Nasze postrzeganie otyłości często opiera się na stereotypach, które prowadzą do stygmatyzacji, wykluczenia i wywoływania poczucia wstydu u osób zmagających się z tą chorobą. Tymczasem problem jest znacznie bardziej złożony.
Sytuacja pierwsza. Biorę udział w konferencji związanej z polityką żywieniową i edukacją zdrowotną dzieci i młodzieży. Zgłasza się młody lekarz. Mówi: „Otyli nie chcą schudnąć. Wielokrotnie zdarza się, że diagnozuję u kogoś nadciśnienie. Pacjent jest przestraszony, pyta, co możemy zrobić, jakie wziąć leki. A jak mówię pacjentom, że chorują na otyłość, to żaden nie pyta, jak może się wyleczyć. Wniosek? Otyli nie chcą nic ze swoją chorobą zrobić”. Panie doktorze, pan serio myśli, że pańska diagnoza choroby otyłościowej jest objawieniem dla tych pacjentów? Że oni nie myślą tysiąc razy dziennie, że chcieliby ważyć mniej? I czy spodziewa się pan, że z takim podejściem może pan pomóc wyleczyć się z tej poważnej choroby? Obawa przed spotkaniem z takim lekarzem powoduje, że chorzy opóźniają diagnostykę, a ich problem narasta.
Sytuacja druga. Moja przyjaciółka (dietetyczka i psycholożka) została zaproszona do radiowejaudycji poświęconej słowu „odmowa”. Wraz z nią gościem była malarka. Powiedziała, że odmawia portretowania osób otyłych. Uzasadniła: „Moje do[1]świadczenie pokazuje, że ktoś myśli, że jest chudszy i wygląda na 10 kilogramów mniej, a wygląda, jak wygląda”. Pani malarka tłumaczy, że klient chce portretu, na którym ładnie wygląda. Nie zdaje sobie sprawy, że jest grubasem. Ona może przedstawić go odchudzonego, wtedy jednak jest niepodobny do siebie. Albo może namalować go tak, jak wygląda, ale wtedy ten ktoś jest niezadowolony z portretu, bo wydaje mu się, że on tak nie wygląda. Moja przyjaciółka musiała na to zareagować odmową. Wielkiej i wspaniałej artystce musiała odmówić prawa do takiego traktowania osób otyłych.
Sytuacja trzecia. Biorę udział w panelu eksperckim na temat problemów zdrowotnych osób chorujących na otyłość. Wspaniała dziennikarka, mierząca się z nadmierną masą ciała, mówi, że otyłość przyczynia się do wielu chorób – bo im wyższa masa ciała, tym większe ryzyko cukrzycy, nadciśnienia czy raka. Ale otyłość uniemożliwia także często diagnostykę. Nie ma foteli ginekologicznych dla otyłych pacjentek. Brak wag np. dla osób na wózku inwalidzkim, co utrudnia kontrolę masy ciała. Na co pani zajmująca się aktywnością fizyczną stwierdza, że zamiast kombinować „wagi czy fotele dla grubasów”, wystarczy, że schudną.
Jako dietetyczka nie mogę być obojętna na takie głosy. Słucham w gabinecie, jakie to krzywdzące i niesprawiedliwe. Społeczne postrzeganie otyłości często opiera się na stereotypach, które prowadzą do stygmatyzacji, wykluczenia i wywoływania poczucia wstydu. Największym błędem w podejściu do otyłości jest sprowadzanie jej przyczyn do braku silnej woli, ruchu czy nieprawidłowej diety. Światowa Organizacja Zdrowia już 30 lat temu uznała otyłość za przewlekłą chorobę, której podłoże jest złożone. Czynniki genetyczne, hormonalne, psychologiczne, społeczne i środowiskowe odgrywają kluczową rolę w jej rozwoju, wymienić można ponad 100 powodów, które prowadzą do tycia. Wielu chorych mierzy się z trudnymi doświadczeniami, takimi jak zaburzenia odżywiania, depresja czy traumy, które wpływają na ich relację z jedzeniem.
Pora na statystyki. Według NIK w 2024 roku w Polsce prawie 60 proc. dorosłych miało nadmierną masę ciała, a 21 proc. chorowało na otyłość. Z drugiej strony stygmatyzacja otyłości jest jednym z najczęstszych i najmniej zauważalnych sposobów dyskryminacji. Każdy zasługuje na szacunek, troskę i dostęp do opieki zdrowotnej. Wspierając osoby z otyłością, pomagamy im walczyć nie tylko o zdrowie, ale też o odzyskanie poczucia godności.