1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „Czy mnie na więcej dobrych rzeczy w życiu nie stać, tylko na pieniądze?”. O pułapkach związku z pracoholikiem rozmawiamy z Robertem Rutkowskim

„Czy mnie na więcej dobrych rzeczy w życiu nie stać, tylko na pieniądze?”. O pułapkach związku z pracoholikiem rozmawiamy z Robertem Rutkowskim

Niektórych związek z pracoholikiem może kusić wizją bezpieczeństwa finansowego i prestiżu. Ale straty emocjonalne zwykle przewyższają korzyści (Fot. Getty Images)
Niektórych związek z pracoholikiem może kusić wizją bezpieczeństwa finansowego i prestiżu. Ale straty emocjonalne zwykle przewyższają korzyści (Fot. Getty Images)
Coraz trudniej zrozumieć, gdzie jest granica między pracoholizmem a ambicją czy stawianiem na karierę. Jak to wpływa na relacje z najbliższymi, kiedy pracuje się za dużo? Odpowiada psychoterapeuta uzależnień Robert Rutkowski.

W rozmowie z psychoterapeutą Robertem Rutkowskim omawiamy głęboko zakorzenione w psychice przyczyny pracoholizmu oraz realia związku z pracoholikiem. Czy taka relacja może się udać i co robić, gdy mąż lub żona cierpią na pracoholizm?

Spis treści:

  1. Przyczyny pracoholizmu. Jakie problemy przykrywa uzależnienie od pracy?
  2. Jak rozpoznać pracoholizm u partnera? Objawy uzależnienia od pracy
  3. W związku z pracoholikiem. Jak pomóc partnerowi dotkniętemu pracoholizmem?
  4. Wpływ pracoholizmu na związek: więcej strat niż korzyści

Przyczyny pracoholizmu. Jakie problemy przykrywa uzależnienie od pracy?

Słyszałam kiedyś taki żart, że pracoholicy nie mają czasu na terapię, bo dużo pracują.
Jest w tym dużo prawdy, niewielu pracoholików trafia do gabinetów terapeutów czy na grupy zajmujące się tym uzależnieniem. Pracoholicy mają tak duże korzyści finansowe czy prestiżowe, że nie widzą sensu w tym, żeby myśleć o zmianie w swoim podejściu do pracy, a nawet zakłócaniu jej cotygodniową terapią. Nieuniknione straty fizyczne, które w końcu się pojawią, często także nie są w stanie ich zmotywować. Aby zrozumieć, czemu się tak dzieje, zacznijmy od tego, czym jest praca – a nie jest tym samym dla każdego. Nie zawsze wynika z konieczności zdobycia środków umożliwiających przeżycie. Dziś jest dużo ludzi, którzy nie potrzebują pracować, bo są rentierami, spadkobiercami albo mają tak duże dochody, że nie potrzebują dalej się trudzić. A jednak wielu nadal pracuje.

Dlaczego?
Warto teraz skupić się na tym wątku pracy, kiedy staje się ona wartością ponadmaterialną. Czynnością, która może nadawać życiu głęboki sens. Ważny jest już sam rytm wykonywania określonych aktywności, bo on porządkuje model dnia. Korzyścią nieekonomiczną z pracy jest także to, że zadania, jakie się na nią składają, są ważne dla innych ludzi. Praca ma więc sens aksjologiczny, bo nadaje wartość życiu.

Kiedy więc spotykam w swoim gabinecie ludzi, którzy przyznają, że ich celem jest to, żeby tyle zarobić, aby już nie musieć pracować – pytam, czy zdają sobie sprawę z konsekwencji takiego celu. Przestać pracować może wydawać się atrakcyjne, ale bywa wręcz jak klątwa. Mam na myśli przede wszystkim to, że praca, która ma głęboki sens, jest pasją człowieka, może stać się jego obsesją. Z czynności atrakcyjnej, nadającej większy sens egzystencji może zamienić się w przekleństwo.

Czy tak się stanie, zależy od kontekstu. Wykonywanie pracy może stać się pracoholizmem, kiedy daje także korzyści emocjonalne, bo jesteśmy w niej chwaleni, doceniani, zwłaszcza gdy jednocześnie żyjemy w kontekście, który nie jest dla nas przyjazny, a wręcz krytyczny czy wrogi. Mamy na przykład problemy w rodzinie czy ze zdrowiem. Praca może wtedy rekompensować czy pozornie koić ból egzystencjalny, który pojawia się na różnych płaszczyznach. Jeśli w życiu prywatnym nie dostaje się tego, co dostaje się w pracy, można zacząć w pracę uciekać. Znałem osoby, które pracowały non stop nawet wtedy, kiedy zaczynały chorować. Pracowały, bo tak uciekały od życia poza pracą. Dlaczego? Bo tam było coś, co je bolało.

Jeśli będę mieć dobre życie prywatne, to zacznę pracować normalnie?
Pracoholizm, tak jak każde uzależnienie, jest sam w sobie problemem, bo to sposób radzenia sobie z emocjami i szukanie ulgi. Życie w obsesji uniemożliwia stworzenie zdrowych relacji. Bez terapii w takiej sytuacji nie ma jak się zatrzymać. Zwłaszcza w wypadku, gdy uzależnieniem jest praca, bo ona, jak mówiłem, daje profity materialne i emocjonalne, a więc nie ma motywacji, by coś zmieniać.

Co więcej, niektórzy nadmiarowo pracują, wykonując nawet nielubiane czynności, bo mają wyłączony instynkt samozachowawczy. Powodem jest dziura w ich sercu, związana z nieobecnością rodziców w dzieciństwie, czyli brakiem z nimi fizycznej i emocjonalnej bliskości: wspólnego działania, rozmowy, zainteresowania i akceptacji.

Znałam kobietę, która aż do śmierci pracowała bardzo dużo, choć nie musiała, i coraz ciężej chorowała. Była dorosłym dzieckiem alkoholika.
W tym wypadku powodem nieobecności rodziców był alkohol. Łatwiej to zrozumieć, gdy dowiemy się, czym jest DDA. Ten syndrom obejmuje zaburzenia relacyjne, stany lękowe, a przede wszystkim brak poczucia wartości. DDA uważa się więc za niewarte miłości, a nawet zwykłego odpoczynku.

Jednak powód mógł być także inny. Osoba, która miała rodzica pracoholika, również doświadczyła w dzieciństwie jego nieobecności i z tego powodu sama może wpaść w uzależnienie od pracy. A to dlatego, że chłopca w takiej rodzinie nikt nie pasował na rycerza, a dziewczynki na księżniczkę.

W pracy chcemy te tytuły wreszcie zdobyć? Zasłużyć na nie?
Źródłem pracy ponad siły, ponad jakiekolwiek ograniczenia i logiczne uzasadnienia, a więc prowadzącej nawet do śmierci, jest brak tego pasowania – rodzic nie pomaga przekroczyć rubikonu, za którym jest skarb, czyli poczucie wartości. A wtedy nie dba się o siebie, bo się siebie samego nie ceni. Co więcej, ten brak, ta dziura w samoocenie jest już na zawsze z nami i zawsze już boli. A że boli, to uciekamy przed tym cierpieniem w to, co sprawia przyjemność. To mogą być różne substancje chemiczne, ale także zachowania. I to jest problem, bo cierpienie samo nie minie. Wymaga terapii. A substancje czy zachowania, które są na nie chwilowym antidotum, tracą moc i potrzeba ich coraz więcej, aż w końcu już nie działają przeciwbólowo. Za to same stają się źródłem dodatkowego bólu…

Znałam blisko mężczyznę, który osiągnął bardzo wiele, ale też wyłącznie pracował. Zachorował i zmarł wtedy, kiedy stracił pracę.
Pracoholizm ma punkt styczności z hazardem. Tak jak hazardzista nie gra po to, żeby wygrać, tylko po to, żeby grać, tak pracoholik pracuje po to, żeby pracować. Ma jasno nakreślony cel, do którego dąży, ale wcale go nie chce osiągnąć. On jest jak taka zabawka dziecięca – bąk – który utrzymuje się w pionie, dopóki się kręci. Gdy osiąga cel albo straci możliwość pracy, może się „wywrócić”.

Czytaj także: Jak leczyć uzależnienie od hazardu? Wyjaśnia Robert Rutkowski

Taki był mój ojciec. On nie potrafił nie pracować. Ciągle był zajęty szeregiem projektów. Mało tego! Kiedy skończył swoje zadania, brał na siebie zadania innych. Oni szybko wyczuwali, że łatwo to wykorzystać, że jest chętny do wyręczania ich, a jednocześnie zawodowo bardzo sprawny. Mój ojciec na tym korzystał, bo robienie za innych lepiej, niż oni sami by to zrobili, łaskotało jego ego. Był bardzo biegły, jeśli chodzi o zarządzanie, ale innymi, sobą – nie.

Czy praca za innych miała szkodliwy wpływ na jego zdrowie?
Moim zdaniem wpływ na jego śmierć miało to, że nie umiał odpoczywać. Zmarł na serce, a ja jestem przekonany, że się zamęczył. To, co teraz powiedziałem, może się wydawać absurdalne: jak to można nie umieć odpoczywać? Można! I choć wypoczynek wydaje się czymś naturalnym, a nawet pożądanym, to wielu ludzi po prostu nie umie funkcjonować inaczej, niż będąc wciąż w stanie gotowości. Myślą, że muszą wciąż odbierać bodźce.

Czytaj także: Dlaczego jestem ciągle zmęczona? Psycholog radzi, jak odpoczywać psychicznie

Jak rozpoznać pracoholizm u partnera? Objawy uzależnienia od pracy

Jak poznać, że to nie jest praca, ale już pracoholizm?
Bardzo ciężko jest pracoholikowi samemu ocenić to, że już jest w obsesji. Zawsze może użyć racjonalizacji i powiedzieć, że jest sumienny, że jest dokładny. Ba! Pracowity! To alibi jest zgubne dla wielu pracoholików. „Pracowitość” pozwala im pracować bez żadnych hamulców.

Człowiek nie jest więc w stanie samodzielnie dostrzec swojego nałogu. To może zrobić tylko ktoś, kto go zna, kto mu towarzyszy w życiu. Niestety, podstawowym kryterium rozeznania pracoholizmu jest negatywna odpowiedź na pytanie, czy tej osobie jeszcze ktoś towarzyszy w życiu.

Pracoholik traci bliskich?
Często w imię pracy eliminuje ich... To oni właśnie jako pierwsi dają mu komunikat zwrotny – pracujesz za dużo. Ale on nie robi tego, co powinien, czyli jak najszybciej iść na rozmowę ze specjalistą. Robi co innego – mówi bliskiej osobie, że ta uniemożliwia mu rozwój zawodowy, rozwój osobisty.

Często słyszę w gabinecie: ona przeszkadza mi w karierze zawodowej. Tymczasem zazwyczaj nie jest to żadna spektakularna kariera. Charakterystyczne jest właśnie to, że pracoholikom często tylko się wydaje, że robią karierę. Ale tak naprawdę stosują mechanizm wyparcia.

Żyją w fikcji?
Jak wszyscy uzależnieni. Pracoholik nie widzi proporcji. Co gorsza, pracoholicy potrafią pozornie dbać o siebie, chodząc na siłownię czy przestrzegając diety. To także zazwyczaj robią przesadnie, ale znów – jak im pokazać właściwą miarę? Dlatego trudno przekonać kogoś, że to już nałóg.

Pomóc może jedno – trzeba popatrzeć na straty. Jeżeli pojawiły się one w obszarze społecznym i rodzinnym, to rozmawiamy o pracoholizmie. Przy nałogach najpierw umieramy relacyjnie, a dopiero potem biologicznie. Społecznie, bo tracimy ważne relacje. Biologicznie, bo tracimy zdrowie i zaczynają się różnego rodzaju choroby często prowadzące do przedwczesnej śmierci.

W związku z pracoholikiem. Jak pomóc partnerowi dotkniętemu pracoholizmem?

Wrócę do tego, od czego zaczęliśmy: czy pracoholicy nigdy nie szukają pomocy u terapeuty?
Pracoholizm w gabinecie terapeuty wychodzi przy okazji innych kompulsji. Na przykład przychodzi do mnie mężczyzna zmotywowany przez swoją partnerkę z powodu nadmiernego picia. Tymczasem przy głębszej rozmowie okazuje się, że ten mężczyzna pije, bo spędza większość czasu w pracy. Pije, bo mu brakuje czasu na to, żeby się rozładować w sposób bardziej cywilizowany, choćby przez sport. Alkohol stał się dla niego skrótem chemicznym do ulgi i chwili oddechu. On nie przyszedł do gabinetu z autorefleksją, że jest pracoholikiem. Ta refleksja przychodzi zazwyczaj później.

Czy prewencją i receptą na uzależnienie jest zachowanie równowagi między pracą a życiem prywatnym?
Termin work-life balance jest odmieniany przez wszystkie przypadki, ale przy uzależnieniach nie działa, tylko prowadzi do jeszcze większego niezadowolenia z siebie. A w przypadku pracoholika to brak poczucia własnej wartości powoduje, że nim jest. Dlatego Amerykanie od lat posługują się terminem work-life integration, niemającym nic wspólnego z balansem.

Mamy nie dążyć do równowagi?
Często się mówi o dążeniu do homeostazy, która w głowach niektórych ludzi przyjmuje postać braku jakichkolwiek napięć. A to jest bardzo niebezpieczne, bo człowiek, żeby móc funkcjonować i rozwijać się w świecie, w którym przyszło mu żyć, potrzebuje różnicy potencjałów. Czyli napięcia między tym, kim jest a kim chciałby być. Między tym, co osiągnął a co chciałby osiągnąć. Napięcie jest nam niezbędne, żeby żyć. Po śmierci dopiero jest ta równowaga.

Powinniśmy dążyć do zintegrowania pracy i życia, jeśli chcemy unikać pracoholizmu lub gdy szukamy drogi wyjścia z niego?
Integracja polega na tym, że choć dziś pracuję 12 godzin, to się tym nie frustruję, że łamię jakieś zasady. Po prostu jutro w czasie pracy zrobię sobie przerwę na dwie godziny i pójdę na basen.

Jeśli partner lub partnerka powie: jesteś pracoholikiem – należy to potraktować poważnie?
Lepiej powiedzieć: mam ciebie za mało, bo za często jesteś w pracy. To jest miły komunikat – mówi, że mi ciebie brakuje, a nie że cię stygmatyzuję.

Jednak nie każda partnerka pracoholika chce zmiany, bo ma bezpieczeństwo finansowe, a często ponadto prestiż.
Od kobiety skarżącej się, że jej partner jest pracoholikiem, a której poradziłam terapię współuzależnienia, usłyszałam, że małżeństwo to sztuka kompromisu.

Korzyści, jakie daje ciężka i dobra praca, a te wynikające z pracoholizmu są trudne do rozróżnienia. Pracoholik ma więc mocno pod górkę, jeśli chce zdrowieć. Podobnie jak towarzysząca mu osoba, o ile także czuje satysfakcję: stać nas na więcej niż innych. Jeśli jednak chce mu pomóc w zdrowieniu, ma takie same środki, jak w wypadku każdego innego uzależnienia. Najpierw motywowanie rzeczami pozytywnymi, właśnie chęcią bycia więcej razem, a potem twarde: dość! A jeśli to nie pomaga, warto zastanowić się, czy aż taki ma być ten kompromis małżeński.

Wpływ pracoholizmu na związek: więcej strat niż korzyści

Czy ten kompromis naprawdę się jej opłaca?
W moim poczuciu pracoholizm to zamordowanie bliskości w związku. Warto pomyśleć: czy to mi wystarcza, czy mnie na więcej dobrych rzeczy w życiu nie stać, tylko na pieniądze?

Niestety, w pracoholizmie nie ma strat ekonomicznych. Są za to straty emocjonalne i te trzeba zobaczyć, a potem pomyśleć, co wybieram. Jeśli związek z pracoholikiem, to także żałobę za utraconym życiem we dwoje.

Robert Rutkowski, psychoterapeuta, pedagog, trener umiejętności psychologicznych. Prowadzi prywatny Gabinet Psychoterapii i Rozwoju Osobistego, specjalizuje się w leczeniu uzależnień, depresji, nerwic oraz w kryzysach rodzinnych i zarządzaniu stresem, robertrutkowski.pl.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze