W dzieciństwie mama często powtarzała mi, że skoro powiedziało się „a”, wypadałoby także powiedzieć „b”. Idąc tym tokiem rozumowania, jeżeli zrobiło się orange curd, należałoby teraz znaleźć dla niego smakowite zastosowanie.
Oczywiście można również zupełnie się nie wysilać i leniwie wyjadać go łyżeczką wprost ze słoika, lecz… gdyby komuś przypadkiem zamarzyło się bardziej kreatywne rozwiązanie – podaję je na tacy, wraz z przepysznymi pomarańczowymi babeczkami.
Składniki na 12 sztuk
- 100 g miękkiego masła
- 200 g orange curd (przepis i sposób wykonania powyżej, w „czytaj także”)
- 110 g cukru
- 3 jaja
- 180 g mąki pszennej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 3–4 łyżeczki kakao
- skórka otarta z 1 pomarańczy
- płatki migdałowe
Sposób przygotowania
Masło ucieramy z orange curd i skórką pomarańczową. Stopniowo dodajemy jaja.
Wsypujemy cukier, a potem mąkę wraz z proszkiem do pieczenia. Mieszamy na jednolitą masę, którą dzielimy na 2 części. Do jednej dodajemy kakao, drugą zostawiamy bez zmian.
Płatki migdałowe prażymy na suchej patelni. Foremki smarujemy masłem. Spód wysypujemy dość grubą warstwą płatków migdałowych.
Na to wykładamy ciasto, do ⅔ wysokości foremki. Babeczki pieczemy ca 20 minut w temperaturze 180°C.
Zrobiłam 2 rodzaje jednokolorowych babeczek, ale ciasta można ze sobą pomieszać, kładąc je do foremek naprzemiennie. Jeśli zechcecie upiec babeczki w formie na muffiny, wyłożonej papilotkami, proponuję posypać migdałami wierzchy, a nie spody. Moje babeczki po upieczeniu zostały przewrócone do góry nogami. Muffinkom wyrastają duże kopczyki, więc z nimi taka operacja się nie powiedzie. W przypadku umieszczania płatków na wierzchu, trzeba je leciutko wgnieść w ciasto, żeby się dobrze na nim trzymały.