Dobry związek to taki, w którym każdy z partnerów jest strażnikiem swojej samotności - uważa Debra Manchester MacMannis, psychoterapeutka i autorka poradników.
Jeśli żyjąc wspólnie, potrafimy mieć przestrzeń dla siebie i pozwalamy, żeby miał ją partner, okazujemy najwyższe zaufanie. Absolutne połączenie dwóch osób jest niemożliwe. A jeśli wydaje nam się inaczej, okradamy siebie z wolności i rozwoju.
Stałą polaryzacją w każdym związku jest balansowanie między bliskością i oddalaniem się. Tak wygląda taniec intymności, trzeba nauczyć się tych kroków ze świadomością, że żaden z nich nie jest ani dobry, ani zły. Nauka ta wymaga czasu i otwartości. Jeśli się tego nie nauczymy, grozi nam współzależność, która objawia się poczuciem spętania i braku przestrzeni. Jak z tym jest w twoim związku? Debra Manchester MacMannis radzi zastanowić się, jak się czujesz gdy twój partner zamyka się w pokoju, wychodzi spotkać się z przyjaciółmi, nie mówi ci wszystkiego, co wydarzyło się w pracy, nie ma ochoty na rozmowę z tobą? Lęk, panikę, złość, rozdrażnienie, lekki niepokój? Albo odwrotnie – może czujesz się pilnowana, kontrolowana, brakuje ci własnej przestrzeni, chwil samotności, bo partner wciąż jest blisko? Tak może się dziać, jeśli wychowałaś się w domu, w którym rodzice ciągle chcieli być obok, mieć wgląd w twoje sprawy. Z drugiej strony, jeśli w twojej rodzinie były bardzo luźne więzy lub zostałaś w jakiś sposób opuszczona, możesz się bać się oddalania się partnera i reagować trudnymi uczuciami.
Dobrze mieć świadomość, że w związku nie zrekompensujesz sobie bólu poniesionego w dzieciństwie, ran z przeszłości. Trzeba jeszcze raz świadomie tamte trudne uczucia przeżyć. A następnie dokonać innych wyborów w chwili obecnej. Najpierw zauważ, co się z tobą dzieje, gdy partner oddala się lub za bardzo zbliża. Gdy to poczujesz, zdaj sobie sprawę, że te uczucia tak naprawdę nie są związane z nim. Zranienie, odrzucenie, urażenie jest stare. Jeśli będziesz go winić za to, nadal pozostaniesz skrzywdzonym dzieckiem. A przecież jest inaczej. Jest prawdopodobne, że twój partner w dzieciństwie nauczył się radzić sobie w odwrotny sposób, by uniknąć bólu. Jeśli ty trzymasz się za blisko, on chce oddalenia. Wystarczy popatrzeć się na siebie ze współczuciem, by uleczyć urazy. Wówczas łatwiej nam będzie zaakceptować, że miłość dorosłych ludzi to naprzemienna bliskość i dystans. Przychodzimy do siebie, by odejść i znów wrócić. Im szybciej przestaniemy oczekiwać, że ktoś ukoi nasz ból i w samotności spotkamy się z nim, tym szybciej się od niego uwolnimy i będziemy mogli cieszyć się dojrzałą relacją pełną miłości.