Dokładnie dwa lata temu w kinach studyjnych mogliśmy oglądać dokument „Simona” Natalii Korynckiej-Gruz, wdzięczny portret Simony Kossak, który odkrywał przed widzami sekrety leśnej „Dziedzinki”. Teraz historię legendarnej badaczki przeniósł na ekran Adrian Panek, twórca nagrodzonego za reżyserię na gdyńskim festiwalu „Wilkołaka”. Jak prezentuje się fabularna biografia ikonicznej postaci polskiej nauki i czy warto wybrać się na seans? Oto nasza recenzja.
„Ziemia nie jest naszą własnością, w związku z czym człowiekowi zostaje jedno: nie krzywdzić” – mówiła Simona Kossak, słynna biolożka i orędowniczka zwierząt, która należała do najbardziej fascynujących postaci współczesnej polskiej nauki. Jej zasługi w dziedzinie biologii są niepodważalne, a życiorys – niezwykle barwny i ciekawy. Urywek z życia legendarnej badaczki przedstawia widzom nowy film w reżyserii Adriana Panka – mistrzowsko zagrany przez Sandrę Drzymalską, Agatę Kuleszę i Jakuba Gierszała, wizualnie zachwycający, pełen mocnych dialogów oraz muzycznych szlagierów. Z pewnego źródła wiemy, że na tę biografię czeka naprawdę ogrom widzów, szczególnie kobiet. Jaki obraz słynnej biolożki kreśli ten film? Co w nim zachwyca, a co kwalifikuje się do zmiany?
„Simona Kossak” (Fot. materiały prasowe Next Film)
Simona, córka malarza Jerzego Kossaka i wnuczki Wojciecha, w przeciwieństwie do swoich przodków, nie idzie w malarstwo i wybiera biologię. Dziewczyna, pozbawiona talentu artystycznego, dorasta w cieniu despotycznej matki, nie zaznając z jej strony nawet odrobiny ciepła czy wsparcia. Po ukończeniu studiów rzuca więc wszystko: rodzinny dom w Krakowie, społeczne konwenanse i tradycję, aby zacząć życie na własnych warunkach w Puszczy Białowieskiej: w domu bez prądu i bieżącej wody, otoczona wyłącznie przez dziką przyrodę.
Tam, na magicznym odludziu, zajmuje się badaniami nad zwyczajami żywieniowymi saren i jeleni. W międzyczasie poznaje fotografa Lecha Wilczka, z którym dzieli pasje – miłość do natury i potrzebę wolności. Wyobrażenia Simony o pracy przyrodnika i pozycji młodej kobiety w świecie zdominowanym przez mężczyzn szybko ulegają jednak bolesnej weryfikacji. Bohaterka musi zatem stanąć w obronie nie tylko swoich ideałów, które poddawane są nieustannej próbie, ale również świata roślin i zwierząt.
„Simona Kossak” (Fot. Karolina Grabowska/materiały prasowe Next Film)
Biolożka, badaczka, indywidualistka próbująca uciec od spuścizny własnego nazwiska... Panek portretuje Simonę jako kobietą wielowymiarową: odrzuconą przez bliskich, ale też niesamowicie odważną i wciąż szukającą własnego miejsca na ziemi. Reżyser na szczęście nie opowiada całego życia bohaterki, a wybiera okres od ukończenia pracy magisterskiej do obrony doktoratu. W ten sposób otrzymujemy angażującą historię nie tylko o samej Kossak, ale również ważny komentarz w temacie zatopionego w biurokracji świata nauki.
„Simona Kossak” (Fot. Jarosław Sosiński/materiały prasowe Next Film)
„Simona Kossak” to przede wszystkim dobrze skonstruowana klasyczna biografia inspirującej, silnej i poszukującej siebie kobiety; feministyczne kino wewnętrznej drogi oraz zatopiona w realizmie magicznym historia Puszczy Białowieskiej. Opowiada o uważności i odwadze; jednostkowej walce o siebie, prawdę i środowisko; ludzkiej przyzwoitości wobec najbardziej bezbronnych oraz o tym, co pierwotne i nieokiełznane. Obraz z czułością traktuje swoją główną bohaterkę, pokazując nam różne oblicza słynnej badaczki oraz jej złożoną osobowość. W filmie nie brakuje też innych wyrazistych postaci, a fabuła obfituje w ciekawe wątki: sprzeciw wobec władzy i patriarchatu, zmagania kobiet w świecie nauki, odnalezienie spokoju z dala od ludzi i rodziny pośród natury. Mamy tu także widmo przodków, zakazaną miłość, systemową dyskryminację, wątki ekologiczne, a nawet leśną magię. Jest tajemnicza puszcza, wspaniała fauna i flora oraz bohaterka pełna zielonej energii, naznaczona pasją i miłością do natury, która rozumie zwierzęta jak nikt inny.
„Simona Kossak” (Fot. materiały prasowe Next Film)
Jest też druga strona medalu. Film otwiera scena, w której młoda badaczka zanurza mikrofon w akwarium i wsłuchuje się w odgłosy ryb. Gdy osobliwe badanie przerywa jej siostra włączając dudniącą muzykę, wściekła Simona wyrzuca z siebie wulgarną prośbę o ściszenie. Fakt, że nikt nie reaguje na jej wołanie, świetnie ilustruje to, co zobaczymy w dalszej części filmu. Przez cały film biolożka nieustannie uciszana jest przez wszystkich: surową matkę, nieobliczalną siostrę, kłamliwego (i nie zawsze wiernego) ukochanego czy nawet oportunistycznego dyrektora placówki badawczej. To jednak nie wszystko. Pochodząca z „tych” Kossaków bohaterka walczy również z piętnem znanego nazwiska, dziedzictwem własnej rodziny i peerelowską władzą. Obrona pracy magisterskiej, której świadkami jesteśmy w kolejnej scenie, przynosi natomiast kolejną bolesną konfrontację, tym razem z męskim protekcjonalizmem, pasywną agresją, postawą negacji i umniejszania kompetencji. A to dopiero początek jej drogi. Simona nie chce jednak walczyć z patriarchatem – chce spełniać marzenia, udowodnić własną wartość i żyć blisko natury.
„Simona Kossak” (Fot. Jarosław Sosiński/materiały prasowe Next Film)
Nie wszyscy antagoniści w filmie to jednak mężczyźni. Szwarccharakterem okazuje się bowiem być również stojąca na straży pamięci wszystkich wybitnych Kossaków matka Simony. Głównej bohaterce natomiast do wybitności daleko. Jest kolorowym ptakiem, dziwadłem, czarną owcą w rodzinie, po prostu sobą. I wcale nie zamierza kłaniać się przed swoimi przodkami. Od malarstwa zdecydowanie bardziej kręci ją natura, co jest zarówno formą buntu, jak i autoterapią. To niezwykle drażni jej matkę, która robi wszystko, by tę silną tożsamość wyplenić. Ich relacja nie tylko dużo mówi o tym, co tak naprawdę ukształtowało Simonę, ale też pozwala jeszcze lepiej ją zrozumieć.
„Simona Kossak” (Fot. materiały prasowe Next Film)
„Simona Kossak”: aktorskie starcie Drzymalskiej i Kuleszy
Biografię wyróżnia też mistrzowskie aktorstwo, a w zasadzie popis dwóch głównych aktorek. Sandra Drzymalska to objawienie polskiego kina i jako Simona daje z siebie wszystko. To oszczędna, niebanalna i imponująco autentyczna rola, zbudowana głównie na mikrospojrzeniach i drobnych gestach, które oddają emocje postaci lepiej niż jakiekolwiek słowa. Simona w jej wykonaniu jest z jednej strony subtelna, a z drugiej: wyrazista i z pazurem; nieco naiwna, ale też pełna charakteru i odwagi, aby zawalczyć o siebie.
Równie świetnie wypada również Agata Kulesza jako temperamentna, ale wybitnie antypatyczna matka głównej bohaterki. Jej postać jest też tragiczna, bo dla pozycji, pozorów i dziedzictwa jest w stanie zrobić niemalże wszystko. Jest w tym wiele siły, ale też wewnętrznego dramatu, dlatego sceny między aktorkami należą do najlepszych w filmie. Idźcie do kina i sami zobaczcie jak po mistrzowsku dostarczają one swoje kwestie: Kulesza z surową miną i chłodnym sporzeniem, a Drzymalska z młodzieńczą przekorą.
„Simona Kossak” (Fot. Karolina Grabowska/materiały prasowe Next Film)
Warto docenić też Jakuba Gierszała, który jako Lech Wilczek jest wyjątkowo czarujący i tworzy z Sandrą naprawdę intrygujący i zaskakująco zgrany duet. Znakomita jest również Marianna Zydek – szkoda, że otrzymała tak mało scen, tym bardziej, że relacja sióstr jest równie skomplikowana, co Simony z matką. Na dalszym planie mamy jednak o wiele więcej topowych gwiazd polskiego kina, w tym m.in. Borysa Szyca, Olgę Bołądź czy Roberta Gonerę.
„Simona Kossak” (Fot. Jarosław Sosiński/materiały prasowe Next Film)
„Simona Kossak”: czy warto wybrać się na seans?
Minusy? Niestety, Panek zapomina niekiedy o swojej głównej bohaterce i nie wszystkie wątki rozwinięte są w zadowalający sposób (niektóre z nich nie są nawet do końca zrozumiałe bez wiedzy pozafilmowej, np. scena zburzenia ściany dzielącej w chatce część Simony i Leszka). Scenariusz razi też niekonsekwencją. W jednej z pierwszych scen słyszymy, że Simona od zawsze trzyma chłopców na dystans. Ten fakt, w połączeniu z doznaną wcześniej ze strony mężczyzny krzywdą, powinien więc rzutować na jej relacje sercowe, jednak gdy tylko pojawia się Wilczek, Kossak inicjuje romantyczny pocałunek podczas obserwacji borsuków. Można też odnieść wrażenie, że w filmie brakuje kilku scen. Gdy Leszek po raz pierwszy zjawia się w leśnej chatce, Simona jest wyraźnie przerażona. Wspólnie decydują jednak, że zamieszkają tam razem i... chwilę później zachowują się tak, jak gdyby nic się nie stało.
„Simona Kossak” (Fot. Jarosław Sosiński/materiały prasowe Next Film)
Narracyjne zagubienie rekompensuje jednak aktorstwo na wysokim poziomie oraz wizualna strona filmu. Zgaszone pejzaże dodają obrazowi tajemniczości oraz pobijają poczucie nostalgii. Wrażenie robią również znakomicie nakręcone sceny ze zwierzętami. Flora wygląda skromnie, ale imponująco i skutecznie zachęca do tego, aby wybrać się do lasu i poobcować z naturą. Pomaga doznać piękna puszczy i uwrażliwia na to, jak cudowne relacje możemy tworzyć ze zwierzętami. Klimat tworzy też idealnie dobrana ścieżka dźwiękowa pełna przebojów z lat 70., w tym m.in. „Zielono mi” Andrzeja Dąbrowskiego oraz hitów Breakoutu. Kolejne popularne utwory spaja ze sobą oryginalna muzyka Bartosza Chajdeckiego.
Momentami twórcy gubią się w fabularnym gąszczu, jednak ostatecznie film wskakuje na właściwe tory i składa się w logiczną całość. W efekcie „Simona Kossak” to dobre komercyjne kino biograficzne w stylu „Bogów”, „Najlepszego” i „Sztuki kochania”. Pokazuje, że wbrew wszystkiemu, co dzieje się w naszym życiu, zawsze możemy podążać za własnym sercem; robić to, czego pragniemy; czuć się wolni i walczyć o swoje racje oraz dbać o naszych braci mniejszych. Przed pójściem na seans, warto jednak wiedzieć, że film nakręcony jest przede wszystkim dla masowej widowni, stąd pewne uproszczenia i skróty. Tak czy inaczej, Simona Kossak jest postacią, która bez dwóch zdań zasługuje na popularyzację, dlatego każdy tekst kultury o jej ponadprzeciętnej osobowości i miłości do przyrody jest na wagę złota.
Światowa premiera filmu odbyła się podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty. „Simona Kossak” powalczy również o Złote Lwy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Obraz zadebiutuje na ekranach kin 22 listopada 2024 roku.