Życie pełne jest ostrych zakrętów. Ale najważniejsza droga to ta, która prowadzi do nas samych. I wiara w to, że możemy w sobie odkryć zdolności, aby świadomie i z powodzeniem kierować swoim życiem. Rozmawiamy o tym z dr psychologii Ewą Woydyłło w książce "Zakręty życia". Oto fragment tej książki.
Fragment książki „Zakręty życia”, rozmowy z Ewą Woydyłło, wyd. Zwierciadło
Czym jest poczucie własnej wartości?
To przede wszystkim właśnie poczucie, a nie żaden fakt czy wymierny konstrukt, który można porównywać z innymi. Zdefiniowałabym go tak: jest to poczucie, że jest się kimś, kto ma prawo być taki, jaki jest.
To dość wygodne. Jestem leniwa i nikomu nic do tego.
No nie. To nie jest duma z siebie w każdej sytuacji. Poczucie wartości to, owszem, mój wizerunek, ale jeżeli jest nieładny, to się z nim źle czuję. I albo mam pokusę, żeby się o tym nikt nie dowiedział i go ukrywam, albo próbuję go zmienić, skorygować, na przykład uczę się różnych rzeczy, które uważam za dobre dla mojego wizerunku. Czyli poczucie wartości to coś w rodzaju przekonania o swoim prawie do bycia tu, teraz, na tej Ziemi, w tym czasie, ale nie jest to zawsze samozadowolenie, a już na pewno nie jest to wyobrażenie, że jestem najlepsza.
To miłość do siebie?
Też nie. Wszyscy jesteśmy karmieni tym słynnym „pokochaj siebie”. Pokocham siebie, jak będę miała za co. Bo jak będę bałaganiarą, kłamczuchą, to jak mam siebie kochać?
Nie można kochać siebie bezwarunkowo, jak dziecko?
Bezwarunkowo to nawet własnego dziecka się nie udaje kochać. Gdy zaczyna zachowywać się wbrew normom, to my go tych norm uczymy. A kochać kogoś bezwarunkowo to znaczy przyjmować bez zmian. Z poczuciem wartości natomiast jest tak, że siebie przyjmuję, ale z pewnymi zastrzeżeniami, czyli gdy nad sobą popracuję, gdy nauczę się nie kląć, nie odkładać ważnych spraw, gdy zadbam o zdrowie. Pokochaj siebie – to jest taki trochę banał. Jak komuś sprawia przyjemność powtarzanie go, to niech powtarza. Natomiast poczucie wartości jest bardzo poważnym i dojrzałym rodzajem wewnętrznego doświadczenia.
Na czym ono polega? Bo nie do końca rozumiem: czy to znaczy akceptować siebie taką, jaka jestem, czy jednak się zmieniać?
Akceptacja może uchodzić za pewien constans albo za finalny rezultat. Dobrze brzmi, tylko znowu: to powinna być akceptacja z zamiarem niezamykania oczu na coś, co mi się we mnie nie podoba. I co ważne, poczucie wartości jest dynamiczne. Taki przykład: Dzisiaj wszystko mi się we mnie podobało, ale gdy wracałam do domu, ktoś mnie otrąbił, bo mu zajechałam drogę. Na szczęście nic się nie stało, ale w tym momencie moje poczucie wartości obniżyło się, skarciłam się: „Oj, uważaj”. Czyli sama jako kierowczyni spadłam poniżej mojej własnej poprzeczki.
Gdyby to poczucie było niezmienne, toby Pani zareagowała oburzeniem, że ktoś trąbi?
W ogóle nie wzięłabym tego do siebie. A wzięłam, bo popełniłam błąd. Poczucie wartości nie jest czymś stałym, cały czas porusza się w sinusoidalnym rytmie: jak jesteś zadowolona, idzie w górę, jak jesteś niezadowolona – w dół. A niezadowolona możesz być, kiedy ktoś słusznie zwróci ci uwagę albo kiedy sama zobaczysz, że na przykład gadałaś przez telefon i przypaliłaś garnek albo zostawiłaś klucze w drzwiach i wyszłaś. To są zachowania do poprawy. Owszem, kocham siebie i o siebie dbam, ale są momenty, kiedy się sobą nie zachwycam i staram się coś poprawić. Choć są też takie, kiedy jestem pod wrażeniem – na przykład dzisiaj wygrałam w tenisa z dziewczyną o 40 lat od siebie młodszą. Poczucie wartości to suma tych maleńkich tu i teraz: zajechanej komuś drogi, zapomnianych kluczy, przypalonych garnków, nerwowości, wygranych meczów. I raz rośnie, raz maleje. Może zresztą nie maleje, tylko upomina się o korektę jakiegoś zachowania.
Czyli chwilowo niższe też jest dobre, bo sygnalizuje potrzebę zmiany.
Zastanawiając się nad własnym poczuciem wartości, wchodzę w sferę komunikacji ze sobą, toczę intymny dialog, a nie uzależniam swojego samopoczucia od tego, jak ktoś mnie ocenił. Rozważam każdą swoją decyzję pod kątem tego, czy to budzi mój szacunek do samej siebie.
Szacunek do samego siebie budujemy też na podstawie zewnętrznych ocen. I bardziej zauważamy, za innymi, że coś zrobiłyśmy źle, niż doceniamy to, co zrobiłyśmy dobrze.
Rzeczywiście uczymy się różnych rzeczy od innych i to bywa nabytym nawykiem. Już jako dziecko, czyli w najbardziej formatywnych latach, częściej słyszymy od rodziców, w przedszkolu, szkole, że coś robimy źle. Polski nauczyciel głównie zwraca uwagę na błędy. I gdy poprawia pracę ucznia, to nie zaznacza, co pięknie zrobił, tylko podkreśla, co źle. Na szczęście w Polsce też są szkoły, w których zwraca się uwagę na osiągnięcia, co nazywa się pozytywnym wzmocnieniem. Mówiąc w skrócie, zasada pozytywnych wzmocnień polega na tym, że jak jesteś dobrze oceniany, to czujesz się dobrze i chcesz robić dobrze. Dlatego powinno się doceniać w wychowaniu to, co dziecko robi dobrze.
A jak zareagować na to, co robi źle?
Też zauważyć, ale nie w pierwszej kolejności, nie jako główny temat. Główny to na przykład: „Dziękuję, że podlewasz kwiatki, bo dzięki temu pięknie rosną. Dobrze by było, żebyś pomagał mi przy sprzątaniu”. Poczucie wartości to wzmacnianie własnej kompetencji, własnej sprawczości, przekonanie o swojej zdolności do osiągania celów, uczenia się. Przydaje się najbardziej w czasie porażek, które są przecież nieuchronne.
Osoba z poczuciem wartości podchodzi do nich tak: „Muszę się więcej nauczyć, źle obrałam cel, być może do tego się nie nadaję, ale to nic, bo nadaję się do czego innego”. Czyli poczucie wartości to taki mechanizm, który pozwala mi nie załamywać się przy niepowodzeniach. I jeżeli niepowodzeniem jest czyjaś niechęć do mnie, to osoba o ugruntowanym poczuciu wartości nie uzna, że jest do niczego, tylko że reprezentuje coś, co tej osobie nie odpowiada, a wie, że ludzie są różni i wszystkim nie dogodzimy. To nie jest tak, że mnie nie obchodzi to, co mówisz, ale rozumiem, że to nie chodzi o mnie, tylko o ciebie, a ty masz takie potrzeby, których nie musze spełniać. Na przykład moja młoda przyjaciółka aplikowała na prestiżową zagraniczną akademię muzyczną. I się nie dostała, choć bardzo na to liczyła. Mówi: „Okropnie mi żal, myślę, że wysłałam im bardzo ciekawy utwór, ale konkurencja była ogromna, to zupełnie zrozumiałe, że strasznie trudno wyselekcjonować najlepszych, zwłaszcza w muzyce współczesnej. Gdybym była zaproszona na przesłuchanie, to miałabym szansę, bo umiem przekonywać”. To była poważna rozmowa o tym, że jej się nie udało, ale to nie miało żadnego przełożenia na jej przekonanie, że jest do niczego. Poczucie wartości nie jest więc kluczem do wszystkich zamków, ale wyłącznie do własnego zamka, czyli do konstruktywnego wybrnięcia z każdej sytuacji. To, że ktoś cię odtrąci, świadczy o tym, jaki jest on, nie ty. Ale gdy, dajmy na to, ktoś nie zaprosi cię na urodziny, a zaprasza innych znajomych, to zastanów się dlaczego. Może kiedyś narozrabiałaś, upiłaś się? Może więc sama sobie zafundowałaś takie potraktowanie.
Mam się samobiczować?
Mam zmienić to, co psuje mój wizerunek. Poczucie wartości przypomina układanie, jak w mozaice, autoportretu. Patrzysz na swoje dzieło i stwierdzasz: „Tak, oto ja, tylko brakuje kilku elementów, a może tu i ówdzie wizerunek jest brzydki, na przykład jestem leniwa, bywam arogancka. Wiem, co jest ładne i co brzydkie”. Praca nad poczuciem wartości polega na doskonaleniu swojego autoportretu, ale nie według jakiegoś ideału, tylko według tego, co o sobie wiem i do czego dążę. Im ten mój autoportret stanie się bliższy prawdy, a jednocześnie będzie coraz ładniejszy, z tym większą przyjemnością będę się z nim identyfikować. Ale to będzie cały czas rozmowa mnie ze mną.
Poczucie wartości w żadnym stopniu nie zależy od opinii innych na mój temat?
Ależ zależy. Weźmy taki przykład. Zapraszam gości na kolację, serwuję menu, którym wszyscy się zachwycają. A ja wiem, że zamówiłam catering. Jak te pochwały mają się do mojego poczucia wartości? Źle – w tym sensie, że nie powiedziałam prawdy.
Gdybym się przyznała, to świadczyłoby, że mam poczucie wartości?
Oczywiście. To by znaczyło jeszcze, że moje poczucie wartości nie jest ulokowane w kulinariach, o czym wiem, bo siebie znam. I że to wcale o mnie źle nie świadczy.
Mówi się o niskim poczuciu własnej wartości. A bywa za wysokie?
Nie można mieć zbyt dużego poczucia wartości, bo wtedy ono przestaje być poczuciem wartości, a zaczyna być samouwielbieniem i prowadzi do megalomanii i narcyzmu.
To prawda, że Polki mają niskie poczucie wartości?
Sądzę, że więcej problemów mają z tym mężczyźni. Osoba o niskim poczuciu wartości, uważając, że nie osiągnęła swojego idealnego standardu, natychmiast szuka winnych i staje się agresywna. A więcej agresywnych zachowań, zresztą wszędzie na świecie, przejawiają mężczyźni. Ponad 90 procent skazanych to mężczyźni. Ten, kto się w ogóle zastanawia nad poczuciem wartości, ten stara się być „lepszy”. A kto częściej o to się stara? Kto więcej czyta, uczy się, doskonali, poszukuje wskazówek, rozwija swoje umiejętności – kobiety czy mężczyźni?
Oczywiście, kobiety.
Widzi Pani, nawet dodaje Pani „oczywiście”. Kobiety w tym dialogu samej ze sobą są bardziej krytyczne, co oczywiście pobudza je do pracy nad sobą. Proszę zauważyć, że wszędzie: w teatrze, kinie, w klubach seniorów, na wyższych uczelniach, w kościołach, jest więcej kobiet. Nawet jeżeli mówią, że im brak poczucia wartości, to w gruncie rzeczy je mają. Wystarczy chwilę porozmawiać, żeby je o tym przekonać.
Przeprowadzam taki test i pytam: Zna pani języki? „No, znam, dwa albo więcej”. A skończyła pani studia? „Tak, i podyplomowe też. Poza tym wychowałam dwoje dzieci i umiem robić abażury, jeżdżę na nartach, opiekuję się rodzicami”. Na początek wyrażam uznanie. Potem pytam, czy chciałaby, aby była do niej podobna jej córka lub syn. A czasem jeszcze dodaję, że znam mnóstwo osób, które chętnie by się z nią zamieniły. Nie zdarzyło się, aby taka rozmowa nie wpłynęła na zmianę samooceny.
Jak dogrzebać się do swojego poczucia wartości?
Przede wszystkim obiektywizując własne dokonania, czyli uznając za wartość to, że mam studia, umiem szyć, gotować, kierować autem i tym podobne. To nie muszą być Oscary, Noble, tylko zwykłe sprawy. Na ogół uważamy, że owszem, umiemy coś robić dobrze, na przykład gotować, ale bez przesady, cóż to za osiągnięcie! A jest! Bo na przykład dzięki temu ja i moja rodzina zdrowo i smacznie się odżywiamy
Ale kobietom nadal wmawia się, że są gorsze. Na tych samych stanowiskach zarabiają mniej niż mężczyźni.
Te dwa przymiotniki: lepszy, gorszy, oznaczają: mam władzę, a ty nie masz. Dlaczego ten, kto ma władzę, uważa, że jest lepszy? Bo więcej mu wolno, a nie dlatego, że lepiej potrafi coś zrobić. Często przyjmujemy porządek świata, w jakim żyjemy, za kryterium wartościowania. Ale to się na szczęście zmienia. To, że kobiety mają mniej głosu w ważnych sprawach, nawet dotyczących ich samych, nie znaczy, że są gorsze, tylko że ten, kto ma władzę, źle jej używa.
Pracę nad poczuciem wartości powinno się zacząć od wczesnego wychowania?
Powtórzę: trzeba akcentować to, co dziecko robi dobrze. Okazywać uznanie, gdy potrafi włożyć w coś wysiłek, staranie. Nagradzajmy i chwalmy za działanie, a nie na przykład za piękne oczy, włosy, w ogóle za wygląd. Możesz powiedzieć: „Gustownie się ubrałaś, fajnie dobrałaś kolory”. Ale nie: „Jesteś piękna”. Bo co to za zasługa? Jeżeli jesteś nauczycielką i odpytujesz ucznia, a on czegoś nie wie, to pytaj dotąd, aż na któreś pytanie odpowie. Wtedy pochwal i wskaż, czego musi się nauczyć. Uczeń wróci do ławki pozytywnie wzmocniony i bardziej chętny do nauki.
Dlaczego warto zabiegać o poczucie własnej wartości?
Dlatego, że zapewnia człowiekowi spokój wewnętrzny. Poczucie wartości nie nienawidzi, nie mści się, nie czuje wstydu, nie obwinia, nie obraża się, nie uraża, nie boi się krytyki, nie ma problemu z przyznaniem się do błędu i z okazywaniem wdzięczności oraz podziwianiem innych ludzi. To taki mocny fundament naszego „domu”. Można ten dom budować tak czy siak, zmieniać dach, ganek, natomiast jak nie ma mocnego fundamentu, to dom się rozsypie przy pierwszym podmuchu. Poczucie wartości to postępowanie w zgodzie ze sobą, z jednoczesnym dążeniem do naprawy błędów. To coś dynamicznego, zmiennego, co mogę regulować. Czyli coś, na co mam wpływ.
To nie jest jednak Święty Graal, którego znalezienie daje gwarancję wiecznej szczęśliwości?
No, nie jest. Każdą psychologiczną umiejętność można doprowadzić do optimum albo do przesady. Poczucie własnej wartości to solidna podstawa do tego, aby podejmować jedne wyzwania, z innych rezygnować, ale zawsze podążać za tym, co uważam za dobre i mądre. Czyli oznacza działanie, działanie i jeszcze raz działanie, w wyniku którego zaczynamy przybliżać się do tego, co dla nas ważne.
materiały prasowe