1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Felietony
  4. >
  5. Szympol dostarcza

Szympol dostarcza

Szymon Majewski (Fot. Krzysztof Opaliński)
Szymon Majewski (Fot. Krzysztof Opaliński)
Dostarczali Piastowie kołki ciosane do grodów, piaskarze piach wiślany wozami, rolnicy bydło do skupu. A ja stałem się jednym z nich! Trybik w łańcuchu dostaw.

Synek ma dostawczaka na jakiś czas. Auto dostawcze marki francuskiej, o nazwie mi bliskiej: Boxer. Srebrny, gdzieniegdzie klepany, diesel, ma się rozumieć. I musi się świat dowiedzieć, jaki mi prezent chłopak uczynił, zostawiając go pod domem na tydzień i dzwoniąc potem z prośbą: – Odpal go, tata, bo mu akumulator padnie. I odpaliłem. I się odpaliłem. I odjechałem. I odleciałem. I ciągle mnie to trzyma. I teraz wam opowiem co. Bo jak tylko zasiadam w jego pachnącym olejem i ropą wnętrzu i kręcę kluczykiem, to czuję w końcu przydatność stopnia najwyższego (Boże, jak to się nadaje na odcinek naszego podcastu „Mówi się”, więc, Asiu kochana, słuchaj!).

Od momentu włączenia się w ruch włączam się w obieg rzeczy konkretnych, istotnych, musowych! Żadne tere-fere i fiki-miki. Oto ja, Szymon, w końcu robię coś z sensem, bo po prostu… dostarczam. To proste, ktoś coś chce i ja mu to dowożę, łączę kropki, punkt A z punktem B. Nie ma nic ważniejszego jak dostarczyć dostawczakiem. Dostarczali Piastowie kołki ciosane do grodów, piaskarze piach wiślany wozami, rolnicy bydło do skupu. Tak stałem się jednym z nich! Trybik w łańcuchu dostaw. I nie jeżdżę, jak do tej pory, sfąfionym volvo na ramen, hummus, a potem na maczę albo nawet na swoje występy, tylko wiozę graty do PSZOK-u!!! Konkret wiozę, nie kontent, tylko konkret.

I kocham co dwa, trzy dni gdzieś nim ruszać, wymyślam sobie drobne misje i jadę, choćby po żarówki do Castoramy! Wiecie, jaki szacun wzbudzam u innych!? Boją się mnie wymuskane porszaki i merce, bo Szofer Szymuś mknie Pułkową. Nie picuś, tylko człowiek konkretnej roboty! Staram się nie jeździć na pusto, nie wozić powietrza, tylko co najmniej kartofle. Tak mi się spodobało, że wymusiłem na domownikach pozbycie się zalegających starych mebli. Nawet kolegów męczę usługami, śląc SMS-y: „Zawieźć ci gdzieś szafę? Krzesło?”.

Kochani, nie ma to jak wyjść z dostawczaka w PSZOK-u o świcie, trzasnąć drzwiami, zakląć siarczyście, rzucić starym krzesłem i splunąć. Ha!!! Ja, człowiek pracy, idę wtedy na mych krzywych nogach do pracowników punktu i rzucam robociarskie: – Jak dzień? A oni: – W ch… ciężki, szefie!Szefie!? Czujecie to? Jakbym wyszedł z mojego wypacykowanego SUV-a , nie byłoby takiej gadki. Nawet rzucenie mięsem by mi nie pomogło, bo jak wysiadasz w PSZOK-u w modnych oversize’ach, ze spiętymi włosami i w butach na słoninie, nikt „szefie” do ciebie nie powie.

Czasami macham do innych kierowców miniciężarówek, na razie jeden odmachnął, zajęci, nie mają czasu na takie majonezy. Raz machnąłem do kierowcy TIR-a, ale to chyba inna liga, gdzie mi do niego. Kiedy stoję na Orlenku i tankuję, nogę wspieram ma oponie albo pozwalam sobie na kopnięcie w bieżnik. Żałuję, że nie zostanie dostawczak u nas dłużej, napisałbym na nim SZYMEX PRZEWOZY albo SZYMPOL. Gdy idę do niego, mam „zalataną minę”, tak ją nazwałem, to mina człowieka pracy, a nie jakichś dyrdymałów. Tylko jedna przykra myśl mnie naszła po tygodniu dostawczakowego szaleństwa – otóż przestałem robić wrażenie na płci przeciwnej, i choć się prężyłem, długo z niego wychodziłem, żadna z pań wysiadająca ze swoich aut w moim kierunku okiem nie strzeliła. Mimo że się ładnie ubrałem, wzmocniłem Majewskiego poprzez wyczes i krem koreański pod oczy, to chłopak z dostawczaka SZYMPOL wrażenia nie zrobił.

A mam porównanie, bo jak wychodzę z mojego volviaka, to widzę czasami jakieś spojrzenie, jakiś ślad odnotowania mojej siwiejącej przystojności. I to jest błąd, to jest do poprawienia, bo możemy dostarczyć atrakcji niemało, my, chłopaki z Transitów i Sprinterów. To dzięki nam, dziewczyny, macie na czas kanapę czy okap. Jestem też pewien, że w porę dostarczone prezenty ratują relacje i związki.

Oj, zabiorę kiedyś żonę na dostawczakową randkę, żeby posłuchała, jakiego ma męża, jaki respekt roztacza na placu! I pomkniemy na Mazury, nad jezioro, a w nocy pościelę nam na pace. Ech…

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE