Moc jest jak miłość – rozmnaża się przez podział. Jeśli ją masz, możesz wspierać innych w tym, by też ją poczuli. I to może stać się nie tylko misją, lecz także projektem zawodowym. Jak w przypadku bohaterki, o której pisze psychoterapeutka Ewa Klepacka-Gryz.
Olga Tu celebruje ważne spotkania z kobietami. Dziś jej praca toczy się równolegle z rozwojem osobistym. Droga do wyklucia się projektu zawodowego, który wypływa z integracji głowy, ciała i serca, była długa, a zaczęła się w dzieciństwie – od mamy, która szyła ubranka dla jej lalek, i krawcowej, dzięki której jako nastolatka miała ubrania inspirowane stylem gwiazd MTV.
Olga pracowała jako kostiumografka, a potem krawcowa w dużej pracowni, aż wreszcie uświadomiła sobie, że przeszkadza jej anonimowość odbiorców strojów, które szyje. Dla niej liczą się historia i intencja człowieka, którego ma ubrać.
Na rynku usługa przeglądu szafy od dawna jest już dostępna, ale Olga podchodzi do niej inaczej. Kieruje się intuicją, wrażliwością i potrzebą wysłuchania drugiej osoby. Holistyczny przegląd szafy to jedno spotkanie, ale które trwa cały dzień.
– Zaczynam od rozmowy, w trakcie której rysuje mi się postać klientki. Zadaję konkretne pytania, np. jak chcesz się czuć w swoich ubraniach? Dokąd zmierzasz? Czym się zajmujesz w pracy, ale też w życiu? Pytam o wartości – wyjaśnia. Po zakończeniu rozmowy pora na przegląd szafy. Na tym etapie Olga ma już pewien zarys, mapę upodobań klientki, jej pragnień czy oczekiwań. Na początek dana osoba pokazuje swoje ulubione rzeczy, te, w których czuje się najlepiej. Powstają pewne kategorie, inne dla każdej kobiety, np. „te kocham”, „do tych mam sentyment”.
Ciekawą i ważną kategorią są tzw. ubrania po domu – te, w których nikt nas nie widzi, bo to one świadczą o osobistej relacji z ciałem. Wyłania się też grupa rzeczy, które już nie służą, nie są potrzebne.
Następnie Olga proponuje różne praktyczne rozwiązania, które pozwalają łatwiej korzystać z własnej garderoby; czasami układa gotowe zestawy, żeby rano było łatwiej się ubrać. Przy okazji także trochę edukuje: jak prać, jak pielęgnować. Zapisuje też potrzeby kobiety, np. jaki model spodni jest ukochany, ale już zniszczony, więc warto sprawić sobie nowe.
Efekt końcowy to uporządkowana szafa, plan, co by w tej szafie jeszcze mogło się znaleźć – po to, by lepiej wykorzystać to, co w niej już jest – wskazówki, co zrobić z niepotrzebnym rzeczami, a zwłaszcza doświadczenie, że ubieranie może być przyjemne… Olga mówi z przekonaniem, że tylko uruchamia proces, a zmiany toczą się same.
Olga Tu w swojej pracowni, to tutaj powstają „suknie mocy”. (Fot. Natalia Miedziak Skonieczna)
Ten pomysł narodził się z buntowniczego kawałka Olgi. Dlaczego specjalna suknia, droga, często szyta na miarę służy kobiecie tylko raz? Czy naprawdę musi być związana z ceremonią ślubu?
Jej suknie mocy niosą przekaz: biorę coś dla siebie. Proces powstawania jest czteroetapowy i trwa około miesiąca. Pierwsze spotkanie to rozmowa, która – jak podkreśla twórczyni – może w ogóle nie dotyczyć wyglądu; chodzi o emocje, określenie wizji i intencji. Na spotkaniu powstaje projekt, a Olga podpowiada, gdzie znaleźć tkaninę i jak ją wybrać, a właściwe: dać jej się wybrać. Na drugim spotkaniu jest już gotowa próbna suknia z bawełnianej surówki, więc klientka może zobaczyć, jak będzie wyglądać, poczuć, jak suknia się rusza, jaką ma długość. Za trzecim razem suknia jest gotowa i można wprowadzić ostatnie poprawki.
Czwarte spotkanie to moment celebracji, przeżycie procesu od chwili podjęcia decyzji o sukni aż do finału. Suknia mocy budzi duszę, uwalnia z roli grzecznej dziewczynki.
Olga wspomina, że szyła kiedyś suknię dla kobiety, która po ostatnim spotkaniu zadzwoniła i powiedziała, że nie czuje tego projektu. – Dla mnie był to sygnał, że los nas zetknął po to, żeby ona zrozumiała, czego nie chce, i po raz pierwszy dała sobie przyzwolenie na „nie” – wspomina. Wspólnie znalazły rozwiązanie, a klientka miała w rezultacie dwie suknie.
Olga nadal robi kostiumy, ale tylko dla projektów, których przekaz jest zgodny z jej sercem, porusza temat kobiecej mocy, tak jak krótkometrażowy film „Victoria” w reż. Karoliny Porcari czy spektakl-rytuał „Strefa Szeptów” Joanny Grabowieckiej. Przed nią realizacja kolejnych marzeń, bo – jak mówi – czuje, że ma jeszcze wiele do zrobienia, by uzdrowić obszar ubierania ludzi.
– Chodzi o to, żeby zobaczyć ubieraną osobę i uszanować jej ciało takim, jakim ono jest – puentuje.
- Przypomnij sobie, kim chciałaś zostać, kiedy byłaś małą dziewczynką. Dziecięca intuicja często podpowiada wybór właściwej ścieżki zawodowej, a dziś możesz realizować swoje marzenia z pozycji dorosłego.
- Jeśli często narzekasz na swoją pracę, zamień narzekanie (strata energii) na znalezienie innych sposobów wykonywania swojej pracy. Możesz np. zaproponować szefowi jakiś nowy projekt, poprosić o zmianę działu (w ramach rozwoju zawodowego), zmienić firmę, robić to, co robiłaś do tej pory, ale w formule własnej działalności gospodarczej.
- Zaakceptuj fakt, że na drodze twojego rozwoju będzie się zmieniać sposób realizacji ścieżki zawodowej. Jeśli poczujesz, że to, co robisz aktualnie, już się dopełniło, idź za głosem serca.
- Ogłaszaj np. w mediach swoje usługi, nawet jeśli nie od razu odezwą się potencjalni klienci, być może pojawią się inni ludzie, którzy czują podobnie albo robią podobne rzeczy.