1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. „To nie jest klasyczny western” – o serialu „Angielka” rozmawiamy z Emily Blunt

„To nie jest klasyczny western” – o serialu „Angielka” rozmawiamy z Emily Blunt

Emily Blunt – aktorka o swojej nowej roli w serialu „Angielka”. (Fot. materiały prasowe)
Emily Blunt – aktorka o swojej nowej roli w serialu „Angielka”. (Fot. materiały prasowe)
To nie jest klasyczny western – zapewnia Emily Blunt. Mowa o serialu „Angielka”, w którym gra brytyjską arystokratkę. To historia opowiedziana nie z perspektywy kowboja czy szeryfa, ale kobiety, którą do Ameryki gna zemsta.

Jesteś typowymi zodiakalnymi Rybami?
Prawdę mówiąc, nie wiem nic na temat astrologii ani horoskopów. Mimo że w „Angielce” miałam okazję zagrać Cornelię, która ulega silnej fascynacji tym tematem. Jest przekonana, że patrząc w niebo, można znaleźć zapowiedź przyszłości, rozwiązanie problemów, sens życia.

Akcja serialu toczy się w czasach pionierów. Ciekawe, że czytanie znaków na niebie było wówczas aż tak popularne i modne.
Dzięki tej produkcji wiem, że właśnie wtedy moda na szukanie odpowiedzi na temat naszego życia w gwiazdach zawładnęła Zachodem. W „Angielce” oglądamy moją bohaterkę, która patrząc w gwiazdy, myśli o horoskopach obiecujących sławę, bogactwo czy miłość. Z kolei grany przez Chaske’a Spencera Eli, potomek amerykańskich autochtonów z plemienia Paunisów, ma na temat układu planet realną wiedzę. Eli tłumaczy Cornelii, jak rozpoznać poszczególne gwiazdozbiory i dostrzec planety. Ona dużo się od niego uczy, co jest piękną metaforą. Nasz serial otwiera wypowiedź: „Tak się spotkaliśmy. Dlatego się spotkaliśmy. To było zapisane w gwiazdach. A ty i ja wierzyliśmy w gwiazdy”.

Jesteś aktorką, która śmiało eksperymentuje z gatunkami. Oglądaliśmy Cie w: horrorach, science fiction, komediach, dramatach kostiumowych. „Angielka” to western – coś szczególnie pociąga Cie w tej konwencji?
Jeśli chodzi o ten konkretny western, szczególnie podoba mi się, że ta historia opowiedziana jest z perspektywy kobiety, a nie szeryfa czy kowboja. I to, że jest to jednocześnie przepiękna historia miłosna.

Cornelii i Eliego, ludzi z dwóch różnych światów.
Różni ich wszystko. Ona wychowała się wśród brytyjskich arystokratów, on – wśród ludzi ze swojego plemienia. Ona straciła swoje dziecko – wyrusza do Ameryki szukać zemsty na mężczyźnie, który zabił jej syna. Z kolei on marzy jedynie o tym, żeby odzyskać ziemie, które zabrali mu kolonizatorzy. Jednak w przeciwieństwie do Cornelii nie chce się mścić, tylko skorzystać z prawa nadanego rdzennej ludności: pozwalało ono autochtonom wykupywać ziemię, jeśli odbyli służbę w armii. Kiedy się spotykają, odkrywają, czego brakuje im w sobie samych. Zdają sobie też sprawę, że razem łatwiej będzie im pokonać przeszkody, które znajdują się na ich drodze. Nie jest to jednak klasyczne love story, bo tu chodzi o coś więcej niż miłość: o zaleczenie ran, odkrycie siebie, zmianę priorytetów. „Angielka” przypomina też o czymś szalenie ważnym.

O czym?
Że ziemie, które zajmowali biali Europejczycy, nie były bezpańskie. To nie tak, że można było sobie tam przyjechać, wbić łopatę, gdzie się chciało, i oznajmić, że teraz ten teren jest mój. Wcześniej trzeba było tę ziemię komuś odebrać. Jestem dumna, bo serial był konsultowany z organizacją IllumiNative, w której są potomkowie Paunisów. Oni zajmują się kwestiami rasowymi i społecznymi, walczą o swoją obecność w narracjach na temat Ameryki. Pomogli nam zadbać o to, żeby nasz serial był jak najbliższy prawdy historycznej. „Angielka” pozwala nam patrzeć na czas kolonizacji z perspektywy osoby, której najeźdźcy zabrali przynależną jej własność. Pod tym względem jest to nietypowy western. Uważam, że reżyser Hugo Blick świetnie zabawił się tą konwencją. Pamiętam, że kiedy czytałam scenariusz i doszłam do fragmentu, w którym moja bohaterka dostaje z pięści prosto w twarz, zaniemówiłam. Nie spodziewałam się czegoś takiego po tym gatunku! Takich zaskoczeń było dużo więcej, dlatego od początku wiedziałam, że chcę wziąć udział w tym projekcie.

Powiedzieć, że w serialu sporo jeździcie konno, to nic nie powiedzieć. To był dla Ciebie jakiś problem?
Kiedy okazało się, że przez pandemię musimy przesunąć zdjęcia, bardzo się ucieszyłam, bo dzięki temu zyskałam dodatkowy czas, żeby doszkolić się w jeździectwie. Przez trzy miesiące chodziłam do stadniny codziennie. I byłam przeszczęśliwa, bo na koniu czułam się wolna i spokojna. Postawiłam sobie za cel, że nauczę się jeździć na tyle dobrze, że będę w stanie sama zrealizować wszystkie sceny z moją bohaterką w siodle. Miałam jeszcze jedną motywację: z góry założyłam, że Chaske musi być świetnym jeźdźcem. W rzeczywistości okazało się, że on także musiał się doszkolić na potrzeby roli. I w sumie cieszę się, że nie wiedziałam tego wcześniej, bo może straciłabym zapał [śmiech].

Kręciliście na pustyni. Pociłem się od samego patrzenia na spieczoną słońcem ziemię. Faktycznie było tak upalnie?
Kręciliśmy na pustyni Tabernas w Hiszpanii, gdzie – jak mi się wydawało – nie jest jakoś wybitnie gorąco, bo w Internecie znalazłam informacje, że temperatury nie przekraczają zwykle 30 stopni. Tymczasem na miejscu okazało się, że panuje tam niemiłosierny upał. Okrutnie się pociliśmy, co może utrudniało nam pracę, ale pozwalało lepiej wcielać się w naszych bohaterów. No i piasek... Atakował z każdej strony. Musiałam się nim zakrztusić, poczuć, jak brudzi mi twarz i ręce, żeby zrozumieć, przez co przechodziła moja bohaterka, która przywykła do życia w zupełnie innych warunkach.

Gdyby się zastanowić, przy dzisiejszej technologii moglibyście kręcić wszędzie. Potem dorobiłoby się piasek, nakręciło wszystko ze specjalnymi filtrami, żeby światło wydawało się oślepiające.
Tak, dzięki green screenowi jesteśmy w stanie sfabrykować wszystko. Możemy – siedząc w budynku w Londynie – udawać, że jesteśmy na Marsie. A jednak wolę się przemieścić, wyjechać, lubię się zmęczyć. Nie mówiąc już o tym, że kiedy jestem na wyjeździe, nie wracam każdego dnia do domu, gdzie czekają mnie przygotowywanie kolacji, pranie, sprzątanie i ogarnianie dzieci, tylko jadę do hotelu, gdzie mogę pozostać z moją postacią, skupić się tylko na niej. Dla mnie to dużo lepsze rozwiązanie.

Emily Blunt (rocznik 1983), brytyjska aktorka. Najbardziej znana z ról w filmach: „Diabeł ubiera się u Prady”, „Ciche miejsce”, „Dziewczyna z pociągu”, „Sicario” czy „Mary Poppins powraca”. Laureatka Złotego Globu, Critic’s Choice i wielu innych nagród. Jej mężem jest reżyser i aktor John Krasinski. Wychowują razem dwie córki – ośmio- i sześcioletnią.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze