Kiedy coraz więcej głosów gani dorosłych za to, że nie potrafią wprowadzać dzieci w świat cyfrowy, Magdalena Bigaj w swojej książce „Wychowanie przy ekranie” mówi: to normalne, że popełniamy błędy. Ważne, aby wyciągać z nich wnioski. Oto jej fragment.
Fragment książki Magdaleny Bigaj „Wychowanie przy ekranie. Jak przygotować dziecko do życia w sieci?”, Wydawnictwo W.A.B.
Najlepszą metodą nauki higieny cyfrowej jest traktowanie jej jak normalnego elementu życia i po prostu rozmawianie o niej. Nie w ramach jakiejś jednej, uroczystej rozmowy, pod czas której wygłosimy boomerskie rady, lecz poprzez podejmowanie tematów nowych technologii, gdy nadarza się ku temu okazja lub gdy czujecie, że czas już poruszyć jakiś nowy aspekt.
Zachęcam was, aby o trudniejszych tematach rozmawiać w duchu konstruktywnej krytyki. Jeśli chcemy zwrócić uwagę na jakieś niebezpieczne czy negatywne zjawiska, pokażmy też alternatywę – ciekawe strony, bezpieczną rozrywkę. Nawet na nieszczęsnym TikToku, choć wciąż nieszczególnie bezpiecznym dla dzieci, można znaleźć coraz więcej naprawdę wartościowych kont, więc jeśli młode już musi koniecznie z niego korzystać, postarajcie się, aby ten czas nie był tylko drenażem mózgu.
Świadome dobieranie treści, które chcemy widzieć w internecie, jest cenną umiejętnością, której i my, dorośli, powinniśmy się nauczyć. Zastanówmy się chwilę, nim klikniemy „obserwuj” czy „lubię to”, i unikajmy treści, które źle na nas wpływają. Każdemu przyda się co jakiś czas krytyczne spojrzenie na profile, które śledzi. Jeśli budzą negatywne emocje albo zaśmiecają naszą przestrzeń niepotrzebnymi treściami, usuwajmy je bez litości. Sama swego czasu wykonałam takie ćwiczenie na Instagramie, o czym więcej piszę wam w rozdziale o nastolatkach, w części poświęconej samoakceptacji.
Zadawajcie dzieciom pytania. Nie bójcie się, że stracicie autorytet, jeśli czegoś nie rozumiecie i będziecie musieli poprosić dziecko o wyjaśnienie. Ono też na pewno nie zna wszystkich programów i aplikacji, z których wy korzystacie. To tak jakbyście rozmawiali o ulubionych książkach czy muzyce. Nikt nie oczekuje, że dorosły i nastolatek mają te same zainteresowania. Dlaczego w internecie miałoby być inaczej?
Pytajcie więc o to, jakie gry są popularne wśród ich znajomych oraz co ciekawego widziały ostatnio w sieci, kto jest ich ulubioną youtuberką i na czym polega nowa popularna aplikacja. Musicie się orientować, czym żyją ich rówieśnicy.
Wy też opowiadajcie o swoich doświadczeniach i próbujcie skłonić dzieciaki do komentowania i wyciągania wniosków. Z maluchami możecie pogadać o przechodzeniu przez ulicę z telefonem w ręku, ze starszakami – o tym, dlaczego ciężko zasnąć, jeśli przed snem używaliśmy smartfona (opowiem wam o tym za chwilę), z młodzieżą – o filtrach, hejcie, ale też o dobroczynności w sieci czy przydatnych w codziennym życiu aplikacjach.
Czy można sobie wyobrazić coś, co dostarcza więcej tematów do rozmów niż internet? Pokazując dzieciom, że interesujemy się przestrzenią online, budujemy w nich przekonanie, że jesteśmy otwarci na ich świat. To zwiększa szanse, że uznają nas za partnera do rozmowy, jeśli napotkają w sieci jakiś problem.
Rzecz bowiem w tym, aby higiena ta stanowiła naturalny element codzienności. Zachęcam was do używania w domu nazwy „higiena cyfrowa” i oswajania z nią dziecka, tak jak powinniśmy wyjaśniać, co znaczy ekologia czy zdrowe odżywianie. Być może dla wielu z was ta nazwa jest jeszcze kanciasta i niewygodna, ale zapewniam, że z czasem stanie się neutralna jak ulubione, wypchane na kolanach dresy.
Dzieci oczywiście są brutalnie bezpośrednie i nie kupują niedopowiedzeń. Dlatego uprośćmy jeszcze naszą definicję, żeby nie jąkać się przed dzieckiem jak na egzaminie: higiena cyfrowa to zachowania, dzięki którym możemy bezpiecznie używać telefonów, komputerów i innych urządzeń z internetem. Możecie takim zdaniem otworzyć dyskusję o tym, jakie to urządzenia i zachowania.
Z mojej praktyki warsztatowej wynika, że im młodsze dzieci, tym chętniej podejmują takie rozmowy i tym lepsze mają pomysły. Z nastolatkami bywa już znacznie trudniej. Te czekają czasem z wycelowaną w nas lufą ironii: „Chcesz pogadać o internecie, mamo? A czego chciałabyś się dowiedzieć?”.
No właśnie, część z was teraz wzdycha i myśli: okej, czyli wszystko stracone, bo moja młoda to już jest w liceum i mleko się rozlało. Nie napiszę wam, że w takiej sytuacji będzie łatwo. Zawracanie rzeki to skomplikowana operacja, ale w przypadku cyfrowej higieny zawsze warto ją podjąć. Stawką jest przecież zdrowie naszych dzieci. Im później zabieramy się za uczenie właściwych zachowań, tym solidniej musimy się uzbroić w argumenty, aby przekonać dziecko, że wprowadzenie pewnych zasad (często też ograniczeń) przyniesie konkretne korzyści. Im, młodym, a nie nam, rodzicom. Kluczowe jest więc pokazanie dzieciom, że to jest coś, co mogą zrobić dla siebie – swojego lepszego samopoczucia, relacji z innymi, samoakceptacji i rozwijania swoich supermocy.
Każdy rodzic musi sam znaleźć czułe miejsca, do których warto się odwołać. Wiele korzyści przyjdzie wam na pewno do głowy podczas lektury rozdziałów o starszakach i nastolatkach. Z własnego doświadczenia mogę wam pod powiedzieć, że nic tak nie zniechęca dziewczyn do wysyłania chłopcom nudesów (nagich zdjęć) jak informacja o tym, że większość odbiorców takich fotek wysyła je kolejnym osobom.
Swoje warsztaty z nastolatkami zawsze zaczynam od tego, że przyszłam im opowiedzieć o higienie cyfrowej nie po to, by mama była z nich zadowolona, a babka od histy dała piątkę, lecz by mogli kiedyś spełniać swoje marzenia i żyć po swojemu. Do tego potrzebują jednej ważnej rzeczy: niezawodnie działającego mózgu, który potrafi się skoncentrować, szybko zapamiętywać i dokonywać trafnych wyborów. To umiejętności potrzebne zarówno tym, którzy marzą o karierze adwokata, ekonomistki, jak i przyszłym sportowcom czy górskim przewodniczkom.
Dzięki higienie cyfrowej szybciej się uczymy, więc mamy więcej czasu na rozrywkę; budujemy trwalsze relacje, toteż mamy przyjaciół i czujemy się szczęśliwsi. Nie panując nad swoim korzystaniem z internetu i ekranów, funkcjonujemy w stałym rozproszeniu, zmęczeni od nadmiaru informacji, z poczuciem własnej wartości zaniżonym przez ciągłe porównywanie się z innymi w sieci. W takim stanie trudno spełniać marzenia, nie mówiąc o dobrym życiu.
Nie wiem, czy młodzi na moich warsztatach to kupują, ale na pewno pozwala mi to zebrać ich uwagę i sprawić, żeby się otworzyli. To lepszy język niż straszenie euzależnieniami i wzywaniem policji na Snapchata. Młodość przecież nie chce być odpowiedzialna i unikać ryzyka. Młodość chce nieograniczonych możliwości. No to pokażmy, jak ich nie ograniczać.
„Wychowanie przy ekranie. Jak przygotować dziecko do życia w sieci?”, Wydawnictwo W.A.B. (Fot. materiały prasowe)