Nie dość, że bałaganimy u siebie, to jeszcze zatruwamy innych. Polskie śmieci są, jak się okazuje, towarem eksportowym.
Rzecz jasna, jest to eksport nielegalny. Ale za to na wielką skalę. W tym roku celnicy przechwycili 62 tony elektrośmieci – zepsutych lub przestarzałych komputerów, lodówek, telefonów, telewizorów, świetlówek… Ostatnio – jak podaje Fundacja SOS dla świata – zatrzymano cały transport z obudowami komputerów. Tyle że, jak stwierdzono, były tam obudowy włącznie z zawartością – czyli całe urządzenia. W sumie drobiazg: 18 ton.
Cały tego typu przemyt dociera do rozwijających się krajów Afryki i Azji. Są to tak zwane odpady niebezpieczne – obowiązuje bezwzględny zakaz ich wywozu do krajów niebędących członkami OECD. Dlaczego? To proste: są one tam demontowane po amatorsku. To, co wartościowe, czyli metale szlachetne, aluminium, niektóre części, są wyjmowane, a o resztę nikt się już nie troszczy, nikt jej tprawidłowo nie zabezpiecza. W ten sposób do środowiska trafiają metale ciężkie (na przykład nikiel czy ołów), a także rakotwórcze dioksyny.
Ale jaki ja mam na to wpływ? – możecie zapytać. – Przecież to nie ja przemycam komputery. To prawda. Ale jeśli każdy z nas będzie oddawać zużyty sprzęt, żarówki i baterie do punktu zbiórki elektrośmieci, ograniczymy ilość tych nielegalnych. I świat będzie czystszy, i nasze sumienia.