W pewnym wieku nie wypada… Dorosły człowiek, który się bawi, to ktoś niepoważny… Nic podobnego! Rozrywka w dobrym towarzystwie pobudza naszą kreatywność, a to daje poczucie szczęścia, przyjemności. A poza tym buduje więzi międzyludzkie!
Pamiętacie „Przyjaciół”? Kultowy serial sprzed ponad dwóch dekad zapadł mocno w pamięć dzisiejszym czterdziesto- i trzydziestolatkom. Pomijając mniejsze i większe dramaty dnia codziennego, serialowi przyjaciele po prostu świetnie się bawili i zawsze chcieli spędzać ze sobą czas.
Z tym pytaniem zwracam się do Magdaleny Sękowskiej, psycholożki, psychoterapeutki i dyrektorki Kliniki Rodzina-Para-Jednostka Uniwersytetu SWPS w Poznaniu.
– Zabawa w rozwoju człowieka jest podstawą uczenia się stosunków międzyludzkich, reguł, współpracy, współzawodnictwa. Jest też potrzebna, żeby uczyć się naśladować świat i go rozpoznawać – tłumaczy na początek ekspertka i podkreśla, że potrzeba zabawy nie znika z wiekiem chronologicznym. – Coraz częściej mówi się o tym, że zabawa jest bardziej pierwotna niż kultura – dodaje, przypominając słowa orientalisty i profesora historii Johana Huizingi, autora słynnej książki „Homo ludens”, który twierdził, że to zabawa tworzy kulturę. U dorosłych przejawia się ona w grach, rytuałach, współzawodnictwie. Ale to wciąż zabawa.
Gdy pytam o to, czy dorośli potrafią się bawić, Magdalena Sękowska przyznaje, że nieraz słyszy, iż dorosłych nudzi zabawa z własnymi dziećmi, często wtedy zasypiają, podobnie czytanie im książek. No i nie mają czasu na spotkania z innymi dorosłymi, bo jest tyle do zrobienia w pracy, w domu, wreszcie, „trzeba zająć się dziećmi”.
– Co pokazuje, jak bardzo jesteśmy zmęczeni, przepracowani, nie sięgamy do tej formy przyjemności, jaką jest zabawa i jaka angażuje różne obszary w mózgu, a nam pozwala odetchnąć – mówi psycholożka. – Wpadliśmy w sidła skuteczności i pragmatyki. Ważne jest dla nas raczej mieć niż być. Ale też myślimy skrajnościami, że ktoś albo pracuje, albo się bawi. Nie ma połączenia jednego i drugiego, i stąd też bierze się nasze wzajemne ocenianie. A przecież człowiek jest różnorodnością, nasza elastyczność polega na tym, że w różnych sytuacjach sięgamy do różnych zasobów. Każdy potrzebuje przyjemności, wyjścia poza granice twardej rzeczywistości – wylicza.
Magdalena Sękowska zwraca uwagę, że Hiszpanie, Włosi czy Francuzi potrafią cieszyć się z bycia razem, z czasu wolnego spędzanego z rodziną i przyjaciółmi, tymczasem w Polsce powstają wtedy... napięcia, konflikty.
– Nie potrafimy odpoczywać, wyzwaniem jest usiąść i być ze sobą, dla siebie. Podczas pandemii ludzie wzięli się do porządków, remontów, sprzątania, nie potrafili po prostu nic nie robić, pobyć ze sobą, w związku, z rodziną czy przyjaciółmi – tłumaczy ekspertka i dodaje, że warto mówić o tym, jak bardzo potrzebujemy zabawy.
– Człowiek dorosły, który dobrze się bawi, to nie jest ktoś niedojrzały, bo zabawa pobudza naszą kreatywność, wzmacnia wewnętrzne zasoby, co daje poczucie szczęścia, przyjemności. Zabawa buduje też więzi międzyludzkie – kończy.
Pytania o zabawę stawiam także socjologowi Mariuszowi Finkielszteinowi, który zawodowo zajmuje się... nudą. Nie mogę nie zapytać, dlaczego zajął się takim tematem. – Z nudów – słyszę w odpowiedzi.
Mój rozmówca wyjaśnia, że nudził się jako student podczas mało porywających zajęć, zaczął więc pytać innych uczestników, czy i oni się nudzą na wykładach. Temat tak go wciągnął, że zajmuje się nim już 10 lat. Definiuje on nudę jako brak uwagi, brak koncentracji, nieumiejętność lub niemożność zaangażowania się w pełni w daną czynność czy stan.
– Większość osób rozumie nudę jako bezczynność, na co przecież w naszym zapracowanym życiu nie mamy czasu. Nie jest to też coś, do czego modnie się przyznawać; albo z lenistwem, które w naszym nastawionym na karierę i konsumpcję społeczeństwie również nie jest dobrze postrzegane – tłumaczy Finkielsztein. – A prawda jest taka, że jesteśmy tak znudzeni czy też – słowo modne kilkadziesiąt lat temu – tak zblazowani, że niczemu, nawet pracy, nie poświęcamy w pełni uwagi, bo nie potrafmy skoncentrować się na jednej rzeczy. Nie umiemy się nudzić, bo uważamy, że nuda jest czymś złym. Nie mamy czasu na nudę i nie mamy czasu na odpoczynek, na refleksję i na zmianę – dodaje Finkielsztein.
Na to wychodzi, że każdy z nas jest dziś znudzony. Odpowiedzią byłaby oczywiście praca nad sobą, nad własną koncentracją oraz wejście w stan flow, czyli przepływu. Stan flow to całkowite zaangażowanie się w daną czynność, do tego stopnia, że pochłania nas ona, sprawiając, że koncentrujemy się na tym, co tu i teraz, cała nasza uwaga jest poświęcona temu jednemu działaniu, czynności. Przykładem takiego stanu jest właśnie zabawa, która angażuje nas w pełni – a dorośli potrafią bawić się jak dzieci, tylko formy tej zabawy są inne. Zabawa w kalambury, pójście na kręgle, bieganie za frisbee na plaży czy w parku. Spróbujmy kiedyś w gronie znajomych uruchomić takie gry, jak Dixit, Uno, Sushi go, czy choćby jedną z gier karcianych – emocje gwarantowane.
To jak się bawić albo jak odpoczywać, skoro wiemy, że właśnie zabawa pozwala nam naprawdę odpocząć? – Najprościej to nie bać się ani nudy, ani zabawy – mówi Mariusz Finkielsztein. – Jeśli zawężamy nudę do bezczynności, to nasza bezczynność może wiązać się z odpoczynkiem, kontemplacją, medytacją, przeżywaną samotnie lub z kimś, z kim chcemy dzielić czas. Z czymś, co nie jest produktywne, ale pozwala nam naprawdę odpocząć.
– Znam ludzi, którzy potrafią się bawić. Czasem rozmawiam z młodymi osobami, które przyznają, że spotykają się często ze swoimi znajomymi i grają w gry planszowe, w kalambury albo w gry towarzyskie, które polegają na szukaniu odpowiedzi na pytania na czas – opowiada psycholożka Magdalena Sękowska. – Jest to pomysł na wesołe spędzanie czasu, ale też na wzajemne poznawanie siebie i innych, uczenie się nowych reguł – dodaje.
Gdy pytam znajomych, jak spędzają wolny czas, odpowiedzi nie pojawiają się od razu, nie słyszę, żeby się przekrzykiwali w pomysłach. Zmieniam pytanie. Jak chcielibyście spędzać wolny czas, gdybyście nie mieli na głowie deadline’ów, zasmarkanych nosów nieletnich w domu i rachunków do zapłacenia? – pytam. I wtedy dopiero słyszę: marzenia o wspólnym niespiesznym gotowaniu i kolacji przy świecach i śmiechu, oglądanie starych komedii romantycznych i kultowych horrorów. Ale przede wszystkim rozmowy z przyjaciółmi.
Gdy podczas pandemii musieliśmy ograniczyć codzienne spotkania, wiele osób odkryło na nowo przyrodę. Podmiejskie lasy zapełniły się na chwilę spacerującymi. Wzdłuż piaszczystych brzegów warszawskiej części Wisły pojawiły się piknikujące rodziny i grupki znajomych, którzy puszczali latawce, brodzili w wodzie i niespiesznie rozmawiali, przesuwając szachy na planszy. Okazało się, że wielu z nas, dorosłych, pamięta jeszcze drogę do zapomnianego świata zabawy, relaksu i odpoczynku.
Gdy pytam o to dr. Finkielszteina, przyznaje, że ma także problem z brakiem koncentracji i nieumiejętnością skupienia się na flow.
– Sam sobie i innym doradzam wtedy obniżenie oczekiwań; to wiele ułatwia – mówi, po czym spieszy z wyjaśnieniem. – Chodzi o to, by pogodzić się z tym, że nie nauczymy się wszystkich języków, nie zwiedzimy wszystkich krajów, ale też że nie potrzebujemy kolejnych nowości, atrakcji, że lepiej poznać kilka osób dobrze, a nie kilkaset zdawkowo w mediach społecznościowych.
Kolejna sprawa to zmiana perspektywy, odcięcie się od bodźców, jak rezygnacja z mediów społecznościowych. – Żona ostatnio zrezygnowała z Facebooka i po kilku tygodniach zajrzała na stronę. Po chwili uznała, że nic nie straciła – mówi naukowiec. – Dlatego zalecam zmianę perspektywy i skupienie się na bliskich relacjach, pogłębienie ich, bo to one tak naprawdę odpowiadają na nasze potrzeby i mogą coś zmienić w naszym życiu na lepsze.
Magdalena Sękowska dodaje: – Nie bójmy się przyjemności, poświęcania na nią czasu, dawania jej sobie i bliskim, przyjaciołom, uczenia jej dzieci. Przyjemność jest nam potrzebna, żebyśmy nie dali się wszystkim trudom i troskom, żebyśmy równoważyli niepokoje, lęki i gorsze momenty w życiu humorem, żartem, bo radość pokazuje nam świat od strony nadziei.