Trwająca właśnie w Stanach Zjednoczonych kampania wyborcza przypomina, jak ważną rolę odgrywa ubranie na szczeblach każdej, nawet najwyższej władzy. Bo tam, gdzie toczy się walka o urząd prezydenta jednego z najpotężniejszych mocarstw świata, liczy się nie tylko program wyborczy czy umiejętność publicznych wystąpień, ale także to, co i w jaki sposób noszą kandydaci.
Według sondażu CNN, który przeprowadzono po pierwszej debacie Kamala Harris–Donald Trump we wrześniu tego roku, 63 procent ankietowanych uznało wiceprezydentkę za zwyciężczynię. Głównym zadaniem Harris podczas tego spotkania było wypaść „prezydencko”, czyli sprawić, aby zgromadzeni przed telewizorami Amerykanie zobaczyli w niej przywódczynię zdolną pokierować ich krajem. W budowaniu takiego wizerunku kandydatki Partii Demokratycznej ważną rolę odegrał także jej strój.
Kamala Harris (Fot. Win McNamee/Getty Images)
Wybrany przez Harris garnitur w odcieniu ciemnego granatu ze starannie zapiętą marynarką i biała koszula z luźnym wiązaniem przypominającym krawat mogły budzić skojarzenia z mundurem jednego z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych – George’a Washingtona (nie bez powodu granat nazywany jest kolorem naczelnego dowódcy). Ciemnogranatowy garnitur to także przypomnienie, że zanim Kamala Harris weszła do polityki, była surową prokuratorką generalną Kalifornii, podczas gdy jej kontrkandydat Donald Trump pod koniec maja tego roku został uznany za winnego wszystkich 34 zarzutów stawianych mu w sprawie fałszowania dokumentacji finansowej jego zarejestrowanej w Nowym Jorku firmy handlującej nieruchomościami.
Donald Trump (Fot. Chip Somodevilla/Getty Images)
Na scenie politycznej odpowiednia prezencja odgrywa kluczową rolę. „Pewne studium nad kanadyjskimi wyborami parlamentarnymi z roku 1974 wykazało, że przystojni kandydaci na posłów uzyskali dwa i pół raza więcej głosów niż kandydaci pozbawieni tej cnoty. Sami wyborcy zdają się jednak nie dostrzegać własnego ulegania wyglądowi polityka. Aż 73 procent kanadyjskich wyborców gorąco zaprzeczało takiej możliwości, a jedynie 14 procent w ogóle ją dopuszczało” – pisał profesor psychologii Uniwersytetu Stanowego w Arizonie Robert B. Cialdini w książce „Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka” wydanej w 2009 roku. Potwierdza to tak zwany efekt aureoli w psychologii. Polega na tym, że jeśli jakaś osoba sprawia wrażenie atrakcyjnej ze względu na cechy swojego wyglądu, jesteśmy w stanie przypisać jej pozytywne cechy psychiczne. Wtedy wydaje nam się jednocześnie inteligentna, miła i godna zaufania.
Kamala Harris (Fot. Chip Somodevilla/Getty Images)
A jeśli polityk nie jest zbytnio atrakcyjny zewnętrznie? Chociaż rzeczniczka Donalda Trumpa zapewniała w jednym z wystąpień, że polityk wybiera luksusowe projekty włoskiej marki Brioni oraz na stałe korzysta z usług szycia na miarę, garnitury byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych wyglądają, jakby były na niego co najmniej o dwa numery za duże. Być może w ten sposób Trump chce sprawiać wrażenie potężniejszego, niż jest w rzeczywistości? Znajduje to potwierdzenie w książce Cialdiniego: „W walkach wewnątrzgatunkowych wygrywa zwykle zwierzę większe i silniejsze. Wiele gatunków rozwinęło jednak specjalne wzorce zachowań pozwalające zminimalizować negatywne skutki agresji wewnątrzgatunkowej poprzez sprowadzanie jej raczej do pokazów siły i wielkości niż rzeczywistej walki. Rywalizujące ze sobą osobniki uciekają się przy tym z reguły do różnych sztuczek wizualnie powiększających rozmiary ich ciała”. Część specjalistów od wizerunku uważa, że niechlujny wygląd kandydata Republikanów (niedopasowany błyszczący, a przez to sprawiający wrażenie taniego, garnitur, za długi czerwony krawat w stylu lat 80., źle dobrany samoopalacz i wypłowiała blond czupryna) ma odróżnić go od politycznej elity Waszyngtonu i być wizualnym zaprzeczeniem jego statusu miliardera.
Strój najważniejszych osób w państwie nie musi być tylko wyrazem władzy i dominacji politycznej. Może zdradzać też ich poglądy, przekazywać idee, pozwalać być bliżej ludzi, których reprezentują. Królowa Elżbieta II nigdy nie wypowiadała się na tematy polityczne, dlatego to, czego nie mogła powiedzieć słowami, w subtelny sposób wyrażała garderobą. Na spotkanie z prezydentem Donaldem Trumpem i pierwszą damą Melanią Trump w lipcu 2018 roku monarchini założyła broszkę, którą podarowali jej państwo Obama. Choć pałac Buckingham nigdy tego oficjalnie nie potwierdził, według angielskich komentatorów kapelusz ozdobiony niebiesko-żółtymi kwiatkami, założony przez królową Elżbietę w 2017 roku na ceremonię otwarcia nowej sesji parlamentu brytyjskiego, miał nawiązywać do barw flagi Unii Europejskiej. Miał być to wyraz dezaprobaty królowej dla wyniku referendum w sprawie brexitu.
(Fot. Carl Court/Getty Images)
Do historii mody przejdzie uniform Wołodymyra Zełenskiego. Od momentu rosyjskiej agresji na Ukrainę w lutym 2022 roku prezydent na oficjalne spotkania z głowami innych państw zamiast eleganckiego garnituru wkłada proste wojskowe ubrania. Daje tym samym jasny przekaz, że jest w samym środku walki, ramię w ramię ze swoim narodem.
(Fot. Dimitar Dilkoff/East News)
Aby móc rywalizować z mężczyznami, kobiety musiały zmienić swój sposób ubierania się i oswoić takie elementy stroju, które historycznie pochodzą z męskiej garderoby. Współcześnie idealnie skrojony garnitur to obowiązkowy uniform każdej kobiety na wysokim stanowisku. Podczas kampanii wyborczej w 2016 roku Hillary Clinton, pierwsza w historii kobieta nominowana na kandydata Demokratów, wielokrotnie pojawiała się w białym garniturze. Nie bez powodu. Biel stała się symbolem walczących o prawa kobiet na początku XX wieku sufrażystek. Biały kostium, składający się z marynarki i spódnicy, był wtedy nie tylko tani, bo uszyty z niefarbowanej tkaniny, ale także skutecznie wyróżniał kobiety z tłumu. Stał się również uniformem polityczek zasiadających w Kongresie Stanów Zjednoczonych, m.in. kongresmenki Alexandrii Ocasio-Cortez. Podczas konwencji Partii Demokratycznej na cześć kandydatury Kamali Harris kobiety zasiadające na widowni również wybrały biel.
(Fot. Justin Sullivan/Getty Images)
Co ciekawe, sama Kamala Harris nie idzie drogą swojej poprzedniczki i podczas obecnej kampanii prezydenckiej zdaje się celowo stronić od bieli. Zamiast tego nosi (jakżeby inaczej?!) idealnie skrojone garnitury, które ani nie podkreślają, ani nie zaprzeczają jej kobiecości. Mają pokazać, że jest profesjonalna i zaangażowana. Nie są zbroją, za którą się chowa. Widać, że dobrze się w nich czuje, po prostu pozwalają jej skupić się na wykonywaniu swojej pracy.
Co ważne, Harris odważnie wybiera projekty europejskich marek. W Stanach Zjednoczonych nieoficjalnie przyjęło się, że aby wspierać i promować amerykański przemysł i kulturę, politycy powinni nosić ubrania wyłącznie z metką „Made in USA”. Tyczyło się to również ich najbliższych. Różowy kostium, który miała na sobie Jackie Kennedy podczas zamachu na jej męża Johna F. Kennedy’ego w listopadzie 1963 roku w centrum Dallas, choć do złudzenia podobny, nie pochodził z domu mody Chanel. Uszyto go w nowojorskim butiku Chez Ninon, którego właścicielki znane były z kopiowania francuskich projektantów. Jackie miała słabość do europejskiej mody, ale noszenie jej było zdecydowanie w złym tonie. Wszystko dlatego, że Kennedy’ego popierały związki zawodowe m.in. szwaczek i kapeluszników.
(Fot. American Photographer / Bridgeman Images – RDA / Forum)
W tym kontekście ruch Harris, aby współpracować z Chemeną Kamali, dyrektor kreatywną francuskiego domu mody Chloé, która zaprojektowała dla polityczki dwa garnitury na sierpniową konwencję Partii Demokratycznej, wydaje się bardzo przemyślany. Pomimo negatywnych komentarzy Harris nie robi tego, czego się od niej oczekuje, ale to, co sama uważa za stosowne. Tak jak robią to mężczyźni na różnych szczeblach władzy, których nikt z tego nie rozlicza. Może też polityczka po prostu woli nosić ubrania zaprojektowane przez inną kobietę, która doskonale rozumie jej potrzeby. W każdym razie w ten sposób wysyła wyraźny sygnał, że stawia siebie na równi z mężczyznami. I oby to pomogło jej w zdobyciu najważniejszego amerykańskiego urzędu i zostaniu pierwszą prezydentką Stanów Zjednoczonych.