1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

NAJLEPSZE TEKSTY 2023: Wiedza nie chroni przed wypaleniem ani depresją. Adam Stern, psychiatra z Harvardu, zachęca do regularnej troski o siebie

Adam Stern, psychiatra w Beth Israel Deaconess Medical Center, adiunkt psychiatrii w Harvard Medical School. Felietonista „New York Times”, „Boston Globe”, autor książki „Z pamiętnika początkującego psychiatry”. (Fot. Lane Turner/The Boston Globe/Getty Images)
Adam Stern, psychiatra w Beth Israel Deaconess Medical Center, adiunkt psychiatrii w Harvard Medical School. Felietonista „New York Times”, „Boston Globe”, autor książki „Z pamiętnika początkującego psychiatry”. (Fot. Lane Turner/The Boston Globe/Getty Images)
Mogłoby się wydawać, że wiedza na temat funkcjonowania psychiki ludzkiej gwarantuje ochronę przed depresją czy wypaleniem zawodowym. Jednak wcale tak nie jest! Psychiatra kliniczny i wykładowca na Harvardzie Adam Stern opowiada o tym, jak radzi sobie z własnymi trudnościami emocjonalnymi, a także czego uczy się od pacjentów.

#NAJLEPSZE TEKSTY 2023 tak oznaczyliśmy wybrane artykuły opublikowane w minionym roku, które chcemy Wam, Drodzy Czytelnicy, przypomnieć, bo warto. Ich lektura wzbudziła w Was chęć dyskusji, zainspirowała do podzielenia się swoimi doświadczeniami. Dostaliśmy od Was wiele słów uznania oraz krytyki. Za wszystkie dziękujemy.

Czy jako początkujący lekarz wiedziałeś, jak wyniszczająca emocjonalnie jest praca psychiatry?
Gdy ja i moi koledzy zaczynaliśmy praktyki szpitalne, wielokrotnie przypominano nam o emocjonalnym ryzyku, które wiąże się z tą pracą. Bo to, co życie i system fundują nam w tym zawodzie, to rzeczywiście najlepszy przepis na wypalenie zawodowe. Zobacz, wystarczy zafundować człowiekowi niekończące się dyżury, długie godziny pracy, dystans społeczny (nie ma się czasu ani siły na spotkania rodzinne czy towarzyskie), sztuczne oświetlenie i kiepskie jedzenie w pracowniczej kantynie, i proszę, po chwili jesteś wypalona. Dlatego zaoferowano nam seminarium, które nazywaliśmy „zajęciami z samopoczucia”, bo służyły głównie temu, by dać ujście dla naszych emocji.

A druga rzecz, której co prawda od nas nie wymagano, ale łagodnie do niej zachęcano, to indywidualne sesje terapeutyczne, bo zakładano, że będziemy nieśli lepszą pomoc i opiekę pacjentom, jeśli sami będziemy emocjonalnie poukładani.

No właśnie, wypalenie. Jak dziś – już jako praktyk z długim stażem – dbasz o to, by się nie dać wypaleniu? Nie tylko w zawodzie, ale ogólnie życiowo.
Bardzo ważne jest dla mnie zauważanie i docenianie tych aspektów życia, które są dla nas regeneracyjne. W moim przypadku rodzina znaczy dla mnie wszystko, podobnie jak bliskie przyjaźnie oraz te części życia niezwiązane z moją pracą, w których znajduję radość i inspirację. Na przykład pisanie było dla mnie zawsze sposobem na przepracowanie i zrozumienie różnych moich doświadczeń w życiu i w świecie. Uważam, że pisanie to świetny sposób na to, by nadać sens temu, co możemy odbierać jako naszą niezrozumiałą, niejasną egzystencję.

Przez lata pracy nauczyłem się lepiej radzić sobie przede wszystkim z własnymi emocjami, pozwalając im dojść do głosu i przyjmując cierpliwie pojawiające się większe i mniejsze wyzwania zawodowe. Pomagają mi w tym terapia, więzi społeczne i wspierająca rodzina.

Wyrobiłem też w sobie nawyk dostosowywania działań, codziennych zachowań i długoterminowego planowania do moich wartości i celów. To niesamowite, jak często przyłapujemy się na tym, że robimy jakieś rzeczy, podejmujemy działania, zwłaszcza

w pracy, jedynie z powodu jakiegoś chwilowego impulsu albo dlatego, że – jak nam się wydaje – zostaliśmy o coś poproszeni. Dlatego musiałem sobie pozwolić na komfort mówienia „nie” niektórym osobom, prośbom i komfort mówienia „tak” moim pasjom i potrzebom oraz kreatywnym projektom, jak napisanie książki. Staram się także praktykować wdzięczność każdego dnia, codziennie zauważać kilka dobrych rzeczy, które się wydarzyły. I wciąż co tydzień chodzę na terapię.

Dlaczego zostałeś psychiatrą?
Odkąd byłem dzieckiem, interesował mnie ludzki umysł. Studiowałem psychologię na uniwersytecie, jednocześnie przygotowując się do studiów medycznych. W połowie studiów zrozumiałem, że muszę i chcę przekierować swoją ścieżkę zawodową w stronę pracy z pacjentami, którzy borykają się ze zdrowiem psychicznym. A powodem, dla którego przemówiła do mnie właśnie ta specjalizacja, jest fakt, że tutaj wiele zależy od historii osobistych pacjentów, ich poczucia i zrozumienia siebie, ich osobistych celów i wartości. To sprawia, że psychiatria jest dziedziną najbliższą naukom humanistycznym w obszarze medycyny.

Jakie momenty w swojej praktyce wspominasz jako najtrudniejsze?
Najtrudniejsze chwile wiązały się zawsze z negatywnymi konsekwencjami, jak śmierć pacjenta albo jego cierpienie. No i trzeba pamiętać, choć ciężko się z tym pogodzić, że ta praca polega częściowo na odbieraniu pacjentowi wolności, jego autonomii, którą wszyscy uważamy za nieodłączną w naszym życiu.

W Stanach Zjednoczonych zgodnie z prawem pacjenci mogą zostać umieszczeni w szpitalnym oddziale zamkniętym wbrew swojej woli, jeśli lekarz uzna, że stanowią zagrożenie dla siebie lub innych. I świadomość, że do moich obowiązków należy podjęcie decyzji, która może dramatycznie wpłynąć na życie drugiej osoby, była ogromnie obciążająca i zniechęcająca.

Z Twojej książki „Z pamiętnika początkującego psychiatry” pamiętam opowieść o Jane, pacjentce, która borykała się z anoreksją. Regularnie wracała do szpitala, w którym miałeś praktyki, a w końcu zmarła.
Historia Jane chwyta za serce i wyobrażam sobie, że jest trudna do zniesienia dla czytelnika, ponieważ przekazuje dwie uniwersalne prawdy, z którymi my, lekarze, borykamy się w obszarze medycyny. Po pierwsze, czasem jako lekarz możesz zrobić, co w twojej mocy, wszystko właściwie, zgodnie z twoją praktyką, regulaminem i własnym sumieniem, jednak wynik twojej pracy będzie tragiczny, skończy się jak w przypadku Jane – śmiercią pacjentki, która nie chciała przyjmować pokarmów.

A druga rzecz to fakt, że niekiedy międzyludzka więź, której lekarze mają nieraz zaszczyt doświadczyć w relacji ze swoimi pacjentami, może okazać się w swojej istocie terapeutyczna, nawet mimo postępującej choroby pacjenta.

W książce wspominasz, że podczas pierwszego etapu Twojej praktyki w szpitalu zacząłeś w pewnym momencie przejmować symptomy niektórych zaburzeń swoich pacjentów. Jak sobie z nimi poradziłeś?
Przede wszystkim wiedziałem, że zawsze mogę liczyć na ogromne wsparcie ze strony moich mentorów, czyli lekarzy, którzy nas prowadzili, i wyjaśniali, jak mentalnie oddzielić zawodową część naszej osobowości od osobistej, intymnej. Zachęcali mnie, żebym poszedł na terapię, co w moim przypadku okazało się bardzo pomocne.

Muszę też przyznać, że to niestety dość powszechne, że lekarze, zwłaszcza początkujący w zawodzie, przejmują w pewnej chwili symptomy chorób pacjentów, co bywa dla nich prawdziwą emocjonalną torturą. Co prawda może się okazać, że będziemy lepiej rozumieć i podchodzić z większą empatią do naszych pacjentów, do tego, przez co oni przechodzą... Jednak to chyba jedyna korzyść, o której mogę pomyśleć w kontekście tego trudnego i bolesnego psychicznie procesu, którego również doświadczyłem.

Czy nauczyłeś się czegoś – albo wciąż się uczysz – od swoich pacjentów?
Uczę się o ogromie ludzkiego cierpienia i ulotnej naturze naszego emocjonalnego życia.

Pacjenci często wyrażają wstyd albo winę, że żyjąc w tak pięknych okolicznościach, w życzliwym otoczeniu, wciąż odczuwają smutek czy chorują na depresję. Dostrzegam, że mamy tendencję do takiego myślenia, że gdy tylko uda nam się ułożyć życie we właściwy sposób, nadać mu właściwy kierunek, to automatycznie i nieodwracalnie wejdziemy w stan łaski, zaliczymy happy end. Ale mózg nie pracuje w ten sposób. Depresja często jest biologicznym rezultatem albo mieszanką biologii, psychologii i środowiska, w jakim przebywamy. Nasze samopoczucie także potrafi samo się zmieniać. Jeśli widzę, że jestem w złym humorze, mam obniżony nastrój, to myślę o tych wszystkich fluktuacjach, które dostrzegam w moich pacjentach i przypominam sobie, że wobec tego ja także, z czasem, poczuję się lepiej.

Adam Stern, psychiatra w Beth Israel Deaconess Medical Center, adiunkt psychiatrii w Harvard Medical School. Felietonista „New York Times”, „Boston Globe”, autor książki „Z pamiętnika początkującego psychiatry”.

Polecamy książkę: „Z pamiętnika początkującego psychiatry” wyd. Insignis. Polecamy książkę: „Z pamiętnika początkującego psychiatry” wyd. Insignis.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze