1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Różnice zdań, odmienne poglądy – o tym, jak wpływają na związek, mówi Katarzyna Miller

Różnice zdań, odmienne poglądy – o tym, jak wpływają na związek, mówi Katarzyna Miller

Większa jest szansa na porozumienie w związku w przypadku odmiennych wartości, jeśli zgodzimy się na to, by się różnić, inaczej zachowywać czy myśleć. (Fot. iStock)
Większa jest szansa na porozumienie w związku w przypadku odmiennych wartości, jeśli zgodzimy się na to, by się różnić, inaczej zachowywać czy myśleć. (Fot. iStock)
Polityka, religia, pieniądze, moralność… A nawet to, czy nasz dom ma być otwarty, czy na co dzień będziemy żyć tylko z najbliższymi. Jak bardzo różnice w opiniach i poglądach partnerów, a więc także w postawach i zachowaniach, wpływają na ich związek – zastanawia się Katarzyna Miller, psychoterapeutka i filozofka.

Dziś różnice zdań są szczególnie konflikto­genne, czy więc można być razem w harmonii i bliskości, różniąc się w ważnych kwestiach?
To trudne, choć na początku może ludzi zwieść to, że się sobie podobają i że mają na siebie ochotę. Są siebie ciekawi, więc odmienne poglądy nie mają dla nich takiego znaczenia. Ba! W czasie zakochania różnice wydają się nawet interesujące, intrygujące. Na początku inność podkręca, zwiększa atrakcyjność. Łatwo wtedy o racjonalizacje: „Ja go przekonam, że się myli! Wychowam! Pokażę, jak ma myśleć”. „Rodzina go nie nauczyła, to ja go nauczę”. Kobiety lubią wierzyć, że przerobią faceta. A mężczyźni, zwłaszcza tradycjonaliści, chętnie „podniosą kobietę na swój poziom”, to im nadyma ego.

Nie brzmi to zbyt dobrze.
Co też czas im obojgu boleśnie pokaże. No, chyba że już na początku dojdzie do konfliktu, bo któraś ze stron poczuje się dotknięta do żywego opinią drugiego. Rozstaną się wtedy, zanim się ze sobą splączą, czyli wezmą wspólny kredyt, założą dom czy zrobią sobie dzieci. Choć jest też takie ryzyko, że awantura ich podnieci i wskoczą do łóżka, gdzie w ogniu wściekłości przeżyją seks swojego życia i to ich pogodzi! Może im obojgu tak to się spodobać, tak ich nakręcić na siebie nawzajem, że przez wiele lat będą razem – kłócąc się i godząc w łóżku.

Seks pomaga przejść ponad różnicami?
Tak bywa. Zazwyczaj też na początku znajomości nie bardzo nas obchodzi, co mówi czy myśli to drugie. Nie zauważamy tak jaskrawo różnic w poglądach, bo nasza uwaga skupiona jest na ekscytacji nowym związkiem. Nie zależy nam tak bardzo na tym, by przeforsować swoje zdanie, jak na tym, by dobrze wypaść, pokazać się z jak najlepszej strony. Jesteśmy więc bardziej otwarci, ale tylko po to, żeby się dowiedzieć, jak to drugie zachwycić.

Tymczasem zakochanie mija...
Właśnie! Po jakimś czasie pojawiają się sytuacje, w których poglądy bardzo się liczą, bo mają wpływ na wspólne życiowe decyzje, na przykład na to, czy będziemy mieć dzieci i ile ich mamy mieć. A jeśli one już się pojawią, to może okazać się ogromnym problemem, jak chcemy je wychowywać. W tradycji religijnej czy nie? Bo oto nagle okazuje się, że on milczał, kiedy ona chodziła do kościoła, ale teraz, kiedy chce ślubu kościelnego, bo jest w ciąży i już planuje chrzciny, to on nagle mówi: „Nie zgadzam się na taką hipokryzję! Moje dzieci tam nie pójdą!”.

No i co wtedy, kiedy okazuje się, że poglądy determinują postawę wobec dalszego wspólnego życia?
To zależy nie tylko od tego, w czym dwoje osób się różni, ale też od tego, co to za ludzie. Jedno może chodzić do kościoła, ale drugie nie musi, by oboje mogli wziąć ślub kościelny. Ateista wtedy staje przed ołtarzem jako osoba niewierząca. Dzieci mogą być wychowywane w wierze katolickiej do czasu, aż podrosną i same podejmą decyzję, czy chcą nadal praktykować. Dorośli ludzie, szanujący swoje poglądy i poglądy innych ludzi, mogą na taki układ przystać. Wtedy każde z nich pozostaje przy swoim, może być sobą, będąc w związku. Dzieciom także nie zamykają żadnej z dróg. Taka postawa świadczy o dojrzałości i samoświadomości. Ci ludzie wiedzą, kim są i czego potrzebują, a to, że bliska im osoba ma inaczej, w niczym im nie zagraża. Jak ludzie chcą mieć szczęśliwe życie, to różnice przyjmują i akceptują. Ale to możliwe tylko wtedy, gdy żadne z nich nie jest fanatykiem, czyli nie uznaje tego, co myśli, za prawdę objawioną.

Religia nie musi nas rozdzielić?
Pewne wartości z nią związane na pewno mogą. Na przykład nie wyobrażam sobie związku walczącej o prawa kobiet do aborcji feministki ze zwolennikiem ruchu pro-life. Oczywiście, może ich, jakimś cudem, porwać szał namiętności i popłyną przez życie razem. Ale wątpię, by to dłużej potrwało. Seks może stać się wartością nadrzędną, ale to za mało na życie z kimś, kogo poglądy są wręcz wrogie moim. Ludzi łączą podobieństwa w systemie podstawowych wartości. Łączą jednak też, a może przede wszystkim – podobne historie życia i pochodzenie. To, że oboje wychowali się na blokowisku w rodzinach urzędników i nauczycieli, pomaga się dogadać nawet w trudnych kwestiach, zwłaszcza że zazwyczaj wtedy mają podobne poglądy.

Znam związki kobiet liberalnych z tradycjonalistami.
Kobieta niezależna może zafascynować się konserwatystą, który mówi o szacunku do matki i trosce o dzieci. Ona początkowo myśli, że on ma takie poglądy, bo jest wrażliwy i empatyczny. A zasady, którym jest wierny, sprawiają, że wydaje się jej taki męski i silny. Nie będzie siedział godzinami na Facebooku czy w porno. Kiedy jednak obydwoje zamieszkają razem, to nagle może się okazać, że on ją szanuje, ale tylko wtedy, kiedy ona jest w kuchni. Mówi, że kobieta jest sercem domu, ale właśnie dlatego nie powinna z tego domu wychodzić. Ona teraz dopiero widzi, że te zasady, które ją w nim tak pociągały, to po prostu lęk przed zmianą. A to, co wzięła za męskość i siłę, to po prostu sztywność! Szacunek do matki, o którym tak pięknie mówił, to był sygnał tego, że jest maminsynkiem.

I co wtedy się stanie?
To zależy od jej poczucia wartości i wewnętrznej siły, od tego, co włożono jej do głowy na temat roli i praw kobiet. No, a że niestety kobiety nadal mają tej siły i wiary w siebie zbyt mało, to bywa, że ona mu ulegnie i się podporządkuje. Zajdzie w ciążę, urodzi dzieci i zajmie się domem. Skończy się życie na jej warunkach – ale nie dlatego, że jest mamą. Bo kiedy ona powie, że chce jechać z przyjaciółkami na weekend, usłyszy, że ma dom i dzieci. To oczywiście wartości, ale nie kajdany.
Idąc w związek oparty na różnicach, kobieta ryzykuje utratę siebie, zgubienie biletu do swojego życia?
Właśnie, a to dlatego, że wtedy oczywiście pojawią się racjonalizacje: że kocha dzieci, że dom jest wartością w jej życiu. Kocha! Jest! Ale to nie znaczy, że ma rezygnować z siebie. Zazwyczaj odkryje to dopiero po latach, kiedy dzieci wyjdą z domu albo mąż też to zrobi – idąc do innej. Jakoś tak zapomni wtedy o swoich wartościach…

Mężczyźni też wpadają w takie pułapki fascynacji różnicami, które ich zniewalają po jakimś czasie?
Zdarza się, że mężczyzna oprze się na kobiecie, która go potem zawłaszczy. Początkowo będzie mu się to podobało, że ona taka opiekuńcza i wie, czego chce. Ale potem, kiedy kobieta zacznie nim rządzić, poczuje, że ma dość. Oczywiście tego nie powie, bo będzie się bał – przecież ona mu przypomina mamę. Po prostu ucieknie do innej. Bywa jednak, że mężczyzna znajdzie się pod takim pantoflem, że będzie żył jak Dulski – wykastrowany ze swojej męskości, a nawet głosu. Spacerujący po mieszkaniu jak po klatce. Niby obecny w życiu rodziny, ale całkiem nieobecny w swoim własnym. Może też w takiej sytuacji zdobyć się na działania partyzanckie, na przykład z sąsiadką. Będzie działał w konspiracji. Tak aby nadal pozostać w związku, w którym – bądźmy szczerzy – jakoś też mu wygodnie. Nie musi walczyć, zdobywać, zmagać się. Ma posprzątane, podane, pościelone.

A jaka jest recepta dla kobiety na taką sytuację, kiedy utknie w wartościach jak w pułapce?
Powiedzieć: „Dzieci są dla mnie ważne, ale nie muszę z tego powodu rezygnować ze swoich przyjaźni czy pasji. Czy widzisz możliwość, żebyśmy spotkali się w pół drogi, między twoimi oczekiwaniami a moimi potrzebami?”. Warto rozmawiać. Czasem udaje się w ten sposób ustalić nowe zasady i zbudować relację opartą na akceptacji odmienności. Ale ja ostatnio mniej wierzę w rozmowy, ustalenia i kompromisy. Dostrzegam za to wartość tego, żeby w związku móc powiedzieć, co jest dla mnie ważne, czego nie zrobię, czyli bycia po prostu wysłuchanym. Bez wściekania się, bez złości, bez pretensji ze strony partnera. Jeśli my także dajemy taką szansę drugiej połowie, to przebrniemy. Podstawa to się nawzajem słyszeć. Nic nie trzeba z tym robić, wystarczy nie zwalczać drugiego człowieka w jego poglądach opiniach czy wartościach.

Wygadać się i dać się wygadać drugiemu – i żyć dalej razem po swojemu?
Większa jest szansa na porozumienie w związku w przypadku odmiennych wartości, jeśli po prostu zgodzimy się na to, by się różnić, inaczej zachowywać czy myśleć. Nie ma takiej szansy, gdy chcemy zmienić drugiego człowieka, a nawet na siłę nagiąć siebie do jego czy jej zasad.

Jeśli jestem idealistką, a mój partner materialistą, ale akceptujemy to i nie próbujemy zmienić siebie, to możemy być razem w szczęściu?
Powinno się przejrzeć „pakiet kontrolny”, czyli zastanowić się, czy ten mój mąż ma więcej cech pozytywnych, czy negatywnych. Jeśli częściej mi z nim dobrze niż niedobrze, to warto zostać. Jeśli odwrotnie, lepiej na poważnie rozważyć rozstanie. Bo czy ma sens być razem na zasadzie: „znoszę go”, „wytrzymuję”? Czy nie lepiej poszukać kogoś, z kim będziemy razem budować bliskość?

Nie uda nam się zmienić partnera nawet trochę?
Dorosły człowiek nie będzie inny, niż jest, nikt go nie jest w stanie zmienić. To może zrobić tylko on sam, kiedy poczuje taką głęboką potrzebę. Niestety, nigdy nie wynika ona z tego, że druga połowa prowadzi edukację nad jej koniecznością. Nie ma sensu tracić sił na próby wychowania partnera po swojemu. Dorosła postawa to zgodzić się na to, jaki ten drugi człowiek jest. Co nie znaczy, że mam na wszystko pozwalać i na przykład dawać się krzywdzić.

Czyli można się różnić nawet w ważnych sprawach, jeśli akceptujemy odmienne poglądy partnera?
Schody zaczną się, kiedy będziemy planować wakacje czy decydować, w co chcemy zainwestować czas i pieniądze. Czy przez nie przejdziemy razem na wyższy poziom związku, zależy od skali naszego zaangażowania. Jeśli on jest wierzący i chce jechać do Lourdes, a ona jest ekolożką i chce bronić drzew nad Amazonką, to może być trudno. Oczywiście, każde podczas urlopu może pojechać w swoją stronę. Problem zacznie się, kiedy wrócą do domu i będą chcieli podzielić się tym, czego doświadczyli, opowiedzieć, jakie to było dla nich ważne. Bo może wtedy on jej nie wysłucha z takim zaangażowaniem, jakiego ona będzie oczekiwała i potrzebowała. Nie pogratuluje, nie powie: „Ale byłaś dzielna!”. Ponieważ ona nie dostanie pełnej akceptacji i zrozumienia, będzie musiała zadzwonić do kogoś ze swojej ekogrupy, by poczuć tę bliskość, której wymaga zwierzanie się z najważniejszych życiowych doświadczeń. Co więcej, on też może nie będzie czuł, że łączy go z nią coś wyjątkowego, bo i ona nie da mu takiego zainteresowania jego duchowymi doświadczeniami z pielgrzymki. Nie da, bo ekolożka w głębi serca będzie czuła, że to strata czasu i egoizm modlić się, kiedy planeta umiera!

Ale on w Lourdes mógł się modlić za planetę.
Jeśli tak zrobił, mają szansę na porozumienie. Ale to naprawdę rzadka sytuacja być tak otwartym na różnorodność wartości i postaw. Bycie z kimś, kto wierzy w coś diametralnie innego, jest trudne, dlatego że w domu każdy z nas chce mieć rodzaj wyjątkowego wsparcia. Trzeba współbrzmieć ze sobą, by dom był źródłem mocy i odpoczynku.

Choć powiem Ci też, że nie trzeba konfliktu wielkich aksjomatów, aby życie było trudne. Wystarczy konflikt gramatyczny; jeśli on mówi „poszłem”, życie staje się nieznośne. Możemy udawać, że nie słyszymy, ale nasi przyjaciele nie będą. Górnika i panią anglistkę połączy ostry seks, ale nie zbudują wspólnego życia. Kochanek jedząc, może leżeć na stole i siorbać, ale życia z nim sobie nie ułożysz. Nie da rady.

Co jeszcze bywa trudne?
Dziś ludzie rozwodzą się, ale by zabezpieczyć dzieci z pierwszych związków, nie chcą ponownie się wiązać formalnie. A jeśli już, to musi być intercyza. A wtedy ta druga osoba mówi: a gdzie zaufanie, miłość? Zgodzić się? Zrezygnować ze ślubu? Coraz więcej widzę takich związków. To trudne decyzje. Znam wiele kobiet, które po latach wspólnego życia zostawały bez domu i grosza, bo mężczyzna zapomniał sporządzić testament na ich rzecz, a ślubu nie chciał nigdy wziąć… Ponieważ się równouprawniamy, podobne sytuacje zaczęły dotykać też mężczyzn.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze