1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. American Film Festival – co warto obejrzeć w ramach tegorocznej edycji?

American Film Festival – co warto obejrzeć w ramach tegorocznej edycji?

Timothée Chalamet w filmie „Do ostatniej kości” (Fot. materiały prasowe)
Timothée Chalamet w filmie „Do ostatniej kości” (Fot. materiały prasowe)
Odkrywanie wszystkich stanów kina może być niesamowicie przyjemne. Przekonają się o tym uczestnicy American Film Festival, którzy w tym roku mają do wyboru aż 88 tytułów – od nowości prosto z Hollywood po awangardowe perełki. Na które filmy warto zwrócić uwagę? Sprawdźcie nasze polecenia.

„Do ostatniej kości” – czy uczucie jest w stanie pokonać odmienność?

Tegoroczny American Film Festival otworzy jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów tego roku – „Do ostatniej kości”, najnowsze dzieło Luki Guadagniniego („Tamte dni, tamte noce”), nagrodzonego na festiwalu w Wenecji Srebrnym Lwem za reżyserię. Na ekranie zobaczymy szereg gwiazd, ze znakomitymi Taylor Russell i Timothéem Chalametem na czele. „Do ostatniej kości” to opowieść o pierwszej miłości między Maren, młodą kobietą uczącą się, jak przetrwać na marginesie społeczeństwa, a Lee, porywczym wyrzutkiem i włóczęgą. W czasie wspólnej odysei na dystansie tysiąca mil poznają boczne drogi, ukryte zaułki i rozmaite pułapki Ameryki epoki Ronalda Reagana. Pomimo wysiłków nie mogą jednak uciec od tragicznej przeszłości. Ostatecznie będą musieli zdecydować, czy ich uczucie jest w stanie pokonać ich odmienność.

„Wieloryb” – kameralny dramat o kruchości jednostki

Charlie (w tej roli Brendan Fraser) w ogóle nie wychodzi z domu. Prowadzi wirtualne zajęcia z kreatywnego pisania, udając przed studentami, że ma ciągle zepsutą kamerę, bo boi się komukolwiek pokazać. Jest chorobliwie otyły, ma problemy z sercem, oddychaniem i wykonywaniem nawet najprostszych czynności. Samodzielnie nie jest w stanie zrobić kroku. Kiedy jednak wstaje, by podtrzymać się na balkoniku, ogrom jego ciała przeraża. Odskocznią od trudów dnia codziennego są wizyty przyjaciółki – pielęgniarki Liz, która jako jedyna jeszcze walczy o Charliego i o nim pamięta. Pewnego dnia w drzwiach obskurnego mieszkania mężczyzny pojawia się jego opuszczona przed laty córka Ellie. Jej niespodziewana wizyta zburzy zastany porządek rzeczy i sprawi, że Charlie zacznie inaczej patrzeć na swój stan i swoją przyszłość. Darren Aronofsky w kameralnym dramacie, rozpisanym na cztery główne głosy, portretuje krajobraz przedmieść dzisiejszej Ameryki, skupiając się jednak na jednostce – kruchej, niedoskonałej, walczącej z własnymi demonami. Nie mógł sobie wymarzyć lepszego Charliego – dla Brendana Frasera to rola życia.

„Moonage Dream” – kosmiczna opowieść o Davidzie Bowiem

„Moonage Daydream” reklamowany jest jako „niezwykłe filmowe doświadczenie” i „prawdziwy lot w kosmos”. I taki właśnie jest – to doświadczenie z pogranicza jawy i snu, rzeczywistości i marzenia. Zaskakujący dokument Bretta Morgena przekracza wszelkie granice kina, gatunku, formy czy języka, by opowiedzieć o człowieku, który sam wymykał się wszelkim klasyfikacjom – o Davidzie Bowiem. Reżyser korzysta ze wszystkich dostępnych środków artystycznego wyrazu, by dodać do znanego wizerunku ikony popkultury coś nowego. „Moonage Daydream” hipnotyzuje i czaruje, pozwalając widzowi wejść w strumień świadomości artysty i przez chwilę razem z nim współodczuwać, przeżywać, być. Muzyk wprowadza nas w nim za kulisy swojej pracy artystycznej, ale też prezentuje niezwykle bogaty wszechświat emocji i filozofii życiowej. Ten złożony w całości z archiwalnych nagrań teledyskowy dokument jest pięknym paradoksem. W trakcie seansu czujemy się, jakbyśmy byli na scenie tuż obok Bowiego, a wokół szalał rozentuzjazmowany tłum, ale jednocześnie mamy wrażenie, jakby David, nasz stary przyjaciel, szeptał do ucha słowa otuchy i mądrości. Recenzent „Guardiana” nazwał dzieło Morgena kosmicznym i oszałamiającym projektem powstałym z czystej miłości.

„Aftersun” – wszyscy kochamy się w Paulu Mescalu

Nie przegapmy też jednego z największych odkryć tegorocznych festiwali. Debiut Charlotte Wells miał premierę w Cannes i z miejsca stał się sensacją sezonu. „Aftersun” to czuła, zabawna i chwytająca za serce opowieść o tym momencie w życiu, kiedy zaczynamy intensywniej chłonąć i rozumieć otaczający nas świat. Za produkcję filmu odpowiada nagrodzony Oscarem Barry Jenkins („Moonlight”), a w głównych rolach zobaczymy debiutującą na wielkim ekranie Frankie Corio oraz Paula Mescala, który – parafrazując słowa Calvina Candie’go – po występie w „Normalnych ludziach” i „Córce” miał naszą ciekawość, a po roli w „Aftersun” ma naszą pełną uwagę. Obraz zbudowany jest z delikatnej tkanki wspomnień z dzieciństwa – wspomnień córki, która spędza turnus w nadmorskim kurorcie z rzadko widywanym ojcem. Osobista opowieść o wycieczce na wakacje do Turcji to jakby karta z pamiętnika reżyserki i piękny, choć jednocześnie wstrząsający portret rodzicielstwa. Wells tworzy swój film z impresji i ulotnych emocji, opowiadając o budowaniu relacji, dojrzewaniu, ale także chorobie. Używa sprawdzonych chwytów (jak home videos), ale w sposób świeży i zaskakujący. Porusza w nas najczulsze struny. Mescal i Corio tworzą natomiast jeden z najbardziej niezwykłych duetów w historii kina.

„Armagedon” – dojrzewać pod okiem Anthony’ego Hopkinsa

Spośród bardziej konwencjonalnych opowieści fabularnych warto przyjrzeć się „Armagedonowi” – specyficznemu filmowi z gatunku coming of age, który zadebiutował na festiwalu w Cannes. James Gray („Ad Astra”, „Królowie nocy”) ponownie wraz z gwiazdorską obsadą opowiada osobistą historię. W „Armagedonie”, chyba najczulszym z jego dotychczasowych filmów, reżyser wraca do czasu dzieciństwa w latach 80. W nowojorskim Queens mały Paul Graff usiłuje zrozumieć, na czym polega ten cały „amerykański sen”, o którym wszyscy marzą, nawet jego rodzice (Anne Hathaway i Jeremy Strong z serialu „Sukcesja”). Główny bohater pod okiem dziadka intelektualisty (Anthony Hopkins) przeżywa pierwsze artystyczne fascynacje, doświadcza pierwszych rozczarowań i dostaje pierwsze lekcje społecznej hipokryzji. Choć „Armagedon” nie jest stricte filmem autobiograficznym, to w postaci wrażliwego chłopca trudno nie dopatrzeć się alter ego reżysera, a filmu nie interpretować jako wyrzutu twórcy wobec kapitalistycznego społeczeństwa, które zatraciło się w pogoni za pieniądzem. Na wrocławskim American Film Festival „Armagedon” będzie można zobaczyć po raz pierwszy w Polsce.

„Syn” – wnikliwe studium współczesnej rodziny w kryzysie

Wrocławski festiwal zamknie pokaz „Syna” Floriana Zellera – kolejne po obsypanym nagrodami „Ojcu” wnikliwe studium trudnych relacji z bliskimi. W życiu Petera na pierwszy rzut oka wszystko się świetnie układa. Ma fantastyczną pracę, ukochaną żonę i małe dziecko, a także dorosłego niemal syna Nicholasa z pierwszego związku z Kate. Pojawiają się też nowe zawodowe wyzwania, choć ich podjęcie może oznaczać znacznie mniej czasu na życie prywatne. Jednak Peter ze zdumieniem odkrywa, że niesprawiający dotychczas kłopotów wychowawczych Nicholas zaczyna dziwnie się zachowywać, odpuszcza naukę, z wrogością odnosi się do matki, z którą mieszka – ewidentnie z czymś się zmaga. Rodzicom bardzo trudno dotrzeć do źródła problemu, szukają pomocy u specjalistów, ale nie wydaje się, by rozwiązanie było na wyciągnięcie ręki. Pochylając się nad problematyką zdrowia psychicznego młodych ludzi, reżyser stara się też dotrzeć do źródeł kryzysu, z jakim mierzy się współczesna rodzina. W efekcie otrzymujemy bardzo realistyczny i fenomenalnie zagrany przez gwiazdorską obsadę (Hugh Jackman, Laura Dern, Anthony Hopkins, Vanessa Kirby) obraz, będący niezwykłym filmowym doświadczeniem z gniewem, winą i bezwarunkową miłością w tle.

13. American Film Festival odbędzie się od 8 do 13 listopada, tradycyjnie we Wrocławiu. O tydzień dłużej, do 20 listopada, trwać będzie część online wydarzenia. Pełny program oraz bilety dostępne są na stronie americanfilmfestival.pl.

Źródło: materiały prasowe American Film Festival

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze