Jak doprowadzić do harmonii duszy i ciała? Amerykańska nauczycielka duchowa Jonette Crowley twierdzi, że nie potrzeba do tego specjalnych umiejętności. Tak naprawdę wystarczy usiąść, poprosić i poddać się połączeniu. Na tym w skrócie polega jej metoda – Soul Body Fusion.
Z powodu traum, bólu, rozczarowań żyjemy oddzieleni od naszej duszy. Nie jesteśmy w stanie sprowadzić jej całkowicie do fizycznego ciała – uważa Jonette Crowley, amerykańska nauczycielka duchowa. Trudno o pełne ucieleśnienie, jeśli uczeni jesteśmy, że ciało jest grzeszne, a my niegodni... Kiedy neguje się naszą wrodzoną boskość. Przez wiele wieków zarówno nauka, jak i religie podtrzymywały separację między duchem a materią. Według Crowley zagubiliśmy gdzieś naszą esencję. Czasem próbujemy ją odzyskać – poprzez medytację i inne praktyki duchowe. Tyle że często przypomina to gonienie duszy i zaniedbywanie ciała. Podważanie wartości życia tu, na Ziemi. Amerykanka przyznaje, że sama szukała ukojenia w wyższych wymiarach: „Miałam niesamowite doświadczenia transcendencji, lecz nigdy nie mogłam sprowadzić tych odczuć do ciała ani zintegrować ich i wnieść do swojego życia. Byłam kompletnie nieugruntowana i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy”. Uznała, że nie chce wciąż uciekać. Nie chce doświadczać konfliktu między duchowością a materią. Pragnie być całością – tu, w tym wymiarze. Znaleźć sposób na zestrojenie częstotliwości duszy i ciała.
Soul Body Fusion – jak większość tego rodzaju odkryć – narodziło się w bardzo prosty sposób. Ale narodziny te poprzedziły kilkuletnie „prace wstępne” – wędrówki przez cztery kontynenty, doświadczenia... A potem przyszedł ten ranek, we wrześniu 2007 roku, w pokoju hotelowym w Nowym Meksyku. Czytając książkę Michaela Newtona „Przeznaczenie dusz”, Crowley trafiła na fragment: „Brak harmonii w wibracyjnym rezonansie energii ciała i energii duszy ma na nie niekorzystny wpływ”. I dalej: „Ciało i dusza muszą gładko, bez zakłóceń, współistnieć ze sobą, aby człowiek był twórczy i efektywny”. Zaintrygowało ją to. Postanowiła sprawdzić, jak jest z tą harmonią u niej. Znalazła częstotliwości swojego ciała i duszy. Porównała. Poczuła, że można coś zrobić w tej sprawie, coś poprawić. Działała intuicyjnie, bez pewności, że to ma sens, że coś da. Potem odważyła się eksperymentować z innymi. Pierwszą osobą – jak wspomina – była Ewa, lekarka z Polski. Jej reakcja na zestrojenie była bardzo silna: fale gorąca, dreszcze, płacz. Żal, że nigdy wcześniej nie czuła swojego ciała. A potem „reset” – wielogodzinny sen.
Sesje Soul Body Fusion wcale nie muszą być spektakularne. Możesz mieć wręcz poczucie, że nic się nie dzieje, że to nie działa. A potem nagle otwierają się jakieś drzwi, przychodzi zrozumienie, pojawiają się odpowiedzi. To, co stare i bezużyteczne, zaczyna odchodzić, odpadać. Zresztą nic nie szkodzi spróbować – to nie kosztuje. Jest całkiem bezpieczne. I naprawdę bardzo proste. Paradoksalnie – przyznaje Crowley – to właśnie prostota może być przeszkodą w zaangażowaniu się w tę praktykę. Umysł niespecjalnie wierzy w „takie rzeczy”. On uwielbia komplikować.
W tej pracy kluczowa jest intencja. Siadasz, zwracasz dłonie wnętrzem ku górze, prosisz o zestrojenie duszy z ciałem i... czekasz. Nie medytujesz, pozostajesz na ziemi. Obserwujesz. A po 10 minutach robisz przerwę, pijesz wodę i zasiadasz ze swoją intencją na kolejne 10 minut (szczegóły w ramce). Prościej się nie da – trudno tu nawet mówić o zasadach.
Dlaczego to miałoby działać? Jonette Crowley podaje trzy powody: bo jest naturalne (więcej energii wymaga pozostawanie w oddzieleniu). Bo korzysta z siły intencji (a to potężne narzędzie sprawcze). I wreszcie – bo jest oparte na zasadzie rezonansu. Cały proces polega na synchronizacji wibracji, częstotliwość ciała dopasowuje się do wibracji duszy. Wszystko dzieje się samo, wszystkim zarządza dusza – co więc mogłoby pójść nie tak?
Czego możesz się spodziewać? Lista odczuć podczas sesji jest bardzo długa: zmiana temperatury ciała (dreszcze albo gorąco), uczucie bulgotania, pulsowania, ożywienie w komórkach, ucisk albo szybkie bicie serca, dzwonienie w uszach, mdłości, senność, różnego rodzaju bóle, zawroty i ucisk głowy, ciężkość, lekkość, swędzenie, łaskotanie, kołysanie się, drżenie, odbijanie się, śmiech, płacz. Ale też ugruntowanie, osadzenie, obecność, otwarcie, poczucie powrotu do domu, bezruch. Również emocje mogą się objawić w całej gamie: od żalu, smutku, poprzez euforię, oszołomienie, po spokój, radość, błogość.
W książce „Soul Body Fusion” Jonette Crowley podkreśla, że nie ma właściwego sposobu doświadczania tego procesu: „Cokolwiek się dzieje, jest doskonałe, nawet gdy nic się nie dzieje”. I prosi: „Zaufaj, że twoja dusza podąża za twoją intencją, żeby zharmonizować i zestroić wszystkie części ciebie w wyższy stan”.
Soul Body Fusion to wielokrotny proces – twierdzi jego twórczyni. Tak naprawdę nie ma końca. Zawsze możemy aspirować do jeszcze wyższych aspektów duszy. Tym bardziej że przecież ona sama nie zna granic. „Im więcej duszy ucieleśniamy, tym większa jest nasza zdolność do sięgania jeszcze dalej” – zapewnia Crowley. Nie ukrywa też, że korzystanie z tej metody zwykle owocuje wieloma, czasem całkiem nieoczekiwanymi, zmianami. Ciało może się oczyszczać na wielu poziomach. Być może zechcesz zmienić dietę. Albo poczujesz przypływ energii – rozpoczniesz regularne treningi, podejmiesz nowe wyzwania. Może coś odpuścisz, wybaczysz. Zaczniesz przyciągać nowe osoby, okoliczności, okazje. Zmienisz nawyki, będziesz wykorzystywać swój potencjał. Albo pojawi się większa otwartość, elastyczność, pewność siebie. Więcej obecności.
Soul Body Fusion praktykuje się też w parach. Jak to wygląda? Siadacie naprzeciwko siebie. Jeśli jesteś osobą dającą („uzdrawiającą”), kładziesz dłonie na dłoniach partnera, wspierasz go. Co nie znaczy, że masz do wykonania jakąś szczególną pracę. Po prostu jesteś z drugą osobą we wspólnej przestrzeni, towarzyszysz jej. To rodzaj partnerstwa – jesteście sobie równi. Wiesz, że z wyższej perspektywy nie trzeba nikogo naprawiać, że każda dusza jest kompletna. Ale to nie wszystko, bo Soul Body Fusion wychodzi poza granice przestrzenne.
Jonette Crowley nie ma wątpliwości, że można wykonywać ten „zabieg” dla innych, nawet jeśli znajdują się na drugim końcu świata. Dlatego nagrała krótki film z sesją (dostępny na YouTubie). Możesz więc już teraz doświadczyć fuzji w jej towarzystwie. Albo poczekać, aż przyjedzie do Polski.
Być może rzeczywiście nie doceniamy roli intencji. A przecież są badania (przeprowadzone przez fizyka Williama Tillera, emerytowanego profesora Uniwersytetu Stanforda w Kalifornii), które potwierdzają, że działa ona niezależnie od odległości. „Intencja jest numerem telefonu, dzięki któremu wybieramy to, z czym chcemy się połączyć i być powiązani” – pisze Crowley. Jeśli twoją intencją jest być tutaj w całości, Soul Body Fusion może się okazać niezwykle przydatnym narzędziem. Ewa Foley, trenerka i mówczyni motywacyjna, która organizuje warsztaty z udziałem Jonette Crowley, twierdzi, że regularna praktyka Soul Body Fusion daje zrozumienie, klarowność, większy dostęp do mądrości, więcej miłości do siebie, przyspieszenie w rozwoju osobistym i wiele niespodziewanych darów duchowych.