Odkładanie życia „na później” może wydawać się rozsądne – do czasu. Psychologowie ostrzegają: jeśli ciągle czekasz na idealny moment, możesz się go nigdy nie doczekać.
                        
„Jeszcze nie teraz” – myśli się wtedy, gdy marzenia trzeba schować do szuflady, bo teraz nie ma na nie miejsca. Bo kariera, kredyt, mieszkanie do wykończenia, związek, który nie jest „na zawsze” – ale przecież coś trzeba mieć. Czasem powody są racjonalne. Częściej – to mechanizm obronny, który nie pozwala ruszyć z miejsca. W psychologii zjawisko to zyskało nazwę syndromu odroczonego życia (Delayed Life Syndrome) – nieuznawanego wprawdzie za jednostkę chorobową, ale mającego realny wpływ na codzienne decyzje i jakość życia.
Choć termin nie funkcjonuje oficjalnie w diagnostyce psychiatrycznej, opisał go na łamach Psychology Today dr Kurt Ela, psychoanalityk i profesor nadzwyczajny w Georgetown University School of Medicine. Jak zauważa, osoby dotknięte tym zjawiskiem żyją tak, jakby „prawdziwe” życie miało się dopiero zacząć – kiedy schudną, kiedy zmienią pracę, kiedy znajdą partnera, kiedy dzieci pójdą na studia. Kiedyś. Nie teraz.
Powodów może być wiele: perfekcjonizm, lęk przed porażką, strach przed sukcesem większym niż ten osiągnięty przez bliskich, trudności w podejmowaniu decyzji. Do tego dochodzą społeczne narracje: „najpierw kariera, potem rodzina”, „po trzydziestce się ogarniesz”, „jeszcze masz czas”. W efekcie nie żyjemy tak, jak naprawdę chcemy, tylko tak, jak wydaje się, że powinniśmy.
Psycholog zauważa, że syndrom ten często przebiega niezauważenie. Z wierzchu wszystko wygląda logicznie: ktoś chce być „lepiej przygotowany”, „jeszcze trochę się rozwinąć”, „mieć większą pewność”. Ale im dłużej trwa to odwlekanie, tym bardziej widać, że nie chodzi o strategię – tylko o paraliż.
Jak rozpoznać, że odkładamy życie na później?
Dr Ela proponuje kilka prostych pytań pomocnych w autoanalizie:
- 
Czy ciągle czekasz na „odpowiedni moment”, by coś zmienić? 
- 
Czy twoje cele wydają się odległe i niejasne? 
- 
Czy tłumaczysz brak działania planowaniem, które nigdy się nie kończy? 
- 
Czy czujesz, że nie żyjesz pełnią życia – mimo że „obiektywnie” masz wszystko? 
Jeśli na większość odpowiedź brzmi „tak” – warto się zatrzymać i przyjrzeć swojej codzienności, zanim życie przecieknie przez palce. A jeśli trudno samodzielnie się w tym połapać, warto porozmawiać z kimś zaufanym – przyjaciółką, siostrą, terapeutką, kimś, kto zna cię na tyle, by szczerze powiedzieć: „Ej, przecież ty już dawno mogłaś to zrobić”.
Ważne: nie chodzi o to, by kierować się cudzymi oczekiwaniami, ale by sprawdzić, czy to, co robisz, jest w zgodzie z twoimi wartościami – czy tylko z cudzym scenariuszem.
Czasem wystarczy ruszyć z miejsca
Jak wyjść z syndromu odłożonego życia? Zaczynając. I to niekoniecznie z przytupem. Czasem najmniejszy krok – telefon do terapeuty, rozpoczęcie oszczędzania, zapisanie się na kurs, wysłanie portfolio – może otworzyć drogę do życia, które nie jest już tylko „na potem”.
Ela zachęca do tego, by porzucić fantazję o idealnym momencie. Bo on nie istnieje. Jest tylko „teraz” – i to, co z nim zrobisz. Tak, możesz się trochę bać. Tak, możesz zrobić błędy. Ale największy żal – jak pokazują rozmowy z osobami u schyłku życia – budzi nie to, co się zrobiło, tylko to, czego się nawet nie spróbowało.