1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Dajmy młodym przestrzeń do działania – apeluje Mikołaj Marcela, nauczyciel akademicki, promotor alternatyw edukacyjnych

Dajmy młodym przestrzeń do działania – apeluje Mikołaj Marcela, nauczyciel akademicki, promotor alternatyw edukacyjnych

Mikołaj Marcela, pisarz, nauczyciel akademicki, promotor alternatyw edukacyjnych (Fot. materiały prasowe)
Mikołaj Marcela, pisarz, nauczyciel akademicki, promotor alternatyw edukacyjnych (Fot. materiały prasowe)
„Młodzi są tak samo niezwykli jak dorośli, tylko mają inne potrzeby, inaczej się zachowują. Ale to nie znaczy, że coś z nimi nie tak” – mówi Mikołaj Marcela, autor właśnie wydanej książki: „Wszystko, czego ci nie mówią, gdy jesteś nastolatkiem. Jak przygotować się na dorosłość”.

Czy współczesne pokolenie młodych znacząco różni się od poprzednich?
Z jednej strony jest kompletnie inne, tak jak każde wcześniejsze pokolenie było inne od poprzedniego. Moje wzrastało w świecie, w którym nie zamawiało się jedzenia przez Internet, nie było kurierów, którzy przywozili zakupy do domu, świat nie było aż tak zdalny. A pokolenie moich rodziców nie miało Internetu, nie było wielu technologii, które dla mnie są oczywiste. Każde więc ma inne doświadczenia związane z „technologią rzeczy”, czyli wynalazkami materialnymi, a także z „technologią ideową”, czyli pomysłami, jak zorganizować świat, jak go uporządkować.

Ale z drugiej strony – każde pokolenie młodych jest bardzo podobne do poprzedniego, bo to wynika z naszej biologii, konkretnego etapu rozwoju mózgu, głównie ze zmian w korze przedczołowej, która jest odpowiedzialna za świadome i racjonalne odbieranie rzeczywistości. Przypuszczam, że kiedyś rodzice poznawali cechy wieku adolescencji na zasadzie obserwacji swoich dzieci, byli bliżej nich, one nie znikały w szkołach na cały dzień. Widzieli, że nastolatki są niekonsekwentne, że zmienia im się nastrój, że mają problemy z rozpoznawaniem emocji, z empatią. Ale tych zachowań nie rozumieli, uznawali więc, że młodzi to istoty jakby z innej planety, do których nie wiadomo jak podejść.

Dzisiaj nadal tak uważają.
Ale dzisiaj wiadomo, że zachowania nastolatków motywowane są zmianami, które zachodzą w ich ciałach, mózgach, i że po prostu powinniśmy jako dorośli wziąć to pod uwagę. I poszukać rozwiązań zarówno w systemie edukacji, jak i w zakresie stworzenia warunków do ich wzrastania (nie lubię sformułowania „wychowanie”). Ale takich warunków, które pomagałyby nastolatkom, a nie szkodziły. Tymczasem mam wrażenie, co potwierdzają badania, że nasze rozwiązania bardziej szkodzą, niż pomagają, chociaż na ogół robimy wszystko w dobrej wierze.

Czego nie wiemy o młodym człowieku, a co powinniśmy wiedzieć?
Przede wszystkim tego, że nastolatki, wbrew obiegowym sądom, nie są twardymi osobami, które mogą wiele znieść. Pod względem emocjonalnym i jeśli chodzi o reagowanie na dyscyplinę, są nawet bardziej krusi niż kilkulatki. Mogą łatwo się wtedy zamknąć, w dodatku to czas, w którym utrzymuje się najwyższe ryzyko ujawnienia się zaburzeń psychicznych. Bynajmniej jednak nie są „płatkami śniegu”. To kwestia etapu rozwoju. Zakładamy, że potrzebne są nakazy i zakazy, natomiast oni są w momencie życia, w którym muszą testować świat, bo za chwilę staną się dorosłymi. A my organizujemy im życie, robimy wiele rzeczy za nich, odbierając im autonomię, nie pozwalamy popełniać błędów, testować granic, karzemy za ryzykowne zachowania.

Dlaczego nastolatki tak się zachowują?
Ponieważ następuje reorganizacja funkcjonowania ich mózgu, przede wszystkim kory przedczołowej. Neurobiologowie zwracają uwagę na to, że w tym okresie na wyższym poziomie utrzymuje się poziom dopaminy, dzięki której nastolatki odczuwają przyjemność i podekscytowanie, a to sprawia, że podejmują ryzykowne działania. Ich mózg jest w momencie zbierania rozmaitych doświadczeń, na podstawie których w wieku dorosłym wykształca schematy działań, czyli gotowe algorytmy, dzięki którym rozwiązuje różne problemy. Żeby mózg mógł się tego nauczyć, młody człowiek musi doświadczać świata wokół niego, próbować rozmaitych rzeczy, badać granice, odkrywać, kim jest. Dlatego rozwiązaniem na pewno nie jest dokręcanie śruby, czego rodzice nauczyli się od swoich rodziców. Oczywiście ważne jest tworzenie pewnych struktur, zasad, w ramach których młody człowiek może się rozwijać, ale też potrzebny jest mu dorosły, który z nim rozmawia, który próbuje mu wytłumaczyć rozmaite zjawiska. A także próbuje pomóc mu zrozumieć, z czego wynikają jego zachowania. Dlaczego na przykład robi różne miny, nie rozpoznaje towarzyszących mu emocji. Bo to nie jest intencjonalne, tylko często wynika właśnie z przekształcania się w tym okresie kory przedczołowej, co wiąże się z obniżeniem empatii.

„Co się tak głupio śmiejesz?” – to nagminne pytanie zadawane nastolatkom.
Właśnie. A oni nie bardzo wiedzą, o co chodzi, to jest w dużej mierze poza ich kontrolą. To znów kwestia przebudowy kory przedczołowej. My natomiast uznajemy, że takie zachowanie jest przeciwko nam, że to podważanie naszego autorytetu. A to wynika z tego, co się dzieje z ich organizmem, z układem nerwowym. Młody człowiek ma naprawdę olbrzymią trudność w byciu konsekwentnym, tymczasem słyszy: „Jak się już na coś zdecydowałeś, to w tym trwaj”. Problem w tym, że jego mózg na tym etapie do pewnego stopnia w naturalny sposób porzuca to, co przestaje go interesować. Przymuszanie do konsekwencji może być dla niego torturą. Oczywiście czasami potrzebuje zachęty, więc rodzice mogą powiedzieć: „Wiem, że ci się nie chce, więc daj sobie trzy dni spokoju i spróbuj jeszcze raz. A jak nie będziesz chciał do tego wrócić, to nie ma problemu”. To powinna być jego decyzja. I bardzo możliwe, że takim podejściem o wiele więcej wskóramy niż uwagą: „A bo tobie się nic nie chce!”.

(Ilustracja: Joanna Grochocka) (Ilustracja: Joanna Grochocka)

W swojej książce podkreśla Pan, że ważne są różne aktywności nastolatka, nie tylko nauka.
Nie jestem neurobiologiem, dużo korzystałem z książek Daniela Siegla i książek Marka Kaczmarzyka (rodzicom nastolatków bardzo polecam „Strefę napięć”), bo wiedza neurobiologiczna pozwala nam lepiej rozumieć młodych. Dobrze na przykład wiedzieć, że ćwiczenia różnych umiejętności, na przykład uprawianie sportu czy gra na instrumencie, wpływają na strukturę mózgu nastolatka, wzmacniają połączenia neuronalne i w przyszłości łatwiej będzie mu nauczyć się tego, co teraz próbuje trenować. Dlatego sprowadzanie edukacji do „reprodukcji wiedzy”, rozwijania umiejętności analitycznych i myślenia logicznego to nieporozumienie. Równie ważne są aktywności artystyczne, sportowe i społeczne.

Jak przygotować młodego człowieka do dorosłości?
Taka prosta rzecz: to, że młodzi ludzie siedzą do późna w nocy, nie wynika z ich „uzależnienia” od nowych technologii, jak lubimy to tłumaczyć. Wynika to ze zmiany ich cyklu dobowego, co z kolei wiąże się właśnie z przygotowaniem do dorosłości: gdy rodzice śpią, oni mają przestrzeń dla siebie, czas poza kontrolą, doświadczenie funkcjonowania na swoich zasadach. Nie odbierajmy im tego.

Proponowałbym też rodzicom trenować empatię, przyjmować perspektywę młodych ludzi. I kiedy uważają, że dziecko robi coś źle, żeby pomyśleli: może to my postępujemy niewłaściwie. Jako nauczyciel akademicki zawsze jestem za studentami i studentkami. Pamiętam, że kiedy ja byłem w ich wieku, ciężko było dorosłym zrozumieć i przyjąć moją perspektywę i to, z czym się zmagałem. Teraz słyszę, że kiedyś młodzież była lepsza, że studenci są nieprzygotowani do życia, że niczego nie czytają. A jak się porozmawia z nimi więcej niż pięć minut, to okazuje się, że mają rozległą wiedzę, choć nie taką, jakbyśmy sobie tego życzyli; czytają, ale może akurat nie to, co byśmy chcieli. Bo ich zainteresowania są związane z wyzwaniami, z którymi oni mierzą się na co dzień. Rodzice natomiast naciskają na piątki w szkole, wysoką średnią. Gdyby to było istotne dla nastolatka, to by się może uczył, ale widocznie nie jest. To jego życie i warto, żeby on za nie odpowiadał. Jedyne, co mogą zrobić rodzice, to rozmawiać z dzieckiem, pytać, z czego wynika jego stosunek do nauki. Chciałbym także zwrócić uwagę na to, że zdolności poznawcze, na przykład jeśli chodzi o zrozumienie zagadnień z matematyki czy fizyki, gwałtownie rosną około 12. roku życia. Jeśli więc nastolatek nie rozumie jakiegoś tematu, wcale nie musi to wynikać z jego niechęci, lecz z braku fizycznej możliwości – dlatego, że niektóre struktury w mózgu jeszcze się nie uformowały. On po prostu nie jest w stanie tego zrozumieć.

Bo to nie ten moment.
Tak, być może ma predyspozycje, żeby się tego nauczyć, ale jeszcze nie teraz. I to nie oznacza, że coś jest z nim nie tak. W tym czasie może mieć mnóstwo innych predyspozycji, żeby nauczyć się czego innego. Poświęcamy wiele czasu na to, żeby uczyć młodych ludzi tego, na co oni nie są gotowi, bo tego wymaga program nauczania, a z drugiej strony odbieramy im możliwość uczenia się tego, na co są przygotowani.

Trochę przewrotnie, za Deepakiem Choprą, zachęcam w książce, żeby nastolatkowi, który ma kłopoty z matematyką, a gra świetnie w tenisa, umożliwić granie w tenisa, a odpuścić matematykę. Natomiast większość rodziców zatrudnia korepetytora z matematyki. A ja bym zatrudnił trenera tenisa. Bo najlepszym pomysłem jest to, żeby młodzi ludzie rozwijali swój potencjał. Gdybyśmy tak podchodzili do edukacji, do wzrastania młodych ludzi, oczywiście zapewniając im wsparcie wtedy, kiedy tego potrzebują – mielibyśmy więcej szczęśliwych i spełnionych dorosłych. Tymczasem żyjemy w świecie, w którym 13 proc. ludzi lubi swoją pracę, a reszta albo nie lubi, albo nienawidzi. Wynika to w dużej mierze z tego, że na żadnym etapie życia ci ludzie nie mieli możliwości zastanowić się, co tak naprawdę chcieliby robić.

Moja mama jest lekarzem, tata fizykiem jądrowym, więc dla nich studia humanistyczne mogłyby wydawać się porażką. A oni cieszyli się, kiedy poszedłem na polonistykę, a potem gdy zdecydowałem się iść na studia doktoranckie z literaturoznawstwa.

Wobec tego zaapelujmy do rodziców: „Akceptujcie wybory dziecka! I korzystajcie z dostępnej wiedzy”.
Trzeba przyswajać nową wiedzę, ale wiedza to za mało. Potrzebna jest praktyka, empatia, dawanie młodym przestrzeni na popełnianie błędów w bezpiecznym środowisku. Mój dom był otwarty dla moich znajomych, robiliśmy imprezy, mogliśmy podejmować ryzykowne działania, ale działo się to w znanej przestrzeni. Często też wyjeżdżałem gdzieś ze znajomymi, czasem towarzyszyli nam dorośli, czasem w ogóle ich nie było, ale to były wyjazdy, na których byliśmy – jako nastolatkowie – za siebie odpowiedzialni. I to były bardzo ważne dla mnie doświadczenia. Dlatego uważam, że o wiele ważniejsze niż kontrola i nadzór jest wyrabianie w nastolatkach poczucia odpowiedzialności i samodyscypliny. Młodzi ludzie dzięki temu mogą uczyć się, co jest dla nich ważne, jak do tego dochodzić i w jaki sposób stwarzać swoje życie, żeby było dla nich dobre i żeby mogli być szczęśliwi. Mam do zaproponowania rodzicom ważną triadę: zaufanie, wsparcie i dialog. Najtrudniejsze dla nich to oduczyć się wychowywania, jakie dostali w spadku, i nauczyć się na nowo podejścia empatycznego.

Badania pokazują, że rodzice są dzisiaj dla młodych autorytetami.
Młodzi mówią to w badaniu, ale niekoniecznie rodzicom bezpośrednio. Myślę, że dla wielu z nich rodzice są bardzo ważni, choćby dlatego, że są z nimi bliżej niż kiedyś. Badania amerykańskie i brytyjskie pokazują, że młodzi ludzie spędzają ze swoimi rodzicami dużo czasu. Dobrze więc, żeby rodzice mieli z tyłu głowy, że nastolatki są tak samo niezwykłe, jak dorośli, tylko mają inne potrzeby, trochę inaczej się zachowują. Ale to nie znaczy, że coś z nimi nie tak, po prostu są nastolatkami i za kilka lat, jeśli będziemy mieć to na uwadze, staną się fajnymi dorosłymi.

Konflikt międzypokoleniowy to od wieków coś normalnego.
Dzięki niemu rozwija się kultura. Ważne, żeby go nie rozwiązywać siłą, tylko rozmową, próbą zrozumienia dwóch perspektyw i wypracowaniem wspólnego rozwiązania. Generalnie rozwój naszej kultury zasadza się na zderzaniu różnych perspektyw: dorośli bronią tego, co już jest, młodzi szukają nowych pomysłów na świat. Młodym chodzi o to, żeby mieć przestrzeń do działania. Jak im ją damy, to nie będą musieli się od nas odsuwać, tylko będą bliżej nas. A jeśli zabierzemy im tę przestrzeń, to będą próbowali ją znaleźć gdzie indziej. Tak to już jest z młodymi i w ogóle z nami, ludźmi – potrzebujemy przestrzeni do działania. Tak było, jest i będzie.

(Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)

Mikołaj Marcela, pisarz, nauczyciel akademicki, autor tekstów piosenek, promotor alternatyw edukacyjnych, specjalista od popkultury, wicedyrektor kierunków: sztuka pisania oraz twórcze pisanie i marketing wydawniczy na Uniwersytecie Śląskim

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze