Czy ktoś, kto oferuje komuś pomoc, jest przemocowcem? Czy stawia tę osobę w charakterze ofiary? Tak można byłoby sądzić po wypowiedziach niektórych psychologów i coachów. Czy to nie zakrawa na absurd? Profesor Tomasz Sobierajski dosadnie komentuje kolejny trend psychocoachingu.
Profesor Tomasz Sobierajski nie po raz pierwszy krytycznie odnosi się do trendów panujących w świecie szeroko rozumianego rozwoju psychologicznego, który nazywa psychocoachingową bańką. Głośnym echem odbiły się chociażby jego wypowiedzi dotyczące instagramowych uzdrowicieli dusz, których nazwał pielęgniarzami wewnętrznego dziecka, oferujących ofertę z drogą na skróty.
– Jeśli ktoś obiecuje, że spotkanie za kilka tysięcy złotych w pięknym miejscu odosobnienia z kadzidłami i muzyką wybrzdąkaną na jednostrunowym instrumencie uzdrowi nasz związek, naprawi relacje z przyjaciółmi i odmieni nasze życie, to proponuje oszustwo – mówi socjolog dr Tomasz Sobierajski w wywiadzie, którego udzielił w grudniu 2022 roku na naszych łamach Karolinie Morelowskiej-Siluk.
Tomasz Sobierajski punktuje również tak zwaną kulturę zdziecinnienia, w której dorośli ludzie niczym dzieci uciekają od odpowiedzialności i solidarności społecznej, stawiając na indywidualizm, samorozwój i potrzebę zaspokajania tylko własnych potrzeb. Wyjątkowo ciekawie mówi o tym w rozmowie z psycholożką Joanną Flis w jej książce „Co ze mną nie tak? O życiu w dysfunkcyjnym domu, środowisku, w Polsce i o tym, jak sobie z tym (nie) radzimy”.
Tym razem uwagę i sprzeciw Tomasza Sobierajskiego wzbudziło podejście niektórych psychologów i coachów do tematu pomocy. Z ich wypowiedzi – zapewne głównie w mediach społecznościowych – można rozumieć, że propozycja pomocy może być przejawem przemocy.
„Może chodzi o to, że te dwa słowa są do siebie podobne i niektórym się mylą? A może to jakiś nowy sposób, żeby wpędzić nas w poczucie winy?” – pisze na Instagramie Tomasz Sobierajski. „Okazuje się bowiem, że zadane z dobrą intencją pytanie: »W czym ci mogę pomóc?« jest… przemocą. Zaoferowanie komuś pomocy przy niesieniu walizki, przeprowadzce, rozwiązaniu sprawy urzędowej też jest… przemocą. Tak, tak, wiem, że są ludzie, którzy wciskają się ze swoją pomocą niepytani i niechciani, ale nie o tym mowa. Tych zostawmy samym sobie. Mowa o zapytaniu, zaoferowaniu pomocy. Tak po prostu. Po ludzku. Z troski. Z odciążenia. Z odruchu. Dla wsparcia” – pisze dalej profesor Sobierajski.
I kontynuuje z coraz większą ironią: „Otóż musicie to raz na zawsze odrzucić i o tym zapomnieć. Bowiem, zdaniem niektórych psycholożek i psychologów, jak oferujecie się z pomocą, to pokazujecie drugiej osobie, że jest gorsza, słabsza, że jej życie jest beznadziejne, że sobie nie radzi, że nie umie i ogólnie jest do niczego. Więc powiedźcie swoim dzieciom, które zaczęły nowy rok szkolny, żeby pod żadnym pozorem nie oferowały pomocy nikomu w klasie, bo wyjdą na przemocowców. Nigdy nie pytajcie starszej sąsiadki z trzeciego piętra, czy przynieść jej chleb z piekarni, bo oskarży was o przemoc. Nie pomagajcie wstać komuś, kto się przewróci, bo to przemocowe. Nie pytajcie przyjaciółki, co możecie dla niej zrobić, kiedy straci pracę, bo pokazujecie jej, że jej życie jest beznadziejne. Więc jeśli nie chcecie wyjść na złych ludzi, to nie oferujcie pomocy NIGDY! NIKOMU!”.
Podsumowując swój wpis, Tomasz Sobierajski – jak zwykle mocno i jednoznacznie – zajmuje stanowisko w kwestii szeroko rozumianej solidarności społecznej: „[…] zanim w mediach rozpędzi się machina, że »pomoc to przemoc«, chciałbym podkreślić, że bez pomocy innych ludzi byśmy nie przetrwali. Jako ludzkość i jednostki. Nie zawsze jesteśmy na nią gotowi, nie zawsze umiemy ją przyjąć, ale zawsze możemy powiedzieć: »Nie, dziękuję«. I większość ludzi to zrozumie. Pomagać TRZEBA. Najlepiej mądrze, ale czasem po prostu tak, jak umiemy”.
A na koniec apeluje: „Zatem idźcie i pomagajcie! I nie dajcie się wpędzić w poczucie winy z tego powodu”.
Na reakcję na te słowa nie trzeba było długo czekać, pod wpisem na Instagramie pojawiły się liczne komentarze: „Jak dobrze, że o tym piszesz”; „Nie przetrwałaby we mnie ta Aga, ta, którą śmierć męża powaliła i zmieliła jak ziarnka kawy, GDYBY NIE sztab ludzi, którzy nie bali się być »przemocowo-pomocni« i mieli gdzieś ostatnie trendy psychologowe”; „Czasami się zastanawiam, co jeszcze jesteśmy w stanie wywrócić do góry nogami…”; „Dążymy do miejsca, gdzie »cześć« będzie naruszeniem wolności i przestrzeni innej osoby”.
Wydaje się, że to dopiero początek ważnej dyskusji na temat tego, czym grozi opaczne rozumienie pojęć i przeinaczanie intencji. Jestem ciekawa, jaki będzie jej ciąg dalszy.
Wypowiedź i zdjęcie profesora Tomasza Sobierajskiego publikujemy za jego zgodą.