George Clooney nigdy nie próbował rywalizować z Hugh Grantem czy Richardem Gerem o tytuł króla komedii romantycznych. Nie specjalizował się też w łzawych melodramatach, choć zapewne wielu fanów, a zwłaszcza fanek, by sobie tego życzyło. W jego filmografii znajdziemy zaledwie kilka takich pozycji. Chcielibyście częściej oglądać go w chwytających za serce historiach miłosnych? Niestety mamy złą wiadomość. Aktor wyznał właśnie, że w siódmej dekadzie życia nie zamierza porywać się na role amantów.
George Clooney zadebiutował niedawno na Broadwayu w sztuce „Good Night, and Good Luck” – scenicznej adaptacji politycznego dramatu z 2005 roku, w którym nie tylko wystąpił w jednej z głównych ról, ale także wyreżyserował go i współtworzył scenariusz. Spektakl już zdążył odnieść oszałamiający sukces, zarabiając 3,3 miliona dolarów i bijąc tym samym rekord wcześniej należący do „Otella” z Denzelem Washingtonem i Jakiem Gyllenhaalem. Mimo to gwiazdor niestrudzenie kontynuuje kampanię promocyjną sztuki. Pojawił się m.in. w programie „60 Minutes”. Opowiedział w nim nie tylko o pracy na deskach teatru, ale także poruszył wątek dalszej filmowej kariery. Wyraźnie zaznaczył przy tym, że nie jest już otwarty na pewne zawodowe propozycje.
– Słuchajcie, mam 63 lata. Nie będę próbował konkurować z 25-latkami o tego typu główne role męskie. To już nie moja działka. Nie zamierzam już kręcić filmów romantycznych – zadeklarował w obecności kamer.
Clooney przyznał, że kiedy w latach 1997 i 2006 został wybrany najseksowniejszym mężczyzną według magazynu „People”, rzeczywiście był dobrym kandydatem do grania podrywaczy i zalotników. Dziś uważa jednak, że swoje pięć minut ma młodsze pokolenie aktorów.
Dla publiczności nie powinna być to bardzo dotkliwa strata. W filmografii George’a Clooneya romansu sensu stricto jest niewiele. Co prawda w „Co z oczu, to z serca” uwiódł Jennifer Lopez, ale w tym gatunkowym mariażu chodziło głównie o ucieczkę bankowego rabusia przed czekającą go 30-letnią odsiadką. Można zaryzykować stwierdzenie, że amerykański aktor lubi igrać z prawem. W więziennym pasiaku paradował też w „Bracie, gdzie jesteś?” braci Coean, a i przecież w „Ocean’s Eleven” zagrał czarującego włamywacza.
Zdarzało mu się również przywdziewać mundur („Złoto pustyni”) i lekarski kitel („Ostry dyżur”) oraz garnitur politycznego wyjadacza („Idy marcowe”). Jeśli faktycznie dotrzyma słowa i nie przyjmie już ról zakochanych po uszy niepoprawnych romantyków, fanom jego uczuciowej strony pozostanie jedynie odświeżenie sobie „Szczęśliwego dnia” (lub ewentualnie „Okrucieństwa nie do przyjęcia” czy „W chmurach”).
„Bilet do raju” z Julią Roberts to pożegnanie z rom-comami?
Ostatni rom-com w dorobku Amerykanina to „Bilet do raju” z 2022 roku. Mimo nienajlepszych recenzji przyciągnął szeroką publiczność. Nie ma w tym nic dziwnego, bo Clooney'owi partnerowała na ekranie Julia Roberts, która po „Pretty Woman” czy „Uciekającej panny młodej” również długo stroniła od komedii romantycznych. Decyzję motywowała nie niechęcią do gatunku, ale słabą jakością scenariuszy.
– Gdyby w moje ręce wpadł tekst dorównujący poziomem „Notting Hill” lub zwiastujący szaloną zabawę w stylu „Mój chłopak się żeni”, zrobiłabym to. Tak się złożyło, że dopiero Ol Parker przedstawił mi taki scenariusz – mówiła aktorka.
Clooney dodał od siebie, że zgodził się na udział, bo po przeczytaniu scenariusza od razu wiedział, że został stworzony on z myślą o nim i Julii. – Nawet imiona postaci brzmiały w pierwszej wersji Georgia i Julian. Tak naprawdę nie byłem częścią żadnej komedii romantycznej od czasów „Szczęśliwego dnia” z 1996 roku. Nie odniosłem na tym polu takich sukcesów co Julia, ale tym razem pomyślałem: „Cóż, jeśli ona się na to pisze, to ja też. Może być zabawnie” – powiedział.
Czy aktor na pewno powiedział ostatnie słowo? Kto wie, być może w przyszłości agent podsunie mu pod nos wspólny projekt z Michelle Pfeiffer czy Sandrą Bullock i wtedy zmieni zdanie. Wiek nie powinien być tu przeszkodą. W końcu miłość można znaleźć na każdym etapie życia, a filmy takie jak „Lepiej późno niż później” nie bez powodu są uwielbiane przez fanów gatunku.