Ta muzyka jest jak lato w mieście. Ciepła, leniwa, zwisająca nogami do góry na podwórkowym trzepaku.
Rzadko trafiają się płyty o tak sugestywnym przekazie, wypełnionym obrazami, zapachami, wspomnieniami. Kreującymi przed słuchaczem wizje długich, sierpniowych wieczorów, zmieniającego się za oknem przepoconego przedziału widoku łąk i lasów. I powolnego stukotu kół podmiejskiej kolejki. Co ja się będę rozpisywał – wystarczy zresztą spojrzeć na okładkę „PKP Anielina”, żeby wiedzieć, jaka to muzyka.
To bowiem lekki, przyjemny dla ucha pop z elementami folku, który trafi do każdego. Muzyka tak przystępna, że choć nie dominuje w rozgłośniach radiowych, to jednak nie miała oporów jedna z dużych stacji telewizyjnych, by sięgnąć po nią w celach marketingowych. Równie banalna jest realizacja – gitary, perkusja, wokal. Z nieskrywanym uśmiechem włożonym między wersy zwrotek i refrenów, jak chociażby w singlowym „Dokąd”.
„I love you baby – śpiewał Johnny do swej lady, no bo chłopcy już tak mają, że śpiewają, gdy kochają”. Śpiewa więc i Bartek Chmielewski, głównie o dziewczynach i miłostkach w urokliwej scenerii prowincjonalnego Mazowsza. Czy to przypadek, że kolejna – po Makach i Chłopakach – mazowiecka kapela wydaje skąpany w lokalnym małomiasteczkowym patriotyzmie album nakładem Thin Man Records? Muzyka Końca Lata, to jednak dźwięki inne niż te produkowane przez grupę z Mrozów. Więcej tu melancholii, mniej złości. Więcej wspomnień (wystarczy spojrzeć na listę piosenek), mniej walki o szansę na ucieczkę. Szkoda czasu na nerwy i zgrzytanie zębami, bo „wiosna tuż tuż, znów przyjemnie będzie pić pod gołym niebem, znów się będzie chciało żyć, nie tylko spać”. I tak aż do końca lata.
Muzyka Końca Lata, „PKP Anielina”, Thin Man Records