Wypiorą ubrania, zmyją naczynia. Ochronią kwiaty, wyczyszczą srebrne sztućce, albo złotą biżuterię. Sprawdzą się nie tylko w pielęgnacji skóry i włosów, ale również w bólach stawów. Do tego nie zawierają detergentów, są doskonałe dla alergików i bezpieczne dla środowiska. Środek cud, którego nie ma? Bynajmniej! Mowa o indyjskim orzechu, który w Polsce można już kupić bez problemu.
- Nie będziemy mydlić Wam oczu, bo nie chcemy, żebyście wyszli jak Zabłocki na mydle: nasze orzechy nie nadają się do dziadka. Choć mogą być dla Dziadka. Nasze orzechy są i do Frani, i dla Frani, i dla niani – recytuje mi etykietkę ze zgrabnej paczuszki Zosia Pazik, mama 4-letniej Helenki. - Kiedy przeczytałam to Heli, tak jej się spodobało, że właściwie nie miałam już wyjścia . Musiałam kupić, bo właśnie jest na etapie fascynacji rymowankami – śmieje się. Chociaż na co dzień jest zapracowanym grafikiem, stara się żyć w stylu eko. Orzechy znalazła chodząc w niedzielę po warszawskim Bio Bazarze. - Obie z córką mamy atopową skórę. Zaciekawiło mnie, że na opakowaniu podkreślono ich właściwości antyalergiczne. - Pomogło? - pytam jednak sceptycznie. - I tu cię zdziwię. Tak.
Podobne efekty antyalergiczne zachwala także aktorka Monika Mrozowska, która orzeszki dostała w prezencie od koleżanki. - A co z plamami? - dopytuję. Umówmy się: białych rajstop mojej córki nie dopierze żaden odplamiacz. Żaden orzech też nie. Jeśli chodzi o to co nazywamy „ludzkim praniem”, to nie widzę żadnej różnicy w porównaniu do proszków z reklam – zapewnia. Jak to możliwe?
Eko-czystość w woreczku
Uznanie zdobyły już właściwości drzewa azjatyckiego, sandałowego i chlebowego rosnącego w Nowej Gwinei. O drzewie mydlanym niewielu jednak słyszało. A szkoda. Okazuje się, że jego szerokie zastosowanie Hindusi znają i z powodzeniem wykorzystują już od... starożytności. - Sapindus mukorosii, jak brzmi fachowa nazwa orzechów rosnących na tzw. mydleńcu, zawierają saponinę, która w zetknięciu z wodą tworzy roztwór mydlany – wyjaśnia Katarzyna Wieczorek związana z Bio Bazarem. - Stąd właśnie orzechy sprawdzają się, jako środek piorący i czyszczący – wyjaśnia. - Nie wywabią ciężkich plam, ale spokojnie nadają się do prania rzeczy średnio zabrudzonych – przekonuje. Skoro tak, pora sprawdzić - pomyślałam.
Siedem połówek orzeszków umieściłam w bawełnianym woreczku (spokojnie można zastosować zwykłą, cienką skarpetkę) i wrzuciłam do bębna pralki razem z ubraniami, nastawiając maszynę na 40 stopni. To ważne, bo im niższa temperatura, tym więcej razy użyć możemy tych samych orzeszków. Jedna „partia” starcza wtedy nawet na kilka prań. To spora oszczędność, bo niewielka paczka w bardzo przyzwoitej cenie przyda się kilkadziesiąt razy. Dla lepszego efektu, przy praniu w niższej temperaturze, można najpierw wszystko namoczyć w misce (łupinki sprawdzają się także przy praniu ręcznym). Temperaturę można oczywiście zwiększyć lub po prostu wydłużyć czas prania, ale tym samym zużywamy większą ilość prądu, czyli jesteśmy już znacznie mniej eko.
Choć ubrania pozbawione były jakiegokolwiek zapachu, to faktycznie z moimi zabrudzeniami poradziły sobie bez większego problemu. - Ponieważ orzeszki są całkowicie naturalnym środkiem, w połączeniu z wodą stają się bezwonne. Metodą jest dodanie kilku kropel ulubionego olejku zapachowego – wyjaśnia Wieczorek. Takie pranie służy nie tylko nam, ale przede wszystkim jest zbawienne dla środowiska. Woda, która oczyści się po jakimś czasie, wróci do ekosystemu bez zawartości szkodliwych dla środowiska środków chemicznych.
Wyczyszczą nie tylko ubrania
Po teście pralki zaciekawiły mnie dalsze właściwości, które zachwalają najróżniejsi importerzy indyjskiego specyfiku. Od góry do dołu przeszukałam też Internet i jak się okazuje zalet ma naprawdę sporo.
Orzeszki wypiorą nam nie tylko odzież, ale też... naczynia. Zamiast chemicznych kostek do zmywarki, na dno koszyczka ze sztućcami, wrzucamy kilka połówek orzeszków. Nabłyszczacz zastąpić można odrobiną octu. Efekt ten sam, a o zaletach wspominać już chyba nie muszę. Trzeba jednak pamiętać, żeby pod żadnym pozorem łupinek nie umieścić na grzałce.
Podobne zastosowanie łupinki znajdą przy czyszczeniu srebrnych sztućców czy złotej biżuterii. Namoczony w połowie szklanki wody z kilkoma kroplami cytryny woreczek, starannie usunie stary nalot. Przy cięższych zabrudzeniach wspomóc można się szczoteczką do zębów.
Ochronią, wzmocnią, wyleczą
Łupiny, w języku Hindi wdzięcznie zwane Rhita, pierwotnie służyć miały jednak nie do prania czy zmywania, ale do ochrony drzewa przed insektami i szkodnikami wszelkiej maści. Saponina nie tylko się bowiem pieni, ale ma też świetne właściwości antybakteryjne, owadobójcze i przeciwgrzybiczne. Jak łatwo się domyślić, nic oczywiście nie stoi na przeszkodzie, żeby współcześnie wykorzystać ją w domu. Jak? Gotując pewien magiczny wywar.
Przepis nie wymaga specjalnych zdolności kulinarnych: wystarczy zgnieść 50 g orzechów bez nasion (garść) i wrzuć do 1 litra wody. Następnie na wolnym ogniu zagotować wodę, ostudzić i przecedzić przez bawełnianą ściereczkę lub sitko. Koniec. Taką miksturę przechowywać można nawet dziesięć dni. Jeśli do wywaru dodamy kilka kropel olejku herbacianego (wzmacnia działanie bakteriobójcze) i spryskamy domowe czy ogródkowe rośliny, mamy z głowy mszyce. Co więcej, stosowany dwa razy w tygodniu zniszczy także ich larwy i będzie stymulował wzrost kwiatów. Jest też doskonałym środkiem czystości, do najróżniejszych powierzchni. To jednak nadal nie koniec.
Mikstura pozostawiona przez kilka minut na włosach, pomoże w walce z łupieżem i doda im blasku. Leczniczo podziała też na stany łuszczycowe. Dodana do kąpieli pozwoli się odprężyć, dając ciału uczucie ulgi i relaksu. Skoncentrowany wyciąg z orzeszków piorących jest natomiast zwykłym mydłem, świetnie zmiękczającym skórę (wywar zagęścić można odrobiną mąki lub ekologicznej żelatyny). Przyda się także zmęczonym stopom z twardym naskórkiem.
Okłady z łupinek w Indiach od wieków stosuje się podobno na opuchnięte stawy nóg i rąk. Pomocne stają się także przy bólach kręgosłupa. Opatrunek z gęstego wywaru (3-5dkg orzeszków na pół litra wody gotowane 2,3 minuty na wolnym ogniu), schłodzonego do temperatury pokojowej kładziemy na obolałe miejsce i owijamy bandażami. Aby zbyt szybko nie wysychał, można obłożyć go liściem kapusty. Kompres najlepiej potrzymać kilka godzin, a sam orzechowy preparat przechowywać w lodówce, ale nie dłużej niż siedem dni.
Patrząc na te wszystkie zalety, aż dziwne, że dopiero od niedawna te małe, indyjskie cuda zyskują u nas na popularności. Nie ma jednak już na szczęście żadnego problemu, aby je nabyć. Orzeszki piorące dostępne są nie tylko na wspomnianym Bio Bazarze, ale niemal w każdym internetowym sklepie oferującym produkty ekologiczne. Natknęłam się na nie nawet w jednym ze „zwykłych” hipermarketów prowadzących sprzedaż w sieci. Tylko czekać aż trafią na półki sklepów z chemicznymi środkami czystości. Których sprzedaż miejmy nadzieję spadnie.