1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania

LP: „Bycie gejem, lesbijką czy osobą niebinarną jest zjawiskiem tak starym jak ludzkość”

LP, właściwie Laura Pergolizzi. Rocznik 1981. Amerykańska wokalistka rockowa z włoskimi i irlandzkimi korzeniami, autorka piosenek, między innymi hitów „Girls Go Wild” i „Lost on You”. (Fot. Ryan Jay/materiały prasowe)
LP, właściwie Laura Pergolizzi. Rocznik 1981. Amerykańska wokalistka rockowa z włoskimi i irlandzkimi korzeniami, autorka piosenek, między innymi hitów „Girls Go Wild” i „Lost on You”. (Fot. Ryan Jay/materiały prasowe)
Głos LP jest mocny i wyrazisty nie tylko w piosenkach. – Spójrz na mnie, pewnie nie zaszłabym daleko ulicą w niektórych miejscach w Polsce – mówi, zagrzewając do walki o prawo do bycia tym, kim się chce.

Przyszło mi do głowy, że twoja skóra jest trochę jak mapa. Przypomina mi się jeden z utworów polskiego wokalisty Korteza: „Moje święte tatuaże są mi w życiu drogowskazem”.
Mnie tatuaże przypominają o tym, w jakim momencie życia byłam, kiedy je robiłam. Patrząc na nie, pamiętam, czym się cieszyłam, a co mnie bolało. Uważam, że dobrze jest pielęgnować nie tylko dobre wspomnienia, ale też pamiętać problemy, z jakimi się mierzymy. Dzięki temu widzimy, jak daleko udało nam się w życiu zajść. A wiesz, że kiedy tatuowałam sobie statek na piersi, byłam pewna, że moja kariera artystyczna jest skończona?

Który to był moment?
Ten, kiedy straciłam nadzieję, że przemówię muzyką do szerszej publiczności. Myślałam, że czas odpuścić, zająć się pisaniem piosenek dla innych, bo to akurat dobrze mi szło [LP jest autorką piosenek Rihanny, Christiny Aguilery, Cher czy Rity Ory – przyp. red.]. A potem, niespodziewanie dla mnie samej, w 2016 roku „Lost on You” okazało się hitem. I nagle ten tatuaż stał się moim znakiem rozpoznawczym.

Czemu akurat żaglowiec?
To symbol podróży – przypomnienie, że liczy się droga, a nie cel. Na początku kariery i potem, kiedy praca, którą wkładałam w śpiewanie i pisanie piosenek, nie przekładała się na efekty, do znudzenia słyszałam właśnie to zdanie. I za każdym razem, kiedy je ktoś wypowiadał, miałam ochotę krzyknąć: „Zamknij się, co ty tam wiesz, ja chcę rezultatu! I to teraz!”. Trochę czasu mi zajęła zmiana perspektywy, ale w którymś momencie przyszło mi do głowy, że skoro droga tyle trwa, to może faktycznie trzeba zacząć ją doceniać? Dlatego wytatuowałam sobie symbol drogi, a chwilę później pojawił się upragniony cel. Życie bywa przewrotne.

Na najnowszej płycie „Churches” śpiewasz w piosence o tym samym tytule: „Moim Kościołem jesteś ty, moim Kościołem jest miłość”. Brałaś pod uwagę to, że ktoś może uznać te słowa za prowokację?
Jest oczywiście takie ryzyko, ale przecież nie śpiewam: „Twój Kościół jest do niczego!”. Śpiewam o sobie, wychodząc z założenia, że to ważne umieć słuchać. To też piosenka o akceptacji, bo akceptacja i miłość są nierozerwalne, nie można ich rozdzielić. Swoją drogą religia powinna się przecież opierać na miłości. Ktoś uzna, że jestem obrazoburcza, ktoś inny dostrzeże w tym prawdę.

grafika

Jak silna jest twoja wiara w miłość?
My wszyscy w nią wierzymy, ale zdecydowanie zbyt często jest to miłość obwarowana warunkami: zrób to i tamto, a będę cię kochał lub kochała. Wyglądaj tak, a nie inaczej, bądź mężczyzną, kobietą, bądź heteroseksualny lub heteroseksualna, wierz w to i to. A ja nie znoszę, gdy ktoś mi mówi, co mam robić, w co wierzyć, jak wyglądać! Nie jestem anarchistką, to nie tak, ale jeżeli ktoś sam siebie wywyższa, nadając sobie prawo do pouczania innych – ja tego nie kupuję.

We wspomnianej piosence dodajesz, że szczęśliwie żyjesz w czasach, które więcej wybaczają. Słuchając tego, nie mogłam pozbyć się myśli, że to jednak nie tylko sprawa czasów. Nadal są na Ziemi miejsca, gdzie osoby LGBT+ są nazywane nie ludźmi, ale ideologią, i gdzie wyznacza się „strefy wolne od LGBT”. Śpiewasz „Churches” w jakiejś sprawie?
Bycie gejem, lesbijką czy osobą niebinarną jest zjawiskiem tak starym jak ludzkość. Nie promuję jakiejś „ideologii”, nie szukam rekrutów, nie usiłuję forsować jakiegokolwiek ruchu. Gówno mnie obchodzi, kto jest gejem, kto hetero. Ludzie przywiązują do tego zdecydowanie zbyt wielką wagę. Co za różnica? No, chyba że chcesz iść z kimś konkretnym na randkę [śmiech].

Nie czuję się rzecznikiem LGBT, jestem tu po to, żeby żyć i śpiewać piosenki, pod którymi każdy może się podpisać. Nigdy nie uważałam kwestii mojej tożsamości za najważniejszą, ale też nigdy jej nie ukrywałam, bo jeszczem szczera i staram się żyć świadomie. Opowiadam w moich piosenkach o byłych dziewczynach czy niepowodzeniach miłosnych, a w wywiadach – o sobie i o tym, że uważam się za neutralną płciowo. Poza tym staram się po prostu dobrze żyć, dawać świadectwo, być dobrym przykładem. Chcę dać ludziom znać, że takie rzeczy się zdarzają i nie ma co robić z tego sensacji. I może kiedyś, gdy okaże się, że twój syn czy córka powie ci, że jest gejem lub lesbijką, pomyślisz sobie: „LP jest w porządku, może mój dzieciak też taki będzie”.

A wyobrażasz sobie, że żyjesz w kraju, gdzie nie możesz pocałować swojej dziewczyny na ulicy czy spacerować z nią za rękę bez obawy, że narazisz się na agresję?
Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać! Ale też zdaję sobie sprawę, że tak po prostu się dzieje, czy nam się to podoba, czy nie. Ludzie chcą wierzyć, że pewne rzeczy znikną tylko dlatego, że zamiotą je pod dywan albo zamkną w szafie. Jednak prawda jest taka, że prędzej czy później dopadnie nas smród tych pochowanych spraw.

No i naiwnością jest myślenie, że można sprawić, żebyśmy mieli taką seksualność, jakiej sobie życzymy. Przykro mi, że w Polsce tak się sprawy mają, i wychodzę z założenia, że jedyne, co mogę w takiej sytuacji zrobić, to tym bardziej być sobą, nie robić z tego tajemnicy i swoim życiem dawać świadectwo. Staram się – jak to mówił Gandhi – „być zmianą, którą pragnę ujrzeć w świecie”, nawet jeśli to w tym kontekście zabrzmi trochę górnolotnie.

Jest coś, co chciałabyś przekazać polskim fanom?
Spójrz na mnie, pewnie nie zaszłabym daleko ulicą w niektórych miejscach w Polsce. Miałam fart, że wychowałam się w Nowym Jorku, ale też doskonale zdaję sobie sprawę, że możliwość bycia, kim chcę, i wyglądania, jak chcę, zawdzięczam tym, którzy przede mną o to walczyli. Wy jesteście w tym właśnie miejscu – w czasie walki. Zresztą w USA prezydentura Donalda Trumpa czy to, co się ostatnio dzieje, jeżeli chodzi o rasizm, pokazały nam, że nic nie jest nam dane na zawsze. Że nie można przespać momentu, w którym nasze prawa są nam powolutku i niepostrzeżenie odbierane. Oczywiście można się burzyć i rozwalać system, ale na dłuższą metę tylko spokój i konsekwencja w dążeniu do celu mogą nas uratować. Krok po kroku, krok po kroku.

To jest megaciężki temat, wiem, ale najważniejsze to dostrzec problem i nie bać się wyjść z naszego ciepłego i wygodnego mieszkanka, żeby działać w słusznej sprawie. Może do ludzi, którzy komentują to, co inni robią ze swoim ciałem, dotrze w końcu, że takie komentarze są formą agresji, może dostrzegą, że jako społeczeństwo nieustannie się zmieniamy? Ale też nie spodziewajmy się efektów od razu. Kiedyś ludzie nie znosili samochodów, mówili, że wolą konie, aż końcu się do nich przekonali. Może to nie jest najlepszy przykład, biorąc pod uwagę, że samochody niszczą środowisko, ale chodzi mi o to, że myślenie zmienia się powoli, więc nie można odpuszczać. Trzeba po prostu – i aż – konsekwentnie żyć po swojemu. A świat się do tego w końcu przyzwyczai. Warto wierzyć w tę walkę – masz prawo żyć w swoim ciele, i to w ciele takim, jakim ty je postrzegasz i czujesz, a nie w takim, jakim widzą je inni.

Jak ty nazwałabyś relację ze swoim ciałem? Jak się w nim czujesz?
Dobrze. Przepracowałam to sobie, odrobiłam lekcję. To trochę jak trening lekkoatletyczny. Na najnowszej płycie śpiewam piosenkę „My Body” i wszyscy mnie pytają, czy to piosenka dotycząca ciała, a ja odpowiadam, że to kolejna piosenka o tym, jak mieć w życiu więcej seksu [śmiech]. A tak na serio – uważam, że niezmiernie ważne jest czuć się komfortowo we własnej skórze. Jeżeli chcesz się ubierać w jakiś konkretny sposób, powinnaś mieć do tego prawo, tak samo jak do robienia ze swoim wizerunkiem tego, co tam chcesz. Tylko będąc akceptowanymi, możemy poczuć się wolni.

(Fot. Darren Craig/materiały prasowe Magic Records) (Fot. Darren Craig/materiały prasowe Magic Records)

Długo odrabiałaś tę, jak sama mówisz, lekcję?
Żałuję, że nie obudziłam się pewnego dnia, wiedząc już, kim jestem i co chcę w życiu robić [śmiech]. Obiłam się o wiele zamkniętych drzwi, a moja seksualność była jednym z największych wyzwań, z jakimi się mierzyłam. Może nie tyle seksualność, ile to, z jakim komunikatem wyszłam do świata. To był powolny proces, ale przy okazji dowiedziałam się, że jestem zdeterminowana i wytrwała.

Chyba najważniejszą rolę odegrała tu moja niezwykle mocno zakorzeniona potrzeba szczerości i brak zgody na niesprawiedliwość. Kiedy byłam małolatą, wielu rzeczy nie wypadało mi robić – zaczynając od grania z chłopakami w baseball. Bo przecież dziewczyny takich rzeczy nie robią. A ja czułam się chłopcem i chciałam grać w baseball tak jak oni. I naprawdę nie mogłam zrozumieć, czemu nie mogę.

Wyzwań związanych z płcią jest dużo i każdy toczy swoje bitwy. Bo czy było mi trudno być kobietą w świecie muzycznym? Tak, było i jest mi trudno. Czasem musisz zmienić sposób, w jaki patrzysz na świat – siłą rzeczy jest to bolesne i nikt nie ma na to ochoty. Od małego byłam wystawiona na różne trudności, które po kolei musiałam, chcąc nie chcąc, pokonywać. Trochę tak jak z tym ziarenkiem piasku w małży, które ją uwiera i uwiera, aż w końcu zamienia się w perłę. Nie dość, że coś przestaje przeszkadzać, to jeszcze staje się piękne. Jednym słowem, czasem to, co trudne i irytujące, koniec końców sprawia, że jesteśmy lepsi, bardziej świadomi, ciekawsi.

Pamiętasz, co sprawiło bądź pozwoliło ci być tym, kim jesteś? Zaakceptować siebie, powiedzieć sobie, że jesteś okay?
Bardziej kto niż co: Freddie Mercury, David Bowie, Mick Jagger. Jak wspominałam, kiedy byłam dzieciakiem i nastolatką, chciałam być chłopakiem. A tu nagle zobaczyłam tych wszystkich chłopaków, którzy chcą być dziewczynami! To mi otworzyło jakąś klapkę w głowie. Bo jeśli widzisz, że jest na świecie ktoś, kto jest takim samym „odmieńcem” jak ty, dochodzisz do wniosku, że i ty masz prawo żyć tak, jak czujesz. Zrozumiałam, że nie jestem w tym sama. I że ludzkie pragnienia są nieodgadnione.

Ktoś może pomyśleć: „Aaa, LP pewnie nigdy nie była w związku z facetem, nie wie, jak to jest”. A ja owszem, byłam z facetem, nie raz i bardzo intensywnie [śmiech]. Wiem dokładnie, co tracę, a czego nie, i wiem, że to nie dla mnie. Żeby nie było, uwielbiam facetów, ale związki z nimi to nie moja bajka. Warto najpierw poznać siebie, żeby potem nie krzywdzić innych. Jeśli się czegoś boisz, sprawdź to, będziesz mieć swoją odpowiedź. „Nie wiesz, dopóki nie spróbujesz”, mawiała moja babcia. Wielu rzeczy próbowałam, nie powiem…

Wierzę…
[Śmiech]. Dużo się przy okazji dowiedziałam. I mimo że nieźle się też przez to poobijałam, dziś myślę, że dzięki różnym doświadczeniom jestem lepszą osobą. Nauka przez doświadczenie – choć nie każdemu polecam taką szkołę życia, niewątpliwie ma się po niej o wiele grubszą skórę.

LP, właściwie Laura Pergolizzi. Rocznik 1981. Amerykańska wokalistka rockowa z włoskimi i irlandzkimi korzeniami, autorka piosenek, między innymi hitów „Girls Go Wild” i „Lost on You”. Deklaruje neutralność płciową, jednocześnie przystając na to, żeby w tłumaczeniu jej wypowiedzi oraz pisaniu o niej używać rodzaju żeńskiego. Jej planowane na luty koncerty we Wrocławiu, Warszawie i Gdańsku ze względu na pandemię przełożono na jesień. Kolejno na 13, 14 oraz 16 września.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze