Latem chętnie je odsłaniamy. Chodzimy boso po trawie i plaży, pokazujemy w zgrabnych sandałkach czy bransoletkach. A czy jesteśmy świadomi, że poprzez ich ucisk, masaż czy zwykłe głaskanie jesteśmy w stanie wpływać na całe ciało, a nawet umysł? Refleksolożka Beata Sekuła oprowadza nas po mapach stóp i bardzo przyjemnych sposobach pracy z nimi.
Nie da się mówić o stopach, pomijając podłoże, którego dotykają. Ziemia – poprzez stopy jesteśmy z nią w ciągłym kontakcie. Czerpiemy z niej energię, oddajemy nadmiary. Uziemienie czy – jak kto woli – ugruntowanie działa niczym piorunochron. Sprawia, że nawet, kiedy przez twoje ciało przepływają silne emocje, możesz pozostać nieporuszony. Refleksolożka Beata Sekuła podkreśla, że szczególną wagę do ugruntowania przywiązywali Indianie zamieszkujący obie Ameryki. – Cenili sobie chodzenie boso, uważali, że taka praca mięśni stóp zapobiega płaskostopiu, ale kluczowy był kontakt z podłożem. Przekaz tych kultur jest prosty: odłączając się od energii Ziemi, pozbawiamy się naturalnego zasilania, podupadamy na zdrowiu. Praca na stopach przywraca nas do tego gruntu, do Matki Ziemi – tłumaczy terapeutka.
Stopy dźwigają ciężar całego ciała, są odpowiedzialne za równowagę. – Jeżeli nie ma równowagi w stopach, nie będzie jej też wyżej. Praca na ścięgnie podeszwowym – które wychodzi ze stopy, a potem, już pod inną nazwą, biegnie przez tył nóg, pośladki, plecy, aż do głowy – pozwala zrównoważyć całe ciało. Uwolnić wiele napięć, wpłynąć na stan zdrowia – zapewnia Beata Sekuła. I dodaje, że stymulacja stóp wpływa też na naszą urodę. Bo prawdziwa praca liftingująca twarzy zaczyna się właśnie tam – na palcach stóp, przodostopiu, łuku, piętach.
Masaż stóp może przynieść odprężenie (czasem spełnia wręcz rolę środka usypiającego). Może dać impuls do działania. Ale też zachęcić do kontaktu intymnego. – To kwestia intencji: dla ludzi, którzy się lubią, kochają, masaż stóp może być grą wstępną. Niezależnie od miejsc, które masujemy, choć, oczywiście, na stopach znajdują się też receptory sfer intymnych, a ich dotyk będzie pobudzał stosowne punkty. Pod jego wpływem następuje przekrwienie narządów, zwiększone wydzielanie śluzu, wzrasta ochota na seks – mówi Beata Sekuła. Sama prowadzi kursy refleksologii dla par, które chcą podnieść swoje libido i płodność.
Świat na podeszwie
Gabinet 22 Thai&Beauty w Wilanowie. Nastrojowa, orientalna aranżacja, dobre zaciemnienie, subtelna muzyka. Mam tu okazję doświadczyć aż trzech masaży stóp. Najpierw refleksologiczny, w wykonaniu Beaty Sekuły. Moszczę się na podgrzewanym łóżku, żeby przyjąć pozycję półleżącą – ważny jest kontakt wzrokowy z refleksologiem.
Zaczyna się od przemywania stóp ciepłym ręcznikiem i wstępnej oceny ich stanu. Skóra (jej kolor, grubość), paznokcie, krzywizna palców... Każdy z tych elementów dostarcza cennych informacji. Potem jest rozluźnianie stóp i wreszcie prawdziwa podróż po ich mapach. Uciskanie, rozmasowywanie. Bardzo przyjemne – nawet jeśli przez chwilę pojawi się lekki ból. W niektórych miejscach terapeutka zatrzymuje się dłużej, mówi, że wyczuwa zaburzenie na poziomie meridianu. Nie oznacza to dolegliwości fizycznej, zresztą refleksolog nie jest od stawiania takich diagnoz. On ma po prostu – poprzez odpowiednią stymulację stóp – pobudzić zakończenia nerwowe receptorów, by za ich pośrednictwem wywołać reakcję odruchową w poszczególnych organach i gruczołach. – Oczywiście, refleksologia stóp wpływa też na ciało psychiczne i energetyczne. Przede wszystkim jednak poprawia krążenie krwi i limfy, sprzyja dotlenieniu narządów, wspiera metabolizm, pobudza układ odpornościowy, ma działanie przeciwbólowe, oczyszczające i regenerujące – wylicza terapeutka. Na koniec długo trzyma moje stopy chwytem, który znam z terapii czaszkowo-krzyżowej. Czuję silny strumień energii przepływający przez nogi w górę. Błogość.
Masaż refleksologiczny może działać zarówno relaksacyjnie, jak i pobudzająco. To ciało wybiera. – W terapiach naturalnych przyjmuje się, że ciało ma własną mądrość i potrafi odpowiednio wykorzystać bodziec. Weźmie to, czego potrzebuje. Zawsze działamy w kierunku wyrównania energetycznego i psychofizycznego – zapewnia Beata Sekuła. – Dlatego ktoś po sesji dostaje „kopa”, a ktoś inny czuje wyciszenie, spowolnienie, senność. Baletnice Teatru Narodowego, z którymi pracowałam, zamiast odpocząć po zabiegu, szły tańczyć – taki miały przypływ sił. I takie lekkie stopy.
Powiew Orientu
Kolejny masaż wykonuje Wanna Dumrongrit z Tajlandii. Właścicielka 22 Thai&Beauty prosi, żebym zdjęła do tego zabiegu spodnie. Nie, nie wystarczy podwinąć nogawki – potem okazuje się dlaczego... Tym razem siedzę na fotelu, mogę nawet napić się herbaty. Zaczyna się od mycia stóp w drewnianej misie (wyłożonej folią). Masażystka kładzie je potem na podnóżku. Jedną owija szczelnie grubym ręcznikiem, drugą rozluźnia. A potem uciska, opukuje, oklepuje. Wykonuje ruchy okrężne i podłużne. Używa olejku (pudrowego, bo poślizg jest niewielki). Ale też drewnianych patyczków, którymi stymuluje receptory na palcach i pomiędzy nimi. Patrzy w twarz. Niektóre ruchy są naprawdę mocne, ale nawet jeśli odczuwam chwilowy dyskomfort, nie daję tego po sobie poznać. A przynajmniej tak mi się wydaje, bo w końcu zdradza mnie chyba mały grymas. – Boli, super – uspokaja. Po stopach przychodzi pora na łydki, uda. W ruch idą ciepłe stemple ziołowe, które znam z ajurwedy. To nie koniec przyjemności. Po umyciu nóg i nałożeniu talku terapeutka masuje mi dłonie, ramiona, przedramiona. A potem prosi, żebym przesiadła się na stołek – dzięki temu ma dostęp do mojej głowy, barków, karku. Na ten ostatni nakłada maść tajską o świeżym, mentolowym zapachu. Mimo ograniczeń w komunikacji zgadzamy się co do tego, że „winowajcą” moich napięć w tej okolicy jest komputer. Na koniec kłaniamy się sobie.
Proszę Beatę Sekułę o wyjaśnienie różnic między refleksologią, która rozpowszechniła się u nas, i tą znaną jako tajski masaż stóp (inaczej zachodnią i wschodnią). Terapeutka przyznaje, że mogą się one odwoływać do różnych map odruchowych, zwykle te różnice są milimetrowe, używane przez dane systemy mapy prawie nakładają się na siebie. – Korzystamy po prostu z różnych narzędzi: refleksoterapia zachodnia wykonywana jest najczęściej palcami, przy masażu tajskim używa się narzędzi. Chociaż i refleksolodzy zachodni czasem po nie sięgają – choćby po kamienie szlachetne, zaokrąglone albo z ostrym czubkiem.
Hasło: Zmiana
Jeśli masz dolegliwości fizyczne, chcesz w nieinwazyjny sposób wpłynąć na całe ciało – refleksologia sporo ci zaoferuje. Beata Sekuła nie ukrywa, że to zabiegi refleksologiczne, wykonywane przez jej uczniów, pomogły jej wrócić do zdrowia po rozległym udarze mózgu. Mimo to szukała dalej. I trafiła na masaż metamorficzny stóp. – To technika transformująca, kiedyś nawet nazywała się „metamorfoza” – mówi. – Dla osób, które rozpoznają u siebie pewne wzorce zachowań, trzymające je w starych koleinach i chcą z nich wyjść, zmienić percepcję. Zwykle ci ludzie pracują już od jakiegoś czasu nad sobą, mają umiejętność introspekcji, świadomość ciała, wglądy. Korzystają z różnych metod terapeutycznych, ale wciąż coś ich blokuje. Być może rządzi nimi emocja, od której chcieliby się uwolnić, utknęli w jakimś procesie psychologicznym... Można wtedy sięgnąć do początków – bo masaż metamorficzny pracuje z pamięcią komórkową okresu prenatalnego.
Znów ląduję w głębokim fotelu, Beata Sekuła chwyta moje stopy. Uprzedza, że nie będziemy rozmawiać – ani w trakcie masażu, ani po. Mogę zamknąć oczy, wejść głębiej w siebie, skupić się na swoich odczuciach. Znów jest mycie, otwieranie receptora kręgosłupa (na wewnętrznej krawędzi stopy), znów stymulacja. Ale niezwykle delikatna: muskanie, głaskanie, prześlizgiwanie się opuszkami palców po skórze. Czuję, jak na dotyk stopy reaguje głowa – mam w niej dreszcze. Drętwieją mi dłonie; później dowiaduję się, że oznacza to opór przed oczyszczaniem wzorca. Terapeutka sięga po nie, wykonuje analogiczne ruchy jak na stopach. Wreszcie głowa – w różnych miejscach (za i przed uszami, czoło, nos). Wszystko bardzo subtelne. Mimo to na koniec pojawia się zmęczenie, najchętniej bym pospała.
W tym masażu wychodzi się od intencji połączenia się z pamięcią komórkową poczęcia, okresu płodowego i okołoporodowego i uwolnienia zastałej energii. – Podczas sesji mogą się pojawić wspomnienia, wizje, delikatne przypływy emocjonalne. Ważne, żeby tego nie zagadać – tłumaczy. Główną rolę odgrywają receptory kręgosłupa, występujące na stopach, dłoniach i głowie. To w nich przechowywana jest pamięć komórkowa z okresu prenatalnego, do której możemy sięgnąć, by zmienić wzorce życiowe. – Często nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo sposób, w jaki przyszliśmy na świat, wpływa na nasze życie. Jak bardzo jesteśmy straumatyzowani – mówi Sekuła. – Na przykład osoba, która wychodzi na świat stopami, jest zwykle bardzo impulsywna – najpierw działa, potem myśli. Z kolei ludzie urodzeni przez cesarskie cięcie mogą długo zwlekać z podjęciem decyzji: często potrzeba siły z zewnątrz, żeby ich wyrwać z uśpienia. Zresztą nie musimy wiedzieć, jak się rodziliśmy – jeśli wciąż wracamy do tych samych schematów, prawdopodobnie gdzieś utknęliśmy i warto się temu przyjrzeć.
Ważne miejsca na mapie metamorficznej zajmują Zasada Ojca i Zasada Matki. Pierwsza obejmuje duży palec i odnosi się do okresu poczęcia. Druga – dotyczy pięty i okresu okołoporodowego. – Przyjmuje się, że opór, jaki może się pojawić podczas pracy w tych miejscach, świadczy o problemach w relacjach z danym rodzicem czy z jakościami przypisywanymi energii męskiej czy żeńskiej – tłumaczy Beata Sekuła. – Jest jeszcze bardzo ważny obszar pomiędzy Zasadą Ojca i Zasadą Matki, czyli między palcem a piętą, który obejmuje rozwój płodowy i łączy nas z wydarzeniami z tego okresu. Jest tu sporo analogii z terapią czaszkowo-krzyżową: w obu pracuje się nad tak zwanym uliniowaniem, które daje równowagę fizyczną, ale też harmonię wewnętrzną. Obie techniki poleca się kobietom w ciąży i połogu oraz noworodkom.
Masaż metamorficzny pozwala nam odzyskać siłę życiową.
- Może uruchomić szereg zdarzeń, niekoniecznie łatwo zauważalnych. Możesz się obudzić któregoś dnia i zauważyć, że świat wygląda inaczej – uprzedza Beata Sekuła.
- Mogą się zmienić myśli, zachowania, preferencje. Spadają zasłony, pancerze, jest lżej. Oczywiście, za tym idą zmiany fizyczne, związane ze zrzuceniem ciężarów, ale zasadniczo ten masaż ma charakter transformujący, podczas gdy refleksologia głównie fizyczny. W refleksoterapii są pewne zalecenia dotyczące częstotliwości sesji, w metamorfice zdaję się na intuicję klienta: przychodzi, kiedy czuje potrzebę. Porównując te zabiegi, mogłabym powiedzieć, że refleksologiczny jest dla techników, a metamorficzny dla artystów. Każdemu z nas zdarza się być i jednym, i drugim.
Samodzielna praca ze stopami
Sporządź na macie albo w drewnianej ramie ścieżkę z kamieni. Można jej używać w domu, np. jako maty w łazience albo w ogrodzie. Możesz wybrać różne kształty i rozmiary kamieni, różne kolory. Ułożyć z nich mozaikę czy słowo. – Najlepiej wykorzystać mniejsze kamienie na początku ścieżki, a potem przechodzić do większych, ewentualnie przeplatać rozmiary. Najważniejsze to unikać wybojów – żeby stopa mogła się oprzeć całą powierzchnią o podłoże – podpowiada Beata Sekuła. Po takiej ścieżce dobrze jest stąpać codziennie przez kilka minut. Oczywiście, możesz też chodzić po trawie, piasku, błocie, a nawet śniegu.
Kąpiele. Bąbelkowe – jeśli masz odpowiednie urządzenie – albo zmiennocieplne. Ciepła i zimna woda, używana naprzemiennie, też stymuluje receptory! Można dodać do niej soli albo ziół – choćby szałwii, która pomaga na nadmierne pocenie się stóp.
Jeszcze inna opcja to użycie przyrządu do samodzielnego masażu. Jest ich sporo: różnego rodzaju rollery czy stepery z kolcami. Beata Sekuła szczególnie poleca piłki powięziowe. Mają różny stopień twardości, więc jeśli nie korzystałeś nigdy z takiej piłki, zaopatrz się w bardziej miękką, dla początkujących. Pracuje się na stojąco, naciskając piłkę całym ciężarem ciała i rolując wszystkie części stopy. To praca z bólem – najlepiej, żeby takiego rolowania nauczył cię profesjonalista. Piłek powięziowych można też, oczywiście, używać na inne partie ciała.