Codzienne pisanie, choćby kilku zdań, daje ci jasność. Ucisza hałas, uspokaja serce, sprawia, że podejmujesz lepsze decyzje – mówi Regina Brett. Swój pamiętnik pisze, odkąd skończyła 12 lat, i gorąco zachęca do tego nas wszystkich.
Kilka tygodni temu, jadąc metrem, zauważyłam, że w jednym wagonie cztery osoby czytają twoje książki. Zdarzyła ci się kiedyś taka sytuacja?
Zawsze jestem podekscytowana, gdy przyłapuję kogoś z moją książką. Ale cztery osoby naraz? To mi się jeszcze nie zdarzyło. To chyba rekord.
W Polsce jesteś ogromnie popularna. Wielu ludzi traktuje cię wręcz jak guru…
Z tym „guru” to trochę przesada. Wszystkie lekcje dało mi samo życie. Robiłam przy tym mnóstwo błędów i stale się potykałam. Mam nadzieję, że gdy ktoś o tym przeczyta, sam będzie potykał się mniej.
Teraz napisałaś 12 lekcji specjalnie dla polskich czytelników.
Moja pierwsza książka ukazała się w 24 krajach, ale Polska kocha mnie najbardziej. Zdumiewa mnie to i wzrusza jednocześnie. Za każdym razem, gdy czytam, że jestem u was na liście bestsellerów, moje serce topi się jak czekolada. Dlatego uznałam, że zasługujecie na swoją własną książkę! To trochę dziennik, a trochę kalendarz do codziennej medytacji. Możesz go jednak zacząć używać w dowolnym dniu w dowolnym roku. Na początku każdego miesiąca jest lekcja do przeczytania. A każdy dzień opatrzony jest inspirującym cytatem z moich poprzednich trzech książek. Ma on pomóc ci dobrze zacząć dzień.
Wierzysz, że pisanie dziennika ma efekt terapeutyczny?
Tak, w ten sposób uzdrowiłam swoje serce. Urodziłam się z poczuciem zagubienia i smutku. Towarzyszyły mi one długo, mimo że dorastałam z jedenaściorgiem rodzeństwa.
Kiedy zaczęłaś pisać?
Miałam może 12 lat. Pisałam o wszystkim, o swoich sekretach i lękach. Pamiętnik stał się moim najlepszym przyjacielem. W momentach, kiedy nikt nie rozumie twoich problemów – on jeden to potrafi. To kumpel, który razem z tobą celebruje radość i przeżywa żałobę. Zawsze noszę w torbie notatnik. Pomaga mi złapać to, co najlepsze z całego dnia, i zabrać to ze sobą do domu.
Wszyscy powinniśmy pisać?
Głęboko wierzę w pisanie. Pomaga złapać dystans do nonsensów, wątpliwości i lęków, które dryfują przez mózg cały dzień. Kiedy uwalniasz się od nich, pisząc pamiętnik, tworzysz przestrzeń w głowie i w sercu, a pozytywne rzeczy mają do ciebie dostęp. Najlepiej pisać codziennie. A potem po kilku tygodniach spojrzeć na to, co napisałaś. Nie, żeby to korygować czy redagować, ale żeby zobaczyć, czy są tam jakieś wzorce, które mogą nauczyć cię czegoś, co powinnaś wiedzieć, albo które mogą cię gdzieś poprowadzić. Jeżeli przez trzy tygodnie w swoim dzienniku narzekasz na pracę, może czas coś zmienić – albo ją, albo twój stosunek do niej. Pamiętnik może być jak kompas, który pokazuje ci drogę.
Lepiej zatrzymać te zapiski dla siebie czy podzielić się z innymi?
Nikomu nie pokazuję mojego dziennika. Nawet mężowi. To moja sekretna przestrzeń
– tylko moja, niczyja inna. Kiedyś miałam zwyczaj pisania kodem na wypadek, gdyby ktoś niepożądany chciał go przeczytać. Teraz zakładam, że jeśli ktoś go przeczyta – ryzykuje swoje dobre samopoczucie. Zawsze możesz napisać na pierwszej stronie: „UWAGA: Myśli tu zawarte nie są przeznaczone dla ciebie. Proszę, weź własny pamiętnik i zapisz tam swoje myśli”.
Nadal piszesz regularnie?
Tak. Prowadzę pamiętniki bez przerwy od kilku dekad. Mam już ich cały stos. Tuziny. Rano piszę pamiętnik modlitwy. Najpierw pół godziny siedzę w milczeniu i medytuję. Po prostu siadam na wygodnym krześle z obiema stopami na podłodze i słucham. Słucham bicia mojego serca. Słucham, co szepcze moja dusza. Słucham na wypadek, gdyby Bóg chciał dać mi jakieś wskazówki na ten dzień.
Potem otwieram pamiętnik i piszę. Teraz moja kolej, żeby mówić, więc mówię, co mam w głowie i co mi leży na sercu. Zwykle jest tam wiele słów wdzięczności, ale miewam takie dni, kiedy jestem zdezorientowana i zagubiona, wtedy proszę Boga, żeby mi objaśnił rzeczywistość. Potem znów jestem cicho i słucham – teraz znów kolej na Pana Boga. Potem piszę, co Bóg – tak mi się wydaje – powiedział do mnie. Zwykle są to słowa w stylu „Regina, zrelaksuj się. Panuję nad wszystkim. Nad tym też”. Słowa, które słyszę, są zawsze pełne miłości i czułości.
Wieczorem piszę jeszcze inny pamiętnik. Nazywam go Dziennikiem Obfitości. Trzymam go przy łóżku. Przed zaśnięciem skanuję dzień i myślę o dobrych rzeczach, które inni mi powiedzieli albo zrobili. Wszystko to zapisuję. Potem skanuję dzień raz jeszcze, przypominając sobie wszystkie dobre rzeczy, które ja powiedziałam albo zrobiłam innym. Dzięki temu zawsze, kiedy kładę się spać, czuję się wdzięczna, obdarowana i błogosławiona. To również sprawia, że mam ochotę robić jeszcze więcej dobrych rzeczy dla innych. Wzmacnia mój „mięsień miłości”.
Trening mięśnia miłości?
Tak, rzeczy, za które jesteś wdzięczna, sprawiają, że czujesz się szczęśliwsza. I mniej narzekasz. Szybciej i częściej zauważasz dobre rzeczy w swoim życiu. Pisanie codziennie choćby kilku zdań daje ci jasność. Ucisza hałas. Uspokaja serce. Sprawia, że podejmujesz lepsze decyzje. I że lepiej śpisz. Nie zabierasz ze sobą tych wszystkich zakręconych myśli do łóżka. Wyrzucasz je z siebie, zanim położysz głowę na poduszce.
Czy wierzysz – jak wielu terapeutów – że dziennik pisany ręcznie jest lepszy niż ten wystukany na klawiaturze?
Ja muszę pisać ręcznie. Jest coś w tym trzymaniu długopisu i papieru. Dotyk jest ważny. Poza tym jeśli piszesz na komputerze, jesteś bardziej skłonna redagować i poprawiać, i wtedy dziennik staje się zbyt perfekcyjny. Albo zaczynasz serfować w sieci, uciekać na Facebooka czy Twittera zamiast pisać. Lubię kreślić słowa, mazać, rysować serduszka i gwiazdki, pisać w różnych kolorach. Najważniejsze jednak, żeby nie redagować i nie cenzurować tego, co się pisze.
W twojej książce jest 12 lekcji. Możesz udzielić trzynastej – specjalnie dla czytelniczek SENSu?
Usłyszałam ją niedawno i uważam, że jest świetna. Kiedy czujesz, że utknęłaś: spójrz w górę. Po prostu. Co zobaczysz? Przestrzeń. Niebo. Chmury. Słońce. Księżyc. Deszcz. Jeśli będziesz patrzeć w górę, zachwyci cię tajemnica tego wszystkiego. Wielka, ogromna tajemnica życia. Podnoś wzrok za każdym razem, gdy wychodzisz na zewnątrz, i pamiętaj: stoisz na planecie, która jest tylko małą karuzelą w kosmosie. Wszystkie drobiazgi, którymi się martwimy, są takie małe w porównaniu z Uniwersum, które jest nieograniczone, nieskończone, magiczne i wspaniałe. Życie jest o wiele większe niż każdy z problemów, którym martwisz się w swoim prywatnym świecie.
Kiedy twoje myśli wirują i lęki zaczynają cię wciągać w huragan desperacji, wyjdź na zewnątrz i spójrz w górę. Świat kręci się bez twojej pomocy. Coś większego i potężniejszego od ciebie wykonuje całą tę pracę. Po prostu zabierz się z tym i ciesz się podróżą.
Regina Brett amerykańska dziennikarka i pisarka. Autorka „Jesteś cudem”, „Bóg nigdy nie mruga” i „Bóg zawsze znajdzie ci pracę”. W listopadzie specjalnie dla polskich czytelników ukazał się „Twój dziennik”, będący połączeniem dziennika i kalendarza do codziennej medytacji.