Ten trzydocinkowy serial dokumentalny wyprodukowany przez Netflix w lekki i zabawny, a jednocześnie naukowy sposób prowadzi nas przez meandry kobiecej seksualności, zakłamanej przez lata niepotrzebnych mitów – choćby o wyższości orgazmu pochwowego nad łechtaczkowym, istnieniu punktu G czy koncepcie dziewictwa.
Na ekranie pojawiają się zwyczajne kobiety i osoby niebinarne, które głośno, nieskrępowanie i bez zbytniej pruderii opowiadają o swoich doświadczeniach w odkrywaniu seksualności. Czasem się śmieją, czasem odrobinę wstydzą, co nadaje serialowi formułę bliskiej rozmowy z przyjaciółką. „Wymiary przyjemności” rozwiewają wątpliwości i odpowiadają na te pytania, które zawsze chciałaś zadać, ale nie miałaś śmiałości zapytać – np. o dokładne działanie erotycznych zabawek. Do tego serial jest ciałopozytywny i niewykluczający żadnej orientacji seksualnej. Każdy odcinek opisuje inną, związaną z seksualnością sferę: ciało, umysł oraz relacje. W sposób tak lekki i swobodny, że podczas oglądania nie będziesz się rumienić.
Dzięki występującym w „Wymiarach przyjemności” naukowczyniom (w tym wspaniałej dr Emily Nagoski, edukatorce seksualnej i autorce bestsellerowego poradnika dla kobiet „Ona ma siłę”) produkcja dostarcza też solidną dawkę podanej w przystępny sposób wiedzy. Jednocześnie twórczynie serialu podkreślają, że choć dotyczy on problematyki istotnej z punktu widzenia 50 proc. społeczeństwa, dla świata nauki wcale taka oczywista ona nie jest. Wystarczy wziąć pod uwagę fakt, że budowę łechtaczki opisano po raz pierwszy w 2005 roku, gdy ludzkość dawno już miała za sobą choćby rozpracowanie genomu!
Tymczasem świadomość nie tylko własnej anatomii, ale i mechanizmów rządzących przyjemnością jest kluczowa, by lepiej i pełniej żyć. W kraju, w którym edukacja seksualna uważana jest za zło, zaś seks pozostaje tematem tabu, te trzy pięćdziesięciominutowe odcinki mogą wywołać seksualną rewolucję w życiu niejednej kobiety. Zresztą, wystarczy obejrzeć zwiastun.
Główny wydźwięk serialu jest wyzwalający i pozytywny: każda z nas ma niezbywalne prawo do przyjemności, a sposób, w jaki jej doświadcza, jest absolutnie OK. Nie ma nic wstydliwego w cieszeniu się seksem, zaś odkrywanie tego, co lubisz, może być ekscytującą ścieżką rozwoju własnej kobiecości.