Co jest najtrudniejsze w pracy detektywów? Powiedzielibyśmy, że znalezienie przestępcy. Tak, pod warunkiem że wcześniej ustalono, iż popełniono przestępstwo i kto jest ofiarą. A to wcale nie takie oczywiste...
Pewna kobieta zapałała uczuciem do cudzoziemca, zdecydowała się opuścić małżonka, ale szkoda jej było pozostawiać majątek. Stopniowo wynosiła więc z domu kolejne cenne przedmioty. Gdy została przez męża zdemaskowana, zmieniła taktykę. Po fachowych konsultacjach uznała, że lepiej będzie przejąć cały dom, bez męża oczywiście. Postanowiła oskarżyć go o znęcanie się. Czekała na właściwy moment. W czasie wizyty kolegi mąż wypił kilka głębszych, a gdy gość poszedł, podarła odzież, za pomocą cebuli wywołała łzy i zadzwoniła po policję. Sytuacja nie budziła wątpliwości: pijany mąż znęca się nad żoną. Nie pomogły tłumaczenia. Mąż noc spędził w komisariacie.
Jego życie stało się koszmarem, żona wypatrywała momentu, gdy wypił choćby kieliszek, po czym darła garderobę i wzywała funkcjonariuszy. Gdy został abstynentem, zmieniła strategię: godzinami prowokowała go, a gdy zareagował, dzwoniła po radiowóz. Wkrótce do sądu wpłynął akt oskarżenia przeciwko sadyście. Podczas procesu okazało się, że kobieta nie doceniła swojego małżonka. Widząc, co się święci, upodobnił ich dom do siedziby Big Brothera i nagrywał zachowania żony. Sąd nie miał wątpliwości, ogłaszając wyrok uniewinniający, a romantyczny cudzoziemiec, gdy dowiedział się, że pozostaje w związku z kobietą ubogą, powrócił w rodzinne strony.
W innej sprawie policjanci zastosowali oryginalne kryterium: uznali za pokrzywdzonego tego, kto pierwszy dotarł na komisariat. Pokłóceni małżonkowie prowadzili spór o dzieci. Znudzony rozprawami mąż zdecydował załatwić to po swojemu. Zabrał dzieci i zabronił im kontaktów z matką. Kobieta zgłosiła się do organizacji społecznej pomagającej w takich sytuacjach. Po przedstawieniu sprawy razem z wolontariuszką i jej mężem wyruszyli do szkoły. Wychodząc z dziećmi ze świetlicy, spotkali ojca. Opisy tego, co wydarzyło się na korytarzu, diametralnie się różniły. Mąż twierdził, że został uderzony pięścią w twarz, a gdy przewrócił się po ciosie, był przez kilka minut kopany, wręcz zginąłby niechybnie, gdyby ktoś nie zamknął drzwi szkoły. Wtedy napastnicy zbiegli przez okno. Odmiennie zeznawała druga strona. Ojciec dzieci, o które toczył się spór, miał podbiec do męża wolontariuszki, uderzyć go „z główki”, a potem go kopać. Gdy kobiety wzywały pomocy, zaczął lać wolontariuszkę. Uratowali się, uciekając przez okno.
Dla decyzji śledczych rozstrzygające stały się dalsze zachowania stron konfliktu. Wolontariuszka z mężem weszli do kawiarni i by ochłonąć, zamówili po winiaku. Po naradzie zdecydowali się iść na policję. Większym refleksem wykazał się ojciec, który pobiegł na posterunek i złożył zawiadomienie, że został pobity przez nieznanych sprawców, którzy chcieli porwać jego dzieci. Następnie udał się do lekarza, a stamtąd do fotografa, gdzie obficie dekorując się keczupem, udokumentował odniesione obrażenia. Kiedy adwersarze dotarli na policję, okazało się, że są już poszukiwani, i przesłuchano ich jako podejrzanych. Niebawem stanęli przed sądem oskarżeni o pobicie.
Wobec skrajnie odmiennych wersji sąd miał twardy orzech do zgryzienia. Pomocne okazały się badania lekarskie. U ojca stwierdzono minimalne zadrapanie na czole, co mogło być wynikiem uderzenia „z główki” oraz złamanie kości paliczkowej palca prawej ręki, co jest klasycznym przykładem urazu bokserskiego powstającym, kiedy zadaje się cios. Na jego ciele nie było innych śladów, co nie dawało się pogodzić z wersją, że był bestialsko kopany. Oskarżeni przedstawili obdukcje stwierdzające zasinienia na całym ciele, co jest typowym urazem u osób bitych. Po kilkuletnim procesie sąd wydał wyrok uniewinniający. Słuchając go, zainteresowani musieli się zastanawiać, jak odmiennie potoczyłyby się ich losy, gdyby po zdarzeniu jako pierwsi zdążyli dotrzeć na komisariat. Wtedy nie podejrzewali, że zasada, kto pierwszy, ten lepszy, może obowiązywać także na policji przy rozdzielaniu ról procesowych.