1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Mężczyzna udający dominującego władcę – takiemu panu już dziękujemy

Są mężczyźni, którzy czują wewnętrzny przymus, aby sprawować władzę. Dystansują się od uczuć, co zabezpiecza ich przed wewnętrznym smutkiem i lękiem. Cały czas są jakieś wyzwania, trzeba udowadniać sobie i światu, że jest się najlepszym, że mogę, dam radę, nic i nikt mnie nie pokona. (Fot. iStock)
Są mężczyźni, którzy czują wewnętrzny przymus, aby sprawować władzę. Dystansują się od uczuć, co zabezpiecza ich przed wewnętrznym smutkiem i lękiem. Cały czas są jakieś wyzwania, trzeba udowadniać sobie i światu, że jest się najlepszym, że mogę, dam radę, nic i nikt mnie nie pokona. (Fot. iStock)
Granie dominującego władcy jest udawaniem kogoś, kim w głębi nie jesteśmy. Cóż to za siła, skoro trzeba cały czas udowadniać, że się ją ma? – mówi Benedykt Peczko w rozmowie z Renatą Arendt Dziurdzikowską.

Artykuł archiwalny

Nie daj Boże o coś go zapytać: będzie tłumaczył i wyjaśniał od stworzenia świata i nie da sobie przerwać. Bo mężczyzna zna się na wszystkim. Kroczy, zasiada i przemawia. Naucza. Poucza. Niewerbalnie komunikuje: słuchaj mnie, ja wiem, wiem, co jest dla ciebie dobre. Pozwala. Albo nie pozwala. Czasem dochodzi do absurdalnych sytuacji, bo on arbitralnie zarządza pieniędzmi, które ona zarabia. Zna się nie tylko na finansach, komputerach i motoryzacji, wie także, jak urządzić dom, jakie leki są właściwe i jaki styl życia przyniesie szczęście rodzinie. Uwielbia, gdy go słuchać i potakiwać, wtedy rośnie. Tylko że my, kobiety, już nie chcemy słuchać, już nie chcemy dmuchać w jego ego, wzmacniać męskiej pychy. Patriarchalny, dominujący macho na pierwszy rzut oka ma niewiele wspólnego z naszymi współczesnymi, wrażliwymi mężczyznami. A jednak ta sztywna struktura trzyma się mocno.
To mi przypomina odgrywanie roli pana domu, przestarzałe czasy. Dawno temu pan domu to był jakiś właściciel ziemski albo właściciel fabryki. Służba mówiła: „Pan jeszcze nie wrócił”, ale mówiła też: „Pani jest w salonie”.

Symbolicznym wyrazem dominacji jest sposób, w jaki mężczyzna zachowuje się w sytuacji, gdy kobieta prowadzi samochód: łapie się za głowę, blednie, syczy, kurczowo przywiera do fotela. Te zachowania nie mają nic wspólnego z rzeczywistością: kobiety są bardzo dobrymi kierowcami, jeżdżą bezpieczniej niż mężczyźni, powodują mniej wypadków. On potrzebuje być ważny, bardzo. Jakie to męczące.
Potrzebuje czuć się autorytetem. Nie wydaje mu się, że cokolwiek narzuca – myśli, że tak jak on uważa, jest dobrze, i nie ma się czego czepiać. Jeżeli życie rodzinne układa się tak, jak on chce, zyskuje trochę spokoju.

Kontrolowanie daje spokój? Ostatnio słyszę o młodym mężczyźnie, który upiera się przy zakupie pomarańczowych kubków!
Zawsze to jakiś rodzaj stabilności, porządku: mówię i tak jest. Świat wydaje się wtedy chociaż trochę opanowany i przewidywalny. Gdy mężczyzna powie: „U mnie w domu wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku”, może mieć poczucie wewnętrznego komfortu. Niestety na krótko.

Współczesny świat jest wysoce nieprzewidywalny. Jest tak pełen zmian, zaskakujących zwrotów, że poczucie bezpieczeństwa mężczyzny jest bardzo ograniczone. Lokowaliśmy pieniądze w funduszach inwestycyjnych, graliśmy na giełdzie, zaciągaliśmy kredyty w przekonaniu, że damy radę spłacać raty: wszystko pod kontrolą, raty rozłożone na lata, stała wysokość spłat. I nagle kryzys, mnóstwo ludzi straciło pracę. Przykład trywialny, a jednak dotyczy bardzo poważnej kwestii. Jaki sygnał płynie ze świata w związku z tym kryzysem? Nie możemy być pewni jutra, przyszłości naszej rodziny, przyszłości zawodowej. Mężczyzna, który nie jest w stanie przewidzieć, co go spotka jutro, żyje w potwornym stresie i to jest bardzo głęboko zakorzeniony lęk o charakterze egzystencjalnym – będę czy nie będę, będziemy czy nie będziemy…

Co ja mam do dania mojej rodzinie, skoro wszystko jest takie niepewne?
I może rodzina, dom są ostatnim bastionem, gdzie mogę powiedzieć, jak to ma być; i tak ma być. To mi daje namiastkę poczucia kontroli i bezpieczeństwa. Nawet gdyby nie było kryzysu, i tak zmiany w świecie postępują w oszałamiającym tempie, zmienia się rynek, konkurencja, opcje polityczne. Zmieniają się przepisy, przychodzi jeden rząd, dyktuje swoje pomysły, przychodzi następny, dokonuje wymiany pomysłów na własne. Jak się w tym wszystkim znaleźć? Jak zabezpieczyć rodzinę wobec tych zewnętrznych wyzwań?

Ale jest też inny aspekt tego tematu; ostrzejsza wersja męskiej dominacji. Mam na myśli mężczyzn, którzy czują wewnętrzny przymus, aby sprawować władzę. Dystansują się od uczuć, ponieważ to zabezpiecza ich przed wewnętrznym smutkiem i lękiem. Cały czas są jakieś wyzwania, trzeba udowadniać sobie i światu, że jest się najlepszym, że mogę, dam radę, nic i nikt mnie nie pokona. Także w domu. Ten narcystyczny styl można rozpoznać po tym, że trudno się zatrzymać i rozluźnić. W tym przypadku bardziej niż świat zewnętrzny zagraża ten świat, który nosimy w sobie. Podstawowym etapem pozytywnej zmiany byłoby tutaj oczywiście otwarcie się na swój smutek, lęk, poczucie bezradności, złość na różne czynniki zewnętrzne, które powodują, że moje życie nie wygląda tak, jakbym chciał; że mam bardzo ograniczoną kontrolę nad tym, co się dzieje, bo wiele rzeczy nie zależy ode mnie.

Im twardsza skorupa siły i omnipotencji, tym w środku więcej niepewności i bezradności. To takie straszne przyznać się, że czasami czuję się bezradny, słaby, zrozpaczony?
Mężczyzna czuje, że oczekuje się od niego siły; że jeśli zasypią jedną jaskinię, to on ma być tym, który znajdzie drugą, jeśli w tym rewirze upoluje już wszystkie zwierzęta, ma pójść łowić gdzie indziej. Dramat mężczyzn polega na tym, że na ogół nie doceniają swojej siły, dlatego tak bardzo muszą się starać, żeby udowadniać, że ją mają. Nie doceniają tego, jak wiele różnych aspektów może mieć siła. Wydaje nam się, że gdy puścimy kontrolę, stracimy autorytet i szacunek kobiety. Umiejętność przyznania się do tego, że nie na wszystko mam wpływ i czasami sobie nie radzę, jest przejawem potężnej siły. Słaba jednostka tego nie zrobi. Słabi bardzo często próbują w sposób beznadziejny do końca udowodnić, że są silni, ale prawdziwie silny nie musi niczego udowadniać. Tak bywa, że małe psy szczekają, duże i silne nie muszą. Cóż to za siła, skoro trzeba cały czas udowadniać, że się ją ma? Cóż to za autorytet, który cały czas musi sam siebie potwierdzać i o siebie walczyć?

Mężczyzna, który się spina, autorytarny, nie zapewnia rodzinie bezpieczeństwa.
Traci mnóstwo energii na to, by wszystko szło po jego myśli; a i tak nie idzie. Sztywność utrudnia elastyczne nadążanie za zmianami, które się dokonują. Jesteśmy istotami dynamicznymi. Nasi bliscy zmieniają się, zmieniają się też ich potrzeby. Im bardziej bronimy status quo, chronimy swój wizerunek kogoś, kto wie najlepiej i sobie poradzi, tym bardziej tracimy elastyczność, a co za tym idzie – poczucie stabilności, bezpieczeństwa. Zarówno w świecie, jak i w domu z każdą chwilą pojawia się mnóstwo nieprzewidzianych, nowych elementów. Walka z nimi to jak walka z wiatrakami, zawracanie kijem Wisły. Mężczyźni szarpią się, próbując tę rzekę zawrócić, może nawet jakąś tamę wybudują i zatrzymają nurt, ale to są doraźne działania okupione potwornym wysiłkiem.

Gdy mężczyzna zarządza, kobieta czuje się tak, jakby dla niego nie istniała.
Mężczyzna zamyka się w swoich wyobrażeniach o tym, jak ma być – w psychologii nazywa się to pierwszą pozycją percepcji – czyli patrzy na świat swoimi oczyma, kieruje się własnymi kryteriami, ocenami i potrzebami. To jest źródło cierpienia, problemów. Bo jak budować relacje oparte na miłości, serdeczności, wzajemnym zrozumieniu, gdy zamykamy się na punkt widzenia bliskiej osoby, nie bierzemy go pod uwagę. Oceny, opinie, sposoby reagowania inne od naszych są okazją do poszerzenia własnych horyzontów, do zwiększenia swojej elastyczności. Każdy ma prawo widzieć rzeczy po swojemu. Gdy to szanujemy, wtedy świat nie jest już tak przewidywalny, nie kontrolujemy go w takim stopniu jak do tej pory, ale z całą pewnością jest ciekawszy. Bogactwo świata przejawia się właśnie w różnorodności. Jesteśmy obdarowani tym bogactwem także poprzez inność naszych bliskich. Są mężczyźni, którzy nie tylko zaakceptowali ową zmienność, niepewność, płynność, ale też nauczyli się w niepewności znajdować szansę i możliwości; u których ciekawość przeważa nad lękiem. Oni przypominają surferów płynących na desce, fala ich niesie, a oni wykorzystują jej energię.

Aby zaakceptować inność bliskiej osoby, zmienność i niepewność świata, potrzeba odwagi, wewnętrznego bezpieczeństwa, poczucia własnej wartości, otwarcia. W jaki sposób mężczyzna miałby zbliżyć się do tych aspektów siebie?
Pierwszy krok w tę stronę to słuchać, pytać o zdanie, o opinię, o potrzeby, punkt widzenia kobiety – pytać o wszystko, co jest dla niej ważne. Co o tym myślisz? Czy będzie ci to odpowiadało? Jakie jest twoje zdanie? Czy masz jakieś pomysły, preferencje? Pytanie to absolutna podstawa. Mam wrażenie, że mężczyźni nie doceniają swoich kobiet jako źródła wiedzy, inspiracji i motywacji. Kolejnym krokiem byłoby trenowanie siebie w tym, by próbować dokonywać ocen różnych sytuacji z jej punktu widzenia. Jeżeli na przykład idziemy do sklepu i mamy kupić sztućce, zastawę stołową czy cokolwiek innego, to dobrze by było, gdyby mężczyzna zadał sobie wtedy pytanie: jakiego wyboru dokonałaby moja partnerka, czym by się kierowała? Albo przy okazji jakiegoś zdarzenia: w jaki sposób mogłaby się zachować w takiej sytuacji? Mężczyźni intuicyjnie robią to w biznesie, bo żeby negocjacje mogły być udane, trzeba wejść – jak mówią Anglicy – w buty partnera, by zorientować się, co jest dla niego ważne, jakie mogą być jego oczekiwania. Nieszczęście polega na tym, że mężczyzna wraca z pracy do domu i traci dostęp do tych umiejętności, które wykorzystuje w kontekście profesjonalnym, tak jakby zakładał z góry, że tutaj już nie musi się starać.

Jeszcze jeden pomysł przychodzi mi do głowy – żeby od czasu do czasu zamiast kina akcji, horroru czy meczu mężczyzna obejrzał film taki jak „Czego pragną kobiety?”. Bo wtedy poznaje, odkrywa, jak wygląda świat z punktu widzenia kobiet. Niewiele wymagający trening, a przynosi wiele pożytku.

Zobaczyć i usłyszeć kobietę, zanim się ją straci.
Zakładamy z góry, co jest potrzebne drugiej osobie – wszyscy wpadamy w tę pułapkę. Mężczyzna wierzy, że to, co on myśli i planuje, będzie odpowiadało kobiecie. Z tym jest związana bardzo pozytywna intencja: biorę to na siebie, żebyś nie musiała zawracać sobie głowy. Gdy kobieta się denerwuje, bo nie tego oczekiwała, mężczyzna czuje się niedoceniony, zraniony, bo przecież tak się starał. Gdy jeszcze słyszy: „Jesteś taki jak wszyscy faceci”, zamyka się. Mężczyźni nie znoszą, kiedy im się mówi, że są tacy jak inni, bo czują się wyjątkowi. To samo dotyczy kobiet – każda kobieta jest wyjątkowa. Jeżeli mężczyzna tego nie widzi, nie rozumie, to naprawdę niedobrze.

Mam wrażenie, że mężczyznom trudno nadążyć za wyzwaniami, jakie niesie współczesny świat, nie tylko za nowymi technologiami, ale także za zmianami społecznymi, za zmianami, jakie dokonały się w kobietach. Widzę tu ogromną rolę kobiet w uświadomieniu mężczyznom, w jakich stereotypach ciągle tkwią.

Trudno to robić spokojnie, bo natychmiast uruchamiają się złość i bunt, kobieca furia.
Jeśli kobiety nie będą zwracały uwagi mężczyznom, to oni nadal będą brnęli w swój paternalistyczny narcyzm. Jeśli kobiety tego nie zrobią, to kto?

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze