Ciekawe, wartościowe, inspirujące profile na Instagramie są na wagę złota. Takich właśnie szukamy w cyklu „Perełki z Instagrama”. Tym razem wyłowiliśmy z sieci wyjątkowe konto do nauki angielskiego, dzięki któremu przyswajanie nowych słówek, zwrotów i idiomów staje się czystą przyjemnością.
Mówili, że jest dużo kont do nauki angielskiego, mówili, że są za starzy, żeby działać na Instagramie, mówili, że to strata czasu… Tymczasem Zuza i Michael Fyallowie w krótkim czasie osiągnęli sukces, o którym marzy wielu twórców na Instagramie. Ich profil PSEnglish.angielski, wbrew wszelkim zasadom marketingowym, rozrósł się organicznie niczym kula śniegowa.
Czemu zawdzięczają sukces? Czym się kierują? Jakich rad udzieliliby początkującym instagramerom i instagramerkom? Przeczytajcie rozmowę z ludźmi, którzy, kierują się pasją, a nie algorytmem.
Gratuluję: 151 000 obserwujących w piętnaście miesięcy! To duży sukces. Jeszcze nadal ciut wam brakuje do króla Instagrama, czyli Cristiano Ronaldo, którego obserwuje 642 miliony ludzi, domyślam się jednak, że nie gracie do tej samej bramki.
Nie, nie, Michael woli krykieta.
Słowo „sukces” to wielkie słowo – a my chyba jeszcze na nie nie zasłużyliśmy. Po prostu cieszymy się z każdej osoby, która dołącza do naszej społeczności.
Stworzyliście prężnie działające konto do nauki języka. Ja jednak mam wrażenie, że fanów przybywa, bo ludzie nie tylko chcą się uczyć angielskiego, ale po prostu was lubią.
Wydaje nam się, że doceniają naszą autentyczność, to, że Michael niczego nie udaje. Filmiki nagrywamy spontaniczne, nie montujemy ich, nie obrabiamy. Nie stoi za tym jakaś głęboko przemyślana konstrukcja, to są po prostu scenki z życia. Taka formuła jest spójna z tym, w jaki sposób chcemy uczyć angielskiego.
Zależy nam, aby ludzie poznawali język, którym mówi się w Wielkiej Brytanii na co dzień. Żeby nie był to angielski z podręcznika, ani słówka, których w normalnym życiu raczej nie uświadczysz. Jesteśmy przerażeni tym, czego uczą na przykład w szkole naszego syna. Ostatnio miał słówko: centrala telefoniczna. Czy on go kiedykolwiek użyje? Szkoda czasu na takie rzeczy.
My uczymy słówek, zwrotów i idiomów, które przydają się w życiu. Wyłuskujemy je z codziennych sytuacji, z kontekstu naszych rozmów, które prowadzimy choćby na spacerach z psem.
Eddie, piękny bearded collie, jest bardzo ważnym członkiem społeczności. Bywa głównym bohaterem lekcji. Do pewnego momentu byłam wręcz przekonana, że nazwa profilu PSEnglish ma z nim bezpośredni związek.
Nie jesteś pierwszą osobą, która miała takie wrażenie. Nazwa pochodzi jednak od słów positive English, jest także nawiązaniem do używanego kiedyś w listach PS., czyli post scriptum – zdań, które umieszczało się na końcu, chcąc coś od siebie jeszcze dodać. Zależało nam, aby nasz profil, oprócz angielskiego, miał dodatkową wartość: pozytywną energię, dzięki której ludzie polubią naukę języka.
Marzyłabym, aby lekcje w szkole wyglądały tak jak wasze. Niestety na palcach jednej ręki mogę policzyć nauczycieli, którzy przekazywali wiedzę w sposób zachęcający do nauki.
Nasz syn, pomimo tego, że jest dwujęzyczny i świetnie radzi sobie z angielskim, nie lubi swoich lekcji w szkole. Dostaje na przykład listę słówek, które musi wykuć na za tydzień. Niestety zazwyczaj bez żadnego kontekstu.
Otóż to! To, co wyjątkowo doceniam w waszych lekcjach to kontekst, który pomaga zapamiętać dane słówko czy zwrot. Jest i obraz i dźwięk i napis, a w filmiku występuje budzący sympatię nauczyciel. Pogłaskany mózg chętniej przyswaja nowe treści.
Jak wpadliście na pomysł, aby zacząć uczyć na Instagramie? Na co dzień wykładacie na wrocławskich uczelniach.
Wszystko zaczęło się w pandemii. Podczas lockdownu, było nam smutno, że straciliśmy kontakt z naszymi studentami, martwiliśmy się, że są odcięci od świata. Postanowiliśmy tworzyć dla nich krótkie materiały, które najpierw wysyłaliśmy mailem. Potem wpadliśmy na pomysł, aby wykorzystać social media. Początkowo wstawialiśmy same posty – cytaty z literatury, nawiązania do historii sztuki, którą oboje kochamy – potem Michael zaczął dawać co sobotę darmowe lekcje. Z przyczyn technicznych zapisy na nie były ograniczone. Bardzo szybko okazało się, że miejsca znikały w ciągu minuty, a oprócz naszych studentów dołączali ludzie nie tylko z Wrocławia, ale z całej Polski. Dostawaliśmy mnóstwo miłych wiadomości i to zachęciło nas do tego, żeby działać w mediach społecznościowych, pomimo obaw, że jest już mnóstwo kont do nauki angielskiego, że jesteśmy na to za starzy i że zjedzą nas algorytmy.
Wasze lekcje są darmowe i dostępne dla wszystkich, odpłatny kurs i e-booki stworzyliście dopiero niedawno. Jesteście nauczycielami z powołania?
Bardzo lubimy uczyć, moja mama i mój tata byli nauczycielami, czerpiemy radość z przekazywania wiedzy. Pomysł na filmiki zrodził się na wakacjach, kiedy, jako nauczyciele nie pracowaliśmy, a czuliśmy potrzebę uczenia. Teraz, gdy mamy już tak dużą społeczność, czujemy się wobec niej zobowiązani. Po prostu nie możemy jej zawieść.
Na waszym profilu codziennie pojawia się nowa lekcja – filmik z Michaelem w roli głównej. To bardzo zobowiązujące i chyba dość obciążające. Nie jesteście tym czasem zmęczeni?
Chyba nie, my naprawdę bardzo lubimy to robić. Poza tym, gdy mamy dobrą wenę na jednym spacerze nagrywamy kilka lekcji na kolejne dni. Ostatnio w czasie pobytu w Anglii nakręciliśmy chyba ze dwadzieścia, więc mamy pewien zapas.
Czy macie specjalny sprzęt do nagrywania? Kamerę, statyw?
Mamy tylko małe mikrofony, które mieszczą się w kieszeni i moją rękę. Ostatnio zainwestowaliśmy w lepszy mikrofon, który wycisza dźwięki z tła, co ułatwi nam na przykład nagrywanie lekcji nad morzem, nad które uwielbiamy jeździć.
Wasze lekcje zazwyczaj odbywają się w parku, w lesie, nad jeziorem. Widać, że najbardziej lubicie spędzać czas na łonie natury. Między innymi dlatego, osobiście tak bardzo je lubię. Często też koresponduję z Wami, ćwicząc przy okazji nowopoznane słówka. Z tego co widzę, wiadomościami zasypuję Was nie ja jedna, a Wy odpowiadacie na większość komentarzy. To musi być praca na cały etat.
To prawda, radzimy sobie z tym jednak, ponieważ dzielimy się zadaniami. Po angielsku odpowiada zazwyczaj Michael, ja komentuję po polsku i wstawiam posty, a jeśli akurat nie mogę, zostawiam Michaelowi instrukcję, co i kiedy ma opublikować.
Michael i Zuza Fyall oraz Eddie, ważny członek społeczności profilu PSEnglish. (Fot. archiwum prywatne)
W filmikach przed kamerą występuje Michael, objawiając wyjątkowy talent aktorski, Ty jednak masz bardzo znaczącą rolę. Tajemniczy głos z offu, intrygująca postać niczym Banksy. Jak wspomnieliśmy wcześniej ważną rolę odgrywa również wasz pies.
Eddie to więcej niż pies, to pełnoprawny członek naszej rodziny. Jest z nami przy nagrywaniu większości filmików, czeka cierpliwie, gdy musimy nakręcić dubel, czasami płata nam figle, dzięki którym w naszych filmach pojawia się więcej humoru.
Rozmawiamy po polsku, Michael głównie słucha, bo mówienie po polsku sprawia mu jeszcze kłopot. Mam nadzieję, że nie pogniewa się, jeśli to Ty opowiesz, jak trafił do Polski.
Michael jest Anglikiem, urodził się i mieszkał w Plymouth, pięknym portowym mieście w południowo-zachodniej Anglii. Jako student nauk politycznych przyjechał do Wrocławia na wymianę studencką. Wtedy po raz pierwszy wpadliśmy na siebie w jednym z wrocławskich klubów. Potem przyjechał znów po dziesięciu latach i zostaliśmy parą na dobre. Michael został w Polsce i zaczął pracować jako nauczyciel angielskiego.
Często opowiadacie podczas lekcji o Wielkiej Brytanii, pokazujecie miejsca, które zwiedzacie tam podczas wakacji. Michael musi chyba trochę tęsknić…
Na pewno, choć staramy się jeździć do Anglii jak najczęściej, aby odwiedzać jego bliskich, przy okazji pokazujemy piękno Wielkiej Brytanii.
W tym, co i jak robicie jesteście prawdziwi i naturalni. Jak udaje się wam funkcjonować z powodzeniem w świecie social mediów, który kojarzy się ze sztucznością i lansem? Czy spotkaliście się kiedykolwiek z hejtem?
Bardzo rzadko, ale zdarzają się negatywne komentarze, choćby dotyczące wymowy. Wiele osób uważa, że obowiązuje jedna słuszna zasada, tymczasem angielski ma wiele odmian. Mamy wrażenie, że Polacy nie dają ani sobie ani innym prawa do popełniania błędów. Dlatego, choć są świetni w gramatyce, boją się mówić. Tymczasem każdy może się mylić, ważne, żeby się porozumieć, tego właśnie uczymy naszych studentów na uczelni i uczniów w social mediach.
Poza uwagami dotyczącymi wymowy, ostatnio ktoś zaczął komentować wygląd Michaela. Ignorowaliśmy to dość długo, nie odpowiadając na zaczepki, gdy jednak miarka się przebrała, zablokowaliśmy tę osobę. Uszczypliwe komentarze, choć oczywiście sprawiają przykrość, nie są jednak w stanie przyćmić fali pozytywnego wsparcia, które dostajemy codziennie od naszych odbiorców.
Taki sukces może budzić zazdrość osób prowadzących podobne konta. Czy natykacie się na profile, które usiłują Was papugować?
Znaleźliśmy parę kont, które zaczęły tworzyć podobne treści. Nasz profil działa jednak w szczególny sposób, totalnie na opak algorytmom. Bo, choć je znamy, wiemy jak funkcjonują, nie chcemy tworzyć naszych lekcji pod ich dyktando: ośmiosekundowych rolek z trendową muzyką, najlepiej z kontrowersyjnym nagłówkiem. Unikamy treści kontrowersyjnych, bo chcemy, aby każdy czuł się na naszym profilu komfortowo.
W naszej branży, wśród profili do nauki angielskiego jest dużo kont, które budują swoje zasięgi, wykorzystując filmiki innych nauczycieli, które później komentują i krytykują. My nie będziemy tworzyć nigdy takich treści, mimo tego, że to się dobrze klika. Stawiamy na pozytywną energię.
Macie już ogromną społeczność, do kogo chcielibyście jeszcze dotrzeć?
To prawda mamy wspaniałe grono followersów, z niektórym osobami poznaliśmy się osobiście, dostajemy mnóstwo wiadomości, zdjęcia, skany kartkówek zaliczonych dzięki naszym lekcjom na piątki. Wiele osób zna już nasze zwyczaje, dopytuje o zdrowie, w czasie powodzi zagrażającej Wrocławowi ofiarowywano nam pomoc. To jest naprawdę niesamowite.
Marzylibyśmy, aby nasze lekcje dotarły do ludzi z mniejszych miejscowości, którzy nie mają możliwości kontaktu z żywym angielskim. Dla nich lekcja z native speakerem byłaby bardzo cenna, być może zachęciłaby do nauki angielskiego, który – w co bardzo wierzymy – otwiera drogę na świat.
W Waszych wypowiedziach wciąż pobrzmiewa pozytywistyczna nuta, mam nadzieję, że moje kolejne pytanie nie będzie zatem zbyt obcesowe: po co uczyć się języków obcych w czasach Google Translate i AI?
Sztuczna inteligencja może być przydatna w nauce języków – jest dobra choćby w nauce słownictwa, ale w naszym przekonaniu nie zastąpi kontaktów międzyludzkich. Nauczyciel, pracując z uczniem, widzi jego postępy, zauważa braki, pomaga przełamać bariery, które często blokują swobodną komunikację. Póki co jesteśmy spokojni, że te kompetencje zostaną w ludzkich rękach.
Jesteście nauczycielami z długim stażem. Czy przez te lata zmienił się sposób uczenia i nauczania angielskiego?
Zmienił się bardzo. Ludzi uczą się teraz pod egzaminy i certyfikaty, które są wymagane i na uczelniach i w pracy. Nawet dzieci w podstawówce są uczone języka pod kątem egzaminu ósmoklasisty. To niestety ma wpływ na kompetencje językowe: jesteśmy świetni w zdawaniu tych egzaminów, wiemy, co to jest Present Perfect, ale jak przyjdzie co do czego, nie umiemy go zastosować w praktyce. Mamy duże bariery w mówieniu, boimy się popełniania błędów. Dlatego na naszym profilu kładziemy szczególny nacisk na poszerzanie słownictwa – mając duży zasób słów, łatwiej się porozumieć. Widzę to choćby po mojej mamie, której trudno nauczyć się gramatyki, ale chętnie poznaje nowe słówka. Byłyśmy ostatnio razem w Dubrovniku, poszła sama na zakupy i udało jej się świetnie dogadać w sklepie, bo znała nazwy wszystkich produktów, które chciała kupić.
Co poradzilibyście osobom, które chcą zaistnieć w mediach społecznościowych?
Po pierwsze trzeba znaleźć swoją pasję, to co się ma w sercu i co lubi się robić. Tak jak zauważyłaś, prowadzenie na poważnie konta w social mediach jest bardzo absorbujące, nie da się tego robić dobrze, jeśli nie sprawia ci to przyjemności. Trudno się temu poświęcić.
Po drugie warto być autentycznym, prawdziwym i konsekwentnym, nie poddawać się, nie patrzeć na te algorytmy, na te zasięgi…
Nie sprawdzacie ich w ogóle?
Czasami sprawdzamy, natomiast z nikim się nie ścigamy. Nam zależy przede wszystkim na jakości naszych lekcji i choć czasem zachęcam Michaela do eksperymentów, do nagrania krótszej, bardziej zasięgowej rolki, on odmawia, bo chce wszystko dobrze i wyczerpująco wytłumaczyć.
Myślę, że jeśli konsekwentnie robi się coś, w co wkłada się dużo pracy i serca, to prędzej czy później zostanie to zauważone, zwłaszcza jeśli swoją działalnością chcemy innym pomóc. A tak jest w przypadku dzielenia się wiedzą, z której mogą skorzystać osoby, które nie mogą pozwolić sobie na płatne kursy.
Rozumiem, że nie zamierzacie zamknąć swojego profilu za subskrypcją?
Absolutnie nie, na naszym profilu codziennie będzie nowa darmowa lekcja dla wszystkich, którzy chcą pogłębiać znajomość angielskiego.
Czy moglibyście na koniec podać trzy profile na Instagramie, które szczególnie cenicie?
Z przyjemnością polecimy oczywiście profile w języku angielskim, które przybliżają historie i kulturę Wielkiej Brytanii:
history_alice – to fascynujący profil na Instagramie, który zabiera obserwujących w podróż po historii Wielkiej Brytanii. Alice to pasjonatka historii, która opowiada, jak wyglądało codzienne życie królowej Wiktorii, gdzie pisał swoje sztuki William Szekspir, czy co jadał Winston Churchill na śniadanie. Dowiecie się, jakie są fakty i mity związane z Robin Hoodem, czy Stonehenge rzeczywiście ukrywa tajemnice druidów i dlaczego Big Ben wcale nie jest zegarem. Zobaczycie nawet drzewo, pod którym siedział Isaac Newton, gdy spadło na niego jabłko. To bardzo ciekawy profil i świetny sposób na osłuchanie się z brytyjskim angielskim.
williamhanson – to ekspert ds. etykiety i zasad dobrego wychowania, który dzieli się praktycznymi wskazówkami – często w sposób humorystyczny. Od niego dowiecie się, jak powinno się jeść jajko na miękko lub croissanta, jak prawidłowo trzymać filiżankę herbaty lub czy dawać napiwki w pubie. To oczywiście okazja do nauki klasycznego brytyjskiego angielskiego, pełnego wyrafinowanych słów i wyrażeń, które pomogą każdemu wzbogacić słownictwo.
thehistoryguy – to kolejny profil prowadzony przez Brytyjczyka – tym razem jest to historyk Dan Snow. Dan zabiera obserwatorów w historyczne miejsca, które rzadko są pokazywane w tak ciekawy sposób. Dzięki niemu można zobaczyć, jak wyglądał Londyn w średniowieczu, wejść do środka Stonehenge lub wziąć udział w ekspedycji poszukującej wraku statku Endurance sir Ernesta Shackletona. Ten profil to idealne miejsce dla osób kochających historię, chcących rozwijać swoje umiejętności językowe w przyjemny sposób.