Raye nie pojawiła się na szczycie z dnia na dzień. Jej sukces nie jest efektem jednego przeboju ani sprawnie zaplanowanej kampanii marketingowej. To raczej historia lat spędzonych w cieniu cudzych sukcesów, wewnętrznej walki o tożsamość i decyzji, by wreszcie powiedzieć „dość”. Dziś jest nie tylko rekordzistką Brit Awards i niezależną artystką, ale też jednym z najgłośniejszych głosów domagających się zmian w przemyśle muzycznym.
Raye dorastała w południowym Londynie, w domu, gdzie muzyka była obecna niemal na każdym kroku. Jej ojciec, pochodzący z Yorkshire, prowadził nabożeństwa w zielonoświątkowym kościele i uczył córkę gry na pianinie. Matka, Szwajcarka o ghańskich korzeniach, pracowała w obszarze zdrowia psychicznego i śpiewała w chórze. To połączenie duchowości, wrażliwości i codziennego kontaktu z dźwiękiem ukształtowało przyszłą artystkę.
Ogromną rolę w jej wychowaniu odegrała także babcia, Agatha Dawson-Amoah, która przyjechała z Ghany, by pomóc w opiece nad wnuczkami. To ona, jak wspominają siostry, nosiła wiolonczelę na plecach, jednocześnie pchając wózek z najmłodszą z dziewczynek, a potem karmiła je kanapkami z dżemem i serem, nie do końca rozumiejąc, czym właściwie jest „ham and cheese”. – Babcia była naszą najlepszą przyjaciółką i opoką – mówi Raye. Jej głos pojawia się nawet w utworze „Where Is My Husband!”, gdzie zapewnia wnuczkę, że „jej mąż jest już w drodze”.
Już jako kilkuletnia dziewczynka Raye próbowała pisać własne melodie, czasem „pożyczając” je sobie z dziecięcych programów telewizyjnych. W wieku 11 lat stworzyła swoją pierwszą „prawdziwą” piosenkę, a kilka lat później jej utwór wykonano podczas szkolnego koncertu pożegnalnego w katedrze w Southwark. Było jasne, że muzyka nie jest dla niej chwilową fascynacją.
Raye na festiwalu Coachella 2024. (Fot. Emma McIntyre/Getty Images for Coachella)
W wieku 14 lat Raye dostała się do prestiżowej BRIT School, kuźni brytyjskich talentów. Uczęszczali do niej też m.in. Adele, Amy Winehouse, Tom Holland, czy sensacja ostatnich miesięcy, Olivia Dean. Choć nauczyła się tam podstaw pisania i produkcji, szybko poczuła, że nie do końca tam pasuje. Jej wczesna twórczość – inspirowana alternatywnym R&B spod znaku Franka Oceana czy Jhene Aiko – była zbyt osobista i zbyt mroczna, by łatwo wpisać się w modny nurt.
Przełom przyniósł utwór „HotBox”, opowiadający o jej pierwszym kontakcie z narkotykami. Piosenkę odkrył Olly Alexander z zespołu Years & Years, który przekazał ją swojej wytwórni. Tak rozpoczął się kilkuletni „taniec” z Polydor Records, zakończony podpisaniem kontraktu, gdy Raye miała zaledwie 17 lat. – Dołączyłam do wytwórni, mając właściwie gotowy album – wspominała później. – Ale szybko zrozumiałam, że obietnice, którymi mnie kuszono, były w dużej mierze pustymi słowami – dodała.
Przez kolejne lata Raye była wszędzie i nigdzie jednocześnie. Pisała piosenki dla Beyoncé, Little Mix czy Charli XCX. Produkowała dla Rihanny i Johna Legenda. Do tego współtworzyła klubowe przeboje, które zapewniły jej finansową stabilność, jak „You Don’t Know Me” czy „Bed”. Sama przyznawała z ironią, że choć nie czuła z tymi utworami emocjonalnej więzi, „konto bankowe je uwielbiało”.
Jednocześnie jej własna artystyczna tożsamość stopniowo się rozmywała. Wytwórnia oczekiwała tanecznych hitów, przekonując ją, że „prawdziwy” album przyjdzie później. Tyle że to „później” nigdy nie nadchodziło. – Zrobiłam wszystko, o co mnie proszono: zmieniałam gatunki, pracowałam siedem dni w tygodniu – mówiła później.
W 2021 roku frustracja sięgnęła zenitu. Po pięciu latach od podpisania kontraktu jej debiutancki album wciąż nie ujrzał światła dziennego. Raye opublikowała w mediach społecznościowych emocjonalne nagranie, w którym otwarcie skrytykowała sytuację.
– Dziesiątki potencjalnych hitów siedzą w folderach i zbierają kurz – mówiła, dodając, że jej piosenki są przekazywane innym artystom, bo ona sama „wciąż czeka na potwierdzenie, że jest wystarczająco dobra”. Jak później przyznała, nie był to zaplanowany gest, lecz „desperacki krzyk o wolność”. Miesiąc później rozstała się z wytwórnią. Co kluczowe, zachowała prawa do napisanych przez siebie utworów.
Ten okres był dla Raye niezwykle trudny także prywatnie. Artystka otwarcie mówi o doświadczeniach przemocy seksualnej w branży muzycznej, do których doszło, gdy była nastolatką. Utwór „Ice Cream Man” jest wstrząsającym zapisem tych wydarzeń, a zarazem oskarżeniem systemu, który przez lata je ignorował. Raye wspomina także o narastającym uzależnieniu od alkoholu i narkotyków, które miało zagłuszyć traumę i poczucie utraty sensu. – Byłam w jakimś stanie odrętwienia. Bez tego nie potrafiłam funkcjonować – przyznawała.
W tym okresie szczególnie ważna okazała się rodzina. Jej zmagania obserwowały z bliska jej młodsze siostry, Lauren i Abby-Lyn Keen, dziś występujące pod pseudonimami Amma i Absolutely. Amma przyznawała, że przez długi czas to, co spotkało Raye, skutecznie odstraszało ją od kariery scenicznej. To doświadczenie sprawiło, że dziś Raye jest wobec sióstr niemal nadopiekuńcza. – Jestem wobec nich bardzo, bardzo czujna – mówi. – Rozmawiamy o granicach, o nieodpowiednich zachowaniach w studiu. Czasem płaczemy, czasem się śmiejemy, ale przechodzimy przez to razem – wyznaje.
Z tych doświadczeń narodził się „Escapism” – utwór napisany w chwili całkowitego upadku. Wytwórnie odrzucały ten utwór, uznając go za zbyt niewygodny. Raye postanowiła wydać go samodzielnie. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania. „Escapism” stał się viralem na TikToku i trafił na pierwsze miejsce list przebojów. Niedługo później ukazał się album „My 21st Century Blues” – bezkompromisowy, wielogatunkowy manifest artystyczny, w którym Raye połączyła jazz, soul, hip-hop, gospel i pop. Płyta porusza tematy przemocy seksualnej, traumy, uzależnień, cielesności i systemowych nierówności.
– To nie wydarzyło się z dnia na dzień – podkreślała Raye. – Potrzebowałam czasu, by się pozbierać i przypomnieć sobie, dlaczego w ogóle wybrałam muzykę – wyjaśniła. Album zdobył nominację do Mercury Prize i na nowo zdefiniował jej pozycję na brytyjskiej scenie muzycznej.
Dziś Raye wykorzystuje swoją pozycję, by walczyć o prawa twórców. Podczas wystąpień na Brit Awards i ceremoniach Ivors Academy domagała się godnego wynagradzania songwriterów oraz większej przejrzystości kontraktów. – Nie próbuję nikogo drażnić. Po prostu naprawdę mi na tym zależy – mówiła z charakterystyczną szczerością. Co ciekawe, jej działania przyniosły realne efekty. Największe wytwórnie zgodziły się na wprowadzenie dziennych stawek dla autorów pracujących na sesjach nagraniowych. – Obiecuję, że dopóki Bóg daje mi mikrofon, będę walczyć – deklarowała ze sceny.
Raye na gali BRIT Awards 2024. (Fot. Jeff Spicer/WireImage/Getty Images)
W 2024 roku Raye przeszła do historii, zdobywając sześć statuetek Brit Awards jednej nocy. Rok później wydała singiel „Where Is My Husband?”, który mimo lekkiej formy odsłania jej coraz wyraźniejsze pragnienie stabilizacji. Utwór zadebiutował wysoko na listach przebojów i od dwóch tygodni utrzymuje się na pierwszym miejscu brytyjskiego Big Top 40.
Artystka nie ukrywa, że myśli o przyszłości w dłuższej perspektywie. Ma „pięcioletni plan”, który obejmuje nowy album, trasę koncertową z siostrami i – być może – założenie rodziny. Jednym z przystanków ogłoszonej trasy This Tour May Contain New Music z Ammą i Absolutely w roli supportu, będzie Polska. 22 stycznia 2026 roku Raye wystąpi w Atlas Arenie w Łodzi.
Raye to artystka, która zapłaciła wysoką cenę za sukces, ale nie pozwoliła, by ją on złamał. Dziś jest w pełni sobą, czyli świadomą, niezależną artystką, która gotowa jest pisać kolejne rozdziały swojej historii już na własnych zasadach.
Źródła: bbc.com; bigtop40.com; livenation.pl; variety.com; washingtonpost.com [dostęp: 17.12.2025].