1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Rodzice
  4. >
  5. Tata na urlopie rodzicielskim to korzyści dla wszystkich – rozmowa z Karoliną Andrian z Fundacji Share the Care

Tata na urlopie rodzicielskim to korzyści dla wszystkich – rozmowa z Karoliną Andrian z Fundacji Share the Care

Zaangażowane ojcostwo nie zaczyna się, gdy dziecko ma naście lat. Początkiem są pierwsze tygodnie życia dziecka, już wtedy buduje się więź, zaufanie i relację. (Fot. Getty Images)
Zaangażowane ojcostwo nie zaczyna się, gdy dziecko ma naście lat. Początkiem są pierwsze tygodnie życia dziecka, już wtedy buduje się więź, zaufanie i relację. (Fot. Getty Images)
Żyjemy w społeczeństwie, w którym nadal bardzo silne jest przekonanie, że najlepszym opiekunem dla dziecka, zwłaszacza w pierwszych miesiącach życia, jest matka. Ten stereotyp jest szkodliwy i dla dziecka, i dla matki, i dla ojca, który powinien być od pierwszych dni życia dziecka traktowany jak równoprawny rodzic. Na szczęście to się powoli zaczyna zmieniać.

W kwietniu 2023 r., w wyniku wdrożenia w Polsce dyrektywy work-life balance, ojcowie zyskali indywidualne prawo do urlopu rodzicielskiego. To oznacza, że prawo taty jest obecnie niezależne od prawa mamy. Wprowadzono też 9-tygodniową cześć nietransferowalną. Oznacza to, że każdy z rodziców ma teraz swoje 9 tygodni, którego nie może przenieść na drugiego rodzica. To szczególnie ważne rozwiązanie dla ojców. Według raportu „Tata na rodzicielskim. Co mówią liczby o ojcostwie w Polsce” z kwietnia br., przygotowanego we współpracy ZUS-u i Fundacji Share the Care, w 2023 roku 19 tys. ojców zdecydowało się na wykorzystanie tego świadczenia, co oznacza wzrost do 7% uprawnionych. Jak podaje raport, przed wejściem w życie dyrektywy work-life balance tylko 1% ojców korzystał z urlopu rodzicielskiego.

O tym, jak realnie zmieniła się sytuacja rodziców nowo narodzonego dziecka i dlaczego większe wykorzystanie prawa do urlopu rodzicielskiego przez ojców oznacza ogromne korzyści nie tylko dla samych mężczyzn, ale także dla dziecka, matki i całego społeczeństwa, rozmawiamy z Karoliną Andrian, fundatorką i prezeską Fundacji Share the Care, która promuje partnerski model rodziny.


26 kwietnia 2023 r. weszła w życie w Polsce dyrektywa unijna work-life balance. Jakie są najważniejsze zmiany, które z tego wynikają?

Karolina Andrian: Dyrektywa przyniosła ogromną zmianę przede wszystkim w patrzeniu na rolę ojca, który jest w założeniu traktowany jako równoprawny opiekun dziecka, a więc ma także prawo do urlopu rodzicielskiego. Przed zmianą było tak, że gdy kobieta miała prawo do urlopu rodzicielskiego, to mogła je częściowo przekazać tacie. Jeśli takiego prawa nie miała, bo nie była zatrudniona, to i ojciec na urlop iść nie mógł. Teraz ojciec ma prawo do urlopu rodzicielskiego niezależnie od prawa matki. Kobieta może nie być zatrudniona, ale jej zatrudniony partner, który został ojcem, prawo do urlopu już ma. To pierwsza duża zmiana. Druga nowa rzecz to wprowadzenie części nietransferowanej urlopu rodzicielskiego dla obojga rodziców. Dzisiaj urlop rodzicielski trwa 41 tygodni w przypadku urodzenia jednego dziecka. Każdy z rodziców ma 9 tygodni tylko dla siebie, a pozostałe 23 tygodnie mogą podzielić pomiędzy siebie według uznania. To ważne z punktu widzenia ojców, dlatego że teraz mają swoją część urlopu nietransferowalną na mamę. W wielu sytuacjach to cenny argument „use it or lose it” podczas rozmowy z pracodawcą – jeśli ojciec tej swojej części nie wykorzysta, to ona przepada. To zasada z tzw. złotego standardu urlopu dla ojców, który jest realizowany przede wszystkim w krajach skandynawskich, gdzie historia takich urlopów jest najdłuższa.

Zatrzymajmy się na chwilę przy nomenklaturze. Często słyszy się o „urlopie tacierzyńskim”. Tymczasem w polskim Kodeksie Pracy w ogóle nie ma takiego pojęcia. Jeśli więc powiem, że ojciec dziecka „ma 9 tygodni urlopu tacierzyńskiego”, to w tym zdaniu są dwie nieścisłości.

Owszem, może więc uporządkujmy ten temat. Są cztery typy urlopu dla rodziców po narodzinach dziecka. Urlop macierzyński trwa 20 tygodni, jest 100% płatny i przysługuje mamie. Wykorzystanie 14 tygodni jest obowiązkowe dla mamy, a 6 może oddać ojcu, jeśli oboje tak chcą. Drugi rodzaj to urlop ojcowski – to są 2 tygodnie dla taty także płatne 100% . Następnie rodzice mają prawo do urlopu rodzicielskiego. Tata ma 9 tygodni nietransferowalne, mama także. W części wspólnej do podziału mają dodatkowo 23 tygodnie. Jeśli taka jest decyzja pary, nic nie stoi na przeszkodzie, by tę część 23 tygodni w całości wykorzystał ojciec. W sumie matematycznie tata może więc mieć aż 32 tygodnie urlopu rodzicielskiego. Jeśli dodamy do tego 2 tygodnie urlopu ojcowskiego, to 34. A jeśli jeszcze mama odda tacie część swojego urlopu macierzyńskiego, a może oddać 6 tygodni, to w takim scenariuszu tata może spędzić z dzieckiem nawet 40 tygodni. Nazwa „urlop tacierzyński” funkcjonuje w obiegu dla określenia urlopu ojcowskiego, 6 tygodni macierzyńskiego, które mama może przekazać tacie, albo rodzicielskiego w wykonaniu taty. To może być mylące, bo faktycznie w Kodeksie Pracy taki rodzaj urlopu nie istnieje.

W 2023 roku skorzystało z urlopu rodzicielskiego 7% ojców. Niby jest to wzrost w porównaniu z rokiem 2022, czyli sprzed wejścia dyrektywy, ale to nadal oznacza, że większość z tej możliwości nie skorzystała...

Dla nas jednak to jest sukces, tym bardziej że wstępne dane za 2024 rok pokazują, że trend jest wzrostowy. Od stycznia do maja 2024 roku z urlopu skorzystało już 16 tys. ojców – to prawie tyle samo, co w całym 2023 roku, kiedy było ich 19 tysięcy. Jedną z przyczyn, dla których nadal niewielu ojców decyduje się na urlop rodzicielski jest fakt, że jest on płatny w 70%. Rodzice często więc decydują, że wykorzysta go mama, bo wówczas do budżetu rodzinnego wpływa cała pensja ojca, a jak wiemy, w Polsce wciąż jest spora dysproporcja pomiędzy zarobkami kobiet i mężczyzn – mówiąc wprost kobiety nadal zarabiają mniej, więc taka decyzja może mieć podłoże czysto ekonomiczne. Druga rzecz jest taka, że cała historia Kodeksu Pracy opiera się na założeniu, że to matka jest najlepszym i pierwszym opiekunem nowo narodzonego dziecka, a to pociąga za sobą szereg konsekwencji i determinuje nasze wybory. Ogromna część społeczeństwa ma przez lata zakodowane i mocno utrwalone poczucie, że najlepsza dla dziecka jest matka. Chcemy walczyć z tym krzywdzącym stereotypem i pokazywać, że tata jest równoprawnym opiekunem. On nie opiekuje się dzieckiem ani gorzej, ani lepiej niż mama, po prostu inaczej. Dwóch opiekunów to zawsze lepiej dla dziecka.

Czytaj także: Portret współczesnej matki – jak dzisiejsze kobiety radzą sobie z macierzyństwem i presją?

Najważniejsze plusy podziału opieki to?

Zaangażowanie ojca w pierwszym okresie życia dziecka ma wymierne przełożenie na dobro dziecka, to także korzyści dla związku, ważna cegiełka w budowaniu partnerstwa. Mężczyzna, który decyduje się wykorzystać urlop rodzicielski, wie, co to znaczy siedzieć cały dzień w domu z dzieckiem, opiekować się nim i kolejnego dnia robić dokładnie to samo. Pracujący tata zwykle wraca do domu wieczorem i ewentualnie kąpie dziecko, albo wraca, kiedy dziecko już śpi. Na bycie tatą zostają weekendy. To działa w obie strony. Kobieta, dzięki temu, że z maluchem zostaje tata, może wrócić na rynek pracy i wziąć na siebie na siebie część odpowiedzialności za finanse rodziny, a odpowiedzialność za dziecko i za finanse rodziny są ze sobą powiązane. Chodzi o to, żeby rodzice się dzielili zarówno opieką nad dzieckiem, jak i odpowiedzialnością finansową za rodzinę, bo to dla wszystkich jest zdrowsze.

Bardzo dużo się mówi i pisze w przestrzeni medialnej o wypaleniu macierzyńskim. O wypaleniu tacierzyńskim szczerze mówiąc nie czytałam...

No właśnie, na pewno za to przeczytasz o wypaleniu zawodowym u mężczyzn. Większe partycypowanie ojców w urlopie rodzicielskim ma szansę przełożyć się na zminimalizowanie i wypalenia macierzyńskiego u kobiet, i zawodowego w przypadku mężczyzn. By tak się jednak stało, musimy zbudować poczucie bezpieczeństwa u mężczyzny, poczucie pewności, że on jest dobrym opiekunem, ale też u kobiet, bo mamy często boją się zostawiać dzieci ze swoimi partnerami. Przyznam, że nie do końca to rozumiem, ale widzę, że tak jest. Dlatego tak ważne jest budowanie świadomości, że jeśli dziecko zostaje z ojcem, to jest pod świetną opieką, dla której lepszą alternatywą wcale nie jest żłobek czy niania. Ojciec na urlopie rodzicielskim staje się bardziej zaangażowanym opiekunem i partnerem w wychowaniu dziecka, co procentuje także potem, gdy dziecko jest już starsze, w wieku przedszkolnym. Jeśli tata ma doświadczenie zdobyte na urlopie rodzicielskim, częściej angażuje się w odbieranie dziecka z placówki, w opiekę podczas sytuacji kryzysowych, także wtedy, gdy konieczne jest pójście na L4 z powodu choroby. Nasi ambasadorzy podkreślają, że to jest przyjmowanie nie tylko blasków rodzicielstwa, ale i trudnych momentów, dzielenie się z partnerką również niełatwymi wyzwaniami, które się z rodzicielstwem wiążą.

Czytaj także: Wypalenie macierzyństwem – idealne matki nie istnieją, są te wystarczająco dobre

Co mogą zyskać mamy?

Kobieta zyskuje prawdziwego partnera w wychowaniu dziecka, może też wrócić do aktywności zawodowej z większym spokojem. Wiele kobiet obawia się tego, że gdy tylko wrócą do pracy, natychmiast będą musiały iść na zwolnienie, bo maluch coś złapie np. w żłobku. Jeśli jest w domu z tatą, mama ma o wiele większy komfort. Doświadczenie pozytywnego powrotu do pracy jest niezmiernie ważne dla utrzymania aktywności zawodowej kobiet, bo potencjał zawodowy kobiet jest ogromny, a my go nie wykorzystujemy. By to się zmieniło, łączenie macierzyństwa z aktywnością zawodową musi się kobiecie kojarzyć jako coś normalnego, a nie coś niemożliwego. Młode matki, kobiety na wysokich stanowiskach, często nie chcą dalej awansować. Boją się, że nie dadzą rady połączyć kariery z opieką nad dzieckiem. Zaangażowany partner, który partycypuje w tej opiece na równi, mógłby wszystko zmienić.

A jakie argumenty mogłyby przekonać niezdecydowanych na taki urlop ojców?

Jest ich mnóstwo. Pierwszy z brzegu do budowanie więzi z dzieckiem – bezcenne. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę sprawdza regularnie w swoich badaniach, do kogo zwracają się nastolatki, gdy mają jakiś problem. Na pierwszym miejscu jest oczywiście mama. Następnie - rówieśnicy. Kolejni na liście są ojcowie razem z dziadkami. To jest bardzo smutne, że dziecko w momencie, gdy potrzebuje wsparcia, nie traktuje ojca jak kogoś równego mamie, do kogo idzie się w pierwszej kolejności. Zaangażowane ojcostwo jest prewencją autodestrukcyjnych zachowań, samobójstw i kryzysów psychicznych u nastolatków, a ono nie zaczyna się, gdy dziecko ma naście lat. Początkiem rodzicielskiego zaangażowania są właśnie pierwsze tygodnie życia dziecka, już wtedy buduje się więź, zaufanie i relację z dzieckiem. Wtedy, nawet gdy relacja romantyczna między rodzicami się rozpada, jest większa szansa, że ojciec po rozpadzie związku będzie wciąż chciał mieć kontakt z swoim dzieckiem i nie będzie izolowany jako rodzic, co przecież często się zdarza. Dla matki dziecka będzie nie tylko byłym partnerem romantycznym, ale przede wszystkim nadal partnerem w rodzicielstwie, z którym dziecko jest bezpieczne. W takiej sytuacji matki nie tylko nie starają się za wszelką cenę utrudnić ojcu kontaktów, ale wręcz o nie zabiegają, bo mają zaufanie. Chcą dla swoich dzieci jak najlepiej, a kontakt z ojcem, który zawsze był zaangażowany, jest absolutnie w interesie dzieci. Matki to wiedzą.

Czytaj także: Idea parents first – bez poświęceń, bez poczucia winy. Dbając o siebie, dbam o dziecko

Jak to wygląda z perspektywy mężczyzn?

Mężczyźni odczuwają ogromną presję. Wielu z nich jest przekonanych, że podstawową rolą ojca jest zarabiać na rodzinę. „Kochać rodzinę” często znaczy tyle, co zarobić na przedszkole prywatne, na zajęcia dodatkowe, na ubrania itd. Mężczyźni czują się w obowiązku pracować i zarabiać jeszcze więcej, żeby na to wszystko starczyło. Dr Kamil Janowicz, psycholog, autor bloga Father_ing poświęconego ojcom i ojcostwu, prowadził badania dotyczące tego, czego się boją ludzie, oczekując dziecka. Wyniki pokazały, że jeszcze w ciąży oboje rodzice boją się tego samego - czy dziecko będzie zdrowe? I to ich łączy. Potem to się rozjeżdża – po narodzinach kobieta się boi, jak połączy macierzyństwo z pracą, a mężczyzna, czy zarobi na rodzinę. To się powinno zmienić. Jeśli mężczyźni mają na głowie utrzymanie rodziny, to oni nie mają żadnej wolności wyboru. Nie mogą zrezygnować z pracy, zmienić jej, bo często ryzyko jest za duże, więc godzą się na pewne warunki, na które być może by się nie zgodzili, gdyby mieli poczucie, że odpowiedzialność finansowa za utrzymanie rodziny nie spoczywa tylko na ich barkach, bo partnerka też jest aktywna w tym obszarze. Jest i inne zagrożenie. W momencie, kiedy się rozpada związek, dzieci często mówią, że w zasadzie nie mają kontaktu z ojcem, bo i tak zwykle go nie było. Wtedy on czuje się fatalnie, niedoceniony, myśli sobie „przecież ja swoje dzieci tak kocham, zarzynałem się po godzinach, żeby miały wszystko”. Po stronie kobiety po rozpadzie związku też jest ogromne rozczarowanie, ale pod hasłem „siedziałam z tymi dziećmi tyle lat, nie pracowałam, poświęciłam się dla rodziny, a teraz nie wiem, jak tę rodzinę utrzymam”. Spojrzenie partnerów zawczasu na obie te perspektywy jest niezmiernie ważne.

O zrobić w praktyce?

Istotne jest, by o tym wszystkim szczerze rozmawiać. Dyskutować o tym, jak oboje wyobrażają sobie swoją przyszłość i w rodzicielstwie, i w życiu zawodowym, biorąc pod uwagę potrzeby obojga partnerów w obu obszarach. Bardzo często podczas wywiadów mężczyźni zapytani o urlop rodzicielski mówią „partnerka już wszystko podzieliła”. Nie tak to powinno działać. Zawsze musi być przestrzeń na rozmowę o tym, jak oboje to sobie wyobrażają, a nie założenie, że to kobieta zarządza tematem. Mężczyźni często nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jakie i do czego mają prawa w związku z tym, że są ojcami, bo stery w tematach rodzinnych oddają partnerkom. Kobiety z kolei zbyt łatwo rezygnują z rozwoju zawodowego, poświęcając się całkowicie rodzinie. Tymczasem wiele z nich ma ukończone świetne studia. Rola matki jest bardzo ważna, ale przecież nie po to się kształcisz, poświęcasz na to lata życia, żeby świetnie zmieniać pieluchy, prawda? Macierzyństwo nie powinno być powodem do rezygnacji z samostanowienia o sobie i niezależności finansowej. To są zagadnienia absolutnie podstawowe.

Z perspektywy kobiety ważne wydaje mi się to, że matka, która zostaje na urlopie rodzicielskim, a potem jeszcze na wychowawczym, zajmuje się nie tylko noworodkiem, a potem niemowlakiem, ale i całym domem, w którym z tym dzieckiem funkcjonuje. Sprząta, pierze, odkurza, gotuje - przecież jest cały dzień w domu. Mam wrażenie, że często to do niej przyrasta. Potem latami, nawet gdy wróci do pracy, wydaje się wszystkim naturalne, że ona to robi.

Owszem, i właśnie stąd się biorą kobiece dwa etaty w przypadku matek aktywnych zawodowo. Wraz z urlopem rodzicielskim tata bierze na siebie nie tylko kwestie opiekuńcze, ale w tzw. gratisie dostaje sprzątanie i gotowanie. I to wcale nie jest jakaś kara! Nasz ambasador Jarek Kania, twórca inicjatywy Ojcowska Strona Mocy, opowiada, że przy pierwszym dziecku na urlopie rodzicielskim była tylko jego żona. Przy drugim i trzecim zaangażował się już on. I wtedy, po tym doświadczeniu, przeprosił swoją żonę. Za to, że po pierwszej ciąży jej nie doceniał. Nie zdawał sobie sprawy, jaki ogrom pracy w domu ma rodzic, który „siedzi z dzieckiem”. Doświadczył na własnej skórze, jak niewiele wspólnego ma to, co jest do zrobienia, z siedzeniem. Przekonał się, że można nie mieć czasu na podstawowe rzeczy. Tym, którzy na własnej skórze tego nie doświadczyli, wydaje się, że kobieta na urlopie rodzicielskim ma być szczęśliwa i spełniać się roli matki, a „przy okazji” zadbać o dom. To oczywiście kompletna bzdura.

Czytaj także: Za macierzyństwo jest kara, za ojcostwo bonus

Tatom na urlopach łatwo odnaleźć się w tej roli?

Oczywiście, że nie. Ojcowie odkrywają, że to w pewnym sensie oznacza też samotność. Nie masz zbyt wiele kontaktu z dorosłymi ludźmi, spędzasz czas z niemowlakiem, z którym nie da się pogadać o problemach, więc – jak to żartem powiedział jeden z naszych ambasadorów – twoim najlepszym przyjacielem staje się gumowa kaczuszka... Ojcowie mają trudniej, bo nawet na placach zabaw czy w alejkach spacerowych, gdzie teoretycznie można by było z kimś porozmawiać, czują się wyobcowani, bo poza weekendami dominują tam nadal kobiety. Gdy taki tata idzie z dzieckiem do lekarza, często słyszy: „proszę przekazać mamie, żeby kupiła witaminę C” i czuje się pomijany, unieważniany. To niby drobiazgi, ale przecież z takich detali jest stworzona nasza rzeczywistość. Więc i zmianę rzeczywistości trzeba od takich drobiazgów zacząć.

Tę nierówność widać choćby w kwestii nazewnictwa. Zasiłek na czas urlopu, niezależnie od tego, czy jest na nim kobieta, czy mężczyzna, nazywa się macierzyński.

Dokładnie – tata dostaje zasiłek macierzyński… Postulujemy oczywiście zmianę nazwy, która podkreślałaby, że oboje rodzice są równoprawnymi opiekunami. To powinien być zasiłek rodzicielski, a nie macierzyński. Nazwa „urlop” też jest zupełnie niefortunna. Czy to jest urlop? Przecież to sugeruje relaks, rekreację, odpoczynek, czyli wszystko to, czego przebywanie z dzieckiem w pierwszych miesiącach życia w ogóle nie oznacza.

Rozmawiałyśmy o tym, dlaczego równoprawne rodzicielstwo i w ślad za nim podział opieki nad dzieckiem opłaca się mamom, tatom, jest dobre dla dziecka. A pracodawcy? Jakie są argumenty, które mogłyby ich przekonać, że to jest dobre rozwiązanie?

Badania pokazują, że bardzo dużo umiejętności miękkich nabytych podczas urlopu rodzicielskiego można transferować do przestrzeni zawodowej – i dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Przekonujemy menadżerów i pracodawców, że to są miękkie kompetencje, które są niezmiernie przydatne w życiu zawodowym. Przyznają to sami ojcowie, którzy po urlopie rodzicielskim przekonali się, że przebywanie z dzieckiem to świetna lekcja cierpliwości. Ten czas to też trening elastyczności i umiejętności dostosowywania się do okoliczności, które przy maluchu wciąż się zmieniają. Małemu dziecku nie powiesz przecież: „słuchaj, a teraz bądź przez chwilę cicho, dobrze?”. To ty musisz się dostosować i znaleźć taki sposób komunikacji z dzieckiem, który będzie odpowiedzią na jego potrzeby. Wszystko to możesz później wykorzystać w przestrzeni zawodowej. Kobiety przyznają, że praca z szefem, który był na urlopie rodzicielskim, to jest zupełnie inna jakość. Możesz powiedzieć, że musisz wcześniej wyjść, i masz pewność, że on to zrozumie, bo porozumiewacie się na płaszczyźnie tych samych doświadczeń życiowych, tych samych ograniczeń, trudności, wyzwań. Myślę, że kobiety też potrzebują większej edukacji dotyczącej tego, jak wiele doświadczeń z macierzyństwa można transferować do przestrzeni zawodowej. Jestem przekonana, że bycie matką to jest dodatkowa wartość w pracy. W maju organizowaliśmy kampanię „Proud to be a Working Mom”, w której podkreślaliśmy ogromny potencjał kobiet. Każda mama jest potencjałem dla siebie samej, innych kobiet, swoich dzieci, partnera, organizacji, biznesu i zmieniającego się świata. Odzew ta tę kampanię był ogromny.

Sporo udało się już osiągnąć, także dzięki działaniom twojej Fundacji. Co jeszcze potrzeba zmienić, żeby urlop rodzicielski w wykonaniu ojców wszedł na stałe w nasz społeczny krwiobieg, stał się czymś jak najbardziej naturalnym i powszechnym?

Konieczne są dalsze zmiany systemowe, czyli praca z rządem, podwyższenie zasiłków, stworzenie profesjonalnej strony internetowej o prawach rodziców, na której będą mogli się np. dowiedzieć, jakie są możliwe scenariusze podziału opieki nad dzieckiem po narodzinach. Druga sprawa to dalsza praca z pracodawcami, by zaczęli częściej traktować ojców jako równoprawnych opiekunów. Chodzi o budowanie takiego środowiska pracy, w którym menedżerowie będą nie tylko poinformowani o prawach ojców, ale też będą ich realnie wspierać w korzystaniu z ich praw. To jest bardzo potrzebne, bo badania Polskiego Instytutu Ekonomicznego pokazują, że aż 60% ojców oczekuje nieprzychylnej decyzji w odpowiedzi na prośbę o urlop rodzicielski. Ważne jest dla nas także angażowanie w nasze kampanie marek, które wspierają postulaty równościowe, a nie propagują stereotypowy podział ról. Jedną z tych, z którymi już współpracujemy przy kampanii Facet na 100 pro, jest marka Gillette, męska marka, która jednak aktywnie wspiera mężczyzn w przełamywaniu stereotypów. Właśnie taką komunikację chcemy budować - zmieniać obraz mężczyzny, chcemy, by w reklamach, serialach byli pokazywani mężczyźni, którzy zajmują się dzieckiem. Wyobraź sobie, że na stadionie w czasie meczu jest wyświetlana informacja o prawach ojca – takie przestrzenie publiczne chcemy wykorzystywać, by budować nowy wizerunek mężczyzny – jako ojca, takiego na 100%!

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze