie tego, co pacjent w danym momencie czuje, bez analizy i zastanawiania się. Ktoś ma automatycznie wziąć kolor, który pierwszy mu przyjdzie do głowy, i narysować nim na dużej kartce to, co mu właśnie w duszy gra. Czasem są to na pozór zwykłe bazgroły, z których później, kiedy razem analizujemy znaczenie tego przekazu, wyłaniają się nowe kształty i skojarzenia. To taka praca na intuicji, na metaforach.

Ale są też ćwiczenia, dzięki którym można się skontaktować ze sobą w sposób świadomy. Na przykład takie, kiedy proponuję, aby ktoś malował przy mojej wizualizacji, czyli zapraszam do pewnego rodzaju medytacji, podczas której kieruję głosem pracą twórczą. Mówię na przykład: wyobraź sobie teraz kolor swojej emocji, to, jaki ma ona kształt, jaką formę. Jest duża czy mała? Dynamiczna czy statyczna? W ten sposób wprowadzam w ruch wyobraźnię klienta. To doskonałe ćwiczenie uważności na siebie samego i na swoje emocje, co jest niezbędnym elementem relaksu, który polega na znalezieniu komfortowych warunków do tego, by można było odłączyć się od atakujących z zewnątrz bodźców i skupić się na sobie, poczuć się dobrze w swoim ciele, z tym, co przeżywasz. Jeśli dodamy do tego głęboki oddech, pracę z ciałem, płynny ruch, pełną akceptację myśli, którym pozwalamy przepływać, nie zatrzymując się na żadnej, a także akceptację swojej pracy niepodlegającej ocenie, możemy doświadczyć naprawdę głębokiego odprężenia. Tworzenie w takich bezpiecznych, komfortowych warunkach pozwala lepiej poznać i zrozumieć siebie, poczuć się ze sobą dobrze.

Czyli arteterapia to nie tylko praca twórcza?
Łączę różne techniki, jestem daleka od tego, by iść tylko jednym torem, bo każdy ma inny klucz dostępu do siebie, wykuty przez różne trudności w życiu, deficyty, braki albo wręcz przeciwnie – nadmiar czegoś. Jednym wystarczy samo malowanie, a inni najpierw będą musieli wejść w kontakt ze sobą, zrelaksować się, wziąć głęboki oddech, bo wtedy dopiero zrobi się przestrzeń na to, by w ogóle móc skontaktować się z emocjami i przelać je na papier. Czasem zapraszam więc do ruchu i pracy z ciałem, włączam różne techniki oddechowe.

A gdybym przyszła i powiedziała, że mam problem ze zrelaksowaniem się, z tym, żeby dać sobie czas na nudę, nicnierobienie, to od czego byśmy zaczęły sesję?
Zapewne najpierw bym zapytała, co ci daje ten pośpiech i co on dla ciebie znaczy. A następnie zaproponowałabym ćwiczenie oddechowe, żebyś mogła trochę wyhamować. Dopiero w kolejnym etapie przeszłybyśmy do pracy. Zaproponowałabym ci namalowanie dwóch autoportretów: siebie z marzeń o relaksie i siebie w ciągłym biegu. Porównując je podczas omawiania, zastanowiłybyśmy się nad tym, co mówi historia stworzonych przez ciebie wizerunków, miałabyś przestrzeń, by określić, do którego z nich jest ci bliżej. Skupiłybyśmy się więc na szukaniu twoich potrzeb i różnic w dwóch obszarach, czyli tym wymarzonym i realnym. Od tego wyszłabym do dalszych działań i pracy, szukania tego, co nieuświadomione, stłumione i niezaspokojone.

Jak wygląda proces arteterapii?

Z przeprowadzanego w Polsce raportu Human Power wynika, że ośmiu na dziesięciu badanych odczuwa zmęczenie, a 41 proc. z nich nawet odpoczynek nie zapewnia regeneracji. Dlaczego tak nam trudno odpuścić, zatrzymać się?

Współczesny świat nieustannie nas zaprasza do pędu, jesteśmy nastawieni na realizację wielu zadań, bycie odpowiedzialnym w różnych obszarach, wszędzie mamy jakieś obowiązki, którym staramy się sprostać, narzuca się nam bardzo dużo ról społecznych, rodzinnych i zawodowych, które chcemy odegrać perfekcyjnie. Mamy poczucie, że każda minuta powinna być zagospodarowana. Nadmiar informacji i bodźców, które docierają do mózgu, sprawia, że nasze ciała są wręcz uzależnione od dopaminy, którą ciągle się karmimy. Dlatego tak trudno zaakceptować nam fakt, że bez niej też może być w porządku. To jest problem, który obserwuję u większości osób przychodzących na sesje arteterapii. Dopiero tutaj mogą się wyrwać z tego pędu, mają szansę odnaleźć siebie na nowo i zobaczyć, czego tak naprawdę chcą, co jest ich pasją, jak chcieliby funkcjonować. Bo może wcale nie tak, jak narzuca im życie – ten walec, który jedzie i nie może się zatrzymać. Praca twórcza zaprasza ich do odcięcia się trochę od tego, co na zewnątrz, i zwrócenia uwagi w kierunku wnętrza, zobaczenia się w innych kolorach i formach, dostrzeżenia, która z wersji siebie, jest im najbliższa. Sztuka pomaga odnaleźć inną, własną drogę.

Ile czasu średnio trwa ten proces?
Zazwyczaj około pół roku. Wiele osób przychodzi na pierwszą sesję, ponieważ czują potrzebę zmiany pracy, robienia w życiu czegoś innego. Zaczynamy więc szukać alternatyw, powoli odkrywać prawdziwe potrzeby i po mniej więcej sześciu miesiącach przychodzi moment, w którym człowiek czuje się na tyle zaopiekowany, że jest już gotowy, by iść dalej sam ze świadomością naprawy jakiegoś kawałka w sobie, poczucia, że jest bardziej sprawczy w jakimś obszarze, że odczuł swój potencjał i możliwości. Zdarzają się także procesy dłuższe, roczne czy dwuletnie. Wszystko zależy od tematu i obszaru, nad którym pracujemy.

Cały czas towarzyszysz twórcy podczas pracy nad obrazem, czy zostaje on sam na sam z płótnem?
Gdy wyczuję, że ktoś potrzebuje czasu, by pobyć sam ze sobą, wychodzę na chwilę, zazwyczaj jednak jestem obecna. Nie ingeruję w proces twórczy, ale go obserwuję. Czasami w trakcie tworzenia pojawia się potrzeba rozmowy albo jakieś silne emocje, które wymagają zaopiekowania. Nie chcę, by w takich momentach klient był zdany na siebie. Poza tym z terapeutycznego punktu widzenia istotne jest na przykład to, w jakiej kolejności różne elementy są malowane. Gdybym wyszła, mogłabym nie zauważyć pewnych rzeczy, które być może są kluczowe w procesie rozpoznania tego, co się dzieje we wnętrzu danej osoby.

A czy bywa tak, że ludzie nie potrafią poprzez sztukę wyrazić tego, co czują, nie są w stanie przelać tego na kartkę?
Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Zdarza się, że nie jesteśmy w stanie znaleźć odpowiednich słów, by wyrazić swoje odczucia, ale sztuka jest właśnie dodatkowym słownikiem. Daje nam ogromną paletę możliwości – mamy barwy, fakturę, kształty, za pomocą których możemy opowiedzieć swoją historię. Ostatnio podczas sesji u jednej z pacjentek niespodziewanie pojawiła się złość, której nawet sobie nie uświadamiała, ale wyraziła ją, rysując ogromny wykrzyknik. W tym symbolu była taka moc, że nie trzeba było już nic więcej mówić.

Z moich obserwacji wynika, że wiele osób bardziej komfortowo czuje się w komunikacji obrazkowej. Kiedy pracowałam z dziećmi ze spektrum autyzmu, rozmowa często wywoływała u nich agresję ruchową i słowną. Kiedy natomiast komunikowaliśmy się poprzez prace plastyczne, te same dzieci potrafiły przez pół godziny spokojnie rysować lub wyklejać. Proces twórczy wyciszał je tak bardzo, że po zakończeniu były w stanie opowiadać o swoich pracach bez żadnych skrajnych emocji.

Pacjenci często przyznają, że największą trudnością podczas tradycyjnych form terapii jest dla nich przymus mówienia o sobie i swoim życiu. Tutaj nikt tego od nich nie oczekuje. Chociaż słowa też mają znaczenie i omówienie pracy przynosi większą świadomość tego, co się w niej dzieje, to również można po prostu milczeć i rysować. 

Anna Sikorska – arteterapeutka, psychoterapeutka w szkoleniu systemowo-psychodynamicznym, wykładowczyni, skrzypaczka. Od 2013 roku zajmuje się rozwojem i terapią przez sztukę. Pracuje indywidualnie i z parami, wspierając w obszarze relacji, życia osobistego i zawodowego. Założyła autorską szkołę arteterapii „Akademia Arteterapii”, prowadzi w Warszawie Centrum ArteterapiiSensArte”, annasikorska.pl

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze