„To, jak postrzegam własne ciało, to nie jakaś absolutna prawda, tylko wynik pewnego procesu przetwarzania informacji. Poczucie ciała to wynik wnioskowania, które umysł wykonuje na bieżąco, i można na ten proces wpływać” – tłumaczy Marcin Czub, psycholog z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Prowadzi Pan wiele badań dotyczących postrzegania własnego ciała – czy pojawił się w nich temat akceptacji?
Bardziej samego procesu, czyli w jaki sposób informacje z różnych zmysłów są integrowane w umyśle, przez co pojawia się doznanie cielesności, a także jak można za pomocą różnego rodzaju iluzji percepcyjnych manipulować tym doznaniem, czyli np. w jaki sposób możemy wywoływać w sobie wrażenie ciała innego niż to, do którego jesteśmy przyzwyczajeni.
Czyli jak za pomocą iluzji możemy inaczej zacząć się postrzegać.
W roku 1998 odkryto zjawisko, które nazywa się iluzją gumowej ręki. Polega ono na tym, że badany kładzie obydwie ręce przed sobą, ale w miejscu jego prawej ręki kładziemy gumową protezę, a prawdziwa ręka jest schowana za zasłonką i staje się niewidoczna dla badanego. Osoba badana widzi zatem dwie ręce, z których tylko jedna jest jego własną, a druga to gumowa proteza. Eksperymentator w tym samym czasie i w tym samym miejscu dotyka protezy i ukrytej prawej ręki – osoba badana czuje dotyk, ale widzi go jedynie na protezie. Jeżeli taka stymulacja występuje przez dłuższą chwilę, to u większości badanych pojawia się odczucie, że gumowa ręka jest częścią ich ciała. Do tego stopnia, że reagują dużym stresem na zagrożenie tej ręki i mają wrażenie, że czują dotyk tam, gdzie go widzą, a nie na schowanej ręce.
Jest też inny eksperyment, w którym wykorzystano gogle do rzeczywistości wirtualnej i kamery, żeby wywołać podobną iluzję, ale na całym ciele osoby badanej. Użyto manekina, który stał ze spuszczoną głowa i miał na czole zamontowane kamery z widokiem na przód swojego ciała. Osoba badana stała z goglami do wirtualnej rzeczywistości, również ze spuszczoną głową, czyli informacja o pozycji ciała zgadzała się z pozycją ciała, jaką miał manekin, ale osoba badana widziała z tej perspektywy nie swoje ciało, tylko ciało manekina. Eksperymentatorka w tym samym momencie dotykała brzucha osoby badanej i brzucha manekina. Podobnie jak w poprzednim eksperymencie pojawiło się silne doznanie, że manekin jest ciałem osoby badanej. Po wywołaniu iluzji eksperymentatorka dotykała nożem brzucha manekina. Okazało się, że jeśli iluzja została wzbudzona, to osoba reagowała silniejszym stresem w porównaniu z grupą kontrolną, gdzie nie było iluzji. W tej grupie kontrolnej wszystko wyglądało identycznie, ale na wcześniejszym etapie eksperymentatorka dotykała brzucha osoby badanej w innym miejscu i czasie niż brzucha manekina, co uniemożliwiło pojawienie się iluzji ucieleśnienia.
Jakie wnioski płyną z tych badań?
Najważniejszy to taki, że nasze wrażenie cielesności wcale nie jest ostateczne i niekwestionowalne. Raczej jest to coś, co się na bieżąco wytwarza; możemy wpłynąć na proces postrzegania naszego ciała. Większość z nas nie ma pojęcia, że odczuwanie własnego ciała może podlegać złudzeniom percepcyjnym. Nasz umysł wnioskuje, jak się czujemy cieleśnie, na podstawie informacji z wielu różnych zmysłów, które są przesyłane do mózgu i tam integrowane z wiedzą o naszym ciele, z pamięcią. W efekcie tego procesu tworzy się świadome odczuwanie naszego cielesnego samopoczucia. Można powiedzieć, że nasze doznanie cielesności jest na bieżąco konstruowane.
Czy postrzeganie ciała zależne jest również od nastroju, naszych emocji? Przypomina mi się praca z osobami cierpiącymi na zaburzenia odżywania – kiedy prosi się taką osobę, żeby patrząc w lustro, obrysowała kontur swojego ciała, rysunek zwykle pokazuje osobą znacznie grubszą, niż pacjentka jest w rzeczywistości.
To prawda, niektóre osoby nie tylko tak się oceniają, patrząc w lustro, ale również cieleśnie czują się bardziej otyłe, niż są w rzeczywistości.
Warto pamiętać, że oprócz pięciu najbardziej znanych zmysłów są jeszcze dwa, o których mówi się rzadziej: propriocepcja (sygnały z mięśni i ścięgien, które nas informują o pozycji ciała) i interocepcja (odczucia pochodzące z narządów). Nasz stan emocjonalny dostraja się do informacji, które dopływają ze wszystkich siedmiu zmysłów. Badania nad percepcją ciała, a w szczególności iluzje ucieleśnienia, mogą prowadzić do tworzenia nowych metod terapii, choćby dlatego, że można dzięki nim szybko wywołać wgląd, że to jak czuję własne ciało, to nie jakaś absolutna prawda, tylko wynik pewnego procesu przetwarzania informacji i wnioskowania, które umysł wykonuje na bieżąco. Modyfikując informacje wizualne, możemy zmienić to, jak odczuwamy własne ciało.
Pokazują to warianty iluzji ucieleśnienia: w jednym z badań osoba ucieleśniała wirtualne ciało, a następnie ręce tego ciała zaczynały się wydłużać. Jeśli w tym samym czasie badacz ciągnął za fizyczną rękę badanego (i pojawiały się fizyczne doznania z mięśni sugerujące rozciąganie), to u wielu osób pojawiło się absurdalne doznanie, że ich ręka się autentycznie wydłużyła. Wydawało im się, że są w stanie sięgać znacznie dalej niż normalnie.
Inny eksperyment pokazuje, jak można wpływać na spostrzeganie rozmiaru ciała. Ten eksperyment często wykonywaliśmy na zajęciach ze studentami: montuje się kamerę nad głową lalki Barbie i badany w goglach VR patrzy z pierwszoosobowej perspektywy na ciało lalki. Stosując synchroniczny dotyk brzucha osoby badanej i brzucha lalki, można wywołać iluzję ucieleśnienia malutkiego ciała. Efektem tego jest zmiana percepcji rozmiarów otoczenia, wrażenie przebywania w ogromnej przestrzeni.
Czy to jest tak, że ciało osoby badanej nagle staje się ciałem małej lalki?
Badany ma wrażenie, jakby to ciało lalki w pewnym sensie należało do niego, ale oczywiście w tych iluzjach osoby zachowują pełne rozumienie i całkowitą świadomość sytuacji. Osoba czuje, jak gdyby to sztuczne ciało należało do niej, ale na poziomie intelektu wie, że tak nie jest.
Wróćmy do tematu zaburzonego obrazu swojego ciała, który nie jest wynikiem iluzji optycznej.
Wiele osób ma obraz ciała różny od faktycznego fizycznego ciała. Najbardziej znanym przykładem jest obecność kończyn fantomowych. Większość osób po amputacji nadal czuje swoją nieistniejącą kończynę. Z tym wiąże się też problem bólu fantomowego, czyli gdy boli kończyna, której nie ma. Czasem taki fantom może „zastygnąć” w określonej pozycji, np. ręka jest odczuwana z zaciśniętą pięścią albo z wygiętymi palcami.
Badania nad iluzją gumowej ręki doprowadziły do nowych metod terapii bólu fantomowego: osoba wkłada kikut do dwukomorowego pudełka, w którym pośrodku jest lustro. Dzięki temu w miejscu amputowanej ręki widzi lustrzane odbicie swojej istniejącej ręki i ma wizualne wrażenie, jakby miała obydwie ręce. Kiedy osoba rusza zdrową ręką, to dzięki lustrzanemu odbiciu umysł otrzymuje sygnały wzrokowe, że nieistniejąca ręka także się porusza. Takie dodanie informacji wzrokowych do odczucia fantomu czasami prowadzi do zmniejszenia bólu. To dobrze działa u niektórych osób, ale niestety nie we wszystkich przypadkach taka metoda pomaga.
Podsumujmy: nasz obraz ciała to suma doznań z naszych zmysłów plus nasze przekonania, nastrój i co jeszcze?
Ważne są też przekonania i pamięć o tym, jak wyglądamy, które powiązane są z percepcją własnego ciała. Można wywołać iluzję ucieleśnienia na ciałach bardzo różnych od naszego – np. możemy ucieleśnić ciało osoby innej płci, innego koloru skóry czy osoby w innym wieku. Robiliśmy wiele eksperymentów, w których chodziło o to, żeby pokazać, że możemy poczuć się tak, jakby to było nasze własne ciało. Wyniki badań pokazują, że jest to potencjalnie dobra metoda podnoszenia poziomu empatii dla osób odmiennych od nas.
Nasz system tożsamości cielesnej jest dużo bardziej płynny, niż nam się wydaje, bo nasze ciało zmienia się przez całe życie, dlatego system ten nie może być zbyt sztywny, bo nie mógłby się zaadaptować do tych zmian. W iluzjach ucieleśniania rodzaj ciała, jakie ucieleśniliśmy, ma wpływ np. na nasze poglądy. Z badań nad uprzedzeniami rasowymi wynika, że wystarczy kilkanaście minut iluzji ucieleśniania ciała osoby czarnoskórej, żeby zmniejszyć poziom uprzedzeń rasowych wobec czarnoskórych. Ta redukcja uprzedzeń faktycznie związana jest z siłą iluzji, tzn. pojawia się tylko wtedy, jeśli osoba podczas eksperymentu poczuła, że wirtualne ciało jest jej własnym. W innym badaniu wykazano, że efekt zmniejszenia uprzedzeń rasowych dzięki takiej krótkiej iluzji utrzymał się przez tydzień.
Jak to działa w drugą stronę? Osoba, która chce mieć młodą twarz i robi sobie operację plastyczną – czy to wpływa na jej samopoczucie? Czy to jest tylko efekt zewnętrzny: lepiej wygląda? Czy ma to przełożenie na poczucie wartości, na przekonanie, że czas można zatrzymać?
W dwóch badaniach osoby faktycznie deklarowały w kwestionariuszu lepszą ocenę wyglądu własnego ciała, ale nie przekładało się to na ogólnie wyższą samoocenę czy zadowolenie z życia. Natomiast nie chcę się wypowiadać jako znawca tego nurtu badań.
Z badań o ucieleśnianiu młodych ludzi w ciała osób starszych widać wyraźną tendencję akceptacji upływającego czasu, ale nurt realny płynie w drugą stronę: zatrzymajmy upływ czasu, zmieniając wygląd. Tu pojawia się pytanie: jak można pogodzić dysonans bycia np. w ciele 80-latki z twarzą 40-latki?
Trzeba zacząć od przeprowadzenia rozmów z takimi osobami, aby dowiedzieć się, jak się czują i czy doznają jakiegoś dysonansu. Mnie bardziej interesuje perspektywa, że nie musimy się sztywno fiksować na jednym obrazie ciała, ale możemy się tym obrazem bardziej bawić i za pomocą iluzji eksperymentować z różnymi formami czucia siebie cieleśnie, mając poczucie, że swoje ciało mogę odczuwać na różne sposoby i mogę mieć wpływ na doznanie cielesności. I nie chodzi o operacje plastyczne, tylko bardziej o chwilową zabawę z postrzeganiem własnego ciała.
Podam przykład eksperymentu, który niedawno przeprowadzałem: badani mężczyźni podnosili ciężary i ćwiczyli biceps, stojąc albo przed lustrem, albo w wirtualnej rzeczywistości i ucieleśniając umięśnionego awatara. Okazało się, że większość badanych robiło w VR więcej powtórzeń i zachowywało się jak silniejsze osoby. Na to, jak się czujemy w danym momencie, ma wpływ wiele czynników i częściowo podlega to naszej kontroli. Być może nawet nie potrzeba wirtualnej rzeczywistości, być może wystarczy wyobrazić sobie posiadanie silnego ciała, aby wywołać obserwowalną zmianę w zachowaniu.
Kiedy mówimy o sile wyobraźni, przypomina mi się historia pacjentki, która przez lata ćwiczyła jogę i kiedy doznała poważnej kontuzji na skutek wypadku samochodowego, przez 10 miesięcy leżała w łóżku i jedynie wyobrażała sobie poszczególne ćwiczenia – ćwiczyła w wyobraźni i okazało się, że efekty były identyczne. Ciało podąża za naszą uwagą.
Dlatego zawodowi sportowcy ćwiczą, wykorzystując także wizualizację, a nie tylko w salach treningowych. W mięśniach niećwiczonych fizycznie, a jedynie w wyobraźni, również następuje pewien przyrost siły. Granica umysł – ciało jest w pewnym sensie fikcyjna, a tak naprawdę to jest jedna całość.
Jak możemy przełożyć te wszystkie informacje na zwiększenie akceptacji ciała?
Takie badania mogą w przyszłości prowadzić do nowych metod terapeutycznych. Przychodzi mi do głowy eksperyment, w którym osoba badana siedziała jako awatar dorosłej kobiety i widziała przed sobą awatara płaczącej dziewczynki (badanie odbywało się w wirtualnej rzeczywistości). Miała do wygłoszenia wspierający, akceptujący skrypt mający pocieszyć to dziecko. Dziewczynka się wtedy powoli uspokajała. Następnie następowała zmiana perspektywy – osoba badana była awatarem małej dziewczynki i słyszała samą siebie, swój własny głos dający wsparcie. Po badaniu jego uczestniczki deklarowały wyższy poziom współczucia dla samych siebie. Wykorzystanie iluzji ucieleśnienia może w przyszłości wzmocnić efekt niektórych tradycyjnych technik terapeutycznych.
Ucieleśniając się w ciele dziecka albo przypominając sobie swoje odczucia cielesne, które mieliśmy, będąc dzieckiem, możemy odbudować naturalną relację z naszym ciałem. Co jeszcze możemy zrobić, żeby lepiej poczuć się we własnym ciele?
Akceptację własnej cielesności można rozumieć na dwa sposoby. Po pierwsze: mogę się dobrze czuć, jeśli dobrze wyglądam albo inni postrzegają mnie jako osobę dobrze wyglądającą. Drugi aspekt to samopoczucie wynikające z bieżącego odczuwania ciała, bo nawet jeśli wyglądam jak model albo modelka, ale coś mnie boli, to wcale nie czuję się dobrze w ciele. To są dwa osobne rozumienia postrzegania własnej cielesności. Mnie bardziej interesuje ten drugi aspekt, czyli indywidualne wewnętrzne czucie się we własnym ciele. Prostym i potwierdzonym naukowo sposobem na poprawę samopoczucia jest regularna praktyka ćwiczeń oddechowych. Najlepsze efekty przyniesie oddychanie przeponowe z częstotliwością około 6 cykli oddechowych na minutę, z dłuższym wydechem niż wdechem. Taki sposób oddychania zwiększa aktywność nerwu błędnego, przełączając nasz autonomiczny układ nerwowy na tryb relaksacji. Do tego dołączyć można siłę własnych wyobrażeń. W trakcie spokojnego oddychania możemy wyobrażać sobie zrelaksowane, sprawne i dobrze czujące się ciało. Nie ma magicznej pigułki, która rozwiąże od razu wszystkie problemy, natomiast istnieją metody, które mogą pomóc, jeśli faktycznie zaangażujemy się w ich stosowanie.
Marcin Czub, adiunkt w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Jego praca badawcza dotyczy postrzegania własnego ciała oraz metod terapii bólu. Aktualnie we współpracy z Uniwersytetem w Ostrawie rozpoczyna również badania nad terapeutycznym potencjałem odosobnień w ciemności. Od 20 lat rozwija praktykę medytacji – odbył dziesiątki odosobnień medytacyjnych, w tym również odosobnienia w ciemności (darkshelter.pl).