Festiwalu filmowego Nowe Horyzonty nie trzeba chyba nikomu przedstawiać, a zwłaszcza czytelniczkom i czytelnikom Zwierciadła. Przypomnijmy zatem tylko, że Festiwal odbywał się w tym roku już po raz 15. i niezmiennie nie zawodzi wiernej grupy widzów. W czasie tegorocznej edycji festiwalu zaprezentowano 340 filmów z 54 krajów i chociaż liczby nie są najważniejsze to pokazują skalę tego wyjątkowego filmowego wydarzenia. Wyjątkowego ponieważ NH wyróżniają się na tle innych tego typu imprez w Polsce.
Festiwal jak piszą twórcy, pokazuje kino autorskie, niekonwencjonalne, prezentujące nowy wyraz kinematografii i faktycznie filmy pokazywane na nim odbiegają mocno od codziennej oferty polskich multipleksów. NH wypracowały swoją charakterystyczną estetykę kina dla wymagających. Nie dziwi więc, że ukształtowały nowe pokolenie kinomaniaków, widzów poszukujących, cierpliwych, ciekawych nowości, ale i doceniających klasykę.
Najważniejszą sekcją festiwalu jest Międzynarodowy Konkurs Nowe Horyzonty, w ramach której pokazano 12 filmów. Dzieł z różnych zakątków świata, bardzo od siebie różnych poruszających problematykę społeczną, kulturową, ale i skupiających się na warstwie estetycznej. Konkurs wygrał “Lucyfer” belgijskiego reżysera Gusa den Berghe. Jest to nowatorsko opowiedziana zaczerpnięta z Biblii, historia Lucyfera, upadłego anioła, który w czasie swojej ekskursji z nieba do piekieł zatrzymuje się na ziemi, co w konsekwencji prowadzi do narodzin ludzkiej woli. Oprócz ciekawej narracji, film wyróżniają zdjęcia Hansa Brucha Jr., który do fragmentów filmu wykorzystał specjalnie skonstruowany tondoskop, zamykający obraz w kole. Nawiązuje tym samym do siedemnastowiecznych mistrzów malarstwa holenderskiego.
Głosami widzów zwyciężyło rzadko goszczące w konkursie głównym kino gatunkowe, reprezentowane przez austriacki thriller “Widzę, widzę” Severina Fiali i Veroniki Franz. Przewrotna, opowiedziana minimalistycznymi środkami historia braci bliźniaków, podejrzewających że za ich matkę podszywa się obca kobieta.
Jednym z filmów ubiegających się o nagrodę główną był film polskiego artysty Zbigniewa Libery “Walser” z Krzysztofem Stroińskim w roli głównej. Walser tytułowy bohater, to konduktor który w niewyjaśnionych okoliczności trafia do wioski nieznanego ludu. Akcja filmu, jak możemy się domyślać rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, gdy ludzkość utraciła możliwość posiadania potomstwa. Film z pewnością można nazwać eksperymentalnym, nawet nie ze względu na formę, która jest dość klasyczna, ale na okoliczności w jakich powstał. Zbigniew Libera jest bowiem pierwszym laureatem nagrody PiSF i Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, dla artystów chcących sprawdzić się w medium filmu fabularnego. Artysta, który otrzymuje fundusze na realizację pracy artystycznej w formie filmu, zobowiązany jest do uczestniczenia w rocznym kursie reżyserskim w Szkole Wajdy. To trudne zadanie zarówno dla twórcy, jak i dla wykładowców, ale takie eksperymenty z reguły powodują ciekawy ferment.
Innym przykładem bezpośredniego łączenie świata sztuki i filmu jest długo oczekiwany “Performer”, ekranizacja książki Łukasza Rondudy i Łukasza Gorczycy “W połowie puste”, będącej próbą zapisu długoterminowego performansu Oskara Dawickiego. Film, który również rozwijany był w Szkole Wajdy, wyreżyserowany został przez Rondudę i Macieja Sobieszczańskiego. Film swoją premierę miał na festiwalu w Rotterdamie, natomiast na Nowych Horyzontach prezentowany był w ramach Konkursu Filmów o Sztuce. Sekcję wygrał “Dwadzieścia osiem nocy i wiersz”, ale zdecydowanie najwięcej emocji wśród widzów budziła “Wataha” - dokument o rodzeństwie przetrzymywanym w zamknięciu przez niezrównoważonych, nadopiekuńczych rodziców. Rodzeństwo odcięte od świata zewnętrznego, realny świat poznawało przez telewizję i filmy Lyncha, Tarantina czy Scorsese, które dawały im wypaczony obraz rzeczywistości.
Nowe Horyzonty to oczywiście również świetne koncerty w klubie festiwalowym, spotkania, wykłady, warsztaty branżowe, ale i wystawy. W tym roku pokazano “Ruchome obrazy” oraz trzecią odsłonę Midnight Show pod hasłem “Porwani”. Wystawę “Ruchome obrazy” w BWA Wrocław można oglądać jeszcze do 23 sierpnia. Jest to rodzaj retrospektywy wystaw oraz prac, które eksperymentowały z medium filmu. Poruszony został również problem zapożyczeń artystycznych, montażu oraz działania kolektywnego. Druga propozycja wystawiennicza do obejrzenia była tylko w czasie festiwalu i nawet wówczas mało osób miało tę okazję ze względu na niewielką ilość wejściówek, nie mówiąc już o tym, że pokazy te odbywały się w całkowitych ciemnościach. Zaproszeni przez kuratora Stacha Szabłowskiego artyści przygotowywali na każdą noc godzinny pokaz, który można było doznawać wszystkim zmysłami poza wzrokiem. Ciekawa odmiana po całym dniu używania go jako głównego przekaźnika bodźców wizualnych.
Wiele filmów prezentowanych na festiwalu wejdzie do dystrybucji kinowej, warto więc wypatrywać interesujących i niekonwencjonalnych filmów z rekomendacją Gutek Film. Kolejny festiwal już za rok, a będzie to roku szczególny ponieważ w 2016 Wrocław obejmuje tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, będzie się więc działo.