1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia

Afirmujesz i masz!

Nasze afirmacje działają nie tylko, gdy wyzwolimy w sobie pozytywne emocje, ale także, gdy doznajemy przyjemności. Pomagają piękne widoki, zapach, las, park, morze, góry. (Fot. iStock)
Nasze afirmacje działają nie tylko, gdy wyzwolimy w sobie pozytywne emocje, ale także, gdy doznajemy przyjemności. Pomagają piękne widoki, zapach, las, park, morze, góry. (Fot. iStock)
Pozytywne myśli to żadna magia. To konkretne narzędzia do zmiany naszego życia. Używane świadomie mogą pomóc nam osiągnąć takie cele, jakich pragniemy – mówi Johanna Kern, nauczycielka rozwoju osobistego, pisarka, blogerka i reżyserka mieszkająca w Kanadzie.

Afirmację łatwo utożsamić z chciejstwem.
Bo to jest rodzaj chciejstwa, ale popartego pozytywną intencją. Wbrew pozorom myśli nie są tak abstrakcyjne, jak nam się wydaje; dobrze pokierowane dają konkretne korzyści. Wiedzieli o tym już starożytni filozofowie, mistycy, wpływowi ludzie, teraz potwierdzają naukowcy.

Na czym polega moc myśli?
Obecnie wyjaśnia to fizyka kwantowa, ale wiadomo to było od stuleci, nawet na poziomie wierzeń, a mianowicie, że absolutnie wszystko, co istnieje, jest energią, począwszy od komórek naszego ciała, poprzez florę, faunę, planety, galaktyki i wszystko inne we wszechświecie, w tym nasze myśli. Pierwsza zasada teorii kwantowej mówi, że rzeczywistość jest stworzona przez obserwatora, to znaczy: dopóki nie ma obserwatora, nic nie istnieje. Druga zasada – istnieje tak zwana połączalność, czyli wszystko, co kiedykolwiek na siebie oddziaływało, już na zawsze jest ze sobą związane. Tak więc na poziomie energii wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni. Tworzymy zatem świat nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Dlatego to nasze chciejstwo jest tak ważne. Można powiedzieć, że jakie chciejstwo, taka nasza rzeczywistość.

Nie możemy jednak afirmować czegoś nierealnego.
Możemy, tylko że nasza podświadomość to odrzuci, bo uzna takie myśli za niedorzeczne. Odrzuci na przykład afirmację: „Idę do banku i tam będzie czekał na mnie milion złotych”, bo nie jest ona zgodna z tym, co wie nasza podświadomość. To, co bowiem afirmujemy, musi się zgadzać z naszą wizją siebie, świata i z wizją tego, co ja określam jako wizję serca, czyli z tym, kim naprawdę pragniemy być. Tak więc afirmacja typu: „Jestem zdrowa”, jeśli jestem chora, „Jestem bogata”, kiedy nie mam na rachunki – będzie nieskuteczna.

A kiedy stanie się skuteczna?
Kiedy będziemy praktykować ją krok po kroku. A zacząć powinniśmy od zmiany przekonań na własny temat. Dobrze najpierw zobaczyć, że naprawdę jesteśmy warci lepszego życia, lepszego losu. Dostrzec, że każdy człowiek na tej planecie, każda roślina i każde zwierzę, wszystko, co żyje – jest absolutnie unikalne. Pomyślmy na przykład: każde źdźbło trawy na trawniku przed naszym domem jest nie tylko inne od źdźbła na tym samym trawniku, ale od wszystkich źdźbeł na całym świecie. To samo z listkiem na drzewie, ze zwierzętami, także z człowiekiem. Warto dostrzec własną unikalność, wyjątkowość, fakt, że możemy decydować o swoim życiu, wnosić coś do życia innych. I powoli zacząć afirmować, na przykład mówiąc: „Już wiem, że życie może mi przynieść dobro, czekam na coraz lepsze dni”.

Nawet gdy jestem w dramatycznej sytuacji?
Nie mogę wtedy wmawiać sobie, że jest cudownie, bo moja podświadomość to wyśmieje, ale mogę powiedzieć to, co jest zgodne z prawdą, czyli: „Są momenty, że czuję się dobrze, czekam, aż będzie ich więcej”. Następna afirmacja: „Czuję się coraz lepiej, wierzę, że wyzdrowieję”. I kolejna: „Cieszy mnie, że wychodzę z choroby”. To samo, jeśli chodzi o sukces. Nie można od razu powtarzać: „Odnoszę sukces”, bo jeśli podświadomość widzi co innego, to tę myśl natychmiast odrzuci. Lepiej zacząć od stwierdzenia: „Coraz więcej umiem, wierzę, że mogę znaleźć wymarzoną pracę, być docenioną. Nie możemy przy tym tylko powtarzać tych zdań, nic nie robiąc. Trzeba pogłębiać swoje talenty, to oczywiste. Ale razem z rozwojem zawodowym trzeba też rozwijać sposób myślenia o sobie na coraz lepszy. Afirmowanie to stopniowe przekształcanie swoich wewnętrznych przekonań na coraz bardziej pozytywne.

To nie wygląda na dokarmianie ego?
Nie. Nie wmawiamy sobie przecież, że jesteśmy piękni, zdrowi i bogaci, ale akceptując siebie takimi, jacy jesteśmy, „ulepszamy się” w kierunku, w jakim chcielibyśmy podążać.

Jak to się dzieje, że afirmacje działają?
Najogólniej rzecz ujmując – nasz mózg zbudowany jest między innymi z neuronów, które się ze sobą komunikują. Każda nasza myśl wywołuje jakąś emocję, która powoduje wydzielanie substancji chemicznej, na którą z kolei reagują neurony. I jeżeli na przykład żyję w potwornym lęku, nic mi się nie udaje, tym samym wydzielam pewne substancje chemiczne, do których neurony się przyzwyczajają, tworząc tak zwane ścieżki neuronalne. I tak jak to ze ścieżką bywa, im częściej się po niej chodzi, tym jest głębsza, wyraźniejsza, w końcu staje się częścią naszego życia. Nowe pozytywne myśli wydzielają inne substancje chemiczne, powodują powstawanie nowych ścieżek neuronalnych. To tak jakbyśmy zaczęli chodzić przez trawnik nową wygodniejszą dróżką. Im częściej nią chodzimy, im częściej powtarzamy pozytywne myśli, tym mocniejsze staje się nowe powiązanie międzyneuronalne. Żeby utrwalić te ścieżki, potrzeba mniej więcej sześciu tygodni. I tyle samo czasu musimy przeznaczyć na to, żeby te poprzednie „zarosły”. Ale żeby całkowicie zmienić styl życia z negatywnego na pozytywny, potrzeba co najmniej sześciu miesięcy. W książce „365 (+) afirmacji pięknego życia” podpowiadam, jak to robić krok po kroku.

Wielu ludzi uważa, że afirmowanie jest nieskuteczne.
Afirmację trzeba robić rzetelnie. Jeżeli afirmujemy rano przez minutę, a przez cały dzień mamy negatywne myśli, to oczywiste, że wielość tych myśli stłamsi te kilka pozytywnych. Niektórzy uważają, że trzeba bez przerwy klepać afirmacje. Nieprawda. Trzeba ich użyć w odpowiednim momencie. Jeżeli afirmujemy przypływ pieniędzy, to najlepiej robić to nie wtedy, kiedy mamy pustą kieszeń, ale kiedy kupujemy sobie coś upragnionego, nawet bardzo taniego. Dobrze wtedy powiedzieć: „Cieszę się, że mam więcej, niż potrzeba mi na to, czego chcę”. Bo rzeczywiście coś kupujemy i dostajemy resztę. Trzeba używać takich okazji. Ważne jest, aby to, co afirmujemy, wywoływało jakieś uczucia. Jeżeli nie wywołuje, to przynajmniej sobie to wyobraźmy. Afirmacja działa, kiedy robimy ją w pozytywnych emocjach. Trzeba więc nauczyć się poznawać swoje emocje. I kiedy nie czujemy się dobrze, nie afirmujmy, pozwólmy sobie na odreagowanie, na smutek, płacz. Nie mówmy: „Jest super”, w momencie kiedy płaczemy i jest nam smutno. Afirmacja wtedy nie zadziała. W tragicznych chwilach trudno użyć pozytywnej afirmacji, lepiej wtedy powiedzieć: „Wybieram, aby czuć się coraz lepiej”. „Wybieram” to bardzo ciekawe słowo. Bo skoro wybieram i powtarzam tę intencję, to powoli tak się stanie, w pewnym momencie wytworzą się bowiem nowe ścieżki neuronalne. Pamiętajmy, że nasze afirmacje działają nie tylko wtedy, gdy wyzwolimy w sobie pozytywne emocje, ale także kiedy doznajemy przyjemności. Pomagają piękne widoki, zapach, las, park, morze, góry. Co ciekawe, natura bardzo wzmacnia afirmacje, a to z kolei wiąże się z tak zwanymi falami mózgowymi alfa, bardzo pomocnymi w skutecznej nauce.

Nie w głowie nam afirmacja, kiedy na przykład tracimy pracę.
Trzeba dać sobie czas na przeżycie każdej straty. A po pierwszym szoku powoli zacząć wzmacniać działania pozytywnymi myślami. Być może okaże się, że trudne doświadczenie tak nas rozwinie, że dzięki niemu znajdziemy dużo lepszą pracę. Człowiek nie jest w stanie zaradzić żadnym problemom, jeśli się podda. W stanie depresji musi iść do lekarza. Ale jeśli pozwoli sobie na odreagowanie, rozluźni się i zacznie pozytywnie myśleć, to często pod wpływem tych myśli rzeczywistość układa się jak plastelina. Afirmacje to żadna magia. To konkretne narzędzia do zmiany naszego życia. Używane świadomie mogą pomóc nam osiągnąć takie cele, jakich pragniemy.

Masz na to jakieś dowody?
Moje życie jest najlepszym dowodem. 30 lat temu znalazłam się na emigracji. Byłam wtedy bardzo młoda, nie znałam języka, nie wiedziałam, jak zdobyć pracę, przyjaciół, akceptację. I mimo to myślałam pozytywnie, nie zdając sobie oczywiście sprawy z tego, że afirmuję. Efekt był taki, że osiągnęłam bardzo wiele. Dostałam się na Uniwersytet w Toronto na wydział filmowy, gdzie aplikowało ponad 40 osób na miejsce, bo to jedna z najlepszych szkół w Kanadzie. Musiałam bardzo szybko nauczyć się języka na wysokim poziomie. Ukończyłam studia jako najlepsza, a jeszcze w czasie studiów zaczęłam robić filmy krótkometrażowe, które zdobyły uznanie krytyków. Od razu po studiach dostałam pracę przy produkcji filmów fabularnych dla kampanii filmowej Great Western Paradise Films, potem już w swojej kampanii filmowej zrobiłam własny film fabularny z gatunku fantasy „Kraina cieni: legenda”, który też odniósł sukces. Można by powiedzieć, że tworzyłam własną rzeczywistość w sposób bardzo precyzyjny, przemyślany, choć prawda jest też taka, że ja po prostu myślałam pozytywnie i ufałam temu, co mi podpowiadał mój wewnętrzny głos.

Jak to się stało, że zajęłaś się rozwojem osobistym?
Zawsze dzieliłam się z innymi moimi pasjami. Zarówno artystycznymi, jak i – potem – tymi związanymi z rozwojem, karierą. Od momentu, kiedy wiem, jak świadomie stwarzać swoją rzeczywistość, przekazuję tę wiedzę innym. Życie może być naprawdę cudownym doświadczeniem, a nie odklepywaniem dnia po dniu i czekaniem, aż ktoś za nas coś zrobi albo nasze problemy same się rozwiążą. Otóż nic samo się nie rozwiąże. Swoje doświadczenia opisałam w książce autobiograficznej „Mistrz i zielonooka nadzieja”. Jestem przekonana, że można wyzwolić się z własnych opresji myślowych, emocjonalnych, zdrowotnych.

Tobie udało się wyjść z ciężkiej choroby. Pomogło afirmowanie?
O tak. Po wypadku, w którym złamałam łokieć, zapadłam na ciężką neurologiczną chorobę, tak zwany zespół Sudecka. Cierpiałam potworny ból dzień po dniu, bo leki przeciwbólowe nie działały. Ludzie w takim stanie popełniają samobójstwa. Dowiedziałam się, że mogę cierpieć do końca życia. Przyjęłam to do wiadomości, ale mam taką cechę, że nie stawiam „nie” przed przymiotnikami. Niemożliwe jest dla mnie możliwe, nieuleczalne uleczalne. No i w tym chronicznym bólu, kiedy nie mogłam wykonywać swojego ukochanego zawodu, czyli robić filmów, kiedy nie mogłam się w ogóle poruszać, bo każdy ruch sprawiał ból, powiedziałam sobie: „Jeżeli będę myślała o bólu, to moje życie stanie się rzeczywiście nieuleczalne. Postanowiłam: „Niech boli ręka, ale ja mam przecież zdrowe serce, głowę i drugą rękę”. I tą zdrową ręką napisałam dwie książki, za które w krótkim czasie dostałam cztery nagrody w USA. Wierząc, że tak jak uleczalne są nasze myśli, tak uleczalne jest ciało, zaczęłam afirmować zdrowie i stosować alternatywne metody leczenia. Powoli ból ustępował. Teraz jeszcze czasami się odzywa, ale w niewielkim stopniu. Cały czas świadomie buduję nowe ścieżki neuronalne.

Twój mąż, dużo od Ciebie młodszy, o którym mówisz, że go sobie wymarzyłaś, też jest owocem afirmacji?
No oczywiście! Wyszłam za mąż 12 grudnia 2012 roku, kiedy miał być koniec świata. Dwa miesiące później miałam wypadek. Mąż, który nigdy nie miał takich obowiązków na swoich barkach, zajmował się mną, czuwał przy mnie dzień i noc. Dzięki temu mogliśmy przeżyć czas o wiele intensywniej. Jesteśmy razem niespełna trzy lata, a ja czuję, jakbyśmy przeżyli dziesięć razy tyle. Dzięki chorobie przekonałam się, jakim mąż jest wspaniałym mężczyzną – pomocnym, opiekuńczym, wrażliwym. Kiedy zdarzyło się to nieszczęście, nie usiedliśmy i nie płakaliśmy, tylko powiedzieliśmy sobie: „Jakież to cudowne wyzwanie w naszym małżeństwie, możemy się sprawdzić, zobaczyć, czy to trudne doświadczenie nas umocni”. I umocniło! Mam takiego męża, jakiego sobie wymarzyłam, mam takie życie, jakie sobie wymarzyłam, choć było trudne: mój tata został zamordowany, gdy miałam półtora roku, potem emigrowałam z kraju, zachorowałam. Zawsze jednak myślałam pozytywnie. Moja pierwsza afirmacja tuż po przyjeździe do Kanady, jeszcze nieświadoma, była taka: „No, to teraz zbuduję sobie takie życie, jakiego pragnę”. Nie miałam złudzeń, wiedziałam, że nie wszystko będzie szło jak z płatka. I kiedy zdarzały się trudne chwile, mówiłam sobie: „To bardzo ciekawa przygoda, widocznie czegoś ma mnie nauczyć”. Wyciągałam z niej wnioski i szłam do przodu.

Jak z perspektywy emigrantki widzisz naszą polską specyfikę myślenia?
Rozumiem ją. Polacy przez stulecia byli pod opresjami: zaborów, okupacji, totalitaryzmów. Powtarzali: „Jest mi źle, jestem ciemiężony”. Dzieci słuchały rodziców i jako dorośli powtarzały to samo. W umysłach Polaków wytworzyły się więc ścieżki neuronalne, które „każą” im właśnie tak postrzegać rzeczywistość. Ale można zmienić sposób myślenia, odnaleźć radość życia. Problemy i kłopoty będą pojawiać się w naszym życiu ciągle. Raz jesteśmy zdrowi, raz chorzy, raz czujemy się dobrze, raz źle, raz nam wychodzi w pracy, raz nie. To normalne, to są tylko doświadczenia, które nas rozwijają. Nie ma co skupiać się na tym, co nas dołuje, tylko na tym, co pozytywne. Biologicznie jesteśmy zaprogramowani, żeby być optymistami, żeby stwarzać sobie coraz lepsze warunki do życia, to nasza przyrodzona natura.

Pesymistyczne nastawienie też działa, tylko negatywnie – jak samospełniająca się przepowiednia.
Oczywiście. Nasze myśli można porównać do fal radiowych, bo też mają pewną częstotliwość, wibracje, zasięg. Gdy wysyłamy pesymistyczne myśli, one przyciągają te o podobnej częstotliwości. Nasz umysł szuka ludzi podobnie myślących. Nawet jest takie powiedzenie – ktoś nadaje na tych samych falach.

Pomoc ludziom w zmianie myślenia to Twoja misja?
Dzielę się z ludźmi metodą znaną od starożytności, ja jej nie wymyśliłam, tylko ulepszyłam w taki sposób, żeby trafiła do absolutnie każdego człowieka. Świat sprzyja nam w tym, żebyśmy byli szczęśliwi. Jeżeli tak się nie czujemy, to tylko dlatego, że narozrabialiśmy na taką skalę, że zniszczyliśmy swoje szczęście, albo dlatego, że skupiamy się na czymś innym. Cała przyroda, ewolucja świata wspierają to, co pozytywne i budujące. I tylko to przetrwa.

Johanna Kern, nauczycielka rozwoju osobistego, propagatorka afirmacji jako narzędzia do osiągania życiowych celów, autorka interaktywnej strony internetowej www.johannakern.pl, gdzie można znaleźć wiele materiałów do słuchania, oglądania i czytania oraz blog. Z wykształcenia aktorka i reżyserka. Ma na koncie filmy krótkometrażowe i film fantasy „Kraina cieni: legenda”, do którego muzykę skomponował Romuald Lipko (Budka Suflera). Pisarka. Jej kilkakrotnie nagradzana książka „Mistrz i zielonooka nadzieja” została przetłumaczona także na język polski.

Artykuł „Afirmujesz i masz” pierwszy raz został opublikowany z magazynie „Zwierciadło” w 2015 roku.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze