Ikigai, wabi sabi, natsukashii, komorebi… Japończycy mają wiele tajemniczo brzmiących określeń, które pięknie opisują ich filozofię życia. W najnowszym filmie Wima Wendersa „Perfect Days” odkrywamy kolejne zjawisko i poznajemy słowo, które z pewnością trafi do „słowniczka” osób praktykujących uważność.
Najnowszy film Wima Wendersa „Perfect Days”, choć cichy i delikatny, ma niezwykłą siłę rażenia. Zostaje nie tylko w pamięci, ale także głęboko w sercu. Trudno bowiem zapomnieć historię człowieka, który świadomie i z własnego wyboru postanawia stać się niewidzialnym w świecie, w którym większość ludzi domaga się permanentnej uwagi.
Główny bohater filmu, Hirayama, żyje samotnie, wykonuje pracę, której podejmują się ludzie z najniższych warstw społecznych i której wielu z nich się wstydzi. Jako sprzątający publiczne toalety przemierza busikiem tokijską metropolię, słuchając muzyki ze starych kaset magnetofonowych. Jego jedyne rozrywki to czytanie książek i robienie zdjęć.
W przerwach w pracy fotografuje korony drzew, zapisując na kliszy promienie słońca, które tańczą pomiędzy liśćmi kołyszącymi się na wietrze. To opisane w języku polskim niemal całym zdaniem zjawisko ma w japońskim swoją własną nazwę: komorebi. Słowo komorebi (木漏れ日) składa się z trzech części: „ko” oznacza drzewo lub drzewa, „more” – przenikanie, sączenie się, „bi” zaś słońce lub światło słoneczne. Tak naprawdę komorebi to nie tyle określenie na zjawisko, ile na uczucie, które się z nim wiąże: zachwyt nad naturą połączony z szacunkiem do przyrody, z czego znani są mieszkańcy kraju Kwitnącej Wiśni.
W filmie „Perfect Days” można również odnaleźć odniesienia do innych japońskich określeń opisujących japońską filozofię życia.
Trudno nie dostrzec w pracy Hirayamy, którą wykonuje z najwyższym oddaniem, czy też jego fotograficznej pasji słynnego ikigai. To słowo określa japońską filozofię szczęścia, którą daje umiejętność odnalezienia sensu w tym, co robimy w danym momencie bez oczekiwania spektakularnego sukcesu czy zachwytu otoczenia. Ikigai to również koncentracja na przyjemności działania i doskonalenia swoich umiejętności. Praca postrzegana przez pryzmat ikigai przestaje być żmudnym obowiązkiem, staje się wartością samą w sobie, co pozwala z satysfakcją przeżywać każdy kolejny dzień.
W filmie Wima Wendersa na pewno dostrzeżemy też wiele aspektów wabi sabi, czyli umiłowania prostoty i niedoskonałości wynikającej z upływu czasu. Wystrój wnętrza mieszkania Hirayamy na przedmieściach Tokyo to kwintesencja wabi sabi. Minimalizm z lekką nutą dekadencji.
Określenie wabi sabi powstało z połączenia dwóch pojęć: „wabi” oznacza piękno, które można odnaleźć w ubóstwie i prostocie. Terminem tym określa się również postawę życiową, ludzi którzy rezygnuje z wszelkich wygód. Z kolei „sabi” oznacza pogodzenie z przemijaniem. Wabi sabi łączy pokorę do świata z akceptacją praw natury. Skoro ludzkie życie przemija jak wszystko, najlepiej żyć prosto i skromnie. Tak jak główny bohater filmu Wendersa Hirayama.
W „Perfect Days” pojawiają się również wątki nawiązujące do zjawiska nazywanego przez Japończyków natsukashii. Powszechnie jest ono rozumiane jako wspomnienie „starych dobrych czasów”, owiane nutką nostalgii i żalu za tym, co minęło. Czyż słuchanie ulubionej muzyki z czasów młodości, czemu oddaje się z wyraźną błogością Hirayama, nie jest najpiękniejszym wyrazem natsukashii? Trudno o lepszy przykład.
Wim Wenders jest znany z miłości do Japonii. Filmem „Perfect Days” składa swoisty hołd kulturze tego kraju. A nas, widzów, pozostawia w zachwycie i tęsknocie za tym, co nam w codziennej gonitwie zbyt często umyka. Może uda nam się uchwycić to, co piękne i proste, praktykując ikigai, wabi sabi, komorebi czy natsukashii? Spróbujmy!