1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Hikikomori – wirus samotności krąży po świecie

Hikikomori – wirus samotności krąży po świecie

Hikikomori – wirus samotności krąży po świecie. (Fot. Rieko Honma/Getty Images)
Hikikomori – wirus samotności krąży po świecie. (Fot. Rieko Honma/Getty Images)
Najpierw Japonia, teraz Korea, a także inne kraje w Azji i na innych kontynentach. Hikikomori dotyczy coraz większej liczby młodych ludzi na całym świecie. Na czym polega to zjawisko, jak mu zapobiegać i jak leczyć?

Nie wychodzą ze swojego pokoju tygodniami, miesiącami, a nawet latami. Posiłki odbierają spod drzwi, a do łazienki wymykają się pod osłoną nocy. Całymi dniami grają na komputerze albo wpatrują się w ekrany telefonów komórkowych. Na hikikomori cierpią nie tylko oni, ale także ich rodzice, którzy nie wiedzą, jak im pomóc.

Hikikomori – co kryje się za obco brzmiącą nazwą?

Termin „hikikomori” pochodzi z języka japońskiego, problem bowiem pojawił się po raz pierwszy właśnie w Japonii w latach 90. XX wieku. Po raz pierwszy opisał go psychiatra Tamaki Saito w książce „Hikikomori: Adolescence Without End”, wydanej w 2013 roku. Bestsellerowa pozycja uświadomiła czytelnikom skalę zjawiska i wywołała debatę społeczną nad problemem, który był przez lata owiany zmową milczenia.

Hikikomori dosłownie oznacza „wycofanie się” i odnosi się do osób, które izolują się od społeczeństwa. Pierwotnie zjawisko to dotyczyło głównie młodych ludzi pomiędzy 15. a 35. rokiem życia (w tym głównie mężczyzn), obecnie zaś zdarza się coraz częściej również wśród starszych dorosłych.

Młody człowiek najpierw przestaje chodzić do szkoły, unika kontaktów z rówieśnikami, potem stopniowo zamyka się na innych, w tym na najbliższych i przyjaciół. Nie jest zainteresowany podjęciem pracy, nie wychodzi z domu, swoje życie ogranicza do jednego pomieszczenia. Większość czasu poświęca grom komputerowym, oglądaniu telewizji czy surfowaniu w sieci. W „wolnych chwilach” wpatruje się w ścianę. Rytm dobowy wywraca się do góry nogami, dzień miesza się z nocą, brak ruchu powoduje problemy zdrowotne: otyłość, choroby układów krążenia, stany lękowe i depresję.

Hikikomori – więzienie czterech ścian

Tamaki Saito, a później również inni badacze, szukając przyczyn przybierającego na sile zjawiska, którego kolebką są kraje azjatyckie, wskazują na specyfikę kultury i uwarunkowania społeczne. Młodzi ludzie zapadający na hikikomori nie dają sobie rady w starciu z bardzo wysoko postawioną poprzeczką oczekiwań i wymagań, jakie stawia im współczesny świat. W obawie przed porażką, nie mogąc żyć na własnych warunkach, wolą zniknąć. Zamknąć się w „więzieniu czterech ścian”. Nie bez powodu hikikomori określane jest również jako rezygnacja z życia, w którym na piedestale stawia się zysk i produktywność. Dodatkowe światło na zjawisko hikikomori rzucają kwestia japońskiego wychowania i problem symbiotycznych matek, które opiekują się synami nawet do 40. roku życia.

Z prowadzonych niedawno w Korei Południowej badań wynika, że przyczyną izolacji są głównie problemy ze znalezieniem pracy, stosunki międzyludzkie, problemy rodzinne i kłopoty ze zdrowiem.

Hikikomori – żmudny proces oswajania ze światem

Długotrwała izolacja i unikanie wszelkich kontaktów mogą zarówno być efektami problemów psychicznych, jak i do nich prowadzić. Choć hikikomori nie jest jednoznacznie klasyfikowane jako choroba psychiczna, niejednokrotnie towarzyszy zaburzeniom lękowym, takim jak lęk społeczny czy agorafobia, a także depresji i zaburzeniom obsesyjno-kompulsywnym.

Czy da się przywrócić światu osobę cierpiącą na hikikomori? Jak namówić ją do wyjścia z pokoju w dosłownym i przenośnym tego słowa znaczeniu? Proces leczenie jest długotrwały i często żmudny. Na pierwszym etapie trzeba umiejętnie nawiązać z taką osobą kontakt, najczęściej drogą mailową lub na czacie. Potem „wirtualny przyjaciel”, najczęściej terapeuta, stosując różne metody bazujące na terapii behawioralno-poznawczej, pomaga jej zapanować nad lękiem społecznym lub objawami depresji. Po zbudowaniu wirtualnej relacji często udaje się nakłonić osobę dotkniętą syndromem hikikomori do podjęcia terapii, która odbywa się najczęściej w specjalistycznych ośrodkach readaptacyjnych i trwa około roku. Skuteczność terapii jest oceniana na 30–70 procent.

Hikikomori leczą się całe rodziny

Dziecko, nawet jeśli jest to już dorosłe dziecko, zamknięte latami w swoim pokoju to nie jest sprawa, nad którą można przejść do porządku dziennego. Mieszkający z nim często pod jednym dachem rodzice cierpią, nie wiedząc, jak mu pomóc i zastanawiając się, na jakim etapie wychowania popełnili błąd.

Problem rodzin osób pogrążonych w hikikomori poruszyli ostatnio reporterzy BBC. Wybrali się do ośrodka terapeutycznego Fabryka Szczęścia w Korei Południowej, gdzie zjawisko rozprzestrzeniło się ostatnio na ogromną skalę: południowokoreańskie Ministerstwo Zdrowia opublikowało niedawno wyniki badania na 15 tys. młodych w wieku 15–34 lat. Pokazują, że izoluje się ponad 5 proc. z nich, co oznacza, że problem hikikomori dotyczy ok. 540 tys. młodych Koreańczyków.

Do Fabryki Szczęścia przyjeżdżają rodzice, którzy – pragnąc zrozumieć własne dziecizamykają się w niewielkich pokojach przypominających cele, aby doświadczyć stanu izolacji. Po trzech tygodniach spędzonych tylko ze swoimi myślami potrafią lepiej zrozumieć powody, które doprowadziły ich dzieci do zerwania ze światem.

Matka syna pogrążonego w hikikomori w czasie pobytu w celi Fabryki Szczęścia czytała notatki napisane przez innych młodych ludzi dotkniętych „wirusem”. – Uświadomiłam sobie, że oni uciekają w ciszę, bo nikt ich nie rozumie. – Zdałem sobie sprawę, jak ważne jest to, aby zaakceptować życie dziecka, nie wciskając go w określone schematy – dodaje inny bohater reportażu BBC.

Podobne terapie edukacyjne dla rodziców, choć w mniej rygorystycznych warunkach, odbywają się również w innych koreańskich ośrodkach.

Hikikomori dotarło do Polski

Choć skala zjawiska w innych krajach nie jest tak duża jak w Azji, przypadki hikikomori zdarzyły się już w Stanach Zjednoczonych, a także w państwach europejskich, również w Polsce. Pierwszy polski przypadek całkowitego wycofania społecznego (tak określa się hikikomori w polskim piśmiennictwie) został opisany przez psychiatrę z Katowic Marka Krzystanka w książce „Kryzysy, katastrofy, kataklizmy w perspektywie psychologicznej”.

Wycofanie społeczne i świadoma izolacja były również motywem przewodnim słynnego filmu „Sala samobójców” Jana Komasy z 2011 roku, który opowiada historię nastoletniego Dominika (w tej roli wystąpił Jakub Gierszał), który – upokarzany przez rówieśników – rezygnuje z chodzenia do szkoły i pogrąża się w wirtualnym świecie.

Źródła: Maria Kruczkowska, „Młodzi Koreańczycy izolują się od świata. Dopadł ich wirus samotności i wyobcowania”, wyborcza.pl; Hyojung Kim, Why parents are locking themselves in cells at Korean 'happiness factory', bbc.com [dostęp: 03.07.2024]

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze