1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Psychoterapia – moda czy potrzeba? Rozmowa z Ewą Woydyłło, psycholożką i terapeutką

Psychoterapia – moda czy potrzeba? Rozmowa z Ewą Woydyłło, psycholożką i terapeutką

Ewa Woydyłło (Fot. Aleksandra Modrzejewska/MGMT IVY)
Ewa Woydyłło (Fot. Aleksandra Modrzejewska/MGMT IVY)
Przyjaciel to człowiek, z którym mamy wspólne zainteresowania, a nie ten, kto wysłuchuje naszych skarg. Z nimi najlepiej iść do terapeuty – zachęca dr Ewa Woydyłło, psychoterapeutka i autorka bestsellerowych książek psychologicznych. Apeluje zarazem, by nie utknąć na lata w analizowaniu krzywd i braków z dzieciństwa, podczas gdy życie ucieka.

Czy pytanie o psychoterapię, coraz częściej zadawane nowym znajomym, a nawet nieznajomym na portalach randkowych, to wyraz nowej mody czy coś więcej?
Czy to moda? Zastanawiam się. A jest nią chodzenie do fryzjera lub robienie tipsów? To są nowe potrzeby zapoczątkowujące pewien trend. Chociaż przyznaję, chciałabym, żeby to była moda, i to taka, która dotyczy i kobiet, i mężczyzn. Kobiety chętniej powierzają swoje troski i poszukiwania terapeucie. Czasami też powodem ich wizyty w gabinecie nie jest problem, tylko ambicja, której nie umieją zrealizować i podążyć za nią. Mężczyźni natomiast, nawet gdy przychodzą na terapię, to tylko na chwilę.

Terapia jest jedną z dróg rozwoju, poświęcam temu wiele miejsca w mojej ostatnio wydanej książce „Żyć lepiej”. Rozwój osobisty jest możliwy nie tylko w wieku 18 lat, ale także 80! Ja na przykład cieszę się z tego, że będę mogła ambasadorowi Francji zacytować z pamięci w jego języku fragment mojej bajki, która została wydana po francusku. Żeby tak było, muszę przypomnieć sobie ten język i nauczyć się kawałka bajki na pamięć. Stało się to moją najnowszą ambicją, a jednocześnie to mnie rozwija.

Są więc różne powody chodzenia na terapię? Nie tylko problemy emocjonalne czy zaburzenia psychiczne?
Znamy rozmaite formy pomocy w rozwoju osobistym realizowane przez psychoterapeutów, doradców, coachów, trenerów i specjalistów od uczenia się, wychowania, nadrabiania najróżniejszych zaległości rozwojowych, życiowych i kulturowych. Często potrzebę zmiany uruchamia przejście jakiegoś kryzysu i początek nowego etapu w życiu.

Dla kobiet tym kryzysem bywa odejście dzieci z domu. Na przykład jedno wyjechało na studia do Anglii, bo jest wybitnie zdolne, a drugie ożeniło się czy wyszło za mąż i przeniosło do innego miasta. I ta kobieta, ich mama, nie może już co niedziela widzieć dzieci na obiadach, nie ma dostępu do ich codzienności, nie uczestniczy w ich życiu – i czuje się osamotniona, porzucona. Syndrom pustego gniazda to poważna sprawa. Może prowadzić do depresji, jeżeli kobieta zacznie użalać się nad sobą, ponieważ dzieci przez lata były jej jedynym towarzystwem. Może się zorientować, że nie ma życia osobistego, innych zainteresowań i innych bliskich ludzi w swoim życiu. Często nie ma już nawet znajomych, bo mąż nie lubił gości w domu…

I teraz doświadcza kryzysu.
Jeśli ma dużą odporność psychiczną, sama może dać sobie radę. Zapisze się na kurs ceramiczny czy na coś innego, co ją interesuje. Jeśli chciała jako nastolatka grać na scenie, to nie pomyśli: „Już za późno”, ale poszuka agencji dla statystów, gdzie amatorzy są zatrudniani do różnych produkcji. Pójdzie na kurs aktorski dla dorosłych. To możliwe, gdy ma – jak mówiłam – odporność psychiczną i zasoby wewnętrzne. Lecz niemożliwe, gdy nie ma siły w sobie, a do tego jeszcze nie ma wsparcia towarzyskiego czy rodzinnego. Wtedy warto, by poszukała fachowej pomocy, nie czekając, aż jej stan się pogorszy.

Czyli odporność psychiczna lub jej brak to wskaźnik, czy terapia jest dla nas?
Są sytuacje, które powodują, że nawet osoby silne psychicznie tracą grunt pod nogami. Bywa nią śmierć bliskiej osoby, rozwód czy nawet utrata pracy albo konflikt z kimś dla nas ważnym, na przykład z matką.

Zgłosiła się do mnie kobieta, która wyśmienicie sobie radziła w życiu, choć była samotną mamą. Zawodowo się realizowała, miała duże dochody. Ale jej matka widziała tylko jej wady i cały czas ją tępiła. Kiedy ta kobieta zwróciła matce uwagę, mówiąc: „Mamo, nie pomagasz mi, proszę cię, nie krytykuj mnie”, usłyszała: „Ja to robię dla twojego dobra”.

Matki tak często mówią.
Tylko że ich rola jako wychowawczyń już dawno się skończyła. Teraz czas dać córkom prawo do własnego życia. Zwłaszcza że kąśliwe uwagi i drwiny słyszą też wnuki. Kiedy babcia na mamę bez przerwy wrzeszczy, dzieci odczuwają chaos, tracą poczucie bezpieczeństwa.

I ta moja klientka, dopóki jej synek był mały, znosiła takie zachowanie, ale kiedy zaczął dorastać, podjęła decyzję, że nie dopuści, aby był świadkiem tego, jak matka ją poniża. Ponieważ mama nie chciała się zmienić, relacja z nią została ograniczona do czasu, aż chłopiec będzie miał osiem czy dziesięć lat. Wtedy będzie można mu powiedzieć: „Chodź, odwiedzimy babcię. Czasem bywa nerwowa i ma złe humory, ale już jesteś duży i potrafisz zrozumieć, że czasem ludzie mają takie problemy, że nie potrafią być sympatyczni. Jestem z tobą i postaramy się, żeby wizyta była przyjemna. Jeśli będziesz się źle czuł, to szybciej się pożegnamy, obiecuję”.

Można się nie widywać z matką?
Po to właśnie jest terapeuta, żeby wyjaśnił, że zadaniem rodziców jest ochrona dzieci, a słuchanie od babci, że matka jest głupia niezdara, i oberwowanie, jak babcia ostentacyjnie tę matkę lekceważy, demoralizuje dziecko – i trzeba je wtedy chronić.

Terapia może więc pomóc na trudne relacje, ale po co jej wymagać od nieznajomych na portalach?
Kobiety, które pytają o terapię, są mądre. One nie chcą kupować kota w worku. Terapia to dobre kryterium, takie samo jak wizyty u dentysty. Jeśli dbasz o zęby, łatwiej będzie ci znaleźć chętnych, żeby się z tobą całowali! Podobnie z terapią. Łatwiej znaleźć chętnych, żeby się z tobą umawiali. Pamiętasz tę akcję: „Nie czytasz? Nie idę z tobą do łóżka”? To jest dokładnie to samo. Nawet jeśli chodzi tylko o seks, to też fajniej go doświadczać z kimś, z kim można szczerze rozmawiać. Może się okazać, że przy jednym ogniu upiecze się dwie pieczenie.

Czyli pytanie o terapię może być sygnałem, że ta osoba chce rozmawiać o sprawach osobistych, intymnych?
Właśnie. Kto chodzi na terapię, nie odpowie: „A co cię to obchodzi?”, „Nie twoja sprawa!”. A to można usłyszeć nawet w długoletnich małżeństwach. Ona mówi z troską: „Misiu, widzę, że masz zły humor”, a misio na to: „Nic mi nie jest!”.

Czy jednak terapia w kontekście seksrandki to nie zapowiedź problemów?
Raczej tego, że cokolwiek by się na tej randce wydarzyło – to większego problemu z tego nie będzie. Bo co to znaczy chodzić na terapię? To znaczy uczyć się rozmowy, ale też nie byle jakiej rozmowy. Rozmowy o tym, o czym zazwyczaj ludzie nie rozmawiają, czego się boją, czego się wstydzą i co ich odstręcza od innych. Jeśli więc dziewczyna na pierwszej randce, która zaczęła się całkiem przyjemnie, powie, że strasznie nie lubi owłosionych facetów, to delikwent może szybko się ulotnić pod pretekstem, że idzie do toalety. Gdy rozmawia się wprost, nie ma poszkodowanych.

Wiele nieporozumień rodzi się z braku rozmowy.
Tak, ale jeśli ktoś chodzi na terapię, może skomentować wspomnianie słowa o owłosieniu: „To ty nie wiesz, że to świadczy o temperamencie?”. Bo terapia to także oswojenie się z rozmawianiem o sobie. A wielu ludzi nie wie nawet, co to znaczy. Kiedy ich zachęcimy: „powiedz coś o sobie”, usłyszymy: „pracuję jako inżynier” albo „miałem żonę”. Czy to jest o nich? Nie! O nich byłoby: „jestem wesoły” albo „lubię czekoladę” czy też „marzę o podróży do Maroka!”. Mówimy o sobie, kiedy nasze słowa dotyczą tego, jacy jesteśmy, co jest dla nas ważne, o co nam w życiu chodzi.

Można więc założyć, że ten, kto chodzi na terapię, umie być sobą i dzielić się sobą. A przecież na portalu randkowym wybieramy kogoś, z kim mamy się spotkać, aby go jak najlepiej poznać, zanim zechcemy się zbliżyć. Liczymy więc na to, że lepiej sobie poradzi w takiej bliskości osoba emocjonalnie dojrzalsza i bardziej świadoma, ponieważ spotkanie będzie ciekawsze, a rozwiązywanie nieporozumień łatwiejsze.

Pytanie o terapie świadczy o potrzebie szczerej relacji?
Świadczy o poziomie rozwoju i wymagań, które są związane z potrzebą rozmowy. Pozwala przewidzieć, czy osoba, której chcemy poświęcić czas, spełni nasze oczekiwania. Nie spełni, jeżeli będzie wydziwiać, milczeć albo się obrazi i wyjdzie. Terapia pomaga naprawiać błędy. Drobne i poważne.

Przywołam przykład pewnej kobiety, która ze łzami w oczach pyta mnie, co robić. „Krzyczałam na dzieci i one mi teraz mówią, że mnie nienawidzą! A mają osiem i dziesięć lat” – mówi. Odpowiadam, że to poważna sprawa, żeby więc poszła kupić smakołyki, a potem w domu powiedziała do dzieci: „Popatrzcie, co kupiłam, a wiecie dlaczego? Po to, żebyście mi przebaczyły. Byłam okropna!”. Dzieci wtedy zechcą się upewnić: „Już nie będziesz na nas krzyczeć?”. „No właśnie chcę powiedzieć, że musicie mi pomóc, żebym się na was nie darła. I dlatego najpierw macie nagrodę za to, że mi powiedzieliście, co czujecie”.

Chęć naprawy relacji to motywacja do podjęcia terapii?
Podobnie jak potrzeba zamknięcia przeszłości i pogodzenia się ze stratami. Często przeszkadza nam w tym złość na ojca czy matkę, że nie byli tacy, jakbyśmy chcieli. No nie byli. I to się nie zmieni. Trzeba się z tym pogodzić i zacząć żyć własnym życiem.
Terapia może pomóc dostrzec, że na przykład gdyby nie ciąża i dzieci, to ta „zła” mama byłaby profesorem chemii, o czym marzyła. Zrobiła, co mogła, wychowała, wykarmiła, za cenę utraty własnych ambicji i marzeń. Warto za to, co dała, podziękować i docenić. A jednocześnie wybaczyć to, czego nie dała. I potem iść dalej.

Nie ma rzeczy, które są niepowetowaną stratą?
Jest całe mnóstwo niepowetowanych strat, życie się z nich składa! Lubiłam swoje przedszkole, ale czy jeszcze do niego wrócę? Nie wrócę. Jeśli nie miałam dobrej mamy, czy to znaczy, że mam zmarnować resztę życia, wiecznie to rozpamiętując i żałując? Było, minęło. Trzeba się z tym pogodzić, na tym też polega dorosłość. Inaczej tracimy całą resztę życia, jaką mamy przed sobą.

Czy są takie sytuacje, w których tylko terapeuta może nam pomóc?
Przyszła do mnie niedawno kobieta w rozpaczy po rozwodzie, a kiedy zapytałam, czy ma przyjaciółki, odpowiedziała, że wszyscy się od niej odwrócili. Dlaczego? Wciąż się im skarżyła, rozpaczała, mówiła o byłym... Zadręczyła je i siebie. Była zdziwiona, kiedy powiedziałam jej, że nie po to są bliscy ludzie, żeby się przed nimi użalać na swój los, ale po to, żeby miło spędzać czas: jeździć do spa, chodzić do opery, pograć w tenisa. Czyli właśnie odrywać się od cierpienia. Przyjaciel to człowiek, z którym mamy wspólne zainteresowania, a nie ten, kto wysłuchuje naszych skarg. Z nimi najlepiej iść do terapeuty. Ale uwaga, niektórzy terapeuci robią sobie z klientów bankomat.

Co to znaczy?
Przestrzegam zwłaszcza osoby, które lubią użalać się, aby nie utknęły na lata na terapii, podczas której będą analizować swoje dzieciństwo i krzywdy wyniesione z domu. Terapeuta mówi: „Cierpisz? To porozmawiajmy o dzieciństwie”. No i zaczyna się rozmowa, a życie sobie biegnie. Lepiej znaleźć kogoś, kto pomoże rozwiązać bieżące problemy tu i teraz.

Złe dzieciństwo, o ile właśnie nie wejdziemy w rozpamiętywanie, to dwie, trzy sesje. Trauma? Badania mówią, że jeżeli miałaś wypadek samochodowy albo zostałaś pobita, opowiedz o tym raz, a najlepiej opisz. Terapeuta da ci dwie kartki i poczeka. Opisując to zdarzenie, włączasz część mózgu, która odpowiada za myślenie. Kiedy doświadczałaś trudnych emocji, aktywne było ciało migdałowate, a gdy teraz opowiadasz, aktywizujesz płaty czołowe i tamte emocje tracą władzę nad tobą. I wtedy można wreszcie zacząć żyć tym, co odczuwamy tu i teraz.

Czyli każdy powinien iść na terapię, byleby terapeuta był profesjonalistą?
Amerykanie mówią: You are as sick as your secret, czyli jeżeli masz jakiś sekret, to jest on dobrym powodem pójścia na terapię. Świadczy o tym, że z czymś sobie nie radzisz i dlatego trzymasz to w ukryciu. Starasz się, żeby się ludzie o tym nie dowiedzieli. Zwykle jest to jakiś wstyd. Ludzie często wstydzą się tego, że zostali odrzuceni, że ktoś ich miłości nie chciał. Kobiety się wstydzą rozwodu, ale i tego, że dziecko się nie uczy. Każdy taki chorobliwy wstyd to dobry powód, żeby jednak pójść na psychoterapię.

Ewa Woydyłło, doktor psychologii, terapeutka uzależnień, publicystka, autorka książek. Nakładem Wydawnictwa Zwierciadło ukazał się właśnie zbiór wywiadów z nią „Zakręty życia. Rozmowy o miłości, depresji, nałogach i odnajdywaniu siebie”.

Ewa Woydyłło wystąpi podczas konferencji Akademii Zwierciadła Wolni od stresu w Warszawie 30 listopada i opowie, jak budować odporność psychiczną.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze