"Kiedy twoje życie prywatne jest zagrożone, to znak, że w pracy cię doceniają. Kiedy legnie w gruzach – pora na awans" – to kluczowe zdanie z filmu „Diabeł ubiera się u Prady”. Film był komedią, rzeczywistość nie jest już taka wesoła. Co to jest pracoholizm? Definicja i objawy tego schorzenia dotyczą coraz szerszej grupy osób pracujących.
Mobbing, wypalenie zawodowe, szef despota, toksyczne relacje w firmie – brzmi jak grypa w sezonie jesienno-zimowym albo żywność GMO. Jesteśmy nad wyraz zapracowanym narodem. W pracy spędzamy ponad 40 godz. tygodniowo. Shawn Achor, wykładowca psychologii pozytywnej na Harvardzie, ostrzega przed pracoholizmem: „Większość firm i szkół wierzy w ten sam przepis na sukces: im ciężej będziesz pracował, tym większy sukces osiągniesz. A im większy będzie sukces, tym będziesz szczęśliwszy. Tyle że ilekroć odnosisz sukces, podświadomie podnosisz poprzeczkę tego, co będziesz uznawał za sukces w przyszłości”.
No właśnie, pracujemy w imię sukcesu. Ale sukces to nie tylko awans, wypłata z dużą ilością zer, służbowy laptop i samochód czy złota karta kredytowa, ale także trudne wybory… Również ten – nieuświadomiony i najważniejszy – czy tkwić w roli ofiary krwiożerczego kapitalizmu i pracoholizmu, czy zmierzyć się z własnym cieniem.
42-letnia Mirka trafiła do mnie, niemal siłą przyprowadzona przez matkę. Od trzech lat cierpi na depresję. Zaraz po studiach założyła z kolegą agencję reklamową. Przez pierwsze lata pracowała po kilkanaście godzin na dobę. W międzyczasie miała romans z żonatym mężczyzną, zaszła w ciążę i urodziła synka. Mężczyzna wrócił do żony. Rodzice Mirki zajęli się dzieckiem. – Obiecałam im, że do czterdziestki zarobię tyle, że potem nie będę musiała pracować – opowiada. I obietnicę spełniła. Dziś ma pieniądze, ale choroba nie pozwala jej cieszyć się życiem. Kiedy bierze antydepresanty, wraca do pracy. Odstawia leki i po dwóch tygodniach zalega w łóżku.
Mirka ucieka od życia: do pracy albo w chorobę. Za każdym razem jej pracoholizm jest ucieczką od siebie, a jej sukces, choć jest cudownym wytłumaczeniem zaniedbywania dziecka (samotna matka musi zarobić na rodzinę), jakoś szczęścia nie daje. – Wie pani, praca w reklamie to nie zawsze czysta gra – przyznaje. – Te pieniądze wcale mnie nie cieszą. Czasami wstydzę się sposobu, w jaki doszłam do tego wszystkiego, co mam.
Mirka realizuje życiowe mity, wspierające definicję pracoholizmu, którymi nasiąkamy od najmłodszych lat. Choćby takie: „Uczciwą pracą jeszcze nikt się w tym świecie nie dorobił”, „Praca to ciężki obowiązek” czy „Odpoczniesz na emeryturze”.
Pracoholik to nie to samo co entuzjasta pracy – pisze w miesięczniku „Benefit” Joanna Rubin. – Nadmierne zaangażowanie w pracę i inwestowanie swoich sił ponad miarę w obowiązki zawodowe może doprowadzić do wypalenia zawodowego – ostrzega autorka. Pasjonat pracy z radością angażuje się w swoje obowiązki, ale pielęgnuje także inne sfery życia i nie zapomina o odpoczynku. Wiedzą o tym doskonale pracodawcy, którzy chętnie zatrudniają pracoholików, ale równie łatwo się ich pozbywają, kiedy ci np. zaczynają chorować. A pracoholizm to choroba – uzależnienie, takie samo jak alkoholizm czy kompulsywne objadanie się. Kluczem do sukcesu w walce z objawami pracoholizmu nie jest praca po 10 godzin na dobę, pełna dyspozycyjność czy rezygnacja z urlopu, tylko rozsądek i równowaga, ale… zanim je osiągniemy, bywa, że korporacyjną epidemię, czyli mobbing, wypalenie, toksyczne relacje – będziemy pewnie musieli zaliczyć.
Rozwody z korporacją bywają spektakularne. Pewnie znasz „szczęśliwców”, którzy porzucili firmę i uciekli w Bieszczady hodować kozy albo zamienili kancelarię prawniczą na rękodzieło. Zwykle prędzej czy później okazuje się, że korpo porzucili, a problem z pracoholizmem pozostał.
Agnieszka zrezygnowała z etatu i zaczęła pracować w domu. Przez miesiąc odpoczywała od pracy w firmie, a oszczędności powoli topniały. Po dwóch kolejnych z lęku przed niewypłacalnością rzuciła się w wir obowiązków zawodowych, co przyczyniło się do powrotu objawów pracoholizmu. – Były dni, kiedy nie wychodziłam z łóżka, nie miałam czasu zjeść ani się umyć, tylko ślęczałam nad komputerem – opowiada. Kiedy trafiła na ostry dyżur z silnym bólem brzucha, zdała sobie sprawę, że „na swoim” pracuje ciężej i więcej.
Dominika była zatrudniona w firmie szkoleniowej. – Znudziły mi się tzw. dupogodziny, postanowiłam założyć swoją firmę. Jestem dobrym szkoleniowcem, mam bazę stałych klientów – opowiada. Dziś pracuje kilka dni w miesiącu, głównie na wyjazdach. Ale nie umie zagospodarować czasu wolnego: albo pracuje, albo leży na kanapie przed telewizorem. – Kiedyś było lepiej, przynajmniej byłam wśród ludzi – wyznaje.
Przekonanie zgodne z definicją pracoholizmu, że musisz pracować ponad siły, bo masz kredyt do spłacenia, a dziś wszyscy tak ciężko pracują, albo strach, że w dobie kryzysu nie znajdziesz innej pracy – to jedna wielka iluzja. Mobbing, toksyczne relacje czy wypalenie zawodowe to zjawiska, które oczywiście istnieją, jednak być może są dobrym, społecznie aprobowanym usprawiedliwieniem, przykrywką twoich głębszych, bardziej bolesnych problemów. Ucieczka w pracę to często ucieczka od niesatysfakcjonującego związku czy lęku przed samotnością. Pracoholizm i przyczyny, które za nim stoją, bywają sposobem kontrolowania życia.
Jak radzić sobie z pracoholizmem? Nie szukaj winnego na zewnątrz, po prostu przyjrzyj się sobie. Usiądź spokojnie na kanapie albo idź na długi spacer i zastanów się, czym dla ciebie jest sukces. Czy chodzi o pieniądze, a może o podziw albo uznanie? Zastanów się, jakie są twoje mocne, ale też słabe strony. Odkryj swój rytm, zacznij od spraw podstawowych. Kiedy jesteś najbardziej wydajna: rano czy wieczorem? Jak lubisz odpoczywać, co cię najbardziej męczy, ile godzin snu potrzebujesz, czy lubisz współpracować, a może wolisz samodzielną pracę? Ile potrzebujesz pieniędzy, żeby żyć wygodnie? Wyobraź sobie siebie za 5, 10 lat. Jak wyglądać będzie wtedy twoje życie? To nie praca cię niszczy, to ty niszczysz samą siebie. Chcesz to zmienić?